Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Klub Pancernej Brzozy
Występują: Helga i Wańka.
Wańka – Chcesz zobaczyć hit Internetu?
Helga – Pokaż (czyta). Poznaję twoje pióro.
Wańka – I jak ci się podoba?
Helga – Za jaskrawe przegięcie. W to nawet wyznawcy pancernej brzozy nie uwierzą.
Wańka – Już uwierzyli. Przesyłają sobie jako odkrycie wszech czasów.
Helga – Przecież ta karkołomna hipoteza kupy się nie trzyma.
Wańka – Kupy może nie, ale zapaleńców teorii spiskowych jak najbardziej.
Helga – Chcesz powiedzieć, że ktoś jest w stanie uwierzyć w taką piramidalną bzdurę?
Wańka – Zależy co nazwiemy bzdurą.
Helga – To oczywiście, że zamachu w Smoleńsku dokonali Amerykanie.
Wańka – Wszystko zależy od uzasadnienia.
Helga – Sprzątnęli polskiego prezydenta, który im sprzyjał tylko po to, żeby winę zrzucić na Rosjan?
Wańka – A co? Stalin nie raz się posługiwał taką metodą. Amerykanie mogli się nauczyć.
Helga – To dlaczego z oskarżeniami czekają już sześć lat?
Wańka – Ich zapytaj.
Trybunał Konstytucyjny orzekł właśnie niezgodność Konstytucji z Konstytucją i tego się trzymajmy. Skoro to co najważniejsze mamy ustalone, zajmijmy się sprawami nieco błahszymi.
Zanim zaczęła obowiązywać poprawność polityczna pospołu z niepoprawnością obyczajową, uczono dzieci odróżniać dobro od zła i zapewniano, że lepiej być dobrym, niż złym. Kiedy młody człowiek zaczynał podejmować własne decyzje przekonywał się często o rozmijaniu się praktyki z teorią. Teraz praktyka odniosła druzgocące zwycięstwo nad niegdysiejszą teorią.
Czy to znaczy, że zaczęły obowiązywać nowe reguły? Czy rzeczywiście o sukcesie zawodowym decyduje wyłącznie podły charakter i głupota? Tak, ale tylko w kręgach mafijnych.
Nie oznacza to jednak, że uczciwemu człowiekowi plecy nie są potrzebne. Przeciwnie, dla osiągnięcia sukcesu są niezbędne. A najlepiej, żeby do tego jeszcze posiadał dwie zdolności: upatrywania dobrych stron w każdej sytuacji i silną wolę. Te trzy czynniki zapewniają powodzenie w dowolnej dziedzinie życia.
Czy sukces dla każdego jest osiągalny? Owszem. Plecy, czy jak kto woli znajomości, można odziedziczyć przychodząc na świat w ustosunkowanej rodzinie, albo zdobyć w sposób sobie właściwy. Upatrywanie dobrych stron w każdej sytuacji, to nawyk do wyrobienia i jakże przyjemny. Nad siłą woli trzeba popracować, ale siła mięśni też sama nie przychodzi.
Totalna, a może wręcz totalitarna, opozycja wobec rządu i parlamentu wyłonionych w demokratycznych wyborach dzieli się na dwie grupy: gangsterów wraz ze wszystkimi poplecznikami oraz idiotów. Grupa pierwsza jest w pełni racjonalna. Słusznie bowiem sądzi, że dopuszczenie do władzy sprawiedliwości i to w majestacie prawa jest dla niej śmiertelnie niebezpieczne. Natomiast pożyteczni idioci są niebezpieczni dla każdego otoczenia. Lenin jako pierwszy dostrzegł ich przydatność w manipulowaniu społeczeństwami. Obiecał, że ich powywiesza na sznurkach, których sami mu dostarczą. W zasadzie słowa dotrzymał, chociaż unicestwianie idiotów w sensie fizycznym okazało się zbędne. Wystarczyło umiejętnie zarazić Europę wirusem komunizmu i zobaczyć jak zdycha.
