Zakład 12/2014 (143)

      Zakład polega na tym, że oszust zakłada się z głupcem. Kto jest kim z pozoru nie wiadomo aż do rozstrzygnięcia. Jest jednak wyjątek od tej reguły. Ubezpieczyciel niezmiennie zakłada, że jego ofiarą jest głupiec i w zasadzie się nie myli. Jest to właściwie standard. Zdarzyć się jednak może, że jakiś zdesperowany oszust ubezpieczy się od spalenia własnego domu, ale jeśli nie wejdzie wcześniej w tajny układ z ubezpieczającym, to jednak wyjdzie i tak na głupca.

     Na czym tak naprawdę taki zakład polega? Z grubsza na tym, że widzimy czarno naszą przyszłość i jesteśmy skłonni się założyć z każdym, że spotka nas jakieś nieszczęście. Nie bierzemy jednak pod uwagę dodatkowego nieszczęścia polegającego na konieczności udowodnienia tego pierwszego. Gdybyśmy zamiast płacić składki komuś odkładali te sumy na własne konto, to mielibyśmy pewność skorzystania z tych pieniędzy, gdy zajdzie potrzeba. Płacąc ubezpieczenie (to dobrowolne oczywiście) możemy mieć pewność, że nasze pieniądze zasilają cudzą kiesę. W takim wypadku nieszczęścia zawsze chodzą parami. Gdyby tak nie było, a interes miałby rzeczywiście polegać na ryzyku z obu stron, to byłby wolny rynek na takie usługi.

    

123% – Piękny wynik

 

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

 123% Piękny wynik

 

Występują: Wronisław Komuchowski i Anna Brodzka.

 

Wronisław Komuchowski – To naprawdę ty, Janusz? Jakoś się zmieniłeś.

Anna Brodzka – Bo teraz nazywam się Anna … 

Wronisław Komuchowski – A to dlaczego?         

Anna Brodzka – Co dlaczego? Dlaczego Anna?

Wronisław Komuchowski – Właśnie.

Anna Brodzka – Powiedzmy, że to na cześć twojej żony.

Wronisław Komuchowski – Chyba że tak, ale skąd ta nagła zmiana płci?

Anna Brodzka – Priorytety. W Parlamencie Europejskim musi być co najmniej 40% kobiet.

Wronisław Komuchowski – A to nie startują od ciebie te laski od striptizu?

Anna Brodzka – Startują, ale sam rozumiesz, że ktoś musi nimi kierować. Same z siebie ani be, ani me.

Wronisław Komuchowski – Jasne. Muszą wiedzieć kiedy być za, a kiedy przeciw. A coraz trudniej się w tym rozeznać.

Anna Brodzka – Masz na myśli Krym?

Wronisław Komuchowski – Chociażby. Raz Putina trzeba chwalić, to znów ganić. Łatwo się pogubić.

Anna Brodzka – Do referendum na Krymie poszło podobno 123% uprawnionych.

Wronisław Komuchowski – To chyba dobrze? Ma poparcie.

Anna Brodzka – Tak, tylko jakby ci to Wronuś wytłumaczyć…

Wronisław Komuchowski – Co tu tłumaczyć? Wiem jak jest. Przecież nasze serwery liczące głosy też są w Rosji i już nikt tej kwestii nie podnosi.

Anna Brodzka – Jasne.

Wronisław Komuchowski – Myślisz, że Polacy uwierzą w tę twoją kolejną przemianę?

Anna Brodzka – Jeśli uwierzyli w twoje odwrócenie się od Putina, to widomy znak, że uwierzą we wszystko.

 

KURTYNA

Nawrót komunizmu 11/2014 (142)

     Kiedy rządy sprawują ludzie bogaci i nieuczciwi zarazem, czyli gangsterzy, to, żeby utrzymać się przy władzy, muszą spełnić kilka warunków. Po pierwsze biednych – uczciwych jak i nieuczciwych – należy trzymać w nieświadomości. W tym celu informację zastąpić propagandą i dezinformacją, a nauką nazwać coś co jest jej zaprzeczeniem, jak gender oczywiście maksymalnie obniżyć ogólny poziom nauczania.

