Archiwum kategorii: Aktualności

Exposé 50/2017 (339)

Po wysłuchaniu pięknego exposé nowego premiera, można dojść do wniosku, że dobrze się dzieje w Państwie Polskim. Niepokojący był objaw cenzury, jaki zdawał się opanowywać Internet, ale okazał się przejściowy. Każda wiadomość, która miała w tytule krytykę nowego premiera, nie dawała się otworzyć. Wszystko jednak wróciło do normy. Pozostało jedynie pytanie, czemu ta zamiana stanowisk ma służyć?
Wróble ćwierkają coś o posadach w Spółkach Skarbu Państwa – kto nimi dysponuje, ten ma szmal, czy władzę. Jeśli pani premier nie pozwalała się dobierać komuś do tego miodu, to może warto upowszechnić wiedzę o zarobkach i życiorysach szefów tych spółek? Tyle odnośnie do rodzimego podwórka, więcej jednak mówi się o zadaniach zagranicznych nowego premiera.
Jaki to układ zawarł nowy szef starego gabinetu ministrów z „zachodnimi bankierami”, którego nie mogła zawrzeć pani premier? Jeśli jesteśmy rzeczywiście niemałym krajem, który szybko się rozwija, to przecież musimy naruszać czyjeś brudne interesy. Naiwnością byłoby sądzić, że nasz szeryf pokona w pojedynkę całą armię bangsterów, nawet jeśli zaprosi ich na swoje podwórko. Jakie tak naprawdę interesy ma do załatwienia Morgan w Warszawie? Czego musi przypilnować na miejscu?
Kiedyś się pewnie tego dowiemy, tylko czy wówczas ta wiedz będzie jeszcze komuś do czegoś przydatna?

Coca Cola 49/2017 (338)

Podział na zwolenników tej czy innej partii bardzo często nie ma żadnych merytorycznych uwarunkowań. Są jej zwolennicy, lub przeciwnicy, bo są i mało kto zadaje sobie jeszcze pytanie: dlaczego? Dzieje się tak, ponieważ ta kwestia została już wcześniej rozwiązana i nie warto do niej wracać. Takie spostrzeżenie nasunęło mi się gdy uświadomiłam sobie zwolenników i płomiennych przeciwników Coca Coli.
Za wczesnego PRL-u napój ten był tylko w Pewexach za dolary. A przy tym pocztówki, na przykład z Londynu, pokazywały olbrzymie neony reklamujące ten napój. Były tak widoczne, że nadawały się na anty reklamę kapitalizmu jako takiego. Zohydzić Coca Colę, to jak zohydzić kapitalizm. Ruszyła anty kampania i odniosła skutek, wcale jednak nie zamierzony, bo tymczasem ustrój się zmienił i zniechęcanie do kapitalizmu straciło sens.
Dlaczego się nad tym rozwodzę? A no dlatego, że niekiedy brak mi argumentów uzasadniających tezę, która wydaje się słuszna (lub niesłuszna). Dzieje się tak, gdy władza podejmuje jakąś nową decyzję bez wyjaśnień, co ma na celu. Opozycja totalna krytykuje wszystko totalnie i tym bym się nie przejmowała, ale wolałabym znać argumenty naszego rządu, np. nie tylko w sprawie niedomagań służby zdrowia, czy skąd się biorą muzułmanie w Warszawie.

Hobby czy lobby? 48/2017 (337)

Czy ktoś mógłby mi objaśnić, o co tak naprawdę chodzi z tymi wolnymi od handlu niedzielami? Popłakać się można ze wzruszenia, słysząc Niemców i Francuzów, jak to w „trosce o rodzinę” zamykają w niedzielę supermarkety. Co jest większym problemem: to, że niektórzy wierni mają ograniczony dostęp do pójścia w niedzielę do kościoła, czy może nieograniczony dostęp do alkoholu 24 godziny na dobę? Wygląda na to, że sejm dostrzegł tylko ten pierwszy problem.
Gdyby rzeczywiście chodziło o ulżenie tym biednym kasjerkom w supermarketach, to wystarczyłoby ustawowo zatwierdzić podwójną stawkę godzinową za pracę w niedzielę. Wówczas wszyscy zainteresowani mieliby wolny wybór, zarówno pracownicy, jak i pracodawcy. Państwo nie zamierza jednak pozostawić tego samym zainteresowanym. Bardziej liberalne jest w dystrybucji „dobra niezbędnego”, jakim jest alkohol. Nowa ustawa dopuszcza lokalne władze do pewnych korekt, gdzie mają powstawać sklepy monopolowe, a gdzie nie. Teraz będzie to uzależnione od włodarzy na danym terenie. Przykładowo wójt może zlikwidować sklep pod własnym oknem, skazując spragnionych na pokonanie kolejnych stu metrów do następnego alkoholopoju. Co do zagrychy, to już takich uprawnień nie ma. Tu państwo jest pryncypialne.
Politycy i dziennikarze lubią powoływać się na statystyki. Nie dorównam im w tym i nawet nie będę próbowała. Zastanówmy się jednak, ile osób może dotyczyć ustawa o zakazie handlu w niedzielę (wyłączając oczywiście sprzedawców alkoholi, bo oni przecież żadnych rodzin, ani innych potrzeb nie mają)? Nad garstką sprzedawców w supermarketach władza pochyla się z niezwykłą troską. Szkoda, że z pola widzenia umykają alkoholicy i ich rodziny.
A może nie mamy bladego pojęcia, o czyje interesy tu chodzi?
Czy uszczęśliwianie na siłę, to rządowe hobby, czy może raczej uleganie jakiemuś lobby?

