Stanowienie prawa

 

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

Stanowienie prawa

 

Występują: Poseł, Lobbysta.    

 

Poseł Wszystko wskazuje na to, że się uda.

Lobbysta Przejdzie te 1000 zł?

Poseł Wydaje się, że trochę zawyżyliśmy, ale 400 jest raczej pewne.

Lobbysta Szkoda, ale dobre i to. Ważne, że policja przestanie gnębić kieszonkowców. W końcu, mało kto nosi w portfelu więcej niż 400 zł.

Poseł Tak, to będzie tylko wykroczenie a nie przestępstwo ścigane z urzędu.

Lobbysta Najważniejsze, że drobni sklepikarze przestaną zawracać policji głowy kradzieżami.

Poseł To załatwi problem konkurencji definitywnie. Supermarkety będą się mogły rozwijać bez przeszkód.

Lobbysta A miały dotąd jakieś przeszkody? Z tego co wiem podatków nie płacą…

Poseł Zabrzmiało jak krytyka. Jak to? Czyżby nie był pan lobbystą sieci marketów?

Lobbysta – Jestem przedstawicielem MZK.

Poseł – A to przepraszam. Teraz rozumiem, że Miejskie Zakłady Komunikacji nie chcą mieć kłopotu z wzywaniem policji do drobnych kradzieży i wandalizmu na szkodę poniżej 400 zł.

Lobbysta – Może i nie chcą, ale ja ich nie reprezentuję. MZK, to w tym wypadku Międzynarodowy Związek Kieszonkowców.

 

KURTYNA

Sąsiedzi

 

 

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

Sąsiedzi          

 

Występują: Wańka i Fritz.

 

Wańka – Ta Polska to w sumie piękny kraj.

Fritz Fakt, ale wiele jest jeszcze do zrobienia.

Wańka – Masz na myśli te wszystkie porozkopywane drogi..?

Fritz To akurat mało ważne. Na razie nie są nam potrzebne. Zrobi się później.

Wańka – Najważniejsze, że Vincent spisał się na medal.

Fritz – U nas byłoby to nie do pomyślenia. 

Wańka A u nas nie do pomyślenia, żeby mogło być inaczej. Władza, to władza i wszelkie dyspozycje trzeba przyjmować bez szemrania.

Fritz W rezultacie, tak czy owak, każdy Polak rodzi się z sześćdziesięciotysięcznym długiem do spłacenia.

Wańka Może dlatego tak niechętnie się rodzą.

Fritz – I chętnie emigrują. System oświaty też mają już taki, jakiego pragnął dla nich nasz Führer.

Wańka Dokładnie. Nowy polski magister kwalifikuje się jedynie na zmywak.

Fritz – Dzięki temu mamy zapewnioną tanią, niewykwalifikowaną siłę roboczą w całej Europie. 

Wańka I coraz więcej nieruchomości do wykupienia za bezcen. Aż dziw bierze ile kitu dają sobie wcisnąć.

Fritz – Fakt, kupią każdą bzdurę. Ale tak na wszelki wypadek dobrze, że szef MSW postraszył ich resocjalizacją.

Wańka Nasz szkoła. A zastanawialiście się jak uczcimy siedemdziesiątą piątą rocznicą paktu Ribbentrop Mołotow?

Fritz To już za rok. Trzeba się będzie sprężyć, żeby ich ostatecznie znad tej Wisły wykurzyć.

Wańka Myślisz, że tym razem granica będzie na Wiśle?

Fritz Trudno powiedzieć, ale to bardzo dobry pomysł. W ten sposób podzieli się nie tylko Warszawę, ale i Kraków, i oczywiście Trójmiasto.

Wańka Zostaniemy wreszcie prawdziwymi sąsiadami! 

 

KURTYNA

 

P.S. Szanowni Aktorzy, nie dajcie się prosić. Czy naprawdę nie widzicie, że „Zielony Śledź” to samograj? Gorąco namawiam: PRZYSTĘPUJCIE DO NASZEJ TRUPY!

