Archiwum kategorii: Aktualności

Zmierzch kuglarza 25/2014 (156)

 

     W odwracaniu kota ogonem Tusk osiągnął mistrzostwo światowe i wątpię żeby mu ktoś w tym dorównał. W czym zatem upatruję zmierzch kuglarza? W Waszej, Drodzy Państwo, postawie obywatelskiej, ale o tym za chwilę. Najpierw zastanówmy się nad ostatnimi wydarzeniami. Na temat najnowszej afery taśmowej wiemy niewiele i są to fragmenty, które niełatwo poukładać w spójną całość, ale spróbujmy.

     W pewnej restauracji, nazwanej przez internautów „Pod pluskwami”, dwaj, jakby się zdawać mogło po słownictwie menele, rozprawiają o polityce. Okazuje się jednak, że są to: z jednej strony przedstawiciel rządu w randze ministra nadzorujący cały aparat wywiadowczy jakim państwo dysponuje, a z drugiej prezes „niezależnego” banku centralnego kraju. Dobijają targu jak wyprowadzić pieniądze z banku, żeby rząd-nierząd utrzymać przy władzy.

     Dlaczego taka ważna rozmowa odbywała się w miejscu publicznym (notabene kilkaset metrów od siedziby Biura Ochrony Rządu), zamiast w zaciszu gabinetów? Przypuszczalnie minister wiedział doskonale, że gabinety są na podsłuchu, a o restauracji jakoś nikt go nie powiadomił. Kto zatem i w jakim celu podsłuchiwał? Możliwości jest wiele, zacznijmy jednak od tej najbardziej prawdopodobniej. Ludzie byłych służb WSI, skupieni obecnie przy pałacu prezydenckim, dysponują zapewne nadal odpowiednim sprzętem, a i zleceniodawca się nie zmienił. Moskwa to dla nich nadal centrala. Tak się też jakoś składa, że zarówno właściciel wspomnianej restauracji, jak i naczelny redakcji ujawniającej przeciek, też mają powiązania z Rosją i to raczej takie, do których niechętnie się przyznają.

     Czego z tej rozmowy dowiedzieliśmy się? A no, że Państwo Polskie już właściwie nie istnieje. Że Rostowski musi odejść i odszedł. Rozmowa miała miejsce zeszłego lata, a tak wychwalanego ministra finansów premier raptem dymisjonuje na jesieni i nikt nie rozumie dlaczego. No to teraz już wiemy. Jest też wzmianka o Smoleńsku i chociaż zdaniem obu panów wicepremier od finansów nie miał nic wspólnego z tą sprawą, ale Tusk owszem. Jak można się domyślać, zasługi tego ostatniego w zamiataniu pod dywan sprawy zamachu i setek pomniejszych afer są tak wielkie, że może sobie na wiele pozwolić. Wszyscy bowiem, z którymi jego rząd-nierząd współpracuje, są jakoś „umoczeni”.

     Pozostaje bardzo istotne pytanie – jaki był cel ujawnienia nagrania? Może jednak premier nie zadowolił kogoś z klientów oczekujących na apanaże? W końcu rozbiór Polski nadal trwa i przy rozdrapywaniu ktoś się mógł skaleczyć, a może Polska nie jest jeszcze uzależniona w 100% od dostaw energii z Rosji? Tu można by wymienić kilka spraw z tym związanych, ale przekraczałoby to rozmiary felietonu. W każdym razie coś udało się wrogom Polski niepostrzeżenie załatwić. Niemcy przeforsowali w Brukseli drastycznie ograniczyć emisję CO2 i w ten sposób praktycznie zlikwidowali polski przemysł węglowy.

     Blamaż prokuratury, ABW i policji w redakcji, której ktoś udostępnił nagrania pokazuje, że nieudolność tego systemu gangsterskiego nawet w tak kluczowej dla siebie sprawie.

    Wróćmy jednak do postulatu wzmiankowanego na początku. Co my, obywatele możemy zrobić tu i teraz? Protestować! Ale nie przed siedzibami rządu, czy sejmu, bo to nic nie da. Protestujmy przed siedzibami zaprzyjaźnionych z władzą telewizji! Telewizja nadal kłamie! Póki będziemy im na to pozwalać, póty nic się nie zmieni. Media są realną i najpotężniejszą władzą.

