Cenzura 48/2019 (439)

W ostatni poniedziałek mieliśmy wyjątkowe reality show. Na naszych oczach rozgrywał się spektakl pt. Kto tu rządzi? Zaczęło się całkiem niewinnie. Właściciel sali Dobre miejsce odwołał uzgodnione wcześniej spotkanie promocji książki trojga znakomitych autorów, zatytułowanej Powrót do Jedwabnego. Organizatorzy imprezy i autorzy książki nie poddali się. Znaleźli równie prestiżowe miejsce w Amikusie na Żoliborzu, żeby po godzinie czy dwóch dowiedzieć się, że i tam spotkanie odbyć się nie może. Ten sam scenariusz powtórzył się jeszcze dwukrotnie i za każdym razem wyglądał tak samo. Sala stawała się niedostępna po telefonie z Archidiecezji Warszawskiej, w której interweniowała Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie.
Nasuwa się pytanie – co takiego zawiera książka, której nie wolno nigdzie promować? Czyżbyśmy mieli jednak „demokratyczną” cenzurę? Pewne światło rzuca wypowiedź niejakiego Danielsa. Zapewniał on, że gdyby nawet czterdzieści milionów Polaków domagało się ekshumacji w Jedwabnem, to Żydzi na nią nie pozwolą. A więc chodzi o niedopuszczenie za wszelką cenę do ujawnienia prawdy o mordzie na Żydach, dokonanym przez Niemców, a przypisywanym Polakom!
Jakże ważne to musi być dla Żydów kłamstwo, skoro dopiero administracja Domu Dziennikarza na Foksal (brawo!) nie ugięła się przed pogróżkami i wieczór promocyjny się odbył.
A swoją drogą zastanawia taka wyjątkowa skwapliwość hierarchów (naszego?) Kościoła do ulegania naciskom gminy żydowskiej. Gdzie my żyjemy? Może czas na jakąś dobrą zmianę, w kulturze zwłaszcza?

Skąd się biorą?.. 47/2019 (438)

Dawniej przynosił je bocian, a kiedy dorastały, dowiadywały się, że z tym bocianem to ściema, podobnie jak ze Świętym Mikołajem. Obecnie, w ramach deprawacji, informacje o seksie wciska się już przedszkolakom, a Święty Mikołaj rzekomo towarzyszy nam przez całe życie.
Minister nauki i szkolnictwa wyższego solennie obiecał wspierać prace „naukowe” nad gender. Dotychczas odkryto bowiem zaledwie pięćdziesiąt kilka płci. Wiele jest jeszcze do odkrycia, a unijne granty nie powinny się przecież zmarnować.
Jeśli chodzi o Świętego Mikołaja to bardzo dużo jest do zrobienia i nie chodzi tu o zmianę nazwy na Dziadka Mroza, bo nie w nazewnictwie problem. Najpierw trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: skąd się biorą pieniądze? Dla tych co na samej górze – biorą się z dopisywania zer na rachunkach bankowych. Dla większości z nas – z mozolnego trudu wypracowywania jakichś dóbr. Przebierańcy za Świętego Mikołaja czerpią zasoby z grabieży w imię dobra ludzkości.
Nowy minister skarbu już zapowiedział kierunek zmian. Najpierw zlikwiduje się gotówkę na rzecz kart płatniczych. Ach, jak to ułatwi życie! Można będzie nie dawać napiwków w restauracjach, prezydent Trzaskowski mógłby nawet zaoszczędzić te dwadzieścia groszy, które podarował biednej. Znikną żebracy, no chyba że będą mieli kasy fiskalne i terminale.
To tylko pierwszy etap. Przejście z rozliczeń w złotówkach na euro będzie prawie niezauważalne, powiększy nam się tylko debet. Mniej zaradni wyniosą się pod mosty.
Najważniejszy będzie trzeci etap, czyli spłacanie roszczeń żydowskich. Zaharowani, nawet nie zauważymy, że nie jesteśmy już posiadaczami czegokolwiek, a żyjemy tylko dzięki łasce tych, co nam żyć pozwalają.