Dobre rady 34/2013 (113)

     Dobrych rad najchętniej udzielają „eksperci” wcale nie proszeni o nie. Zdarzyło mi się wysłuchiwać porad na temat pielęgnacji  włosów od osób łysych, dla których to temat tak ważny, że wyklucza nawet spostrzegawczość. Otrzymuję też porady jak napisać bestseller. W tym wypadku niezmiennie chodzi o życiorys autora pomysłu. Gdyby tylko świat poznał jego przeżycia, padłby na kolana. Są to oczywiście przypadki skrajnego egocentryzmu.

     Inna grupa „ekspertów” to zwykli naciągacze, poczynając od Cyganów, czyli zgodnie z poprawnością polityczną Romów, a na bankierach, a nawet na skorumpowanym rządzie kończąc. Tu już trzeba się mieć na baczności. W obszarach niedostatku wiedzy na jakiś temat, musimy zdawać się na autorytety. Innego wyjścia nie ma, o czym oszuści dobrze wiedzą.

     Mnóstwo dobrych rad można też znaleźć w Internecie. Królują tu porady takiego typu: Jeśli chcesz zostać milionerem, wykup kurs za śmiesznie niską cenę paru tysięcy złotych, a my cię nauczymy jak nim zostać. Tu ekspertami są ci właśnie milionerzy, którzy zastosowali powyższą metodę. Wciskanie kitu naiwniakom to sztuka stosunkowo łatwa, jeśli nie ma się skrupułów. To naprawdę działa. Chociaż ci, którzy myślą, że są myśliwymi w rzeczywistości najczęściej bywają zwierzyną.

Zmiana obyczajów

     Przed wojną opowiadano sobie taki oto dowcip: Jaka jest różnica między restauracją w Hotelu Europejskim a w Bristolu? W Europejskim widać jak ludzie jedzą i słychać jak rozmawiają; w Bristolu widać jak rozmawiają i słychać jak jedzą. Zapewniam, że dopatrywanie się w tym dowcipie antysemityzmu jest nieuprawnione.

      Obyczaje się zmieniają i w chwili obecnej trudno sobie wyobrazić osobę występującą publicznie i nie machającą nieustannie rękoma, bo to podobno ociepla wizerunek. Zapraszani do telewizji ludzie nawzajem się przekrzykują, co przestało mnie już dziwić. Mówią przecież nie dlatego, że mają coś do powiedzenia, a jedynie dlatego, że dorwali się do głosu. Przodują w tym zwłaszcza gospodarze programów.

     W ramach zjednywania sobie rozmówcy należy też podobno wszędzie tam, gdzie to tylko możliwe, zwracać się do niego po imieniu. Celują w tym zwłaszcza akwizytorzy, którym wmówiono, że Amerykanin… o przepraszam, Polak oczywiście, uwielbia słyszeć własne imię i używanie go w pierwszych słowach na tyle zmiękczy delikwenta, że kupi każdy wciskany mu kit.

     Nie bez znaczenia jest tu tłumaczenie z angielskiego. „Mrs. Todd = Pani Todd”, ale jest to forma, nawet dla mało zorientowanych, niezbyt uprzejma w języku polskim. Natomiast „Lady Margaret” wcale nie jest tożsame z „Pani Małgorzato”. To raczej coś w rodzaju „Wielce Szanownej Jejmości”.

     Póki co, forma „Pani Małgorzato” jest nieco poufała, ale chcę zapewnić wszystkich moich respondentów, że nic przeciw niej nie mam, ułatwia bowiem szybkie rozeznanie, że wiadomość jest przeznaczona rzeczywiście dla mnie.

Błędy i wypaczenia

 

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

Błędy i wypaczenia

 

Występują: Optymistka i Pesymista

 

Pesymista Co nowego w Ubekistanie?

Optymistka A co ja mogę wiedzieć o jakimś Uzbekistanie, Kazachstanie, czy jak tam się zwą te byłe republiki radzieckie?

Pesymista – Ja przecież pytam o nasz kraj.

Optymistka To dobrze, bo już myślałam, że próbujesz wytykać rządowi politykę zagraniczną.

Pesymista – Jeśli już, to raczej budowę dróg.

Optymistka – Jak to?

Pesymista – Mam na myśli to zaszczytne 79-te miejsce między Kazachstanem i Kenią, jakie uzyskaliśmy według raportu Światowego Forum Ekonomicznego spośród 144 krajów notowanych pod względem jakości infrastruktury.

Optymistka – No, może z drogami jeszcze nie wyszło, ale przyznasz, że stadiony mamy najpiękniejsze.