Kosztowne przejęzyczenie 24/2014 (155)

     Czy przejęzyczenie głowy państwa może mieć daleko idące konsekwencje? To zależy jakiej głowy i jakiego państwa. Jeśli takiej głowy i takiego państwa jak nasze, to bez znaczenia, bo jak pokazało ostatnie orędzie wygłoszone w sejmie, zadziałało ono nasennie, a sen, jak wiadomo, krzepi i tylko tyle. Jeśli nawet były jakieś przejęzyczenia, to nikt ich nie zauważył.

     Zgoła inaczej sprawy się mają, kiedy „przejęzyczył” się prezydent USA. Wówczas cały świat usłyszał z jego ust o „polskich obozach koncentracyjnych”, a to już nie przelewki. Druga wojna światowa wybuchła 75 lat temu, kto by zatem pamiętał jak do niej doszło? Jeśli prezydent najpotężniejszego stale państwa daje do zrozumienia, że Polacy są odpowiedzialni za holokaust, to zapewne wie co mówi.

    Też przychylam się do tej opinii, (tj., że wie co mówi, ale nie mówi tego w dobrej wierze). Powiedział dokładnie to, co miał powiedzieć dla urabiania opinii światowej. W ten sposób dał zielone światło lobbystom Izraela do wystąpienia o odszkodowania do władz polskich, które skwapliwie uchwaliły prawo pozwalające na bezprecedensową grabież. Bogu ducha winni Polacy, mało że najbardziej ucierpieli i najdzielniej odpierali napaść niemiecką, to jeszcze mają za nią płacić!

     Takiej perfidii nie wymyśliłby najbardziej wyrafinowany pisarz. A rząd Donalda Tuska, mieniący się polskim rządem, owszem. I w zamian za co? A no, za poklepania po plecach premiera przez panią kanclerz, bo raczej innych „korzyści” trudno upatrywać.

     Wstańmy wreszcie z klęczek i zacznijmy działać! Inaczej, pewnego dnia, nawet ta przysłowiowa ciepła woda z kranów przestanie płynąć.

Gangsterzy i filantropi 23/2014 (154)

     W czasach totalnego zakłamania film o powyższym tytule przekazywał jakąś cząstkę prawdy o życiu, będąc jednocześnie fikcją literacką. Teraz teoretycznie możemy pleść co nam ślina na język przyniesie, bo prawda jakoś przestała nasze społeczeństwo interesować, a gangsterzy, nawet ci nieudolni, i tak robią swoje.

     Podsumujmy zatem, czego nauczyły nas ostatnie wybory. Mandaty do Parlamentu Europejskiego zostały rozdzielone, tylko według jakiego klucza? Przeanalizujmy pewne fakty. Krajowa Komisja Wyborcza, przeszkolona w Rosji, nie widzi powodu do obaw ani w machlojkach przy zbieranie podpisów poparcia dla komitetów, ani w nieprzestrzeganiu procedur tak jak na Mokotowie, „wyręczaniu” osób zgłaszających się tuż przed zamknięciem lokalu, horrendalnej liczby głosów nieważnych. Do rekordów Guinnessa  należałoby zgłosić wynik jednego z obwodów, gdzie na 500 wydanych do glosowania kart 100% głosów oddano na kandydata, który miał tylko to nieszczęście, że znalazł się w partii, która nie przekroczyła progu wyborczego.

     Pomińmy już nawet fakt, że – zapewne zupełnie przypadkowo – vice szefem firmy posiadającej serwery liczące głosy został, tuż przed wyborami, syn tak zwanego „Profesora” otwarcie ziejącego nienawiścią do PiS-u oraz wielką i odwzajemnioną miłością do Niemiec.

     Czy w świetle tej garstki faktów warto w ogóle jest chodzić na wybory? Warto! Bo im więcej z nas zacznie regularnie głosować, tym bardziej utrudnimy życie oszustom. Na początek dobre i to. Przestańmy być filantropami dla gangsterów.

Bestsellery sponsorowane 22/2014 (153)

     Zdaję sobie sprawę, że tytuł zawiera sprzeczność samą w sobie, bestseller nie potrzebuje bowiem sponsoringu, bo to on napędza kasę. Teoretycznie tak. W praktyce bywa różnie. Jako wydawca, próbowałam zgłębić tajniki rynku książką i jakoś nie miałam szczęścia trafić na uczciwą konkurencję, która dodaje skrzydeł, ale nie zamierzam się użalać, tylko dać pod rozwagę czytelnikom pewien aspekt sprawy.