Chwilówki i jednorazówki 46/2019 (437)

Czy zauważyliście tę natrętną cechę nowoczesności, która kładzie nacisk na wszelką nietrwałość i bylejakość? Żeby osiągnąć jakiś pożądany cel, trzeba skupić się na tym co ważne, nie na tym co pilne. Ale jak uniknąć tych spraw pilnych, skoro właśnie zepsuła się pralka, bo tak została skonstruowana, żeby jej przydatność skończyła się wraz z gwarancją na jej naprawę; wszystkie nowo kupione rajstopy mają dziury, a to przecież nie dżinsy i dziur mieć nie powinny? No, chyba że wybieramy się na paradę zboczeńców.
Ba, żeby tylko o takie chwilówki i jednorazówki chodziło! A co, jeśli konkubent znalazł właśnie nowy obiekt zainteresowania i wyprowadza się – albo co gorsza – tobie każe się wyprowadzić? Ale dokąd? Kto cię przygarnie, skoro rodzic pierwszy ma kolejną „partnerkę”, a rodzic numer dwa przepadł już dawno bez wieści?
Taki świat już na nas czeka, a tu i ówdzie nawet otacza. Wszelka prowizorka i bylejakość przybliżają tę apokalipsę tonięcia w szambie nie – tylko w przenośni, co unaocznił nam prezydent Warszawy. Takich nowoczesnych gogusiów mamy na każdym kroku i na wielu stanowiskach, zwłaszcza samorządowych. Nie pozwólmy, żeby nas zdominowali!
Jak się przed tym bronić? Wojując o wysokie standardy na każdym dostępnym polu. Wymagać od siebie i innych tyle, ile się da. Brak tolerancji dla niekompetencji, bylejakości, kłamstwa, braku solidności – niech będzie naszym orężem. Bierność zostawmy osobom pokroju Kopacz, która w razie niebezpieczeństwa zamknie się w kuchni i będzie czekała na lepsze czasy. Te jej „lepsze czasy” już minęły i tylko od nas zależy, żeby nigdy nie wróciły.

Aktywiści

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Aktywiści

Występują: Helga i Wańka

Helga: Pieniądze się marnują.
Wańka: Jakie pieniądze?
Helga: No, te tęczowe.
Wańka: Masz na myśli parady?
Helga: Dokładnie.
Wańka: Nie przesadzajmy. Ile można zebrać świrów jednocześnie?
Helga: Właśnie! A gdzie się podziała Anulka Grodzka? Dlaczego nie występuje na Paradach Równości?
Wańka: Rzeczywiście. Przecież są jak dla niej stworzone.
Helga: Może wróciła do poprzedniej płci?
Wańka: Albo za mało jej zaproponowano za występ.
Helga: W tym rzecz. Przydałoby się jakieś większe zagraniczne wsparcie.
Wańka: Mówiłaś przecież, że ta już pozyskana mamona się marnuje.
Helga: Właśnie, bo trzeba więcej rozmachu. Przydałoby się założyć nową prężną organizację.
Wańka: Która lepiej wydoi sponsorów?
Helga: Coś w tym rodzaju.
Wańka: Mam pomysł. Nazwiemy ją Koalicją Unijnych, Równych, Wiernych Aktywistów.
Helga: A pomyślałeś jak będzie brzmiał skrót?
Wańka: Jasne, skrót jest najważniejszy.

KURTYNA

Czyja Polska? 45/2019 (436)

