Archiwum kategorii: Aktualności

Dewiacja demokracji 30/2016 (266)

Dawno temu, w zamierzchłych przed-komputerowych czasach, dzieci bawiły się „w pomidora”. Komuś zadawano różne pytania, a on musiał na wszystko odpowiadać z kamiennym wyrazem twarzy: „pomidor”. Teraz najwyraźniej „opozycja totalna” gra w tę dziecinną grę z władzą wybraną w demokratycznych wyborach. Niech nas nie myli zmiana nazwy, która w tym wypadku brzmi poważniej, bo rzekomo chodzi o Trybunał Konstytucyjny.

Komitet Obrony De z przyległościami na każdą propozycję porozumienia odpowiada „pomidor”, czyli: „najpierw złamcie prawo uznając bezprawie, a później się zobaczy”.

Zarówno fircyk z kucykiem, jak i pozostałe sprzedawczyki dobrze wiedzą, że ich słowa znaczą tyle co pomidor, ale właśnie o to chodzi. Popierający ich idioci i tak się nie połapią w czym rzecz, a pozostali co najwyżej wzruszą ramionami.

Okazuje się jednak, że nie tylko my mamy głupków od „pomidora”. Brytyjscy zwolennicy pozostania Zjednoczonego Królestwa w Unii Europejskiej, nie mogąc pogodzić się z wynikiem referendum, tak się zacietrzewili, że już zebrali podobno 4 miliony podpisów pod powtórzeniem jeszcze raz tego samego referendum! Mają zapewne nadzieję, że wystarczy odpowiednio długo zadawać to samo pytanie, żeby otrzymać satysfakcjonującą odpowiedź.

Dobra zmiana 29/2016 (265)

Nie mam na myśli zmian wprowadzanych przez nasz rząd. Wierzę, że są dobre, ale może jest już odpowiedni czas, żeby pomyśleć o jeszcze większych zmianach.

W książce Marka Twaina zatytułowanej „Książę i żebrak” jest taka scena, w której książę mówi żebrakowi o swojej siostrze posiadającej kufry z sukniami. Na to żebrak dziwi się – po co jej więcej niż jedna suknia? Ma przecież tylko jedno ciało. No właśnie, historia zatoczyła koło i obecnej strojnisi wystarczą podarte dżinsy i powyciągany podkoszulek na każdą okazję z balem włącznie. W ciemności, przy ogłuszającym jazgocie i w towarzystwie naćpanych osobników kto by w ogóle rozróżniał jakieś ubiory?

Świat obfitości, w którym przyszło nam żyć, nie jest niestety tożsamy ze światem powszechnej szczęśliwości, a mógłby nim być. Ludzkość produkuje żywności więcej niż jest w stanie skonsumować. Podobnie jest z innymi dobrami. Ciężka praca też nie jest koniecznością, bo mogą ją wykonywać maszyny. Co więc stoi na przeszkodzie byśmy wszyscy otrzymywali to, co jest nam do życia potrzebne? Pazerność banksterów? Niewątpliwie. Najgorsze są jednak wpojone nam przekonania, że tak musi być, że pieniądz rządzi światem. Wmówienie nam takiego poglądu czyni z nas niewolników.

Czy można się z tych okowów wyrwać? Można! Weźmy jeden z ostatnich przykładów. Zdawać by się mogło, że organy państwa Polskiego za koalicji PO-PSL były tak skorumpowane i doświadczone w fałszowaniu wyborów, że nic się zmienić nie może. A tu proszę! Teraz, w ślad za nami   poszła Austria i też powiedziała stop fałszerstwom. Pieniądze Sorosza nie pomogą ani KOD-wi, ani Gazecie Wyborczej. Najwyraźniej nie zadziałały też w Wielkiej Brytanii kolebce bankowości.

Może więc pieniądz nie jest najwyższym dobrem człowieka? A gdybyśmy tak wrócili do solidarności, zaczęli współpracować? Nigdy wcześniej, przed dobą Internetu, nie mieliśmy takich szans porozumienia się. Zmieńmy marzenia z „mieć” na „być”. Czyż bycie naukowcem, odkrywcą nie jest atrakcyjniejsze od posiadani tysiąca niepotrzebnych przedmiotów? Szeroko pojęta nauka mogłaby dać satysfakcję każdemu mieszkańcowi Ziemi. Zdobywanie i wykorzystywanie wiedzy o naturze jest źródłem nie do wyczerpania! Pomyślmy o tym w wolnej chwili.

