Demokracja polega między innymi na tym, żeby obywatele brali ważne sprawy, czyli te, które ich dotyczą, w swoje ręce. Warto jednak przynajmniej niekiedy, tym rękom się przyjrzeć. Mamy bowiem właśnie do czynienia z takim oddolnym ruchem próbującym wywierać wpływ na politykę państwa. Ale i tu nastąpił od razu podział na swoich i nie swoich. Z grubsza, ten podział polega na posiadaczy przywilejów zdobytych podstępnie, czyli oszustów, i na oszukanych, którzy chcą dochodzić sprawiedliwości. Ci ostatni, jeśli nie są bierni, próbują przyspieszyć proces rozliczenia skorumpowanych elit. Można tego dokonywać na dwa sposoby, wspierać władzę mającą na sztandarze prawo i sprawiedliwość, albo próbować budować nowe struktury.
Zakładanie nowej partii, to betka jeśli ma się pieniądze, najlepiej od zagranicznego sponsora, któremu trzeba będzie jedynie zdawać raporty z poczynań na zgubę Polski. To tak na marginesie.
Gorzej jeśli ma się same dobre chęci. Wówczas można liczyć tylko na zapaleńców, spośród których wielu nie ma pojęcia, na co się porywa. Na wszelakich z tym związanych zebraniach, kongresach czy naradach większość mówców mówi po to by usłyszeć własny głos, bo może jeszcze jakaś telewizja to nagra i będzie można pochwalić się znajomym. Najczęściej takie wystąpienie ma postać lamentu i postulat, żeby władza była uczciwa i mądra. Jak tego dokonać, nikt nie wie.
Można też napisać samodzielnie nową konstytucję i próbować sprzedawać ją po 50 zł za egzemplarz, nie pytając nawet czy znajdą się chętni, żeby przeczytać ją za darmo. Równie dobrze można sugerować, że zebrani powinni obsypać zaszczytami mówcę prawiącego same komunały i demonstrującego niechlujnym ubiorem pogardę dla całego zgromadzenia.
Archiwum kategorii: Aktualności
O tempora, o mores! 25/2017 (314)
Narzekanie na upadek obyczajów sięga starożytności. W II RP też wspominano dawne dobre czasy, gdy się mawiało: Panie, panie pohamuj się, które trzeba było zweryfikować na: Chamie, chamie opanuj się. Jakże to brzmi niewinnie w obecnych czasach! Teraz to cham decyduje o sposobie wysławiania się – im wulgarniej, tym nowocześniej.
Należy jednak odróżniać upadek obyczajów, od ich zmian. Zdarza się, że to co dawniej nie uchodziło, staje się normą i okazuje się nawet wygodne. Niegdyś zwracanie się do kogoś po imieniu, nawet dodając „pan” czy „pani” było uważane za poufałość. Przyjęło się jednak i okazało formą całkiem wygodną. To taki ukłon konserwatyzmu w stronę nowoczesności.
Na wzajemność nie ma co liczyć, bo postępaki nie wiedzą, co to jest ukłon. Potrafią się tylko obrażać za „gorszy sort”, nie zdając sobie sprawy, że sami się do niego zaliczyli. No, z tą nieznajomością ukłonu, to chyba jednak przesadziłam. Wszyscy przecież pamiętamy, jak postępowa premier Kopacz w towarzystwie kanclerz Merkel kłaniała się płotom.
O braku obyczajów ruskich trolli nawet nie warto wspominać. Po ostatnim moim felietonie larum podniosła ich frakcja debilno-rynsztokowa, co było łatwe do przewidzenia. A tak przy okazji: nie czytuję żadnych tekstów zawierających wulgaryzmy, próżny trud.
Ruskie trolle 24/2017 (313)
Nadzwyczajna kasta gorszego sortu czerpie swoje umocowanie co najmniej z jednego ze stronnictw totalnie opozycyjnych wobec rządu. Są to stronnictwo pruskie i ruski. A zatem wybieranie między nimi, to jak wybieranie między prusakami, a wszami. Nie zaszkodzi przypomnieć sobie skąd się wzięło stronnictwo ruskie. Wywodzi się w prostej linii z okupanta sowieckiego, który przyszedł nas „wyzwalać” już 17 września 1939 roku i tak się zadomowił, że żadne odwszalnie nie pomogły.
