Archiwum kategorii: Aktualności

Pozdrowienia dla brata 1/2017 (290)

Wiadomości TVP1 niewątpliwie zmieniły się na lepsze, szkoda jednak, że tak szybko osiadły na laurach. Odnosi się wrażenie, że stałym punktem programu są dolegliwości zdrowotne Polaków, tak jakby na inne dolegliwości nie cierpieli. No, chyba że dziennikarka wyspecjalizowana w tematach medycznych jest czyjąś pupilką. Pozostałe wiadomości dotyczą najczęściej pyskówki polityków, pokazywanych we wszystkich stacjach z „obiektywizmem” uzależnionym od sympatii i antypatii, nawet nie tyle politycznych, co personalnych.
A może wszystko zależy nie od tego o czym się mówi, a kto to mówi – własnymi, lub cudzymi ustami? Naczelny GW dotąd rzadko przemawiał, wystarczyło sowicie opłacać „opluwaczy”. Mamona Sorosza najwyraźniej nie wystarcza na rozległe potrzeby gazety, zmuszając samego naczelnego do przemowy, a nawet do połajanek. Młody człowiek opuszczając zgromadzenie zwrócił się do mówcy słowami: proszę pozdrowić brata. W zamian usłyszał, że jest chamem.
Ciekawe jak zareagowałby jego zastępca na takie same słowa. Bowiem bratem vice naczelnego GW jest przecież sam szef TVP. Niemniej interesujące byłoby usłyszeć braterskie pozdrowienia szefa TVP dla vice szefa GW. To mogłoby rzucić nieco światła na „umiarkowanie” Telewizji Polskiej w spodziewanych reformach. Ale czy znajdzie się dziennikarz na tyle odważny, żeby zadawać takie pytania? Na pewno nie z układu, a spoza układu nikt go przecież nie dopuści do takich znakomitości.

Pozdrowienia dla brata 1/2017 (290)

Wiadomości TVP1 niewątpliwie zmieniły się na lepsze, szkoda jednak, że tak szybko osiadły na laurach. Odnosi się wrażenie, że stałym punktem programu są dolegliwości zdrowotne Polaków, tak jakby na inne dolegliwości nie cierpieli. No, chyba że dziennikarka wyspecjalizowana w tematach medycznych jest czyjąś pupilką. Pozostałe wiadomości dotyczą najczęściej pyskówki polityków, pokazywanych we wszystkich stacjach z „obiektywizmem” uzależnionym od sympatii i antypatii, nawet nie tyle politycznych, co personalnych.
A może wszystko zależy nie od tego o czym się mówi, a kto to mówi – własnymi, lub cudzymi ustami? Naczelny GW dotąd rzadko przemawiał, wystarczyło sowicie opłacać „opluwaczy”. Mamona Sorosza najwyraźniej nie wystarcza na rozległe potrzeby gazety, zmuszając samego naczelnego do przemowy, a nawet do połajanek. Młody człowiek opuszczając zgromadzenie zwrócił się do mówcy słowami: proszę pozdrowić brata. W zamian usłyszał, że jest chamem.
Ciekawe jak zareagowałby jego zastępca na takie same słowa. Bowiem bratem vice naczelnego GW jest przecież sam szef TVP. Niemniej interesujące byłoby usłyszeć braterskie pozdrowienia szefa TVP dla vice szefa GW. To mogłoby rzucić nieco światła na „umiarkowanie” Telewizji Polskiej w spodziewanych reformach. Ale czy znajdzie się dziennikarz na tyle odważny, żeby zadawać takie pytania? Na pewno nie z układu, a spoza układu nikt go przecież nie dopuści do takich znakomitości.

Sprzedam Kolumnę Zygmunta 53/2016 (289)