Spinelli 28/2016 (264)

Spinoza to nie z importu lek – tak śpiewali Starsi Panowie Dwaj. Ale dzięki ich piosence mniej obeznani z filozofią mogli się dowiedzieć o istnieniu myśliciela o tym właśnie nazwisku. Ufam, że dzięki temu felietonowi ktoś może zainteresuje się kim był niejaki Spinelli. A był to cwany komunista, taka trucizna z importu. Zdawał sobie sprawę, że syty Zachód Europy nie łyknie ciemnoty o walce klas. Trzeba tym społeczeństwom przygotować coś szczególnego, po czym się już nigdy nie pozbierają.

Euro-kołchoz powinien zostać zorganizowany na wzór kotła ze smołą, z którego nie ma ucieczki. Dlatego po niespodziewanej dezercji Wielkiej Brytanii należy przyspieszyć i zmaksymalizować centralizację pod czujnym okiem ścisłego kierownictwa, żeby pozostałe kraje nie miały odwrotu.

Unia Europejska, do jakiej wstępowaliśmy niewiele ma wspólnego z tworem przepoczwarzającym się na naszych oczach. Federacja byłych państw narodowych będzie nowym, wprawdzie kapitalistycznym, ale jednak Związkiem Sowieckim, w którym władza sama się kreuje i wszystko wie lepiej od każdej z poddanych republik.

Co nie wyszło Hitlerowi, a Stalinowi tylko częściowo, może się udać Merkel. Nie tylko idea Lenina wiecznie żywa, Spinellego również.

Oswajanie aligatora 27/2016 (263)

Szwaby i kacapy nigdy dobrze nam nie życzyły. Szwab zawsze nas oszwabiał, a kacap mordował, albo rusyfikował. Od wieków nic się w nastawieniu tych nacji nie zmieniło i żadne zaklinanie rzeczywistości tu nie pomoże, przeciwnie rozzuchwala naszych odwiecznych wrogów. Zarówno „przyjaźń niemiecko-polska” jak i „rosyjsko-polska”, to czysta fikcja. Istnieją tylko różne układy interesów Moskwa – Berlin ponad naszymi głowami i naszym kosztem. Można w nieskończoność próbować oswajać aligatory, ale jeszcze nikomu się to nie udało.

Powinniśmy się cieszyć z osłabienia Unii Europejskiej po wyjściu z niej Wielkiej Brytanii. To nasza wielka szansa wybicia się na prawdziwą niepodległość. Chcę wierzyć, że nasz rząd to rozumie, a retoryka o „umacnianiu więzi z UE” jest tylko inteligentnym kamuflażem.

Jako miłośniczka kryminałów, zwłaszcza z politycznymi podtekstami, często się zastanawiam jakbym postąpiła, gdybym miała decydować o ważnych dla Polski sprawach, w obliczu nie tylko różnych opinii, odnośnie do przewidywanych skutków mojej decyzji, ale też nacisku różnych grup interesów. Myślę, że konieczna byłaby umiejętność wcielenia się w co najmniej podwójnego agenta. Natomiast udawanie tresera aligatorów zostawiłabym osobnikom pokroju Króla Europy.

Bezpłatna służba zdrowia 26/2016 (262)

Po czyjej stronie jest lekarz? Pacjent chciałby wierzyć, że po jego. Bywa tak, jeśli swój zawód traktuje jak misję. Jeśli natomiast, jak chciał poprzedni rząd, jest pracownikiem instytucji, dla której wynik ekonomiczny jest najważniejszy, to zdrowie pacjenta będzie uzależnione od ekonomii.

W praktyce może to wyglądać tak. Załóżmy, że jakąś chorobę można leczyć dwiema równie skutecznymi metodami: farmaceutyczną i fizjoterapeutyczną. Lekarz, który chce naprawdę pomóc pacjentowi weźmie pod uwagę skutki uboczne lekarstw i skieruje na fizykoterapię. Lekarz-przedsiębiorca skalkuluje ile taka terapia kosztuje placówkę i przepisze raczej lekarstwa, za które pacjent sam zapłaci.

Pół biedy, jeśli te obydwie metody są równie skuteczne. Gorzej, jeśli leki szkodzą. Ale znowu pytanie: dla kogo gorzej? Dla firm farmaceutycznych to nawet lepiej, bo nowe schorzenia będzie można leczyć nowymi lekami.

I jeszcze jeden absurd. Za „darmowe” leczenie, zagwarantowane wszystkim obywatelom RP konstytucją, nie wszyscy płacą tyle samo. Emeryt, któremu przyszłaby ochota prowadzić jeszcze działalność gospodarczą, płaci podwójnie. Czy ktoś z Państwa umie wyjaśnić skąd ta dodatkowa grabież? Tylko proszę mi nie mówić, że takie są przepisy. Ja pytam o uzasadnienie tych przepisów.