     Prawdziwym jednak zagrożeniem dla gangsterów są ludzie, którzy dorobili się majątku uczciwą pracą. Dla zneutralizowania ich trzeba skorumpować cały wymiar sprawiedliwości, zastępując go wymiarem niesprawiedliwości. Teoretycznie ustrój nam się zmienił, ale nie zmieniły się metody niszczenia „kułaków” i „prywaciarzy”.

     Żeby nawrotowi komunizmu zapobiec, próbujmy dochodzić swego na każdym dostępnym polu. Dziś przytaczam postulat Oburzonych: „Praworządność, a właściwie walka z bezprawiem, w szczególności z bezprawiem ludzi władzy; polityków, urzędników, sędziów, prokuratorów, reżimowych mediów, banków i korporacji, to kolejny postulat, którego realizacja pozwoli Polakom normalnie żyć i funkcjonować. Bezprawie to patologia drążąca nasze całe życie publiczne, a nawet prywatne. Kredyt zaufania publicznego właściwie nie istnieje, jego poziom jest najniższy w całej naszej historii. Instytucje Państwa zamiast służyć nam obywatelom, zachowują się wobec nas wrogo. Przykłady można by mnożyć. Czas najwyższy, aby tę sytuację zmienić na lepsze. Czas najwyższy, aby funkcjonariusze publiczni zrozumieli, że ich praca polega na służbie obywatelom, a nie na utrudnianiu im życia. Czas najwyższy na konsekwencje służbowe, finansowe, a nawet karne dla funkcjonariuszy publicznych wydających niezgodne z prawem decyzje lub wyroki albo niewydających żadnych decyzji, powodując tym wymierne straty obywateli oraz straty Skarbu Państwa”. 

     Pozdrawiam – i do następnej soboty!

 

Słownik wyrazów zbędnych

 

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

Słownik wyrazów zbędnych

 

Występuje: Profesor Domniemanologii Praktycznej.

 

Profesor – Zajmiemy się dziś wyrazami bliskoznacznymi takimi jak: zboczeniec, pedofil, kurwa i bękart. Słowa „zboczeniec” nie należy używać nigdy i pod żadnym pozorem, grozi to bowiem odpowiedzialnością karną pod zarzutem „mowy nienawiści”. Należy go zastępować wyrazami pełnymi szacunku i podziwu, takimi jak homoseksualista czy lesbijka. Słowo „pedofil” musi kojarzyć się dwojako: negatywnie, gdy mamy na myśli księdza, i pozytywnie, kiedy mówimy o nauce gender. Tu uczulam wszystkich, żeby zawsze podkreślać, że gender to nauka, a nie ideologia. Należy wystrzegać się polemiki z ludźmi przywołującymi genetykę i takie tam XX i XY warunkujące płeć. Niewskazane jest również przywoływanie słowa „pedofil” gdy mowa o seksualnym wychowaniu dzieci i młodzieży.

                Przejdźmy teraz do najpopularniejszego słowa obecnie używanego. Mistrzowie potrafią znaleźć zastosowanie dla niego nie tylko w każdym zdaniu, ale niekiedy i parokrotnie, zamiast przecinka. Teoretycznie słowo na literę k jest zabronione w miejscach publicznych, ale nikt sobie nie wyobraża, że popularny polityk, biznesmen czy nawet dziennikarz w wiodących mediach mógłby się bez niego obyć w prywatnej rozmowie. Słowo to cieszy się zasłużoną sławą, podobnie jak profesja, którą oznacza.

                 Natomiast słowo „bękart” całkiem wyszło z użytku i nie wiem czy nie należałoby mu nadać nowego pozytywnego zabarwienia. Cóż bowiem ono oznacza? A no tyle, że mamusia jest osobą nowoczesną, dla której jest zupełnie bez znaczenia z kim ma dziecko, a dziecku tatuś do niczego nie jest potrzebny. Bycie bękartem powinno być zaszczytem.