Słownik wyrazów dwuznacznych 47/2017 (336)

Po tym całym zamieszaniu spowodowanym poprawnością polityczną, najwyższy czas ustalić co znaczą słowa, którymi się posługujemy. Bardzo często przypisujemy im niewłaściwe znaczenia i nie dotyczy to tylko „kochających, czy mądrych inaczej”.

Co np. oznacza „posiadacz”? Już dwudziestowieczna księgowość odkryła, że ten kto jest „winien” to „ma”, a ten kto „ma”, jest „winien”, czyli jeśli nawet „ma”, to nie swoje. Trudno się było laikowi w tym połapać. Teraz nazewnictwo się zmieniło, ale zasada została. Kredytobiorca uważa się za posiadacza, a w rzeczywistości jest niewolnikiem spłacającym ciągle rosnący dług, bez perspektywy wyzwolenia się z tego jarzma kiedykolwiek.

Człowiek wolny, to ktoś, kto posiada jakieś oszczędności, którymi może dysponować w razie potrzeby. Narodom ujarzmionym przez Związek Sowiecki nie wolno się było bogacić dla zasady. Po zmianie ustroju też nie zachęcano do oszczędności, a raczej do grabieży. Ci, którym udało się ukraść pierwszy milion mieli perspektywy i na następne. Wmawiano nam, że na tym polega upragniony kapitalizm. Kto tego nie potrafi, to frajer nie wart uwagi. Tak powstał raj dla kanciarzy wszelkiej maści.

Okazało się jednak, że dobra zmiana trafiła i tu. Po raz pierwszy zanotowano przewagę osób posiadających oszczędności nad kredytobiorcami, czyli przewagę ludzi wolnych nad niewolnikami.

Program totalny 46/2017 (335)

 

Okazuje się, że totalna opozycja ma jednak program, chociaż trudno by go nazwać pozytywnym. Polega on już nie tylko na walce z PiS-em, ale na totalnej demolce państwa. Jak na targowicę przystało, jest nią kolejny rozbiór Polski. Platforma Obywatela ustami swojego lidera ambitnie obiecuje demontaż państwa.

To, co po rządach PO-PSL pozostało, prócz Wymiaru Niesprawiedliwości, to sitwy zwłaszcza w samorządach. Są one ostatnim bastionem zasiedziałych kacyków, którzy zamierzają walczyć o te swoje własne, prawie już prywatne bastiony z całą zaciekłością, w imię nie tylko swoich, ale i unijnych interesów. A jest o co. Polska rozdrobniona na powiaty i gminy, nad którymi zabraknie jakiejkolwiek kontroli, będzie rajem nie tylko dla miejscowych włodarzy, ale też da możliwość rozgrywania jednych przeciw drugim, a zwłaszcza w rozkradaniu tego, co pozostało i tego, co zostanie wytworzone polskimi rękoma. Oddanie Niemcom wszystkiego, na co będą mieli ochotę, stanie się oczywistością.

Jak totalna opozycja zamierza tego dokonać? Tak, jak czyni to każdy szubrawiec – przy pomocy pięknych słówek, które w ustach kłamcy znaczą zupełnie coś innego, niż słyszy je oszukiwany. A konkretnie, oddawanie pieniędzy samorządom, które znają przecież najlepiej lokalne potrzeby, brzmi pięknie. A najpiękniej brzmi obiecanka, że będą mogli dysponować wszelkimi funduszami bez jakiejkolwiek kontroli! Nikt przecież nie powie, że chodzi o rozbój w biały dzień, umacnianie lokalnych gangsterów powiązanych mafijnymi układami w kraju i zagranicą.

