Mucha i jej fryzjer

Nie rozumiem tej całej nagonki na najładniejszą minister w rządzie Tuska. Wymaganie od niej jakichś kompetencji zakrawa na zwykłe okrucieństwo. Nie mamy pretensji do prezydenta o nieznajomość ortografii, czy chociażby historii, a tu raptem żądanie kompetencji od pani minister! Oj, nie ładnie, Rodacy. Przecież ona zupełnie nic nie zrobiła. No, może uhonorowała swojego fryzjera posadą za 7000 zł, ale to i tak pestka wobec 570 000 zł odszkodowania dla budowniczego najdroższego stadionu Europy. Stadion przecież jest, nawet bieżnię pani minister wypróbowała osobiście. A że nie można na nim rozgrywać meczów? To może nawet lepiej.  Należy przygotować się z godnością do wielkiego blamażu, jaki czeka nas w czerwcu. No, chyba, że premier naprawdę przestanie zajmować się polityką, jak sugerował na plakatach i zacznie mocniej trenować „gałę”. Wtedy nawet meczów z jego udziałem nie trzeba będzie ustawiać.

Ach, te salony!

W jednym z najnowszych polskich seriali oglądamy takie dwie sceny: W pierwszej bohaterka budzi się i stwierdza, że zaspała. Dzwoni do pracy i obiecuje być na miejscu za pół godziny. Konkubent oferuje podwieźć ją samochodem. Scena druga: Bohaterka wchodzi do pracy uczesana w mnóstwo starannie zaplecionych warkoczyków, co musiało wprawnemu fryzjerowi zająć z godzinę ( z myciem i suszeniem włosów nie mniej niż dwie – do trzech).

Co z tego wynika? A no tyle, że serial o przygłupach z wyższych sfer, przeznaczony dla przygłupów z niższych sfer, produkują też przecież nie intelektualiści.

A tak, a propos fryzjerów. W PRL-u miejscem ich działania były „salony”, obecnie są to „studia”. Zastanawiające, czemu to pretensjonalne nazewnictwo służy? Czyżby świadczyło o tym, że obywatele naszego kraju wyżej sobie cenią to, co na głowie od tego, co w głowie?

Ad ACTA

Co jest grane? Chciałabym wiedzieć, bo sama nie ściągam, ba nawet nie ćpam, mogę więc być niedoinformowana. Należę natomiast do ZAiKS-u, który powołany jest do ochrony dóbr intelektualnych. Przestał wystarczać? Zapewne łatwiej namierzyć i ukarać ściągającego niż udostępniającego. A może chodzi o coś zupełnie innego? Karanie niepoprawnych politycznie? Pewnie też.

Całą sprawę rząd Tuska mógł by pewnie odłożyć ad akta, gdyby nie zobowiązania. Wobec kogo? To owiane jest tajemnicą i nie ma żadnych przesłanek, żeby sądzić, że tego wymaga polska racja stanu.

Na koniec proszę zajrzeć do załącznika, w którym udostępniam cudze zdjęcia cudzych kotów i głosować na najpiękniejszego z listy Nr 2.

Skąd się biorą

     Skąd się biorą dzieci, wiedzą to coraz młodsze z nich. Skąd się biorą pieniądze, wie coraz mniejsza grupa wtajemniczonych. Teoretycznie powinny brać się z wkładu pracy przynoszącej innym pożytki. Dlaczego więc społeczeństwa najwyżej wynagradzają bankierów? Co oni wnoszą prócz spekulacji? Jeśli to co robią nazwać praca, to może i złodzieja należałoby traktować jak człowieka pracy? W każdym razie próżniakiem nie jest.

     Kiedyś, pamiętam taką dyskusję – ile powinien zarabiać prezenter (dziennikarz) telewizyjny. Ktoś argumentował, że powinien zarabać krocie, bo inaczej nikt dobry w tym fachu nie podejmie się takiego zadania. Śmiem przypuszczać, że wielu dobrych, albo i bardzo dobrych w tym fachu, skłonnych by było nawet dopłacić, żeby znaleźć się na wizji.     

Godne podziwu

     Jakiś czas temu premier Tusk proponował obywatelom, żeby nie zajmowali się polityką a budową szkół. Jak się później okazało, być może po to, aby je pozamykać i posprzedawać za psi pieniądz obrotnym inwestorom. Niedawno przyznał, że nie radzi sobie z koncernami farmaceutycznymi. Gołym okiem widać, że również z lekarzami, aptekarzami i pacjentami.