Utrwalacze „władzy ludowej” między sobą też koty darli, ale cichcem. Wrogie frakcje nawzajem nazywały się „Żydy” i „Chamy”. W lawirowaniu między obiema frakcjami mistrzem był Jaruzelski. Raz o wszystkie niepowodzenia oskarżał żydów, to znowu stawał po ich stronie. Ideologicznie „Żydy” wyznawały internacjonalizm, który gładko przekształcił się na naszych oczach w poprawność polityczną. „Chamy” preferowały nacjonalizm „słowiański” – to taki specjalny twór na rosyjski użytek. Stanowi on alibi dla wszelakich rosyjskich zbrodni, bo to przecież nie oni mordowali… No może oni, ale „Żydy” im kazały.
Jak przekonują nas ruskie trolle, biedni uciśnieni od wieków Rosjanie niczemu nie są winni. Oni przecież zawsze tylko kochali jakiegoś cara. Car Stalin mordował ich milionami, a oni wiernopoddańczo bili mu pokłony. Teraz Putin wcielił się i zaspakaja tę potrzebę adoracji cara. Niewolnicza rosyjska dusza utożsamia się z fanatyzmem uwielbienia tak dalece, że nie jest w stanie pojąć, jak można cara nie ubóstwiać. Rosjanie to niewątpliwie biedny, pożałowania godny naród. Tyle tylko, że pożałowanie wyklucza szacunek!
Z premedytacją 23/2017 (312)
Dokonywanie zbrodni na masową skalę jest łatwiejsze niż działanie w pojedynkę, o czym wiedzą nie tylko czytelnicy kryminałów. Na naszych oczach dokonuje się zbrodni z udziałem narzędzia w postaci prymitywnych, brutalnych, islamistów. Gry pozorujące obronę są właściwie tylko na niby.
Gdzie zatem przebiega prawdziwy front? Wcale nie między policją a terrorystami, bo w Europie Zachodniej oni są po tej samej stronie. Unijni przywódcy może do najmądrzejszych (i najtrzeźwiejszych) nie należą, ale trudno zakładać, że w ogóle nie wiedzą co czynią. Na pewno nie przeszkadzają (jak powinni), przemytnikom w masowym procederze transportu nielegalnych emigrantów do Europy, na którym ci zbijają fortuny. Usłużne im media robią obywatelom wodę z mózgów.
Dla Unijnych elit jedynymi wrogami są takie państwa jak Węgry i Polska, stąd niewybredne ataki na naszych obecnych liderów. To my rzekomo jesteśmy prawdziwym zagrożeniem dla Unii Europejskiej, której kierownictwo dość skutecznie, jak dotąd, zwalcza wszelkie wartości i oznaki cywilizacji zachodniej. Zdyscyplinowani Niemcy i tchórzliwi Francuzi nie sprzeciwią się swoim władcom. Ograniczą się do rysowania swoich „protestów” kolorowymi kredkami na jezdniach, dając tym dowód zdziecinnienia.
Bezstresowo 22/2017 (311)
Czy zastanawialiście się, skąd opozycja totalna, a zwłaszcza Nowoczesna, czerpie kadry? Taka ilość „inteligentnych inaczej” na metr kwadratowy nie może być dziełem przypadku. Mam pewną hipotezę, którą się zaraz podzielę, ale najpierw zastanówmy się, po co komu tylu pajaców kompromitujących się każdego dnia? Ten fakt najłatwiej wytłumaczyć potrzebą odwracania uwagi obywateli od spraw dla nich istotnych.
A zatem ta potrzeba musiała zostać zaspokojona nowoczesną kadrą, która żadnej śmieszności się nie boi. Skąd wzięły się te nieuki z dyplomami? To akurat proste – z uczelni na odpowiednim poziomie. Ale jak udało się wyhodować „nowego człowieka” pozbawionego wstydu? Myślę, że jest to pokolenie wychowane bezstresowo, na takiej oto zasadzie: Jesteś cudowny i co byś nie zrobił, czy powiedział – nic tej cudowności nie jest w stanie zachwiać. Oczywiście, jednostki inteligentne już w dzieciństwie spostrzegają fałsz, ale bezmyślnych głupków jest więcej i to z nich formują się opozycyjne młodzieżówki.
Dla ułatwienia im życia dorzucono jeszcze poprawność polityczną, która z powodzeniem zastąpiła trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość, wrażliwość i dobre maniery.