 

KURTYNA

Nie święci garnki lepią 10/2014 (141)

     Szacuje się, że w Europie jest około 4 miliony bezdomnych i 11 milionów wolnych mieszkań. Zdrowa proporcja, nie? Można by powiedzieć, że taką sytuację zawdzięczamy pazernym bankom. Ale przecież ktoś ustalał przepisy umożliwiające lichwę na niebywałą skalę. Czy na pewno do takiej Europy pretendowaliśmy? Może czas spojrzeć prawdzie w oczy, zamiast ślepo stosować się do unijnych dyrektyw? Pozbądźmy się kompleksów i zacznijmy domagać się uczciwości i zdrowego rozsądku zaczynając od własnego kraju i tego zakresu wolności jaki jeszcze nam pozostał.

     Prawo mamy tak pogmatwane, że jedynie tędzy cwaniacy mogą coś tu ugrać. Może by więc zacząć od uporządkowania mechanizmu pozwalającego obywatelom wpływać na decyzje ich dotyczące, przy pomocy referendum? Należy domagać się zmiany ustawy o referendum tak, by  po zebraniu pod wnioskiem określonej liczby podpisów było one obligatoryjne, a  wynik referendum bez względu na frekwencję wiążący dla władzy.

     W ten sposób takie numery jak z fiaskiem odwołania nieudolnej prezydent Warszawy nie mogłyby więcej mieć miejsca.

     Mamy całkiem spory zakres wolności, spróbujmy więc z niego skorzystać. Nie bójmy się domagać tego, co nam się należy. Strach jest kiepskim doradcą w każdej sprawie.

 

 

Resortowy dziadek

 

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

Resortowy dziadek

 

Występują: Dziadek i Wnuczka  

 

Dziadek – Czego oni się znowu domagają?

Wnuczka – Przywrócenia filozofii na uczelniach.

Dziadek – W głowach im się poprzewracało. Na co robolowi filozofia?

Wnuczka – To są studenci.

Dziadek – Nie rozśmieszaj mnie. Te ich wyższe uczelnie od gotowania na gazie!

Wnuczka – Uważasz, że filozofia nie jest potrzebna?

Dziadek – Nie im. Folksdojcze zawsze przecież mogą na naukę wyjechać do Rzeszy.

Wnuczka – Oj, dziadku!

Dziadek – Nie pouczaj mnie, wiem, że formalnie Rzeszy już nie ma i formalnie wojnę przegraliśmy.

Wnuczka – Powiedz mi jak to się stało, że zostałeś w Warszawie?

Dziadek – Ktoś musiał.

Wnuczka – Nie przesadzasz?

Dziadek – No dobrze. Jeśli koniecznie chcesz znać prawdę, to nasi mnie zostawili. Udało mi się przebrać za Polaka, ale nie wiele by mi to pomogło, gdyby nie twoja babcia.

Wnuczka – Mało o niej wiem.

Dziadek – Była czerwonoarmistką.

Wnuczka – Spodobałeś się jej.

Dziadek – Zostańmy przy tej wersji.

Wnuczka – Co przez to rozumiesz?

Dziadek – Miałem sporą listę szmalcowników, co bardzo pomogło w kompletowaniu kadry kierowniczej dla tubylców.

 

KURTYNA

Wyrywanie wolności 9/2013 (140)

Przypominam, że dzisiaj właśnie, to jest 1 marca, obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Oni ponieśli najwyższą ofiarę za naszą – ciągle niestety niepełną – wolność. Zryw roku 1956., przez Węgrów okupiony krwią, Polakom przyniósł znowu nadzieję, która też sczezła. Pamiętajmy jednak, że to Solidarność obaliła komunizm w jego pierwotnej formie. Zostaliśmy, co prawda, jeszcze raz oszukani przy okrągłym stole, warto jednak o tym wszystkim pamiętać kibicując Ukraińcom w ich walce o wolność.