Rozmawiać, czy nie? 25/2016 (261)

Pewnie zależy z kim. W naszym (coraz mniej nieszczęśliwym) Kraju próbuje się nadal rozmawiać z idiotami, którym się zdaje, że mają coś do powiedzenia. „Wielki wizjoner teatru” zapytany, co sądzi o zwiększeniu dostępności do broni palnej dla obywateli, był oczywiście przeciw. Cieka-wie to uzasadnił. Jego zdaniem zamiast pozwolić Polakom nabywać broń, lepiej rozdawać książki. Dowiedzieliśmy się wreszcie, co ma piernik do wiatraka!

Przy tej okazji, niespodziewanie, uzyskaliśmy ważną informację na temat cen. Okazuje się, że wozy bojowe kupowane przez naszą armię kosztują miliony, ale miliony też kosztuje wyprodukowanie spektaklu przez „Wielkiego wizjonera teatru”. Jedne i drugie miliony brane są z na-szych podatków. Ten „artysta” postulował, żeby zamiast zbroić się, przeznaczać te pieniądze na jeszcze więcej spektakli teatralnych…

Mój postulat jest akurat odwrotny. Jeśli eksperymentalne gnioty teatralne kosztują takie krocie, zrezygnujmy ze snobistycznego udawania, że są one komukolwiek do czegoś potrzebne. Teatr jako przeżycie duchowo-intelektualne został pogrzebany dawno temu. Przyznam, że nie wiem czego ludzie jeszcze szukają w teatrze. Bo nawet obściskiwanie się w ciemności już nie jest chyba dla nikogo atrakcją. Przeciwnie, obmacywanie się w miejscach publicznych jest trendy i najlepiej, żeby wszyscy widzieli jak się „kochamy”.

Po co nam Sejm? 24/2016 (260)

Teoretycznie jest nam potrzebny do uchwalania nowego prawa. Tyle tylko, że Unia Europejska wyręcza pozostałe parlamenty regulując wszystko co się da, łącznie z instrukcją przewozu karmelków i spuszczaniem wody w toalecie.

Parlamenty krajów europejskich pracują jednak pełną parą. Czy ma to jakiś sens? Ma! Chodzi o takie uszczegółowienie prawa, żeby można było skazać każdego Bogu ducha winnego człowieka, jak i uniewinnić każdego gangstera. Im więcej przepisów wzajemnie się wykluczających, tym lepiej dla rozbójników wszelkiej maści. Nie liczy się nic prócz siły przebicia. Przyzwoitość, to cecha wręcz wstydliwa dla unijnego dygnitarza.

Do czego to prowadzi? A no do usankcjonowana wszelkiej grabieży i to w majestacie prawa. Trzeba tylko tak dobrać słowa, żeby nadać im znaczenie przeciwne do ogólnie rozumianego. Weźmy na przykład najnowszą ustawę o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym. Wydawać by się mogło, że po jej ustanowieniu pieniądze zdeponowane w banku będziemy mieli zagwarantowane przez państwo. A będzie akurat odwrotnie! Ustawa umożliwi Zarządowi BFG „umorzenie” upadającym bankom ich zobowiązań wobec klientów i akcjonariuszy, a nawet prowadzenie bezprawnych działań bez liczenia się z prawomocnym orzeczeniem sądu! A mówiąc wprost, pozwoli na bezpardonowe ograbienie kogokolwiek, bowiem dobro banku jest wartością najwyższą, a „jednostka bzdurą” jak mawiał klasyk komunizmu.

Na Cyprze już to zrobiono w roku 2013. Udało się tam, dlaczego nie miałoby udać się tu?

Siła odśrodkowa 23/2016 (259)

     Kiedy już uda się zagwarantować wszystkim pracownikom wolne niedziele ze względów religijnych, przyjdzie czas na wolne piątki. Dlaczego akurat piątki? Bo to dzień święty dla wyznawców islamu. Że co? Że jest ich za mało? Skoro tak chętnie budujemy nowe meczety, to chyba z nadzieją, że się zapełnią.

     W oczekiwaniu na tę chwilę zacznijmy budować synagogi, a w ślad za nimi ogłosi się wszystkie wolne soboty. Ortodoksyjny Żyd w sobotę nie ma prawa nawet wziąć do ręki pieniędzy. Gdyby znaleźli się jacyś niepoprawni pracoholicy, to przywoła się ich do porządku pod groźbą kary za nieprzestrzeganie tych wszystkich rozporządzeń. Oczywiście w naszym kraju należy szczególnie zadbać o zachowanie równowagi między ilością meczetów i synagog. Nie wiem tylko, czy kolejność nazw tych świątyń nie razi wiernych, którzy tam się modlą i nie zaczną się natychmiast protesty dyplomatyczne i obwinianie nas o antysemityzm, ksenofobię i wytykanie nam „Polskich obozów koncentracyjnych” w których mordowani byli wyłącznie Żydzi nie przez Niemców, tylko… przez niewiadomo kogo. Niemcy to przecież prawdziwi, mądrzy Europejczycy.