Aktorzy i widzowie 21/2017 (310)
Teatr polityczny przypomina ten zwykły (chociaż mało kto pewnie jeszcze pamięta normalny teatr). Ten polityczny działa na podobnych zasadach. W obu, my widzowie, też nie mamy wpływu na przebieg zdarzeń rozgrywających się na naszych oczach. Niekiedy jednak mocno już wkurzeni pragniemy wziąć sprawy w swoje ręce. Pokazały to wybory na Węgrzech, w Polsce czy w USA. Dotychczasowi gracze, czy jak kto woli aktorzy, nie zamierzają jednak oddać przywilejów, do których uzurpują sobie prawa.
Korporacja prawnicza uznała się za właścicielkę praw wszelakich i chce nimi dysponować według własnego widzimisię. Trzeba wiele determinacji ministra sprawiedliwości, żeby udało się w naszym kraju przywrócić podstawy prawne sprawiedliwości.
A co ze sztuką i z prawdziwym teatrem? Tu uzurpatorzy czują się nadal u siebie, a zmiana tego stanu rzeczy wydaje się trudniejsza, bo dotyczy pozornie mniej ważnych spraw. Przy okazji wernisażu twórczości Andrzeja Krauzego, spytałam wicepremiera Piotra Glińskiego o drogi wyjścia dla teatru w Polsce. Odparł mi, że ma związane ręce, bo teatry ślą do niego delegacje z postulatami, żeby było nadal, tak jak było. Zasugerował obywatelskie rozwiązanie problemu. Obiecał, że czeka na propozycje.
Do dzieła więc! Dzisiaj tj. 27 maja 2017 r o godz. 18 protestujemy przed budynkiem Teatru Powszechnego w Warszawie przeciwko spektaklowi „Klątwa”. Protest to jednak za mało. Zdobądźmy się na zaproponowanie czego chcemy. Ja postuluję utworzenie warsztatów teatralnych, gdzie młodzi (nie koniecznie wiekiem) twórcy mogliby przedstawić swoje propozycje. Czekam na pomysły Szanownych Czytelników.
Oczywista strategia 20/2017 (309)
Kogo wybralibyście na partnera do interesów, człowieka mądrego czy przygłupa? Oczywiście mądrego. A kogo wybiera oszust na swoją ofiarę? Tu też nie może być wątpliwości co do tego, że głupiego znacznie łatwiej oszukać.
Między sąsiadami, a nawet narodami panuje podobna zasada. Rosjanie, swym azjatyckim zwyczajem, zawsze próbowali nas napadać i ograbiać ze wszystkiego. Przychodziło im to łatwo tylko wtedy, gdy wcześniej udało się polskie elity „oduraczyć”, albo pozabijać na Syberii, czy później w Katyniu. Niemcy postrzegali nas jako krainę mlekiem i miodem płynącą. Ale oni również nie byli zainteresowani robieniem z nami uczciwych interesów. Lepiej przecież sąsiedni naród podporządkować sobie, stworzyć niewolników, którzy będą na nich pracowali. To oczywiście też wymagało obniżenia poziomu intelektualnego Polaków. A zatem, zarówno stronnictwo ruskie jak i pruskie, jest zainteresowane „współpracą” z przygłupami po polskiej stronie. Stąd lament nad utratą władzy przez obecną „totalną opozycję”.
A jak mogą wyglądać interesy amerykańskie w naszym kraju? Jako terytorium tak odległe, nie jesteśmy zagrożeni wcieleniem do USA. Jeśli stanowimy dla nich jakąś wartość, to chyba jedynie na polu biznesu, a biznes łatwiej robi się z mądrymi.
Lobbyści i lichwiarze 19/2017 (308)
Zasada: „zastaw się, a postaw się” jest niewątpliwie bliższa Polakom niż idea oszczędzania. Warto jednak zapytać, czy ktoś dorobił się na rozrzutności? Tak, ale oczywiście nie na własnej, tylko wyłącznie na cudzej. Wmawia nam się uporczywie, że tylko to co nowe jest pożądane, chociaż gołym okiem widać, że nowe urządzenia psują się znacznie szybciej od starych, ale tu wypada być ślepym.
Naiwność ludzką wykorzystują oszuści wszelkiej maści. Zorganizowana szajka krąży po osiedlach wmawiając mieszkańcom, że nie odpowiedzieli na jakiś list, który oczywiście nigdy nie został wysłany. Daje to jednak pretekst do zastraszenia, że jak się domokrążcy do mieszkania nie wpuści, to poniesie się niewiadomo jakie koszty za prąd i gaz. Kiedy się go wpuści to… tego już nie wiem, bo nie wdaję się w dyskurs z naciągaczami.
