Na niby, czy poważnie? 25/2020 (468)

Jakiej chcemy Polski? Suwerennej, którą zapewnia dotychczasowy prezydent, czy w różnym stopniu wasalnej, którą obiecują prawie wszyscy pozostali kandydaci? Prawie wszyscy, bo są i tacy, dla których, niepodległość to mało istotny szczegół. Tak się jednak składa, że ci ostatni kandydaci mają akurat śladowe poparcie, niech się więc dalej zajmują sobą i tym, co dla Polaków nieistotne.
Koalicja Obywatelska, ustami swojego kandydata proponuje całkowite uzależnienie się od Niemców, którzy wiedzą lepiej, co dla nas dobre. Arbeit macht frei – to już przerabialiśmy i dobrze pamiętamy. Teraz czas na pokojowe przejęcie masy upadłościowej po rządach Tuska i tego wszystkiego, co udało nam się wypracować przez ostatnie pięć lat. Kiedy Polacy zaczęli wracać do kraju, zabrakło w Reichu taniej siły roboczej do zbierania szparagów. Trzaskowski gorąco przekonuje do tęczowej kamieni kupy – państwa na niby. Czy mu się to uda? Boję się go jednak, bo nie ważne jaką bzdurę palnie, jaką bezradnością jako manager Warszawy się wykazał, ani jakim jest lizusem wobec Berlina, myśląc po francusku, albo angielsku. Pamiętajmy, że mimo osobistej miernoty i zakłamania pokonał w stolicy mądrego i uczciwego Patryka Jakiego. Niech to będzie dla nas przestrogą!
Jaką mamy szansę na pomyślność naszej ojczyzny? To zależy od zaangażowania nas wszystkich, którzy takiej pomyślności pragniemy. Agenci obcych mocarstw z najbliższego sąsiedztwa są zainteresowani naszą słabością i przyznać trzeba, że mają sukcesy na polu skłócenia nas ze sobą. Wywołanie agresji to bardzo skuteczna broń, bo na agresję najczęściej odpowiada się tym samym. Święci odpowiadają miłością, hipokryci udawaniem miłości. A jak może zachować się człowiek racjonalny? Moim zdaniem powinien okazać obojętność, a nawet wyniosłość, tam gdzie jest to możliwe. Chamstwu nie należy pobłażać, a tym bardziej zniżać się do poziomu chama. Ale czy to wystarczy w obliczu nowej komunistycznej rewolucji? Z Hitlera też się na początku śmiano.
Traktujmy nasze państwo i jego zagrożenie poważnie.

http://mtodd.pl/?wysija-page=1&controller=email&action=view&email_id=388&wysijap=subscriptions

Demaskator 24/2020 (467)