Pesymista – Nie wiem czy najpiękniejsze, ale najdroższe na pewno.

Optymistka Ty znowu swoje, a ja myślę, że wszystko się normuje.

Pesymista Nawet gdyby Gowin zastąpił Tuska?

Optymistka Masz coś przeciw temu?

Pesymista Ja? Ależ skąd! Gowin to taki ludzki pan.

Optymistka A nie?

Pesymista Właśnie mówię. Podobnie jak Gierek zastępujący Gomułkę, a Kania Gierka. To tylko błędy i wypaczenia, a linia partii jak zwykle słuszna.

 

KURTYNA

Kup sobie więzienie 32/2013 (111)

     W ramach totalnej wyprzedaży majątku narodowego można już sobie zafundować nawet więzienie i to po bardzo przystępnej cenie, trochę powyżej miliona złotych. Jeszcze nie tak dawno mieliśmy niedobór miejsc w więzieniach, a tu proszę, społeczeństwo tak nam sporządniało, że więzienia przestają być potrzebne!  Co robić z takim przybytkiem? Właściciel sugeruje, żeby dorzucić jeszcze milion i zrobić z niego luksusowy hotel. Nie wyjaśnia jednak po co ktoś miałby do takiego hotelu przyjeżdżać i kto albo co mogłoby go tam czekać.

     W poprzednim felietonie pytałam Państwa, co mi grozi za niepłacenie przez 5 lat abonamentu telewizyjnego, do którego to bojkotu zachęcał Donald Tusk. W świetle wyprzedaży więzień, pobyt w odosobnieniu raczej mi nie grozi, już bardziej bezdomność, jeśli za sprawą komornika nie stać mnie będzie na czynsz.

     Pozdrawiam do następnej soboty.  

Dynastie

 

 

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

Dynastie

 

Występują salonowcy: Monika i Władysław

 

Monika A ty co za jeden? Pod profesora się podszywasz?

Władysław – Dlaczego? 

Monika No przecież, o tym imieniu i nazwisku mamy tylko jednego Profesora, ale ty coś za młodo wyglądasz.

Władysław – To mój ojciec. Ma fioła na własnym punkcie, nawet nie był w stanie dać mi innego imienia niż powtórzyć własne, ale niech to zostanie między nami.

Monika Siur. Ale jak już tak szczerze gadamy, to powiedz jakim sposobem udało mu się wydostać z obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu? Przecież Niemcy nie byli głupi. Żyd mógł wyjść tylko przez komin, albo…

Władysław Dobrze mówisz. Ojcu nigdy sprytu nie brakowało.

Monika Akowcy to naiwniacy, że go tak zaraz przyjęli.

Władysław Nie tak zaraz. Próbowali sprawdzać, ale nie mieli szans. Oficer prowadzący ojca mógł sobie pozwolić na lepsze rozeznanie, niż oni.

Monika A później poszedł na współpracę z naszymi, ale nie oficjalnie, jak rozumiem?

Władysław – Może rozumiesz, a może nie. Ta część życiorysu Profesora pozostaje nadal niejawna. No, dobra, a tobie co Polska Ludowa dała?

Monika Co mi dała, tego mi III RP nie odbierze.

Władysław – Bystra jesteś. Skąd to znasz?

Monika Z opowieści rodzinnych, oczywiście. Dziadek lubi powspominać. Jak się ma do niego jakąś pretensję, to odpowiada: a co ustrój się nie podoba?

Władysław – A dziadkowi ustrój się podobał?

Monika No masz! Przecież sam go budował, tymi ręcami.

Władysław – Czyli jak?

Monika – Co jak? Na pewno nie kielnią, tylko pepeszą!

Władysław – Nie boisz się, że ta pełzająca lustracja może nam zaszkodzić?

Monika – E tam. W 1956-tym i w 1980-tym trochę sobie pokrzyczeli, a potem wszystko wróciło do normy. Teraz też tak będzie. Tak uważa dziadek, a on wie co mówi.