Na to pytanie celebryci odpowiadają, że Unii Europejskiej, czyli praktycznie Niemiec w braterskiej przyjaźni z Rosją. Polacy jako poddani nie mają nic do gadania. No właśnie, jeśli marzy nam się jednak suwerenność, to powinniśmy sobie zdawać sprawę z warunków, jakie musimy spełniać, żeby ją mieć. Najważniejsze są dwa: armia i kultura. Brak tej pierwszej zaowocował rozbiorami, a dzięki tej drugiej przetrwaliśmy jednak jako naród.
Dla suwerenności państwa nie ma rzeczy ważniejszej niż własna silna armia. Jeśli nie będziemy mieli Armii Krajowej, to będziemy mieli Armię Czerwoną. Współczesne siły zbrojne, wyposażone w zaawansowaną technologię, wymagają pomyślunku. Młody człowiek może znaleźć swoje miejsce w szeroko pojętej wojskowości, wykazać się zarówno sprawnością fizyczną, jak i intelektualną.
Gdyby zastosować dwubiegunowość, to zapytajmy, gdzie jest miejsce dla ludzi starszych? Moim zdaniem przede wszystkim w kulturze, zwłaszcza tej prawdziwej, nie utożsamianej z rozrywką dla plebsu. Operowanie słowem, dźwiękiem, obrazem nie wymaga dużej sprawności fizycznej, natomiast doświadczenie jest konieczne. Nastolatek może oczywiście napisać i wydać książkę, a mamusia albo dziadek wyłożyć kasę na promocję, ale to niczemu nie służy prócz samozadowoleniu „twórcy”.
Obecny resort kultury zdaje się nie widzieć problemu. Woli wydawać krocie na muzea niż wspierać dobrą literaturę. Gdybym była zwolenniczką teorii spiskowych, to mogłabym zarzucić, że ta polityka ma na celu gromadzenie dóbr kulturalnych w taki sposób, żeby w razie jakiejś zawieruchy mogły znowu zasilić niemieckie albo rosyjskie skarbce.

Postęp czy podstęp? 44/2019 (435)

Czy edukacja seksualna proponowana przez LGBT jest potrzebna? Zależy komu. Dzieciom na pewno nie, ale „artystom” i „nowoczesnym” politykom przydałaby się. Takim przykładem niedouczonego w tym zakresie polityka-artysty jest niejaki Mieszkowski. Bidulek nie umie odpowiedzieć na proste pytanie, jakiej sam jest płci. Wybór z dwóch byłby łatwy, ale jak trzeba się zdecydować na którąś z pośród 58 płci, to już wymaga nie tylko zastanowienia, ale głębszych studiów.
Takie podejście do sprawy ma też swoje dobre, praktyczne strony. Ułatwia na przykład uwzględnianie parytetów. Gdyby Platforma Obywatelska miała za mało kobiet w którymś ze swoich gremiów, to taki poseł mógłby się poczuć kobietą, przynajmniej na czas trwania obrad. Zasada ta dała już świetne rezultaty w sporcie. Ci sportowcy, którzy nie mieli zadowalających wyników, poczuli się nagle kobietami i wykosili swoje słabsze koleżanki. Ot, prawdziwy postęp!
Czyżby? A może to nie żaden postęp, tylko podstęp mający na celu udowodnić ludziom, jakie z nich głupki?

Człowiek radziecki 43/2019 (434)

Stalin wywoził Polaków do Kazachstanu z nadzieją, że szybko poumierają. Ci, którym udało się jednak przeżyć, zawdzięczają to tubylcom. Kazachowie nauczyli ich jak przetrwać w skrajnych warunkach pogodowych (latem + 50°C, zimą – 50°C amplituda 100°C!) i jak nie zginąć z głodu w systemie, gdy wszelka żywność jest własnością partii, a wyznaczone porcje nie zapewniają przeżycia? Polacy dowiedzieli się, że kradzież jest jedynym sposobem przetrwania. Ten komunistyczny system miał jeszcze tę „zaletę”, że każdego można było oskarżyć i uwięzić jako złodzieja. Sam bowiem fakt, że ktoś był żywy, świadczył przecież w sposób oczywisty, że kradł.
Czym różnił się człowiek radziecki od nowoczesnego? Głównie wagą. Skąd ta różnica? Otóż w PRL marnotrawstwo wynikało z niekompetencji rządzących, w Republice PO Okrągłostołowej z założeń ekonomicznych, celowo prowadzących do bankructwa państwa narodowego. Jedno i drugie w imię ideologii tworzenia „nowego człowieka”. Ten nowy człowiek marksistowsko-leninowski powinien znienawidzić własność prywatną i obywać się wyłącznie tym, co mu partia przydzieli. „Nowoczesny nowy człowiek” – przeciwnie, powinien konsumować jak najwięcej, zwłaszcza gadżetów i opakowań wszelkiego rodzaju. Pierwszy powinien umierać z głodu, drugi z przejedzenia. Najważniejsze, żeby sam nie decydował o tym, co jest mu potrzebne, bo zawsze są starsi i mądrzejsi, którzy wiedzą to lepiej od niego.