Licytowanie się na forach internetowych kto powie coś głupszego, czego inni jeszcze nie powiedzieli, przestało wystarczać, bo tu trzeba mieć ugruntowaną politycznie pozycję, żeby to zadziałało. Opowiadanie andronów przez kandydatów na prezydenta pozwala, wyborcom podjąć mądrą decyzję na kogo zagłosować. Zwykły natomiast szarak internetowy lepiej zaistnieje jako demaskator. Co prawda, pozycja odkrywcy płaskiej ziemi jest już zajęta, podobnie jak kilkudziesięciu płci, ale pozostaje niezliczona ilość teorii spiskowych, gdzie można się wykazać.
Najwdzięczniejszym jednak polem do popisu jest dyskredytacja ludzi. Prywatne demaskowanie zbrodniarzy jest niepoważne, albo niebezpieczne, gdyby demaskatorowi udało się przez przypadek rzeczywiście wytropić jakąś zbrodnię. Ale o kimś takim nikt i nigdy oczywiście nie usłyszy. Opluwanie w internecie kogo popadnie, to czysta przyjemność i nic nie kosztuje. Stąd mamy tylu domorosłych demaskatorów. Żeby było śmieszniej, to ruskie i pruskie pachołki zarzucają agenturalność patriotom. Jak słyszę „łap złodzieja”, to zanim ruszę w pościg sprawdzam, kto mnie do tej nagonki namawia.
Wróćmy jednak do aktualności, czyli kampanii wyborczej. Z mojej prywatnej ankiety wynikają ciekawostki, którymi pragnę się podzielić. To, że absolutna większość pragnie pozostania na urzędzie obecnej Głowy Państwa, ani to, że nikt z moich respondentów nie splami się głosowaniem na super nieudacznika wystawionego przez PO, wcale mnie nie dziwi. Zwolennicy dominacji zboczeńców w życiu publicznym już dawno i na zawsze powypisywali się z mojej listy. Natomiast dowiedziałam się o nowych kandydatach. Pewna pani Teresa, ma przygotowane wszelkie akty prawne, które wprowadzi w życie natychmiast, kiedy tylko zostanie prezydentem i wszyscy będziemy szczęśliwi. Jest też Pan Jaśnie Wielmożny Hrabia. Tu żadne referencje, ani podpisy poparcia nie są potrzebne, bo on sam uznał się Prezydentem Polski i zamierza przejąć należną sobie władzę po szóstym sierpnia.

http://mtodd.pl/?wysija-page=1&controller=email&action=view&email_id=387&wysijap=subscriptions

Swatka 23/2020 (466)

Wiele jest zawodów, które postęp wypędził do lamusa, albo zmienił w sposób zasadniczy. W dobie internetu ludzie poznają się na różnych forach, bez udziału osób trzecich. Swatka nieoczekiwanie odnalazła się znowu w komitetach wyborczych kandydatów na prezydenta. Tu trzeba namówić nie jednego, a bardzo wielu wyborców, żeby zechcieli zagłosować na tego, nie innego kandydata. Cały sztab swatek dwoi się i troi w zachwalaniu pana młodego. Pannę młodą zachwalano tak nieudolnie, że zostanie starą panną w zawodzie polityka, zawodząc wszystkie swoje swatki w przedbiegach.
Rozkapryszeni wyborcy, nieznajdujący tego jednego, wymarzonego, postanawiają się nadąsać i nie głosować, pozwalając, żeby inni za nich decydowali.
Zapytałam moich czytelników na kogo zagłosują. Oto jedna z odpowiedzi: Mój kandydat posiada stosowne wykształcenie,  doświadczenie w sferze polityki (był radnym, europosłem, pracował w kancelarii prezydenta), wykazuje cechy patrioty i pro-państwowca, kształtuje dobre relacje społeczne,  biegle posługuje się językiem angielskim, potrafi nawiązywać dobre relacje na forach międzynarodowych i międzyludzkich,  ceni wartości kultury europejskiej, a w niej dziedzictwo humanistyczne greckie, rzymskie, wykazuje się kulturą osobistą,  kindersztubą, elokwencją,  jest świetnym mówcą, nie splamił się żadnymi aferami.
Kogo mój korespondent miał na myśli?

http://mtodd.pl/?wysija-page=1&controller=email&action=view&email_id=386&wysijap=subscriptions

Cnota zaufania 22/2020 (465)