Ale podobnie jak w biologii, pewne organizmy się uodporniają. Europa Środkowa po traumie komunistycznej okazała się mniej podatna na wirus „eurokołchozu” w postaci Unii Europejskiej i ona właśnie jest takim zagrożeniem dla wiecznie żywej idei Lenina. Ale tu znowu nieoceniona rola pożytecznych idiotów zakładających pętlę na szyje własne i ziomków.
Gdyby ktoś miał wątpliwości czy należy do tej grupy, wystarczy odpowiedzieć sobie na proste pytanie: Jeśli człowiek będący twoim autorytetem okazał się kłamcą i mimo to pozostał twoim autorytetem, to jesteś jednak idiotą.
Tym razem zwracam się do wąskiego grona mówców i to takich, którzy naprawdę mają coś do powiedzenia. Mówicie mądrze, mówcie jeszcze pięknie. Niekiedy wystarczy usunąć trochę chwastów i mowa wasza zakwitnie jak piękny ogród letnią porą.
Zacznijmy od słowa „dokładnie”. Występuje ono raczej w mowie młodzieżowej, pełniąc rolę uniwersalnego potwierdzacza. Wyeliminowanie go pozostawmy nauczycielom, tym odważnym oczywiście, którzy nie boją się rodziców uczniów.
Wielu mówców co parę zdań domaga się potwierdzenia, tak? Ma się wówczas ochotę wstać i zaprzeczyć. „Tak?” bywa też zastępowane przez „Nie?”. Taka maniera najwyraźniej też nie przeszkadzała ich szkolnym polonistom, a szkoda.
Do uniwersalnych przerywników należy słowo „właśnie”. Drodzy mówcy, po wystąpieniu zarejestrowanym przez kamery wysłuchajcie, tego co powiedzieliście, ale pod kątem krytycznym nie odnoszącym się do treści, a do formy. Policzcie ile razy użyliście słowa „właśnie”, czy nie pełni ono czasem roli natrętnego przecinka? Jeśli tak, to może warto skorygować przyszłe wystąpienia.
Do wulgarnego słowa pełniącego rolę przerywnika-ozdobnika nie odniosę się nie tylko z tego względu, że nie dotyczy on osób, do których się w tej chwili zwracam. Po prostu, po pierwszym wulgaryzmie opuszczam takie towarzystwo.
Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Dowód wdzięczności
Występują: Helga i Wańka.
Helga – Opowiedzieć ci dowcip?
Wańka – Polityczny?
Helga – Sam ocenisz.
Wańka – No to wal.
Helga – Kto jest prawdziwym przyjacielem mężczyzny: żona czy pies?
Wańka – Pies.
Helga – Oj nie ładnie.
Wańka – Feministka przez ciebie przemawia.
Helga – Daj spokój tym połajankom. Chcesz wiedzieć jak się przekonać o prawdziwej przyjaźni, czy nie?
Wańka – Chcę.
Helga – Powinieneś zamknąć na godzin w bagażniku najpierw żonę, później psa. Po otwarciu bagażnika przekonasz się kto ucieszy się na twój widok.
Wańka – Podtekst polityczny widać wyraźnie.
Helga – Czyżby?
Wańka – Polaczki, wypisz wymaluj, jak ta rozwścieczona żona.
Helga – Rzeczywiście, nie okazują wdzięczności za to wszystko, czego doznali od naszych wielkich narodów.
Wańka – Zachciewa im się dekomunizacji…
Helga – Zamiast przyjąć za fakty historyczne to, co ustaliliśmy wspólnie dla ich dobra.
Wańka – Po co im ta prawda? Wyżywi ich, ogrzeje?
Na to proste pytanie odpowiedź jest równie prosta, pod warunkiem, że zdefiniujemy co znaczy „tu”. Jeśli mamy na myśli Unię Europejską, to na jej czele stoi oczywiście kanclerz Merkel, nie formalnie, ale faktycznie. To ona rządzi, wprowadza prawa korzystne dla Niemców i niekorzystne dla ich różnych wasali. Jedyny kłopot bywa w zachowaniu pozorów. I na tym właśnie kłopocie bazowałabym.