 

KURTYNA

Prawo kaduka

     Nie można zasłaniać się nieznajomością prawa i jest to najchytrzejszy przepis prawny jaki znam. Wystarczyło tak rozbudować kodeksy, żeby najpotężniejszy umysł prawniczy nie był w stanie poznać wszystkiego. Dlatego, chociaż nieznajomością prawa w sądzie tłumaczyć się nie mogę, to w niniejszym tekście muszę. Według prawa jesteśmy ponoć wszyscy równi, ale okazuje się, że banki są równiejsze.

    Jeżeli ktoś winien mi jest pieniądze, to żeby komornik mógł mu je odebrać, muszę mieć prawomocny wyrok sadowy. Ale gdy ja jestem winna bankowi pieniądze, wystarczy, że zgłosi to komornikowi. Gdyby nawet żądania banku były choćby sporne czy wręcz nieuzasadnione, to i tak najpierw zostanę pozbawiona pieniędzy, a potem mogę dochodzić sprawiedliwości w sądzie.

    Ale czy na pewno tylko banki mają takie uprawnienia? Swego czasu premier Tusk nawoływał do niepłacenia abonamentu telewizyjnego. Posłuchałam go, biorąc jeszcze pod uwagę argumenty (zawarte w załączniku). Teraz Poczta Polska S.A. żąda ode mnie zapłaty za 5 lat z odsetkami powołując się na ustawę z 17. VI. 1966 r. Czy mają prawo „poczęstować” się pieniędzmi z mojego konta? Tego jeszcze nie wiem. Może ktoś z Państwa wie, co mi grozi?

    

Kancelaria mecenasa G.

 

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

Kancelaria mecenasa G.

 

Występują: Mecenas G., Klient.

 

Mecenas G. – Zrobimy tak. Pozwolimy mu wnieść oskarżenie poparte dokumentami…

Klient Ale te dokumenty mnie pogrążą!

Mecenas G. – To bez znaczenia. Będziemy się domagali, żeby jego adwokat złożył absolutnie wszystkie dowody pana malwersacji.

Klient I co wtedy?

Mecenas G. – Wtedy ja je przejrzę i jeżeli będą rzeczywiście obciążające, to po prostu zaginą w niewyjaśnionych okolicznościach.

Klient A jak on zachowa kopie?

Mecenas G. – Prawo jest tak sprytnie pomyślane, że sąd może przyjąć jako dowód tylko oryginały, a te są oczywiście niepowtarzalne, jak sama nazwa wskazuje.

Klient – Zaczynam rozumieć, skąd te nagminne zagubienia akt. Ile to kosztuje?

Mecenas G. – Nie licząc mojego honorarium, to 20% od sumy jaką pan przywłaszczył.

Klient – Nic pan nie opuści?

Mecenas G. – Do tego jeszcze dojdą koszty  operacyjne, ale czyż wolność nie jest bezcenna?

 

KURTYNA

Tolerować czy podziwiać? 30/2013 (109)

     Było kiedyś takie prześmiewcze powiedzonko: Wszystkiemu winni są Żydzi, masoni i cykliści. Zestawienie tych grup ze sobą miało ośmieszyć teorię spiskową. Nikt oczywiście nie jest winien „wszystkiemu”, ale może w powiedzonku tkwi jednak jakieś ziarno prawdy? Pierwszą grupą nie zajmę się ze strachu przed pomówieniem o antysemityzm, na temat masonów wiem niewiele, ale za to cykliści dają mi się we znaki bardziej niż komary, bo nie ma na nich żadnych środków zapobiegawczych. Jako kierowca uzbroiłam się w cierpliwość, jeżdżę wolniutko i jeszcze żadnego rowerzysty na tamten świat nie wyprawiłam. Gorzej jest na chodniku, gdzie muszę przemykać chyłkiem, żeby nie zostać potrąconą.

     Gdyby ludzie wybierali rower ze względów ekonomicznych, byłabym bardziej wyrozumiała. Ale tu, na moje oko, chodzi głównie o szantaż „prawami mniejszości” uprawiany przez irytującą podgrupę „szpanerów”. Taka „mniejszość” najpierw domaga się równości, chociaż wcale nie o nią jej chodzi. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i żadne ścieżki rowerowe niczego nie załatwią. To tak, jakby chwastom wydzielić specjalne grządki z nadzieją, że nie rozplenią się w rabatce pelargonii. „Mniejszość” nie chce równości, chce podziwu! Czyż „parady równości” nie są tego najlepszym dowodem?