Jak zostać noblistą? 42/2019 (433)

Dawno temu „wystarczyło” być genialnym pisarzem albo uczonym, ale czasy się zmieniły, a kryteria skomplikowały.
Pokojowego Nobla otrzymał ubecki donosiciel. Czy to było wyróżnienie, czy może wręcz przeciwnie – upokorzenie Polaków? Tak zostaliśmy zmanipulowani, że cieszyliśmy się jak dzieci. Czy już wówczas ktoś sobie z nas zadrwił? Trudno powiedzieć.
Natomiast przyznanie Literackiej Nagrody Nobla osobie wsławionej opluwaniem Polski nie może budzić wątpliwości, o co tu tak naprawdę chodzi. Przygotowania trwały od dawna i zaowocowały pełnym sukcesem. Najpierw przyznano nudnej literatce wszelkie postkomunistyczne nagrody typu Nike czy Paszport Polityki, później przetłumaczono jej „dzieła” na wszystkie znaczące języki świata za pieniądze podatników (750 tys. zł) – nie wydawców, bo ci nie frajerzy, wiedzieli, że tego nikt nie kupi.
„Dobra zmiana” w kulturze jest wyjątkowo nieśmiała i hojna dla opluwaczek, żeby nie wyrazić się dosadniej, językiem innej „wielkiej artystki”, która zmniejszenie dotacji dla własnych teatrów uznała za robienie jej na głowę.

Niezawiśli (jeszcze) 41/2019 (432)

Jutro mamy wybory i gdyby tak się fatalnie złożyło, że ktoś przeczytałby poniższy felieton w sobotę po godzinie siódmej rano, mógłby mnie oskarżyć o naruszenie ciszy przedwyborczej. Dlatego zajmę się dzisiaj nadzwyczajną kastą. Jak wiadomo, sędziowie muszą być apolityczni z samego założenia prawa, na straży którego stoją.
Dziwią mnie te pretensje do rządu, że nie powsadzał do więzień gangsterów działających za przyzwoleniem poprzedniego rządu. Jak ich osądzić, skoro wielu sędziów otwarcie działa w tym starym mafijnym układzie i ze sprawiedliwości wyraźnie sobie kpi?
Za czasów dawno minionych tacy „sędziowie” zawiśliby po prostu na stryczkach. Czasy się zmieniły i teraz są nie tylko niezawiśli, ale nawet trudno ich zawiesić w obowiązkach, które wykonują na polecenie jawnych przestępców za niejawne, duże zapewne, pieniądze. To nie jest tak, że „my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych”. Raczej widzę to w taki sposób: „wy nie ruszacie naszych, bo nie ma za co, my nie ruszamy waszych, bo gangsterzy z zagranicznym poparciem są nie do ruszenia”.

Do i od rzeczy 40/2019 (431)

Czy podział na prawicę i lewicę ułatwia podjęcie decyzji, na kogo głosować? Tylko z grubsza. Jeśli bierze się pod uwagę wypowiedzi liderów komitetów wyborczych, to można ich podzielić na tych, którzy mówią do rzeczy, i tych, co perorują od rzeczy. Do tych pierwszych zaliczam zwłaszcza Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego.
Lista osób ględzących od rzeczy jest długa, bo trzeba by właściwie wymienić cały sztab Koalicji Obywatelskiej oraz Lewicy Razem, wziętej z Wiosną na tle SLD. Wszyscy oni zdają się prześcigać w tym, kto powie coś głupszego. Może wzięli sobie zbyt głęboko do serca przekonanie chytrego Lisa, że Polacy są głupi, a więc będą głosowali na „swoich”, czyli durni?
PSL z Kukizem przez samo połączenie udowodnili, że chodzi im wyłącznie o stanowiska i szmal, a to, co powiedzą czy czego nie powiedzą, jest całkowicie bez znaczenia.
Pozostaje Konfederacja Wolność i Niepodległość, która usiłuje przebić PiS swoimi propozycjami. Tu mamy konglomerat przywódczy. Co jeden powie niegłupio, to inny przebije go kontrowersyjnością, która w wystąpieniach Korwina nikogo już nie szokuje, bo zdążył nas do tego przyzwyczaić przez lata. Natomiast lider, który głosi teorię spiskową, jakoby w Smoleńsku nic się nie wydarzyło, a zbrodni dokonano na Okęciu, może niepokoić.