Wyrazy opisujące nierzeczywistość znikają z potocznego słownika. Taki los spotkał „cnotę” – nie ma jej w życiu publicznym, a zatem przestaje występować w mowie i piśmie, co najwyżej jako określenie prześmiewcze. Moda nie tylko eliminuje niepotrzebne słowa, lecz także zmienia znaczenie wielu z nich. Lista jest długa, ale zajmijmy się takim słowem z pozoru oczywistym. Co bowiem obecnie znaczy „zaufanie”?
Człowiek, który przychodzi na świat w normalnej rodzinie, składającej się z nie więcej niż jednej matki i jednego ojca, może przynajmniej teoretycznie ufać swoim rodzicom, że go nie porzucą, bo któremuś z nich przytrafi się kolejna „wielka miłość”. W rodzinach z licznymi mamusio-ciociami i tatusio-wujkami próżno szukać osób godnych zaufania, mogących wyposażyć dziecko w tę niezbędną cechę przydatną na całe życie. Budowanie relacji z innymi wymaga zaufania, nie ślepego, bo ślepota w niczym nie pomaga, ale rozsądnego, nawet gdyby ten rozsądek mógł czasami zawodzić.
Każdy przyzna, że najłatwiej jest oszukać dziecko, nie ponosząc żadnych konsekwencji. Trzeba się jedynie uporać z własnym sumieniem, jeśli się jeszcze takowe posiada. Prawdziwa konkurencja zaczyna się na poziomie partnerskim – kto kogo wykołuje. Stąd bierze się powodzenie głupich kobiet u mężczyzn, którym się zdaje, że taką głupią łatwiej wykiwać. Nie biorą oni jednak pod uwagę faktu, że głupota i podłość, to dwie różne cechy, występujące w różnych proporcjach. Można się w tych kalkulacjach srodze pomylić. Najwyższy pułap zdrady zaufania panuje w kręgach mafijnych. Tam zdradę przypłaca się życiem.
Nie da się zbudować porządnej firmy w oparciu o nieuczciwych kontrahentów, czy wspólników. Tu nie pomoże najbardziej nawet cwany prawnik. Na podobnej zasadzie kształtują się relacje obywatel – państwo. Znowu wkraczamy na śliski grunt polityki.
Dla naszych odwiecznych… powiedzmy – sąsiadów zaufanie znaczyło bezkrytyczne, rzec by można ślepe zdanie się na Hitlera, czy Stalina. Późniejszy komunistyczny marsz przez instytucje w Niemczech i Francji spowodował, że zastąpiły one własną religię obcą. Patrzą biernie jak są gwałceni przez muzułmanów i próbują udawać, że nic się nie dzieje. Tak rozumieją zaufanie? A może to zakłamanie wyssali już z mlekiem matki?
My najczęściej wolimy obdarowywać naszych wodzów zaufaniem, nie całkiem jednak bezgranicznym. Ta cecha może być naszą siłą, ale może też być wykorzystana przez wrogów do manipulacji, co przejawia się w działalności opozycji totalnej, usiłującej wprowadzić chaos w państwie.
Cnota krytyki się nie lęka. Gorzej, że niecnota również, zwłaszcza taka rozpuszczona jak dziadowski bicz.


http://mtodd.pl/?wysija-page=1&controller=email&action=view&email_id=385&wysijap=subscriptions

Kobiecość w polityce 21/2020 (464)

Poprzednia kandydatka PO na prezydenta z uporem twierdziła, że jest kobietą i w tej jednej kwestii nigdy zdania nie zmieniła. Mimo to egzekutywa partyjna wymieniła ją na inny model. Co do płci nowego kandydata, niczego na pewno nie wiadomo, bo występował dumnie pod tęczową, radosną flagą. Wiadomo również, że nie szczędził samorządowej kasy na LGBT, ale to przecież tylko cztery litery, a postępowi „naukowcy” udowadniają, że płci jest znacznie więcej. Ich liczba oscyluje około sześćdziesięciu. Nawet tak wszechstronnie wykształcony przedstawiciel postępu może się pogubić.
Nowy kandydat jest bardziej bojowy od partyjnej koleżanki, jeśli chodzi o dziennikarzy. Jego poprzedniczka niewygodne pytania po prostu odwracała i kierowała do tego, kto ośmielił się je zadawać. Na pytanie o dokonania, którymi mogłaby się pochwalić odpowiadała: A czego pan dokonał? I po krzyku. Bojowy następca obiecuje dziennikarzom zadającym niewygodne pytania, że jak się dorwie do władzy, to krnąbrnych dziennikarzy powywala. Brawo! Wolności wypowiedzi im się zachciewa.
Ale z drugiej strony szkoda trochę tej kobiecości. Może wynagrodzą nam to inni kandydaci, taki „wiosenny” i bezpardonowo lewicowy, który jak nikt inny rozumie potrzeby kobiet, albo taki „niezależny” (nie bardzo wiadomo od kogo i czego) roniący łzy nad konstytucją.
Przedstawiciel partii z rodowodem z głębokiego PRL-u jest najbardziej elastyczny. Słaba, czy silna płeć – bez znaczenia. Przytuli do piersi każdego, zarówno zboczeńców, jak i takich, którym się zdaje, że zboczenie, to niewystarczające kwalifikacje do sprawowania władzy.
Mamy jeszcze kandydatów prawicowych, ale ich antypisowość wypada blado na tle konkurencji, a o kobiecość nawet nie zabiegają.

