Pełzający totalitaryzm 50/2014 (181)

Po czym poznać władzę absolutną? A no, po tym, że władzą nie dzieli się z nikim i to w najmniejszym stopniu. Każda dziedzina życia musi być ściśle uregulowana, nieważne, że często prowadzi to do absurdu. Każdego członka państwa totalitarnego obowiązują procedury, które często wykluczają się wzajemnie. Ale to nawet lepiej z punktu widzenia władzy, bo daje możliwość ukarania, lub uniewinnienia każdego, niezależnie co by zrobił. Można np. złożyć protest w sprawie nierzetelnych wyborów, ale nie później niż dwa dni po ich zakończeniu. Głosy można natomiast liczyć tygodniami, a przecież to ich wynik jest podstawą złożenia protestu. Tak właśnie działa „wymierza(nie) sprawiedliwości”. Sędziowie nie boją się śmieszności, są do niej przyzwyczajeni i za nią (jak przypuszczam) specjalnie wynagradzani.
Sprostanie procedurom medycznym kosztuje niekiedy pacjenta życie, jak mogliśmy się przekonać. Zanim lekarze uzgodnili kto powinien dziecku udzielić pomocy, na pomoc było już za późno. Unia Europejska lubi zajmować się instruowaniem swoich podwładnych jak należy przewozić karmelki i do czego służy drabina. Przyznać trzeba, że w porównaniu ze Związkiem Radzieckim ma pod górkę, zwłaszcza ze względu na Internet, którego dawniej nie było i nie mącił poddanym w głowach.
Dzisiaj obchodzimy 33 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Czy są jakieś podobieństwa między tamtą sytuacją a dzisiejszą? Gołym okiem niby ich nie widać. Łączy je jednak identyczna postawa władzy wobec społeczeństwa. Wówczas kremlowscy namiestnicy wyraźnie pokazali jak mogą traktować opozycjonistów. Dzisiaj nie muszą wyprowadzać czołgów na ulicę. Właściwie nie ukrywają, że sfałszowali wybory i co z tego? Co nam zrobicie, zdają się mówić. Zdają się mówić. No właśnie, co możemy jeszcze w tej sytuacji zrobić? Może ktoś ma pomysł?

Teatr mój widzę ogromny 49/2014 (180)

We wczesnej młodości, kiedy próbowałam sił jako aktorka, potrafiłam zagrać prawie każdą zaproponowaną mi rolę. Siłę czerpałam z bardzo prostego założenia. Wypowiadane przeze mnie słowa na scenie nie były moimi słowami i nie ja brałam za nie odpowiedzialność.
Obecnie taka postawa upowszechniła się, zwłaszcza w kręgach funkcjonariuszy państwowych wszelkiej maści. Nikt za nic nie odpowiada i jeżeli akurat gra słodką idiotkę (niezależnie od płci i wieku), to przecież tylko występuje w teatrze, gdzie ktoś inny napisał i rozdał role.
W tym upatruję niepowodzenie w zebraniu trupy do Teatrzyku Zielony Śledź. Ludzie odgrywając cudze role przez cały dzień mają już dość wchodzenia w skórę kogoś innego. No, może nie wszyscy. Drodzy aktorzy! Zawodowi i nie zawodowi użyczcie swojego głosu, zróbmy prawdziwy internetowy teatrzyk. Wystarczy, że nagracie jedną z dwóch postaci i prześlecie mi nagranie. Spróbujemy złożyć to w całość, która ukaże się na którymś z poniższych portali.

Działanie systemu

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Działanie systemu

Występują: Wańka i Fritz.

Fritz – No, nareszcie można powiedzieć, że system zadziałał.
Wańka – Niech zgadnę, masz na myśli ostatnie wybory?
Fritz – A co by innego! Świetnie poszło. Żarty o głupich Polaczkach nabiorą nowych rumieńców.
Wańka – A to tylko efekt uboczny. Najważniejsze, że już nigdy i żadnych wyborów nie wygrają.
Fritz – Myślisz, że nie zdają sobie z tego sprawy?
Wańka – Tylko niektórzy. Działamy na każdym szczeblu.
Fritz – Pijaczki ze Śląska dostają wypełnioną kartę do głosowania, wrzucają do urny, a czystą odsprzedają za cenę jakiegoś „Mamrotu”, czy jak oni tam nazywają taki podły trunek.
Wańka – To tylko płotki. Na większą skalę drukuje się dowolną ilość kart w dowolnej drukarni i podmienia w sprzyjających okolicznościach. W mniej sprzyjających wrogom dostawia się po prostu drugi krzyżyk, na drogę.
Fritz – Na prowincji to łatwiej. W Warszawie zastosowano podobno łagodną perswazję.
Wańka – Masz na myśli straszenie zbiorowymi zwolnieniami?
Fritz – Właśnie. Podobno trzeba było sfotografować własną kartę do głosowania z zaznaczeniem jedynie słusznej kandydatki.
Wańka – O tym nie słyszałem, ale każda metoda dobra.
Fritz – Widać, że Polaczki czegoś jednak się uczą.
Wańka – Już nie długo żadna nauka i tak im nie będzie potrzebna.
Fritz – Kiedy ruszacie?
Wańka – W przyszłym roku planowane są masowe rozruchy islamistów na Za-chodzie Europy. To pozwoli nam na wyzwolenie bratnich narodów z na-mi sąsiadujących.
Fritz – I przypieczętowanie wreszcie przyjaźni niemiecko-rosyjskiej.