     Dobrze, że obchody tego dnia z roku na rok są okazalsze i w coraz większej liczbie instytucji widoczne. W Warszawie Teatr Kamienica wystawił spektakl poetycko-muzyczny poświęcony naszym bohaterom.

     Pora na wyciagnięcie wniosków. Nie warto tracić czasu na udawanie, że nic się nie stało i tolerowanie PRL-u bis. Demokracja jest ustrojem ułomnym, ale daje pewne możliwości przeciwstawieniu się pączkującemu totalitaryzmowi. Praca sejmu bywa często sprzeczna z polska racją stanu, bo podyktowana interesem grup nacisku.  Nierzadko tworzy się przepisy prawne wykluczające się wzajemnie. Przykładów można by znaleźć wiele, ale nie o to chodzi. Póki nie ma woli przecięcia tego węzła gordyjskiego, postarajmy się ugrać coś dla dyskryminowanej stale większości.

     Zacznijmy może od próby wprowadzenia ordynacji wyborczej, która „zmusi” posła do pozostawania w łączności z wyborcami. Takim skutecznym mechanizmem może być system Jednomandatowych Okręgów Wyborczych z możliwością odwołania posła,  przez jego wyborców, w trakcie kadencji. Wiem, że zdania są podzielone co do skuteczności takiego rozwiązania, ale może warto podyskutować w szerszym gronie na ten temat.

    

Rowerowa ścieżka zdrowia 8/2013 (139)

Wybaczcie, że nie zajmę się Ukrainą, ale trudno mi się rozeznać w polskiej racji stanu. Jedyną pewność jaką mam to ta, że ani premier ani prezydent o nią, czyli polską rację stanu nie dbają, co udowodnili niezbicie na innych przykładach. Na szczęście nie pełnię żadnej funkcji, zobowiązującej mnie do zajmowania stanowiska w kwestiach, co do których brak mi wystarczającej wiedzy.

     Dlatego angielskim sposobem zacznijmy od pogody. Wygląda na niespodziewany koniec zimy, warto się więc przygotować do sezonu letniego.

     Za czasów PRL-u krzewiono kulturę fizyczną przy pomocy tzw. ścieżek zdrowia. W stanie wojennym tym określeniem nazywano podwójny szpaler milicjantów bijących pałami „wrogów ustroju”.

     PRL-bis postawił sobie podobny szczytny cel – budowę ścieżek rowerowych. Odnotujmy tu niewątpliwy sukces. W Gdyni powstała najdroższa ścieżka rowerowa świata! A co, nie stać nas może?

     Zastanówmy się jednak o co tu tak naprawdę chodzi. Cele były dwa: ideowy i ekonomiczny i obydwa zostały osiągnięte. Ideą przewodnią było poróżnienie ze sobą użytkowników dróg. W tym celu dopuszczono ruch rowerowy zarówno na jezdniach, jak i na chodnikach, co musiało wywołać napięcia. Wszyscy zaczęli mieć pretensję do wszystkich z wyłączeniem oczywiście „umiłowanych przywódców”. Mądrość drugiego etapu polega teraz na karaniu rowerzystów za wszelkie możliwe przekroczenia, a lista jest długa i mandaty zapewnione na lata.

     Dlatego drodzy bracia rowerzyści: Od  dzisiaj obiecuję więcej się was nie czepiać! 

Gender w praktyce 7 /2014 (138)

Od dłuższego czasu obserwujemy zmagania rządu oraz wszelkich możliwych „autorytetów” prawnych i moralnych z super problemem jakim stał się pedofil –morderca zwolniony z więzienia po odsiedzeniu kary 25 lat pozbawienia wolności. Jakoś nikt nie wpadł na najprostsze rozwiązanie. Należy wysłać go do Brukseli, żeby mógł przed Parlamentem Europejskim opowiedzieć co go w naszym nieszczęsnym kraju spotkało.