Niemcy, w „trosce” o kierowców, wprowadzili obowiązkowe stawki płacowe, które obcy przewoźnicy muszą płacić swoim pracownikom znajdującym się akurat na terenie RFN. Przenieśmy to prawo do nas i zażądajmy, żeby niemieckie firmy płaciły wszystkim swoim polskim pracownikom uposażenia nie mniejsze niż w Niemczech. Ciekawe jak zareagują, zwłaszcza co zrobią koncerny medialne plujące na Polaków ustami tanich sprzedawczyków. Ile tak naprawdę są oni warci dla swoich panów? Jeśli kapitał nie ma narodowości, to odkupimy te media za psi pieniądz, a jeśli ma, to wówczas się potargujemy.
Dawno temu, w zamierzchłych przed-komputerowych czasach, dzieci bawiły się „w pomidora”. Komuś zadawano różne pytania, a on musiał na wszystko odpowiadać z kamiennym wyrazem twarzy: „pomidor”. Teraz najwyraźniej „opozycja totalna” gra w tę dziecinną grę z władzą wybraną w demokratycznych wyborach. Niech nas nie myli zmiana nazwy, która w tym wypadku brzmi poważniej, bo rzekomo chodzi o Trybunał Konstytucyjny.
Komitet Obrony De z przyległościami na każdą propozycję porozumienia odpowiada „pomidor”, czyli: „najpierw złamcie prawo uznając bezprawie, a później się zobaczy”.
Zarówno fircyk z kucykiem, jak i pozostałe sprzedawczyki dobrze wiedzą, że ich słowa znaczą tyle co pomidor, ale właśnie o to chodzi. Popierający ich idioci i tak się nie połapią w czym rzecz, a pozostali co najwyżej wzruszą ramionami.
Okazuje się jednak, że nie tylko my mamy głupków od „pomidora”. Brytyjscy zwolennicy pozostania Zjednoczonego Królestwa w Unii Europejskiej, nie mogąc pogodzić się z wynikiem referendum, tak się zacietrzewili, że już zebrali podobno 4 miliony podpisów pod powtórzeniem jeszcze raz tego samego referendum! Mają zapewne nadzieję, że wystarczy odpowiednio długo zadawać to samo pytanie, żeby otrzymać satysfakcjonującą odpowiedź.
Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Powtórka z rozrywki
Występują: Helga i Wańka.
Helga – Powtórnie zdobyliśmy Bastylię.
Wańka – My?
Helga – Dokładnie rzecz ujmując Francuzi, ale niezła powtórka z rozrywki, co nie?
Wańka – To co lubię w tobie najbardziej, to niemieckie poczucie humoru.
Helga – Czy to nie zabawne, że 227 lat temu wprowadzili w Europie terror, który teraz wypalił rykoszetem?
Wańka – Zamiast rozmawiać o fajerwerkach lepiej zastanówmy się co dał nam pucz w Turcji.
Helga – Nieudany pucz.
Wańka – Przeciwnie, jak najbardziej udany. Teraz Turcja jest po naszej stronie.
Helga – Czyli czyjej?
Wańka – Nie udawaj, że nie rozumiesz. Po nasze, czyli niemiecko, albo jak wolisz unijno-rosyjskiej.
Helga – Przeciwko USA?
Wańka – Jasne, i jej sojusznikom.
Helga – To odpowiedź Kremla na warszawskie NATO?
Wańka – A jak!
Nie mam na myśli zmian wprowadzanych przez nasz rząd. Wierzę, że są dobre, ale może jest już odpowiedni czas, żeby pomyśleć o jeszcze większych zmianach.
W książce Marka Twaina zatytułowanej „Książę i żebrak” jest taka scena, w której książę mówi żebrakowi o swojej siostrze posiadającej kufry z sukniami. Na to żebrak dziwi się – po co jej więcej niż jedna suknia? Ma przecież tylko jedno ciało. No właśnie, historia zatoczyła koło i obecnej strojnisi wystarczą podarte dżinsy i powyciągany podkoszulek na każdą okazję z balem włącznie. W ciemności, przy ogłuszającym jazgocie i w towarzystwie naćpanych osobników kto by w ogóle rozróżniał jakieś ubiory?