Wasze matki… 45/2017 (334)

Jeśli wasze matki lub wasi ojcowie pracują albo pracowali dla mafii „reprywatyzacyjnej”, „paliwowej”, Amber Gold, czy jakiejś innej, firmowanej przez rządy poprzedniej ekipy, to nie macie wyjścia. Musicie iść w zaparte i powtarzać do znudzenia brednie wygadywane przez totalną opozycję. Inaczej grozi wam utrata zagrabionego bezprawnie majątku. A utrata ojcowizny bywa dla niektórych bardziej bolesna niż utrata ojca. Mam jednak nadzieję, że nic wam nie pomoże i w końcu oddacie zgrabione łupy. W lepszej sytuacji znajdą się ci, którzy upatrzyli sobie bezpieczne wyjście ewakuacyjne. Może warto by już teraz zastanówcie się nad zmianą strategii i odciąć się od tonącej platformy?
Targowica najwyraźniej liczy na powtórkę z historii, ale może się przeliczyć, na co mamy nadzieję, my wszyscy pozostali, którzy nie dorobili się na oszustwach, ani grabieży majątku narodowego.
Uczcijmy zatem godnie ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI, niech 11 listopada przypomina nam, że mimo wrogów zewnętrznych i ich agentów wewnątrz Polski, to jest nasze państwo i potrafimy je obronić. Do tego zobowiązują nas rodzice – nasze matki i nasi ojcowie.

Czas na nonsensy 44/2017 (333)

Jak zmienić 50% chętnych w 100% niezadowolonych? To proste – wystarczy wprowadzić co drugą niedzielę zamkniętą dla handlu. W ten sposób ci, którzy liczyli na wszystkie wolne niedziele w supermarketach, będą zawiedzeni, podobnie jak wszyscy ci, którzy woleliby, żeby to im pozostawiono wybór, kiedy mają robić zakupy.
Połowiczny postulat, jak należy spędzać niedzielę, nie zadowala nikogo, no może jedynie biurokratów. Od nich bowiem ma zależeć bogobojność jednych i niewygoda innych. Na tym jednak nie koniec. Pomysłodawcy przymusu zamykania supermarketów w niedzielę już martwią się tym, że wolno będzie handlować na stacjach benzynowych i dworcach kolejowych oraz autobusowych. Najlepiej byłoby zatem pozamykać w niedziele stacje benzynowe i dworce. Zatroskani o rodzinę pomysłodawcy, nie martwią się tym, co jest sprzedawane. Zwłaszcza alkohol nie budzi ich sprzeciwu. Przyjmują zapewne, że sklepy z alkoholem otwarte 24 godziny na dobę, to wyższa konieczność i z troską o rodzinę nie ma nic wspólnego.
Na tym jednak nie koniec propozycji nonsensów. Zamiast czasu zmian, mamy kolejną zmianę czasu. Wszyscy wiedzą, że to czysty absurd, ale nie ma odważnego, który by zatrzymał tę bezsensowną dwukrotną zmianę godzin każdego roku.

Resortowi rezydenci 43/2017 (332)

Następna lipa w natarciu. Tym razem rząd „krzywdzi” przyszłych doktorów, którzy bez doktoratów, czy przynajmniej specjalizacji, nie mogą przecież opuścić naszego kraju, nie mają bowiem perspektyw na godziwą mamonę zagranicą! Media rozczulają się nad losem rezydentów i nie muszą wyszukiwać tego co ważne dla Polaków, a Pan Prezydent może wetować to i owo, opóźniając konieczne zmiany.
Na razie ci najbardziej bojowi ministrowie muszą czekać, aż będą mogli zrobić następny krok. Wojny na szczęście jeszcze nie mamy, nominacja generałów może poczekać, a może nawet uda się przeczekać z tym do powrotu odsuniętych towarzyszy z WSI? Resortowe dzieci i wnuki wszelkiej maści, a zwłaszcza te w togach, najwyraźniej na to liczą.
Ja bym jednak na miejscu Pana Prezydenta taka spokojna nie była. Totalna opozycja ze swoją totalną propozycją, a właściwie jej brakiem, a więc żeby było tak jak było, najwyraźniej zaczyna się Polakom nudzić. Hamowanie zmian niczego nie załatwi, ale głowa państwa zdaje się jeszcze tego nie dostrzegać.
Zatem czas na kolejny krok. Skoro ostrzy ministrowie tacy jak Ziobro i Macierewicz spotkali się z kontrą, to może delikatny wicepremier od kultury zrobi milowy krok? Najwyższy czas na ustawę degermanizacyjną w polskich mediach. Wyrzućmy wreszcie z naszego kraju, polskojęzyczne niemieckie media, na zbity pysk!