     Parę lat temu zauważyłam ze zdziwieniem oplakatowane wszystkie przystanki komunikacji miejskiej w Warszawie reklamujące książkę. Jak było w innych miastach nie wiem, ale taka reklama musiała kosztować krocie. Z okładki książki nie spoglądała żadna ślicznotka, przeciwnie – człowiek mający tyle wspólnego z urodą, co z uzurpowanym tytułem.

     Zagadka wyjaśniła się dopiero teraz. Tak zwany „Profesor” otrzymał kasę od rządu niemieckiego na reklamę swojej książki. Nie trudno się domyślić, że nie były to pieniądze dane „na piękne oczy”. Autor, który wyznaje, że w czasie okupacji bardziej bał się Polaków niż Niemców musiał solennie zapracować na tak hojny dar.

     Dawniej, w maju nie opuszczałam targów książki i nie dlatego, że do PKiN-u było mi bliżej niż na stadion, który do najbezpieczniejszych miejsc w stolicy nie należy. Powód był natury zarówno praktycznej – chciałam wiedzieć jak wyglądają najnowsze bestsellery – jak i trochę sentymentalnej, że może kiedyś doczekam zaszczytu wystąpienia jako autorka najpopularniejszej książki…

     Ta sprawa też znalazła swój finał. Metro poinformowało, że na targach będzie podpisywało swoje dzieła aż 700 autorów. Nie wspomniano, czy wśród nich znajdzie się emerytowany oficer KGB, który spłodził dzieło powtarzające kłamstwo katyńskie. Obiecywano też, że nie zabraknie polskich „intelektualistów” z „Profesorem” oczywiście na czele. Czy zatem w takiej ciżbie można być zauważonym? Raczej nie.

     Chyba… Chyba, że wyżej wzmiankowana gazeta opublikuje twoje zdjęcie. Padło na kilku zasłużonych dla GW. Jakie to szczęście, że nie znalazłam się pośród nich! Byłoby naprawdę czego się wstydzić.

Wybory 25 maja 21/2014 (152)

     Dzisiejszy „sobotnik” wysyłam już w piątek, żeby nie było zarzutu o łamanie ciszy przedwyborczej, bo zamierzam usilnie namawiać do wzięcia udziału w wyborach w najbliższą niedzielę 25 maja.

     Zanim jednak przejdę do głównego tematu, odniosę się do poprzedniego felietonu o agentach. Otóż agenci niemieccy nie zareagowali. Nie musieli. W końcu mając w ręku 80% mediów, kto im więc podskoczy? Natomiast agenci rosyjscy nie kryli wściekłości. Nie wykluczone, że dała tu o sobie znać mroczna, niewolnicza dusza rosyjska niezrozumiała dla kultury łacińskiej, w jakiej my wyrośliśmy. Rosyjska natura objawia się również w azjatyckiej przebiegłości, która posługuje się ludźmi inteligentnymi pokroju Max czy Korwin – to takie specjalne wydanie dla „wykształciuchów”. Ludzie ci, wyśmiewając Unię Europejską (słusznie zresztą) robią oko, że przecież Purin nie zajmuje się krzywizną ogórków. Pewnie, on znajduje antyczne wazy w morzu. Ot wystarczy, że da nura. Ale w tym już wielbiciele pułkownika KGB śmieszności jakoś nie widzą.

     Z przeprowadzonego w Unii Europejskiej sondażu wynika, że aż 69% jej światłych obywateli nigdy o żadnym Tusku nie słyszała! Nie wiadomo ile z tych pozostałych, którzy coś słyszeli, to Polacy. Oto jak wygląda nasza gwiazda na firmamencie europejskim.

     To czy nadal będziemy hołubić tę zgraję zaprzedańców, czy nie – zależy od nas samych. Każdy głos oddany na PO, nieważny, czy jego brak, umacnia ten gangsterski układ. Nie zasłaniajcie się proszę, że nie ma odpowiednich kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Są! Wystarczy znaleźć informacje o kandydatach z listy wyborczej Nr 4 Prawa i Sprawiedliwości.

     Pamiętajmy: każdy nie oddany, lub nieważny głos umacnia ekipę Tuska! Tak to działa.