Świat obfitości, w którym przyszło nam żyć, nie jest niestety tożsamy ze światem powszechnej szczęśliwości, a mógłby nim być. Ludzkość produkuje żywności więcej niż jest w stanie skonsumować. Podobnie jest z innymi dobrami. Ciężka praca też nie jest koniecznością, bo mogą ją wykonywać maszyny. Co więc stoi na przeszkodzie byśmy wszyscy otrzymywali to, co jest nam do życia potrzebne? Pazerność banksterów? Niewątpliwie. Najgorsze są jednak wpojone nam przekonania, że tak musi być, że pieniądz rządzi światem. Wmówienie nam takiego poglądu czyni z nas niewolników.
Czy można się z tych okowów wyrwać? Można! Weźmy jeden z ostatnich przykładów. Zdawać by się mogło, że organy państwa Polskiego za koalicji PO-PSL były tak skorumpowane i doświadczone w fałszowaniu wyborów, że nic się zmienić nie może. A tu proszę! Teraz, w ślad za nami poszła Austria i też powiedziała stop fałszerstwom. Pieniądze Sorosza nie pomogą ani KOD-wi, ani Gazecie Wyborczej. Najwyraźniej nie zadziałały też w Wielkiej Brytanii kolebce bankowości.
Może więc pieniądz nie jest najwyższym dobrem człowieka? A gdybyśmy tak wrócili do solidarności, zaczęli współpracować? Nigdy wcześniej, przed dobą Internetu, nie mieliśmy takich szans porozumienia się. Zmieńmy marzenia z „mieć” na „być”. Czyż bycie naukowcem, odkrywcą nie jest atrakcyjniejsze od posiadani tysiąca niepotrzebnych przedmiotów? Szeroko pojęta nauka mogłaby dać satysfakcję każdemu mieszkańcowi Ziemi. Zdobywanie i wykorzystywanie wiedzy o naturze jest źródłem nie do wyczerpania! Pomyślmy o tym w wolnej chwili.
Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę w dwóch aktach pt.
Obraźliwe słowa
Akt I
Rok 1945
Występują: Mama i Zosia.
Mama – Pani od polskiego skarży się na ciebie. Używasz podobno obraźliwych słów.
Zosia – Chodzi o Szwaba?
Mama – A jak się powinno mówić?
Zosia – Szkop?
Mama – Och, Zosiu!
Zosia – Dobrze już. Nic nie mam do autochtonów w naszej klasie. Wiem, że Olsztyn przed wojną należał do Niemców.
Mama – Nie tylko o nich chodzi.
Zosia – Jasne, nie mówi się Kacap, tylko Rusek.
Mama – Poprawnie: Rosjanin.
Zosia – Oj mamo, pamiętam żeby głośno nie wypowiadać Kacap, Szkop, Ukrainiec, bo to są słowa obraźliwe. Mamy w klasie jednego Ukraińca, ale nie wiem jak o nim mówić, żeby go nie obrazić. To słowo uchodzi przecież za najbardziej obelżywe.
Akt II
Rok 2015
Występują: Rodzic Nr 1 i Ania.
Rodzic Nr 1 – Nauczycielka od polskiego twierdzi, że używasz obraźliwych słów.
Ania – Co ta k… je… myśli, że jej wszystko wolno? Nawtykałam jej przy całej klasie. Ale były jaja!
Rodzic Nr 1 – Czy to ty wypisałaś na tablicy te wszystkie wulgaryzmy?
Ania – A co? Niech wie k… jedna, co o niej myśli cała klasa. Powinnaś iść do dyrektora, żeby ją usunął.
Rodzic Nr 1 – Ale konkretnie na jakiej podstawie?
Ania – Bo nam się nie podoba. Chce żebyśmy czytali jakieś nudne lektury i śmie zabraniać słów potocznie przez wszystkich używanych.
Rodzic Nr 1 – W tym rzecz, że nie przez wszystkich. Tylko ty nazwałaś czarnoskórego kolegę Bambo. Rozumiesz, że to niedopuszczalne?
Ania – Murzynek Bambo…
Rodzic Nr 1 – Sama rozumiesz, że w tej sytuacji poprawność polityczna jest po jej stronie.