     Ciemne społeczeństwo, nie rozumiejące światłej ideologii gender, zmusiło go niejako do mordowania chłopców, którzy inaczej mogliby opowiedzieć o doświadczeniach jakie były ich udziałem z prekursorem światłej ideologii. Wcale bym się nie zdziwiła gdyby w Brukseli zaproponowano mu serię wykładów w szkołach i przedszkolach Unii. Miałoby to jeszcze tę dodatkową korzyść, że zajęty demonstrowaniem tego co robił z chłopcami nie miałby już może nawet ochoty (nie mówiąc o konieczności)  mordowania kogokolwiek. A jeśli nawet, to belgijskie postępowe społeczeństwo mogłoby potraktować to jako tak cenioną przez nie eutanazję.

     Ale powiedzmy sobie szczerze o co tu tak naprawdę w tej całej szopce chodzi? Jak zwykle chodzi o to samo, czyli o odwrócenie uwagi podczas skoku na kasę. Stara  szulerska sztuczka. Tym razem to kolosalna forsa w pozostałym jeszcze majątku narodowym jakim są lasy państwowe.

     Najwyraźniej rząd zostawił je sobie na deser. Zniszczenie polskiego przemysłu pomogło Niemcom w rozbudowie ich potencjału, dostarczając jednocześnie polską tanią siłę roboczą w dziedzinach, w których Niemiec nie chce sobie brudzić rąk, jak podcieranie tyłków sędziwym weteranom II Wojny Światowej.

     Po zniszczeniu lasów będzie można tereny sprzedać za psi pieniądz, na który jednak Polaka i tak nie będzie stać.

     Pozdrawiam – i do następnej soboty!

 

Rada programowa

 

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

Rada programowa

 

Występują: Prezes, Redaktorka, Dziennikarz.

 

Prezes – Trzeba coś zrobić z tymi serialami.

Dziennikarz – Wyrzucić. Kto to jeszcze ogląda?

Redaktorka – O, przepraszam! To są jedyni nasi stali widzowie.

Prezes – Tyle, że nas na nich nie stać.

Redaktorka – A czy my w ogóle powinniśmy się nad tym zastanawiać? Na co jak na co, ale na telewizję rząd pieniądze znaleźć musi.

Prezes – Znajduje, pod pewnymi jednak warunkami. Musimy być bardziej postępowi. Wytyczne Brukseli są wyraźne: każdy film, a już na pewno serial musi mieć sympatyczną parę gejów, lub lesbijek.

Redaktorka – A nie ma?

Prezes – No, nie każdy jeszcze. Poza tym w ostatnim odcinku popularnego serialu lesbijka jest brzydka jak noc. To może nasuwać skojarzenia, że została nią z konieczności.

Redaktorka – O przepraszam! Jej niedoszły kochanek jest bardzo przystojny.

Dziennikarz – A to nie jest jeszcze gorzej? Przystojniak startuje do zboczonej brzyduli, to już chyba przegięcie pały.

 Redaktorka – Licz się ze słowami! Nie wiesz przecież nawet czyją ona jest wnuczką.

Dziennikarz – Wporzo. Proponuję w co drugiej scenie wstawić długi namiętny pocałunek w dowolnej konfiguracji. Im więcej się całują, tym mniej mówią. Czy nie o to między innymi chodzi?

Prezes – O to też, ale nawet tak oszczędne podejście do tematu jakichś pieniędzy wymaga.

Dziennikarz – To może skorzystajmy z pomysłu Jandy.

Prezes – Jakiego?

Redaktorka – Można z nią wystąpić za marne 2750 zł plus VAT. Moglibyśmy ogłosić, że każdy kto zapłaci dajmy na to 10 000 zł wystąpi w serialu.

Dziennikarz – Plus VAT oczywiście.

Prezes – To jest jakiś pomysł, ale to są w sumie mizerne pieniądze.

Redaktorka – A gdybyśmy tak zrzucili się po 1% naszych uposażeń? Wystarczyłoby na nie lada produkcję.

Dziennikarz – Chyba cię pogięło! Chcesz szastać naszymi, ciężko zarobionymi pieniędzmi!? Po moim trupie.

Prezes – I po moim. 

KURTYNA