KURTYNA

Porozmawiajmy o miłości 48/2014 (179)

Ktoś zadał mi pytanie co zrobię w obecnej sytuacji (politycznej, jak rozumiem). No cóż, ustroju ani rządu nie zmienię, nawet powszechnej mobilizacji zarządzić nie mogę. Proponuję więc zmianę tematu. Porozmawiajmy o miłości i to nie o tej gwałtownej żywionej przez rząd do obywateli polskich, a zwyczajnej.
Im czegoś mniej, tym więcej się o tym mówi. Przy tej okazji dobrze jest społeczeństwo zabajtlować mylnym pojmowaniem wyrazów. W tym wypadku chętnie zastępuje się „seks” „miłością”, a pojęcia te różnią się w sposób zasadniczy. Dobrze jest sobie uzmysłowić, że miłość to nie seks ani pornografia. Seks akurat tyle ma wspólnego z miłością co i z gwałtem.
Jeśli ktoś poświęca szczęście własnych dzieci w imieniu „miłości”, z na-dzieją, że miłość mu wszystko wybaczy…, to „miłość” niech mu wybacza, ale dzieci nie powinny! Brak odpowiedzialności zasługuje na potępienie i nie dajmy sobie wmawiać, że jest inaczej. Seriale telewizyjne wciskają nam łzawy kit, jak to dzieci „rozumieją”, że rodzice „muszą” się rozwieść. Nie, kochane dzieci! Gdyby rodzice naprawdę was kochali, to nie „musieliby” się rozwodzić!
Zdrada wobec własnych dzieci jest okrutną zdradą. Czy zawiedziona miłość najmłodszych przekłada się na agresję? Nic mi nie wiadomo, żeby robiono takie badania. Zbadano natomiast agresywność dzieci. W roku 2010 doszło w szkołach do 26,2 tys. przestępstw. Statystycznie każdego dnia tamtego roku szkolnego dochodziło do jednego pobicia nauczyciela.
No, ale za miesiąc Święta Bożego Narodzenia, pomówmy więc o miłości prawdziwej, romantycznej i nie ckliwej. W obecnej literaturze, ani filmie już takiej nie uświadczysz. A mnie się marzy taki film, w którym nie ma ani scen łóżkowych, ani przemocy, ba nie ma w nim nawet jednego pocałunku. Gdyby ktoś tak potrafił opowiedzieć o miłości, to chętnie bym to obejrzała.
Przy okazji polecam zbiór opowiadań, w którym próbowałam zmierzyć się z tym tematem. Kto zamówi „Ostatnią romantyczną przygodę” do 19 grudnia wystarczy, że zapłaci za książkę z wysyłką tylko 19 zł.

Sternicy chaosem 47/2014 (178)

     Czy chaosem da się manewrować? Platforma Obywatelska udowodniła, że tak. Naocznym dowodem tego jest działalność Państwowej Komisji Wyborczej, w której najważniejszą rolę pełni człowiek powołany jeszcze przez prezydenta Jaruzelskiego. Gołym okiem więc widać, czego strażnikami są ci ludzie. Nadal jeżdżą do Moskwy po wskazówki, a serwery i oprogramowanie, żeby mogły być aż tak niewydolne, oddają w ręce zaufanych sobie ludzi. Ale to najwyraźniej za mało. Jasne, że byle programista uporałby się z problemem systemu informatycznego, gdyby była taka rzeczywista potrzeba. Póki co, każdy może się zalogować na stronie i powpisywać wyniki jakie uzna za potrzebne. Nic bowiem tak dobrze nie ukrywa przekrętów jak bałagan. „Premiera” już zapowiedziała, że nie będą wyciągane żadne wnioski z nieprawidłowości wyborczych, a gajowy znowu zapewnił, że państwo zdało egzamin. Czyli jak zwykle, sądy uznają, że nieprawidłowości były, ale nie miały żadnego wpływu na wynik wyborów. Ręce opadają.