http://mtodd.pl/?wysija-page=1&controller=email&action=view&email_id=384&wysijap=subscriptions

Zawiśli między… 20/2020 (463)

Odmrożenie gospodarki jest pierwszym i zarazem najbardziej oczywistym krokiem ku normalności. Wszystko jedno, co spowodowało wcześniejszą nienormalność: korona-wirus, czy zwyczajny komunizm.
Następnym do odbicia bastionem jest sądownictwo. Zawisły między Moskwą a Berlinem sąd łatwo nie odpuści. Będzie walczył do ostatniej kropli krwi – polskiej niestety – o utrzymanie władzy nadanej mu przez starszych i mądrzejszych ze wschodu i zachodu. Dopiero chaos w państwie byłby tym stanem pożądanym dla sługusów, którzy zawiśli u berlińskich i kremlowskich klamek.
W kulturze i rozrywce komuniści nadal prym wiodą, bo nikt ich stamtąd nawet nie próbuje rugować. Co najwyżej, na zasadzie wentylu bezpieczeństwa wypuszczany jest czasami w TVP jakiś mądrzejszy n ieco spektakl, (podobnie jak bywało w PRL-u) żeby „inteligencja pracująca” miała poczucie, że władza nie zapomina nawet o tak nielicznej garstce, ale to tylko dla utrzymania status quo.
Gospodarka działa, czy nie działa – każdy widzi i propaganda na tym polu zda się psu na budę. „Niezawisłe sądy”, jak sama nazwa wskazuje, mogą robić co im się podoba, skazywać na więzienie za kradzież batonika i uniewinniać „swoich” niezależnie od zbrodni jakiej by się dopuścili, śmiejąc się ludziom i moralności w twarz. Najtrudniej jest odbić z komunistycznych rąk kulturę, bo tu nawet brak jednoznacznych kryteriów oceny. Jak ci się wulgaryzmy i pornografia nie podobają, toś ciemniak, który nie zna się na wyrafinowanej, prawdziwej sztuce. Ot i tyle!

http://mtodd.pl/?wysija-page=1&controller=email&action=view&email_id=383&wysijap=subscriptions

Kwiatki nie polskie 19/2020 (462)