Zanim przejdziemy do szczegółów transakcji, pragnę przypomnieć pewien wierszyk Boya-Żeleńskiego, w którym bohater „dostał takiej manii, że chciał tylko od Stefanii”? Przypomniał mi się ten fragment na opłatku w Związku Literatów. Uroczystość uświetniło nadanie odznaczenia zasłużonemu poezjo-znawcy. Sam odznaczony nie krył rozczarowania. Order mu się oczywiście należał, ale liczył na uznanie Ministra Kultury za poprzedniego rządu. Tamten minister nie raczył na wniosek nawet odpowiedzieć, czym zawiódł całe środowisko. Obecny minister zaskoczył jeszcze bardziej – nadgorliwością. Chyba w ramach czyszczenia biurka, wniosek ów znalazł i gorliwie go zrealizował ku niezadowoleniu wszystkich.
A może by tak zaprzestać brukowania piekła i zauważyć na przykład twórców nadal ignorowanych przez TVP takich jak Jan Pietrzak, czy Andrzej Rosiewicz? To tak na marginesie, bo przecież dokonał Pan właśnie wielkiego czynu w postaci zakupu galerii, której byliśmy już właścicielami.
Przed wojną grasował podobno na starym mieście w Warszawie pewien człowiek z propozycją kupna Kolumny Zygmunta. Czy udało się namówić jakiegoś turystę do transakcji, tego nie wiem. Ale jako żywo przypomina to kupno od pewnego „patrioty” obrazów podarowany Polakom przez jego krewną dawno temu. Okazja była niebywała, bo kupiliśmy sobie za głupie 100 milionów € obrazy warte 2 miliardy. Teraz zamiast ściągać turystów do Krakowa, będziemy mogli te dzieła pokazywać na wszystkich jarmarkach świata. To jest złoty interes!

PS. Gdyby ktoś reflektował na kupno Kolumny Zygmunta, to sprzedam za 5% wartości.

Ośmiorniczki dla ośmiornicy 52/2016 (288)

     Dawniej przynależność do odpowiedniej klasy rozpoznawało się po stroju i wykwintnej (lub nie) mowie. Dzisiaj metkę trzeba mieć przyszytą na widocznym miejscu, bo innego sposobu odróżnienia podkoszulka za 10 zł od sto razy droższego nie ma. Mowa im wulgarniejsza, tym przynależność do „wyższej klasy”, bardziej oczywista, co udowodnili niezbicie dygnitarze poprzedniego rządu w lokalu z ośmiorniczkami.
Zaborcy, a zwłaszcza Rosjanie niszczyli polską szlachtę i inteligencję na wszystkie dostępne sobie sposoby. Okazało się, że nie dość skutecznie, bo jednak udało się Polskę podnieść z ruin po 123 latach – niestety tylko na lat 20.
Podczas II wojny światowej znowu Niemcy i Rosjanie mordowali z premedytacją polską inteligencję. W PRL-u na jej miejsce wprowadzano „inteligencję pracującą” z „awansu społecznego”, albo wprost importowaną ze Związku Sowieckiego. To była jakość! W ubieganiu się na studia dodatkowe punkty za pochodzenie miały za zadanie wykluczyć dzieci „czarnej reakcji”. Tak powstała polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza pasożytująca na Polakach.
Te komunistyczne dynastie mają się dobrze, dlatego z taką zaciekłością zwalczają lustrację i z determinacją bronią wymiaru niesprawiedliwości. UltraNowoczesny Pertu, któremu głowa psuje się od góry, jest jednym z wielu przykładów, do czego może aspirować miernota zasilana obcymi pieniędzmi, którymi nawet nie umie zarządzać. Ale czy ośmiornicy, czyli mafii potrzebne są takie umiejętności?
Przy wigilijnym stole niech nam nie zabraknie tradycyjnego karpia i zapomnijmy chociaż na chwilę o ośmiornicy z którą przyjdzie nam się zmierzyć. Gdyby rządowi udało się zakręcić kurek z lewackimi pieniędzmi dla KOD-u czyli Komunistycznego Organu Destrukcji, to byłoby po krzyku.

Komitet Obrony przed Demokracją 51/2016 (287)

     W PRL-u nie zawsze i nie wszystko było na kartki. Banany „rzucano” przed świętami, ale trzeba je było wystać w kolejce. Nie było oczywiście pewności czy dla wszystkich starczy, była raczej pewność, że ostatni odejdą z kwitkiem. Pewna pani z końca kolejki zaproponowała, żeby ekspedientka sprzedawała wszystkim tylko po jednym kilogramie. Kiedy sama znalazła się przed ladą zażądała 2 kg.
Taka sama zmiana reguł podczas gry przytrafiła się obecnej opozycji totalnej, żeby nie powiedzieć totalitarnej. Póki się im zdawało, że będzie rządzić wiecznie, to demokracja była dobra, ale kiedy zadziałała tak jak demokracja działać powinna, trzeba było nagle zmienić reguły gry w trybie pilnym. Kłopot w tym, że nie wypada przyznać się do złamania zasad. Pozostało tylko jedno: zamiana znaczeń. Odtąd wybrana demokratycznie władza to dyktatura. Stąd już jedne konieczny krok do obrony demokracji, która nie wiadomo na czym polega. Czyli wniosek z tego taki: faktycznie KOD powstał w obronie przegranych KODomitów i ich pociotków, ale głównie do obrony przed demokracją.
No, może jeszcze w obronie „ludzi honoru”, którzy wprowadzili stan wojenny 35 lat temu.