Raj dla agentów 20/2014 (151)

Mamy dwóch odwiecznych potężnych wrogów-sąsiadów. Nic zatem dziwnego, że kraj nasz wypełniony jest po brzegi ich agentami działającymi na naszą zgubę. Tak się złożyło, że Polacy wybierali (kiedy można było wybierać) demokrację, a Niemcy i Rosjanie woleli w tym czasie dyktatury. Demokracja bowiem dobra była na żyznych ziemiach, które można było ciężką pracą przetwarzać w krainę mlekiem i miodem płynącą. Narody nastawione ekspansywnie przedkładają grabież nad orkę. Taki cel łatwiej jest osiągnąć poprzez dyktaturę niż demokrację. Nie bez powodu w armii wykonuje się rozkazy bez dyskusji, a decyzje nie zapadają większością głosów.

   Nasi wrogowie nawet nie muszą knuć potajemnie. Przyjaźń rosyjsko-niemiecka nie próbuje zbytnio się ukrywać. Jedynie Polska, jak zwykle, stoi na drodze jej zacieśnienia. Wybieranie „mniejszego zła”, czyli opowiadanie się po stronie jednego z wrogów jest zdradą stanu, której dopuszczają się łapówkarze na najwyższych stanowiskach. Ruscy agenci ślą wiernopoddańcze listy do cara Putina w imieniu Narodu Polskiego. Premier bierze kasę od Niemców i bezkarne obwieszcza, że polskość to nienormalność. I co? I nic! A może pójdźmy na wybory 25 maja i zróbmy małą wyrwę w tym układzie zamkniętym?

       

Obowiązkowa demokracja 19/2014 (150)

     Za PRL-u mawiało się, że najpierw odbywają się wybory, a później idzie się już tylko głosować. Wydawać by się mogło, że to sytuacja, w której nie warto się fatygować. Nic bardziej mylnego. Obywatel nie odhaczony na liście wyborczej stawał się podejrzany i słusznie, bo skoro nie poparł jedynego kandydata, jedynej partii, to znaczy się wróg, a wrogowi ani awans, ani paszport się nie należały.

     Tusk przyjął tę samą taktykę przy próbie odwołania HGW ze stanowiska prezydenta Warszawy, tylko odwrócił zasadę. Dał wyraźnie do zrozumienia, że wzięcie udziału w referendum, tj. hak na liście, świadczą dobitnie, że nie popiera się jedynej słusznej sprawy lansowanej przez jedynie słuszną partię. Nie po to zwielokrotnił ilość urzędników pobierających pensje za odsiadkę w biurach, żeby mu ta rzesza nie była wierna.

     Niebawem czeka nas seria wyborów i już niektórzy namawiają do ich bojkotu. To ryzykowny pomysł, żeby nie powiedzieć – po prostu infantylny. Że niby niska frekwencja ma uświadomić rządzącym brak naszego poparcia? Partia rządząca ma to w… głębokim poważaniu. Tylko przy jak najliczniejszej frekwencji mamy szanse wybrać ludzi, od których w przyszłości możemy czegoś wymagać.

     Kiedy będzie szansa na zmianę ordynacji wyborczej, to ja byłabym za bezwzględnym obowiązkiem brania udziału we wszystkich wyborach pod karą 1000zł. W ten sposób jeśli urny się nie zapełnią, to przynajmniej zapełni się kasa.

     Jeśli już koniecznie musimy mieć tę demokrację, to niech wreszcie będzie obowiązkowa!

    

Ale jaja! 18/2014 (149)

     Jedna ze stacji telewizyjnych podczas świąt wyemitowała program o jajkach. Temat na czasie i w dodatku potwierdzający moje zapatrywania na kwestię wartości tego produktu spożywczego i cen jakie trzeba zapłacić. W reportażu udowodniono, że jaja „0”, czyli te z chowu ekologicznego, za które najwięcej płacimy, nie są ani o jotę lepsze od „3”, czyli tych najtańszych z chowu klatkowego. Tak właśnie sądziłam i powinnam być zadowolona, że moje przekonania zostały potwierdzone naukowo przez profesora z SGGW.

     Ale tu raptem zaczęły się schody, bo uświadomiłam sobie, że stacja telewizyjna, która ten program wyemitowała należy do najbardziej kłamliwych jakie znam. Po co miałaby mówić coś, co służyłoby czystej prawdzie? Już prędzej mogę sobie wyobrazić, że reportaż był sponsorowany przez jakiegoś giganta drobiarskiego, któremu zalazł za skórę drobny wiejski producent.