Co łączy tulipana, narcyza, hiacynta i żonkila? Wszystkie one należą do roślin cebulowych i kwitną wiosną. Trzy z nich ładnie pachniały, ale to w czasach kiedy jeszcze istniały pachnące kwiaty. Tyle, jeśli chodzi o biologię. Znacznie więcej znaczą jako symbole w polityce. Na ile stały się inspiracją dla twórcy „Wiosny”, to tylko jeden Biedroń wie. Sama nazwa tuli-pana może sugerować takie skojarzenie. Narcyz to już wyraźny symbol dla wielu polityków, na czele z Głównym Kopertologiem Kraju – z tytułem profesora.
Następny kwiatek do tego kożucha, to hiacynt. Komunistyczni manipulatorzy czuli pismo nosem, bo zbieranie haków na homoseksualistów oznaczyli kryptonimem „Hiacynt”. Później, kiedy obrona robotników nie wypaliła, komuniści pochylili się z troską nad zboczeńcami, zarzucając wszystkim wokół „homofobię”, znowu jednak do czasu. Homoseksualistów trzeba kochać, ale okazuje się, że nie wszystkich. Jak się nie ma jedynie słusznych prokomunistycznych poglądów, to orientacja seksualna nic nie pomoże. Wręcz przeciwnie, zawsze jakieś GW, czy TVN może wiedzę o tej orientacji upublicznić.
Został jeszcze żonkil – symbol walczącego getta warszawskiego. Nagłośnienie powstania w getcie miało przyćmić Powstanie Warszawskie, stając się również wyzwaniem politycznym. Przyćmiło na Zachodzie, bo tam właśnie o to chodziło, żeby o polskim bohaterstwie nikt nie usłyszał.

http://mtodd.pl/?wysija-page=1&controller=email&action=view&email_id=380&wysijap=subscriptions

Kopertolog 18/2020 (461)

Estrada nie jedno ma oblicze. Prócz zespołu rokowego o nazwie BUDKA SUFLERA, dał się niedawno poznać nachalny SUFLER DUPKA, który próbuje wkręcać widzów, sam nie wie w co, ośmiesza nieporadnie nieporadną kandydatkę na prezydenta, jakby ona sama nie była wystarczająco śmieszna. Nikt bidulce nie wytłumaczył czym się różnią wybory prezydenckie od konkursu na Miss Głupoty.
Jak by nie dość było śmieszności, to mamy jeszcze występy „trzeciej osoby w państwie”, która poucza nas i zabawia. Palikot, Petru, a nawet sama Kidawa Błońska, to amatorzy przy profesjonallście kabotynizmu czystej wody. Co najwyżej ustępuje on pod tym względem niegdysiejszej „pierwszej osobie w państwie”, czyli osławionemu Bolkowi. Ostatnio dowiedzieliśmy się, od pana marszałka o zagrożeniu, jakie niosą koperty, które dzielą się na przyjazne i zabójcze. Kto może wiedzieć to lepiej, niż profesor medycyny, łapówkarz żerujący na chorych? Teraz potwierdził publicznie, że jest też wybitnym kopertologiem, który przestrzega przed listonoszami roznoszącymi zarazki, ale tylko w kopertach do głosowania. Inne, a zwłaszcza zawierające „kopertówki”, są w porządku.
W tej sytuacji muszę przyznać ze skruchą, że mój apel o tworzenie nowego kabaretu był niewczesny.
Błazen bywa jednak nie tylko śmieszny, ale i straszny, bo nie wszyscy mają poczucie humoru, a taka Unia Europejska zdaje się traktować go całkiem poważnie. Tyle tylko, że ona sama jest jednym wielkim żałosnym kabaretem, podobnym do niegdysiejszego Związku Radzieckiego. Propolski rząd nie ma u niej szans. Co by nie zrobił będzie nękany: za przeprowadzenie wyborów, lub za ich zaniechanie, za nieprzestrzeganie, lub przestrzeganie konstytucji i tak dalej. „Taki mamy klimat”, jakby powiedziała polskojęzyczna deputowana do Parlamentu Europejskiego.
Są dwa wyjścia z tej sytuacji: zgodzić się na unijnego komisarza, czy namiestnika, który przejmie w Polsce pełnię władzy ustawodawczej i wykonawczej, sądowniczą w dużej mierze już posiada; albo robić to, co dla Polski korzystne, nie oglądając się na powarkiwania sąsiadów z zachodu i ze wschodu.

http://mtodd.pl/?wysija-page=1&controller=email&action=view&email_id=379&wysijap=subscriptions

Chleba i igrzysk 17/2020 (460)