Opędzić się jednak nie jest łatwo, bo lobbyści są wytrwali. A to wmawiają nam jakiś smog, a to, że powinniśmy zrezygnować z gotówki na rzecz elektroniki, a to szczepić się, nie wspominając o tysiącu leków natrętnie reklamowanych wszędzie, gdzie to tylko możliwe.
A długi rosną zarówno te, które sami zaciągamy, jak i te zaciągane w naszym imieniu przez rząd u zagranicznych bankierów. Z drugiej strony oszczędzać w banku też się nie opłaca, bo odsetki nie pokrywają nawet inflacji. Kupiłabym obligacje państwowe po rozsądnej cenie, ale bank mi ich nie proponuje.
Ubeckie żądania 18/2017 (307)
Póki nie obowiązywała poprawność polityczna, kłamstwo było postrzegane jako coś nagannego, czego należało się wstydzić. Ale „nowoczesnemu człowiekowi” udało się już wmówić, że w kłamstwie nie ma nic zdrożnego, podobnie jak w kradzieży, czy nawet morderstwie, zwłaszcza takim „zgodnym z prawem”. Ubecy mają czelność manifestować swoje żądania do przywilejów! Uzasadniają to prosto: skoro nie potraficie wpakować nas do więzień, to byliśmy i jesteśmy lepsi od was i musicie nas sowicie wynagradzać!
Według nich, to prawica zakłamuje historię PRL-u twierdzeniem, jakoby był to czas zniewolenia i obcego panowania. A przecież był to okres prosperity resortowych klanów, które przy okrągłym stole zapewniły sobie nietykalność. Dla dzisiejszego lewactwa kłamać w żywe oczy i innych oskarżać o kłamstwo, to właśnie normalność. Zastanawiająca jest jeszcze jedna „normalność”. Jak to się dzieje, że w „totalnej opozycji” przypada rekordowa ilość idiotów na metr kwadratowy? Czy możliwe, żeby sama negatywna selekcja dała aż taki imponujący wynik? Podejrzewam, że co znamienitsi przedstawiciele gatunku „opozycji totalnej” wspierają się jeszcze nowoczesną farmakologią, pospolicie nazywaną dopalaczami. To zapewne standard, bez którego okrzyki typu „precz z dyktaturą kobiet” trudno sobie wyobrazić.
Sędziwy sędzia i stary starosta 17/2017 (306)
Źródłosłów wszystkich tych wyrazów podpowiada nam, że na poważnych stanowiskach nie powinny zasiadać małolaty, nawet jeśli są to dzieci z najlepszych resortowych rodzin. Na razie w praktyce bywa różnie.
Nowoczesność w domu i zagrodzie wyparła wszystko, co stare, bo co taki, dajmy na to, sędziwy sędzia, czy stary starosta wie o nowoczesności? Może co najwyżej kierować się starymi, niemodnymi zasadami np. uczciwością, czy poczuciem sprawiedliwości. Na co to komu dziś? Nowoczesny sędzia sądzi, lub jest sądzony, przez kolegę po fachu. Ten, który ukradł kiełbasę, czy pendrajwy, sądzi tego, który ukradł wiertarkę, czy powierzone mu podatnicze pieniądze, albo odwrotnie. Jednego lub drugiego „oskarża” prokurator-milioner, który dorobił się majątku ciężką dwuletnią pracą. Nawet adwokaci nie są im potrzebni, bo to wszystko przecież sami swoi. Na tym właśnie polega wyjątkowość tej nadzwyczajnej, uprawnionej przez samą siebie do tego, kasty.
Już w przyszłym roku będziemy wybierali starostów, którzy często zestarzeli się na tych stanowiskach. Ale zwolennikom kadencyjności nie o takie zestarzenie chodzi. Natomiast przeciwnicy zmian stawiają zarzut, że prawo nie może działać wstecz. Czyli zakładają, że taki starosta, burmistrz, czy prezydent miasta przyspawany do stołka, gdyby wiedział, że dotychczasowa jego kadencja jest ostatnią, to nie wziąłby udziału w poprzednich wyborach? Nonsens.
Zejdźmy na ziemię i zacznijmy demokrację traktować poważnie.