     Po zrównaniu wszystkich wyznań na terenie obecnej Polski powstanie państwo wielowyznaniowe, w którym tydzień pracy będzie trwał tylko 4 dni! Po prostu raj! Wszyscy młodzi Polacy z niego wyjadą, a ze staruszkami jakoś uda się sprawę załatwić. Wystarczy dopuścić na chwilę do władzy paru nowoczesnych postępaków. Uchwalą prawo do eutanazji i po krzyku. Nawet całodobowe sklepy z alkoholem się pozamyka, bo nie będzie już kogo rozpijać.

     Czy na terenie między Odrą a Bugiem powstanie nowy Izrael, Kalifat, Niemcy czy Rosja to już dla byłych i nieobecnych tu Polaków będzie bez znaczenia.

Linia podziału 22/2016 (258)

Czy da się stwierdzić na czym polega podział między naszymi a obcymi? Mam tu na myśli podział panujący w Polsce, na zwolenników zmian i ich przeciwników. Szczególnie przykre są podziały w rodzinach – na „Mohery”, jak pogardliwie nazwał Tusk swoich przeciwników, oraz na „Lemingów” spod znaku KOD-u, PO, Nowoczesnej, czy dewiantów wszelkiej maści spod tęczowego sztandaru.

Jedna strona pomawia drugą o głupotę i niedoinformowanie. Z tą informacją, to jest jednak tak, że każda ze stron czerpie wiadomości tylko ze źródeł sobie bliskich, które utwierdzają je w słuszności własnych poglądów.

Na czym więc polega zasadnicza różnica? Myślę, że w uproszczeniu na stosunku do prawdy. W mojej rodzinie jest jedna kłamczucha i parę osób, którym ta jej cecha nie przeszkadza. Kiedy dochodzi do konfrontacji, nigdy nie wiedzą komu powinni wierzyć. Tak się też składa, że ta sama część naszej rodziny czerpie wiedzę o świecie z TVN-u, POLITYKI i podobnych gadzinówek. Są odporni na rzeczowe argumenty, a kierowanie się logiką uważają za zbędne obciążenie. Takie nastawienie pozwalało im na w miarę wygodne życie w PRL-u i w PRL-u bis. Dopiero ludzie domagający się prawdy zagrozili ich błogostanowi.

Socjalizm w natarciu 21/2016 (257)

Czym różni się socjalista od kapitalisty? Można to ująć tak. Socjalista pracuje po to, żeby odpoczywać, im dłużej, tym lepiej. Kapitalista odpoczywa po to, żeby pracować jak najwydajniej i jak najlepiej. Dlatego systemy kapitalistyczne dorobił się majątków, a socjalistyczne biedy.

Teraz, w ramach oddolnych inicjatyw, socjaliści zaczęli upominać się o to by dostawać coś za nic. Kto by nie chciał!? Pomińmy fakt że, taką przynętą najczęściej posługują się oszuści wszelkiej maści. Tym razem chodzi o wolne niedziele dla wszystkich zatrudnionych w handlu. Zwolennicy zamykania centrów handlowych w niedziele przywołują przepisy obowiązujące w Niemczech i Francji. No, nie wiem, czy te kraje należałoby w czymkolwiek naśladować. Jeśli pomysłodawcy mają cichą nadzieję, że przez zamknięcie centrów handlowych zapełnią się kościoły, to te dwa kraje pokazują, że tak się nie stało. W Wielkiej Brytanii było nawet odwrotnie. Póki w niedzielę wszystko było pozamykane ludzie nie wychodzili z domów, bo po co? Natomiast po otwarciu sklepów w niedziele, kiedy szło się już i tak po zakupy, to i do kościoła można było wstąpić.

Zamykanie sklepów w niedzielę to zły pomysł. Jedynie pijaczkowie nie muszą się martwić. Nikt nie ubolewa nad losem sprzedawców w sklepach z alkoholem otwartych 24 godziny na dobę. Ale to oczywiście wyższa konieczność. Są jak lekarze na ostrym dyżurze, czy strażacy. Strach pomyśleć co by się stało gdyby nie daj Bóg jakiś alkoholik wytrzeźwiał!