Nie warto rozmawiać 50/2016 (286)

Wymiana myśli ma sens tylko wtedy, gdy różnimy się z oponentem zasobem i ewentualnie źródłem wiedzy na dany temat, a nie dobrą wolą z jednej strony, a złą z drugiej. Taka rozmowa nie prowadzi bowiem dokądkolwiek. Kiedy dyskutanci zacietrzewiają się, najlepiej zgromadzenie opuścić, albo wyłączyć telewizor, bo wszyscy mówią naraz przekrzykując się i nikt nikogo nie słucha. Trudno cokolwiek zrozumieć.

Stały festiwal głupoty trwa w najlepsze. Do mediów przebija się tylko ten, kto plecie wyjątkowe androny. UltraNowoczesny Petru ze swoją świtą są niezawodni. To prawdziwi profesjonaliści. Należałoby ich jednak pokazywać wyłącznie w programach rozrywkowych pospołu z Bolkiem i KODomitami wszelkiej maści. Pytanie posłów PO o cokolwiek, to zupełna strata czasu. Nie muszą nawet znać pytania, odpowiedź jest zawsze ta sama – wszystkiemu winien jest PiS.

Dlaczego tak się dzieje? Postkomuna ma to do siebie, że swój byt opiera na kłamstwie, bez którego „uprawnione” złodziejstwo nie byłoby możliwe. Jedno i drugie nie jest możliwe bez „naukowego”, albo „dialektycznego” ogłupienia narodu. Póki tego nie zrozumiemy, będziemy dawać się wciągać w jakieś pyskówki, zamiast ignorować głupków i prowokatorów.

Czas zacząć rozmawiać poważnie, ale tylko z poważnymi ludźmi.

Troska o resortowe dzieci 49/2016 (285)

     Po zmianie władzy w 2015 zdawać by się mogło, że najłatwiej będzie z kulturą. Wystarczy zamknąć kurek z pieniędzmi dla teatrów i filmów szkalujących dobre imię Polski. Dopuszczenie nowych twórców było oczekiwane i na wyciągnięcie ręki. Nic jednak takiego przez ostatni rok się nie wydarzyło, a chyba powinno? Umniejszenie darowizn z kasy państwa na teatry Jandy tylko ją rozwścieczyło. Zastanawiający jest brak jakichś zdecydowanych działań na rzecz nowych przedsięwzięć.
Wydarzenie ostatniego tygodnia może przybliży nas do rozwiązania tej zagadki. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego wyszedł z cienia, by… by wziąć w obronę resortowe dzieci, którym dzieje się krzywda! Córki takich „wybitnych” osobistości jak Komorowski czy Rzepliński nie mogą być przecież nękane pytaniami, co robią z dużymi pieniędzmi obficie spływającymi do ich fundacji ze skarbu państwa. To jest niedopuszczalne, wręcz oburzające! Przyparty do muru przez dziennikarza minister zeznał, iż dba nie tylko o resortowe dzieci, ale też i o kulturę, zwłaszcza ludową, jak należałoby się domyślać. Dofinansowaniem bowiem zostaną objęte nie tylko fundacje zajmujące się głównie sobą, ale i Koła Gospodyń Wiejskich.
Odetchnęliśmy z ulgą na tę deklarację wicepremiera – męża stanu.