     A może by tak zastosować ucieczkę do przodu? Postuluję, żeby listę obowiązków obywatelskich poszerzyć o jeszcze jeden – obowiązek wyborczy. Niechby niestawienie się na wybory kosztowało, dajmy na to, 1000 zł. To wymusiłoby jakieś zdecydowanie niezdecydowanych lub leniwych wyborców. Doprowadziłoby też zapewne do takiego już chaosu, nad którym nawet PKW straciłaby kontrolę i trzeba by było wreszcie zarządzić uczciwe reguły gry.

     Liberałowie będą się oczywiście zżymali. Uprzedzając zarzuty „obrońców wolności” przypomnę, że podatki płacimy nie dlatego, że lubimy, a dlatego, że musimy. Jeździmy prawą stroną jezdni też nie według własnego uznania, a dlatego, że tak trzeba. Przypuszczam, że w gronie oburzonych taką propozycją znalazłby się pewnie JKM.  Ten miłośnik wolności uważa, że lekarstwa w aptekach powinny być sprzedawane bez recepty, bo to ogranicza jego wolność, a jeśli ktoś jest na tyle głupi, żeby zażywać lekarstwo, które mu zaszkodzi, to niech sobie zdycha. Sama należę do tych głupich, którzy na medycynie się nie znają i wolałabym mieć zaufanie do lekarza i aptekarza, niż do własnej wiedzy w tym względzie. Co prawda, nie można powiedzieć, żeby JKM nie ufał nikomu. Ufa przecież Putinowi.

     Ale wracając do naszej demokracji, to podobnie jak każdy inny ustrój ogranicza wolność na rzecz bezpieczeństwa, szeroko rozumianego. Daje nam pewne prawa, ale wymaga szeregu obowiązków. Dlaczego jednym z nich nie miałby być obowiązek wyborczy?

Co to jest polskość? 46/2014 (177)

    Jesteśmy tymi, za których się uważamy. Polakiem jest każdy, któremu bliskie są rycerskie ideały. Kolor oczu ani nawet skóry, nie wspominając o jakiejś tam „słowiańskości”, nie ma tu nic do rzeczy. I odwrotnie, dla kogo „polskość to nienormalność”, ten jest oczywistym wrogiem Polski i powinien być zwalczany wszędzie, i na każdym polu.

    Wmawianie Polakom braku tolerancji jest wyjątkową perfidią. Kiedy Europa płonęła stosami nietolerancji, jedynym schronieniem była Rzeczpospolita i tak jest po dzień dzisiejszy. Naszą wadą jest nadmiar tolerancji i wielkoduszność wobec tych, którzy na nią nie zasługują. Kiedy Europa tonęła w mrokach absolutyzmu, nasza szlachta wybierała króla w demokratycznych wyborach. Kto więc tu kogo ma prawo pouczać czym jest demokracja? A zatem, jeśli ktoś czuje się kundlem Europy, to marsz do budy i stulić pysk. 

     11 listopada władza PRL-u bis znowu posłużyła się prowokacją i znowu mieliśmy do czynienia z „ustawką”. Wystarczyło przejść się bocznymi ulicami, żeby nie móc wyjść z podziwu nad liczebnością i uzbrojeniem policyjnej armii. Może więc nie jesteśmy tacy całkiem bezbronni? Tyle, że w razie inwazji Putina nie wiadomo po czyjej stronie ta armia by się opowiedziała. A wracając do Marszu Niepodległości, to nie pomogła zmiana trasy na taką, na której nie było co podpalać. Policyjni przebierańcy upozorowali atak na swoich kolegów „dziwnym zbiegiem okoliczności” akurat tam, gdzie wcześniej zostały zainstalowane kamery TVN.

     Ciekawe, jak długo jeszcze pozwolimy tak się traktować.

 

Brzydka konkubina 45/2014 (176)

 

    Elektorat obecnie rządzącej ekipy przypomina brzydką konkubinę, kurczowo trzymającą się swojego gangstera w obawie, że nikt inny jej nie zechce i zdechnie z głodu. Warto więc może się zastanowić, czy należy się do osób czerpiących zyski z działań  tego (nie)rządu, czy też nie.

    Jeśli dotychczas dokonywaliście wyborów ze względu na ładny krawat kandydata, to może warto zmienić kryteria. Zapytajcie swoich kandydatów na włodarzy waszych miast i gmin o konkrety. Na przykład w Warszawie, gdyby zwolnić wszystkich zatrudnionych przez HGW („niezbędnych”) pracowników, to za te pieniądze komunikacja w stolicy mogłaby być darmowa dla wszystkich! Spytajcie  też co przyszły prezydent zamierza zrobić z „Pomnikiem 4 śpiących” i z „Tęczą”. Z tym, że nie należy zapominać o sprawdzonej PO wielokroć „platformianej” zasadzie. Obietnice przedstawicieli Platformy Obywatelskiej pozostaną tylko nigdy nie spełnionymi obietnicami, o czym powinny się już przekonać najwierniejsze nawet lemingi.