Czy zauważyliście, że wiele osób znanych z ekranów nagle bardzo zbrzydło i zaczęło się jąkać? Zawdzięczamy to zapewne zaawansowanej technice Skayp’a. Z drugiej strony, to może nawet dobrze, bo „postępowo”. Brzydota i nieporadność w wysławianiu się wyszły nieoczekiwanie naprzeciw światowym tendencjom w modzie. Przyznać jednak należy, że polska szkoła filmowa od dawna wiedzie prym w tak zwanej ścieżce dźwiękowej. Nasze seriale z seryjnym, stale tymi samymi aktorami, nie mają sobie równych w niewyraźnym bełkocie zastępującym dialog. Scenariusze też coraz częściej stają się niepotrzebnym balastem, krępującym „prawdziwych artystów”. Całą fabułę wystarczy przecież sprowadzić do scen poczęcia i rozwiązania. A tu wystarczą dźwięki, które mówią same za siebie, czyż nie!?
Domaganie się dobrej dykcji od aktorów na planie, to jak domaganie się sprawiedliwości od sędziów w sądach. Resortowa dzieci głęboko zakorzenione w kulturze są nie do wykarczowania. Same stanowisk nie oddadzą, a ze strony władz nie widać woli umniejszania ich roli. W te rewiry „dobra zmiana” się nie zapuszcza, pozwalając różnym „wielkim artystkom” robić sobie na głowę.
Zostańmy więc w domach, włączmy telewizory, wyłączmy myślenie i czekajmy na lepsze czasy, które ktoś w swej łaskawości nam kiedyś podaruje. Albo zacznijmy domagać się nie tylko chleba, ale i igrzysk na poziomie, a jeszcze lepiej sami zacznijmy tworzyć. Jeśli chórzyści mogą śpiewać, każdy pozostając we własnym domu, to na takiej samej zasadzie zróbmy teatr, a przynajmniej kabaret. Zapraszam chętnych do współpracy.

http://mtodd.pl/?wysija-page=1&controller=email&action=view&email_id=378&wysijap=subscriptions

Co prywatyzować? 16/2020 (459)

Komunizm polegał na wyeliminowaniu własności prywatnej. Wszystko było państwowe, a posiadacz czegokolwiek ponad normę wyznaczoną przez partię był potencjalnym wrogiem ludu. Po zmianie ustrojowej, resortowe dzieci rozkradły praktycznie wszystko. Czego same nie ukradły to oddały tym „znienawidzonym kapitalistom z zachodu” za przychylność i poklepanie po pleckach.
Skrajności nigdy nie prowadzą do optymalizacji sytuacji, jaka by ona nie była. Co zatem należy zachować w ręku państwa, a jakie dziedziny oddać prywatnym przedsiębiorcom? Fabryką mebli, czy szerzej – wszelakich wihajstrów chyba najlepiej zarządzi właściciel dbający o zysk. Wszędzie tam, gdzie nie zysk jest najważniejszy, lepiej żeby zajęło się tym państwo. Trudno sobie wyobrazić sprywatyzowaną armię, która broniłaby naród przed najeźdźcami, gdyby to oni właśnie ją wynajęli. Sprywatyzowana służba zdrowia, zainteresowana zyskiem, lepiej zajmie się powiększaniem ust i piersi do niebotycznych rozmiarów niż rzetelnym leczeniem ubogich pacjentów.
Prywatyzacja najlepiej mogłaby się sprawdzić w Wymiarze Sprawiedliwości. Już teraz sądy są zobowiązane wykazywać się bilansem dodatnim uzyskanym z kar wymierzanym podsądnym. Sprywatyzowanie rozstrzygnęłoby raz na zawsze kwestię „upolitycznienia” sądów. Sprawiedliwe wyroki zapadałyby zgodnie z handlową zasadą na korzyść tych, którzy dają więcej.


http://mtodd.pl/?wysija-page=1&controller=email&action=view&email_id=372&wysijap=subscriptions