Rozum i uroda 48/2016 (284)

Nie od dziś wiadomo, że na brak własnego rozumu nikt nie narzeka (chociaż są mądre wyjątki). Dokładnie odwrotnie sprawa ma się z urodą. Nawet Miss Świata i Okolic dostrzega niedoskonałości własnej urody.
Inaczej cechy te widzą obserwatorzy zewnętrzni. Brak rozumu skłonni są przypisywać każdemu, kto ośmieli się mieć inne zdanie, od powszechnie obowiązującego. Podobnie odnośnie do urody, to już nie sprawa gustu, jak mawiało się onegdaj, a sprawa mody, czyli też wzorca-paradygmatu powszechnie obowiązującego. Dawniej przynajmniej moda się zmieniała, przeplatając estetykę z jej brakiem. Obecnie pozostała od wielu lat przy jej braku. Podarte dżinsy nie wychodzą z mody od trzydziestu lat. Tu należy odnotować jeszcze jeden fenomen. Do końca XX wieku kobiety starały się eksponować, to co miały ładnego i ukrywać mankamenty urody. Tu też nastąpił zasadniczy zwrot.
A może to dobrze, że piękność przestała być w cenie? Przynajmniej teraz mężczyźni nie mają dylematu przy wyborze partnerki. Ich ojcowie i dziadkowie błędnie zakładali, że ślicznotka musi być głupia, a brzydula mądra. A przecież uroda i rozum w żaden sposób się nie wykluczają, czego dowodem są na przykład Magdalena Ogórek i Małgorzata Wasserman i jakby jeszcze tego było mało, obydwie są tak wyśmiewanymi blondynkami.

Wdzięczność 47/2016 (283)

Uczucie wdzięczności jest nie tylko przyjemne, ale nawet pożyteczne dla naszego organizmu. Ludzie, którzy jej nie odczuwają częściej chorują, nie wspominając już o pośledniejszej wartości ich życia dla nich samych oraz ich otoczenia. Egoista zapatrzony tylko we własne doznania nie jest w stanie dostrzec przyjemności, która go właśnie omija szerokim łukiem.
Ponadto uczucie to pełni rolę scalającą grupę. Nic też w tym zdrożnego, że spodziewamy się wdzięczności od osób w jakiś sposób przez nas obdarowywanych. Wyrośliśmy w kulturze, dla której jest to oczywiste. Zabawne, że zwolennicy multikulti zdają się być zaskoczeni brakiem wdzięczności ze strony islamistów, hojnie obdarowanych wszystkim, czym chata bogata.
Otóż należy wyjaśnić to wielkie nieporozumienie. Ależ oni są wdzięczni wdzięcznością, o jakiej nam się nawet nie śniło! To my, ludzie Zachodu nie rozumiemy prostej oczywistości. Bo kto muzułmanów tymi wszystkimi dobrami obdarował? Allah oczywiście! Jemu zatem należy się dozgonna (niekiedy nawet dosłownie) podzięka. A jak może to dziękczynienie okazać jego wyznawca? Najlepiej zabijając niewiernych tylu, ilu się da!!!
Oto prawdziwy przejaw najwyższej wdzięczności wyznawcy Allaha.

Miernik sprawiedliwości 46/2016 (282)

Jaka jest różnica między demokracją a demokracją ludową? Coraz mniejsza, żeby nie powiedzieć, prawie żadna. Okazuje się, że komunizm nie jedno ma oblicze. Dawniej Moskwa, dzisiaj Bruksela decyduje za nas, co jest nam do życia potrzebne, a co zbędne. Trudno się połapać, czy światem zarządzają wszechmocne marionetki oglądane w telewizorach, czy ktoś, kto rzeczywiście pociąga za sznurki całkiem oszalał.
W naszym kraju skansen wymiaru niesprawiedliwości przetrwał tzw. transformację i dalej pełni swoją niechlubną, ale za to zaszczytną rolę. Dobra zmiana stale jeszcze czeka na swój początek. Mydlenie oczu Trybunałem Konstytucyjnym i rozpalanie namiętności wokół aborcji nie jest nawet przygrywką do niezbędnych zmian. Stale czekamy, żeby poczuć wreszcie, że jesteśmy u siebie, że prawo zaczyna oznaczać sprawiedliwość, a nie korporacyjne interesy.
Niestety, póki Zygmunt Miernik siedzi w więzieniu, póty resortowe dzieci mogą spać spokojnie, wiedzą bowiem, że włos im z głowy nie spadnie.
A my nadal czekamy z nadzieją, że tym razem zmiana szyldu oznacza prawdziwą zmianę zasadniczą.