    Trzeba może jednak przypomnieć jak PO doszła do władzy. Otóż głównie straszeniem PiS-em. Byle babcia handlująca koperkiem z własnego ogródka została nastraszona, że za ten czyn niezgodny z prawem pójdzie do więzienia jak tylko PiS dojdzie do władzy. Chytre zagranie – straszenie płotek dla stworzenia żerowiska rekinom.

    Wyborco, zastanów się czy rola brzydkiej konkubiny wiernej gangsterowi naprawdę ci odpowiada.

 

Alkoholizm 44/2014 (175)

literatury tej poprawnej politycznie. Czytam właśnie powieść sensacyjną, w której wszystkie bez wyjątku postacie piją w każdej niemal scenie, a kiedy akcja stanowczo to wyklucza, wówczas przynajmniej marzą o wódce. Różnic między postaciami właściwie nie ma. Zarówno ex-esbecy jak i bohaterowie pozytywni piją i klną równo. Wszyscy bez wyjątku, niezależnie od wieku i płci mają jedyną niezaspokojoną potrzebę: alkohol!

     Jest tu też krew, pot, łzy i inne płyny ustrojowe, które wolałabym, żeby zostały tam, gdzie ich miejsce. Bo mnie marzy się literatura naprawdę piękna – bez wulgaryzmów, chlania, ćpania i pornografii.

         

Sposoby bogacenia się 43/2014 (174)

Ciężką pracą i oszczędnością ludzie się bogacili od wieków. Ale czy ten model nie stał się przeżytkiem? Dla niektórych na pewno tak. Spekulant umie tanio kupić i drogo sprzedać, ale do tego potrzebne są predyspozycje nie tak często spotykane. Są też towary i usługi, na których zarabia się najlepiej. Od dawna należą do nich broń, narkotyki i prostytucja. To jednak już tylko dla ludzi wyjątkowo zdeterminowanych i zdemoralizowanych.

     Jest też sposób najnowocześniejszy z nowoczesnych, łatwy lekki i przyjemny czyli „na Belkę”. Zakłada się po prostu bank, bierze nieopodatkowany kredyt od rządu i udziela się wysokooprocentowanych pożyczek. W ten sposób za pieniądze wirtualne, czyli nieistniejące, dostaje się te prawdziwe. Proste? Jak drut! A kto faktycznie poniesie koszt tej operacji? Oczywiście my wszyscy, płacący podatki, które rząd może podnosić w nieskończoność. Przyszłe pokolenia Polaków już mają zagwarantowane spłacanie długów do końca życia.

    Jeśli jesteś w odpowiednich strukturach PO, to wiesz najlepiej jak to działa, a jeśli nie jesteś, to zapomnij o łatwym zdobyciu fortuny.

           

Marszałek dorównuje honorem konsulowi

 

 

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

Marszałek dorównuje honorem konsulowi

 

Występują: Wańka i Fritz.

 

Fritz – Z tym konsulem, to daliście plamę.

Wańka – Dlaczego tak myślisz?

Fritz – No, jak to? Pozwalacie aresztować swojego konsula honorowego?

Wańka – Taki znowu honorowy to on nie był.

Fritz – Ale jednak.

Wańka – Jeśli nawet ty nie poznałeś się na ustawce, to dobra nasza.

Fritz – A na czym niby ta ustawka polegała?

Wańka – Żadne niby. Tak zwany „nowy rząd” potrzebował uwiarygodnienia. Poprosili, żebyśmy kogoś oddelegowali.

Fritz – Wybraliście konsula?

Wańka – I pułkownika. A przy okazji zagraliśmy w otwarte karty. Pokazaliśmy, że mamy ich w ręku.

Fritz – Masz na myśli dostęp do danych osobowych i nie tylko?

Wańka – Właśnie. Nic się nie bój. Wszystko jest pod kontrolą. Opozycja musi przyjąć to co jej podsuniemy. Chyba nie sądzisz, że mają jeszcze coś do powiedzenia?

Fritz – Licho nie śpi. 

Wańka – Spoko. To tylko kolejna „mamusia małej Madzi”.

Fritz – W tym wypadku to nie takiej małej. A co z tym  nieznośnym dzieciątkiem na stanowisku marszałka? Źle zrozumiał instrukcje? Czy próbuje się bronić, pokazując Oskarowi, że sam na dno nie pójdzie?

Wańka – E tam, zwykła papla. Mówi co wie i nie wie co mówi.

Fritz – Wszedł na przygłupa.

Wańka – Wyszedł?

KURTYNA