Jak hartowała się wazelina 42/2017 (331)

Sowieccy okupanci zmuszali podbitych do czytania i oglądania w kinach straszliwych wypocin swoich propagandystów. Takim sztandarowym dziełem była powieść zatytułowana Jak hartowała się stal. Terror między innymi na tym polega, że poddanych zmusza się do czytania tylko tego, czego życzy sobie okupant. Z jego punktu widzenia najlepiej, żeby odbiorca nie miał alternatywy. Czasy się zmieniły i „brak papieru” na literaturę piękną niepostrzeżenie został zastąpiony takim jej zalewem, że trudno się połapać, gdzie szukać tego, co byśmy chcieli czytać, czy oglądać. Okazuje się, że komuchy są znowu górą!
Poprawność polityczna doprowadzona do absurdu, wydała zatrute owoce w postaci literatury tak zakłamanej, że stalinowscy aparatczycy by się jej nie powstydzili. Przy okazji okazało się, że Zachód, który nie uodpornił się na prymitywną propagandę, uległ jej najbardziej. Za komuny w Polsce każdy angielski, amerykański, czy francuski film w kinie był wydarzeniem, bo pokazywał jakąś odrobinę prawdy o ludzkich losach, czego „demoludy” były pozbawione. I oto historia się odwróciła. Z obfitości zachodnich seriali nie da się wybrać niczego do oglądania. Postacie są tak zakłamane i niekonsekwentne w postępowaniu, że trudno to znieść. Wszystko na jedno kopyto. Można podejrzewać, że są pewne próby stworzenia czegoś ambitniejszego, ale tłumione są zapewne w zarodku. Najnowszą wiodącą produkcję telewizyjną „białego człowieka” można by zakwalifikować pod wspólnym tytułem: Jak hartowała się wazelina.
Dlatego potrzebna nam dobra zmiana w kulturze, w promowaniu naprawdę dobrej literatury, która mogłaby być kanwą dla ciekawych i wartościowych seriali.
Mam nadzieję, że wkrótce będę mogła ogłosić konkurs na utwory beletrystyczne, ale zanim to nastąpi, ostrzcie pióra przyszli laureaci. Proponuję, żebyście na początek udostępnili swoje utwory 10-ciu życzliwym wam osobom i wysłuchali ich opinii, to bardzo skuteczna metoda uniknięcia niepotrzebnych błędów.

Błąd Robespierre’a 41/2017 (330)

Czy warto jaszcze zastanawiać się, dlaczego zginął dawno temu (28 lipca 1794 r.) jakiś Francuz? Warto, bo z tego samego powodu, 217 lat później (5 sierpnia 2011 r.), zginął Andrzej Lepper. Obaj popełnili ten sam błąd taktyczny. Publicznie oświadczyli, że znają nazwiska łotrów i nie zawahają się ich ujawnić. Łotrów było wielu i nie wiedzieli, o kogo konkretnie chodzi, nie mieli więc innego wyjścia, jak tylko zamordować śmiałka, zanim ten urzeczywistni groźbę. Fakt, że Robespierre sam był łotrem, czego nie można powiedzieć o Lepperze, nie ma znaczenia. Łajdacy nie znają solidarności.
A propos „Solidarności”, to Kiszczak z Jaruzelskim posłużyli się tą właśnie zasadą psychologiczną w stanie wojennym. Rozpuścili plotkę, że „Solidarność” planuje powywieszać wszystkich komunistycznych aparatczyków. To miało mobilizować towarzyszy do walki z kontrewolucją.
Schetyna nie połapał się na czym rzecz polega i usiłuje nastraszyć PiS, że po dojściu do władzy, jego środowisko postawi przed sądem wszystkich obecnie sprawujących władzę. Biedaczek nie ma pojęcia, że to działa i jest skuteczne tylko na łajdaków.
Wniosek stąd taki, że zabójczą wiedzą nie należy się chwalić, tylko ją ujawniać wprost bez zapowiedzi i ogródek. Tu nasuwa się przykład Wojciecha Sumlińskiego, który oskarżył Bronisława Komorowskiego publicznie o wyjątkowe łotrostwo, a ten nabrał wody w usta. Cóż miał „biedny” zrobić? Wolał nie ryzykować procesu, bo a nuż trafiłby na uczciwego sędziego, albo „sędzia na telefon” nie sprostałby zadaniu? Im ciszej, tym dla złoczyńcy lepiej. Zamilczano już niejedno i niejednego.
Dlatego zamiast grozić, lepiej działać szybko i skutecznie. Łapać, mądrze sądzić i surowo karać przestępców wszelkiej maści.