     To, z czym radzi sobie znakomicie, to wierni wyborcy. Podziwu godne!

Medytacja

   Co Waszym zdaniem oznacza słowo: medytacja? Dawniej były to głębokie rozmyślania nad poważnymi problemami. Dzisiaj chodzi o głęboka bezmyślność czyli stan wielce upragniony. Tylko przez kogo? Czy bezmyślność jest warunkiem szczęścia? Czy może do pustej głowy łatwiej wcisnąć to, co guru chciałby, żeby się w niej znalazło?

   Pomyślcie o tym zanim zaczniecie powtarzać jakąś mantrę uknutą przez media i nie powielajcie tego, co wam wciskają. Samodzielne myślenie nie boli, a niekiedy przynosi nawet satysfakcję. Pomedytujcie, albo nawet podyskutujcie o tym przy dobrej czekoladzie serwowanej w „Bluszczu” na Żoliborzy (ul. Śmiała 1/3). Gdyby kogoś interesowały moje książki to też je tam znajdzie.

Milionerem być!

    Jeśli uporaliście się już ze stosem niepotrzebnych prezentów, pora zająć się pracowitym pomnażaniem majątku, żeby móc kupować sobie więcej i więcej jak na jakiego milionera, albo monarchę przystało.

    Bo… Cysosz, to ma klawe życie – jak głosiła niegdysiejsza piosenka. Diogenes natomiast był odmiennego zdania. Jemy wystarczyła beczka i to pusta. Pewien matematyk z Petersburga całkiem niedawno odmówił przyjęcia miliona dolarów i nie zrobił tego z jakichś pobudek natury ideologicznej, a z czystego pragmatyzmu. Jego interesują zagadnienia matematyczne, a nie przepływy gotówki, którymi musiałby się zajmować jako administrator takiej fortuny.

Ze swej strony życzę Państwu w Nowym 2012 Roku tyle pieniędzy, ile jest Wam rzeczywiście potrzeba i żeby stać Was było na kupowanie moich książek.   

 

 

Przestroga

    Prawo konstruowane jest w taki sposób, żeby chronić interesy tych, którzy je stanowią. O tym dowiedziałam się od pewnej prawniczki jeszcze za czasów ustroju słusznie minionego.

   Czy coś się zmieniło? Nasze dane personalne są chronione wszędzie tam, gdzie nikt się nimi nie interesuje, są natomiast dostępne przestępcy, którego chcielibyśmy oskarżyć o jakąś zbrodnię. On przecież ma prawo do obrony! Musi wiedzieć kto i  co mu zarzuca.

Przestępcę stać na dobrego adwokata, bo to ma niejako wliczone w koszta uprawiania procederu. Pokrzywdzony ma wprawdzie prawo do utajnienia swoich danych osobowych, ale musiałby o tym wiedzieć, a nikt nie ma obowiązku go o tym poinformować.

    Dlatego informuję ja – powieściopisarka. Jeśli już miałeś to nieszczęście spotkać na swojej drodze bandytę, uciekaj jak najdalej od niego i całego „wymiaru sprawiedliwości”.

 

Masz jak w banku

Powiedzonko „masz jak w banku” wzięło się z zaufania do tej instytucji. Nikt by bowiem pieniędzy nie powierzał komuś niegodnemu zaufania, zwłaszcza, że rządy państw były gwarantem rzetelności. Czy coś się zmieniło?

Zasadniczo wszystko. Dawniej układ był przejrzysty. Każdy rozumiał, że lokata musiała być trochę niżej oprocentowana od kredytu, żeby bank zarabiał na tej różnicy. Ale chciwość bankierów rosła w miarę jedzenia. Wymyślono więc nową zasadę, żeby bank zyskał, niezależnie od tego kto i ile straci.

Bankier nie musi się już przejmować, że kredytobiorca jest niewypłacalny. Jego dług sprzedaje jako inwestycję komuś innemu pobierając sowitą prowizję od obydwu kontrahentów i niech oni się martwią. Obecnie, to właśnie masz jak w banku.

Ktoś może się zdziwi, dlaczego dopiero teraz na to bankierzy wpadli. Wpadli zapewne wcześniej, ale póki prawo nie dopuszczało takiej spekulacji, byli bezsilne. Najpierw więc należało skorumpować rządy i parlamenty, żeby do tego dopuściły.

Oto uproszczona odpowiedź – skąd się wziął kryzys.