     Oto do czego prowadzi brak zaufania! Nieważne, że ktoś potwierdza moje przekonania, ważne kto nim jest! I jest to zasada, która nie tylko jaj dotyczy.

     

Durnie głupcom o… 17/2014 (148)

     Zazwyczaj nie polemizuję z moimi adwersarzami, ale tym razem zrobię wyjątek. W poprzedniej korespondencji zastanawiałam się jak kultura, lub jej brak, pomaga dojść do władzy terrorystom. Już samo porównanie Hitlera, Lenina i Putina oburzyło pewną panią. Napisała mi ona, że Hitler i Lenin byli Żydami, a Putin jest Słowianinem, a więc, jak się zapewne mam domyślać, jest predestynowany do dominacji nad ludzkością. Mam wątpliwości, a Państwo?

     Inny pan, oburzony moimi rozważaniami stwierdził, że mogę, co prawda, mieć własne poglądy, ale nie mam prawa wygłaszać ich publicznie. W tym wypadku, jak rozumiem, na tym właśnie ma polegać „prawdziwa demokracja”.

     Ktoś inny jeszcze doradzał mi żebym zajęła się Syrią i dalekim wschodem, zamiast Rosją. Gdybym była chińską księżniczką, to może bym z tej rady skorzystała, ale jestem tylko skromną polską pisarką, której zależy na dobru i bezpieczeństwie Polski, nie na zbawianiu świata. Tyle na temat poprzedniego tekstu.

     Tak srodze skrytykowana, spróbowałam pocieszyć się telewizją. Znalezienie jednak czegoś, co nadawałoby się do oglądania jest coraz trudniejsze. Poprawność polityczna zrobiła już swoje. Prawda została wypleniona, a kłamstwa są najczęściej nielogiczne i po prostu nudne, ale czy tylko nudne? Czy filmowe kłamliwe opowieści snute głupcom przez durniów o idiotach są tylko nudne? Obawiam się, że mogą być wręcz niebezpieczne i to nie tylko dla  adresatów tych przekazów, ale dla nas wszystkich. Zaczęło się od „uwolnienia” poezji, w której kolejno przestawały obowiązywać kanony rymu, rytmu, w końcu sensu. Obecnie, coraz częściej zdarza się, że wiersze czytają już tylko poeci i to każdy wyłącznie własne. Filmowe opowieści zaczynają najwyraźniej przyjmować podobny kurs. Próżno doszukiwać się w nich jakiegokolwiek sensu, który zastąpiono brutalnością na zmianę z niekończącymi się pocałunkami. Jeśli nawet wydaje się przez moment, że ktoś ma coś niegłupiego do powiedzenia, to trudno powiedzieć, czy taka wypowiedź była w ogóle przez twórców zamierzona, czy jest to tylko złudzenie odbiorcy łaknącego czegoś mądrzejszego.

 

 

     

List do cara 16/2014 (147)

     Czy zauważyliście, że dzisiaj tj. 19 kwietnia imieniny obchodzą zarówno Adolf jak i Włodzimierz? Fajny zbieg okoliczności, prawda? Hitlerowi udało się skutecznie zohydzić własne imię, które wyszło całkiem z użycia. Włodzimierz ostał się i ani Lenin, ani Putin mu nie zaszkodzą. Ale to tylko imiona. Podobieństw między Putinem a Hitlerem jest dużo. W dziedzinie kultury i obyczajowości dobrym ilustratorem może być stary film zatytułowany „Kabaret”. Zarówno wtedy, tj. przed dojściem Hitlera do władzy, jak i dziś, ludzie zniesmaczeni ostentacyjną rozwiązłością i dominującą szpetotą pragną piękna, czystości, prawdy. I tu wkracza manipulacja, bo wódz mieni się orędownikiem tych wartości! Poparcie dlań rośnie lawinowo.

     Co gorliwsi „Polacy” już ślą listy do Putina jako zbawcy świata i okolic. Miałam nieprzyjemność przejrzeć jeden taki. Podpisały go jedynie 3 osoby, co oczywiście nie najlepiej świadczy o ich rozumie, bo jeśli nie są na liście płac GRU, czy jakiegoś tam obecnego KGB, to żadnej korzyści z tego raczej spodziewać się nie mogą.