Dawnymi czasy po wsiach krążyła bajka o tym, jak to chłop przechytrzył diabła, który o rolnictwie nie miał zielonego pojęcia. Demon komunizmu nie musi znać się ani na rolnictwie, ani przemyśle, nauce, w ogóle na czymkolwiek, wystarczy, że jest arcymistrzem manipulacji. I tego właśnie doświadczamy co najmniej od 70 lat. Czasami udaje się zapędzić komunistyczne draństwo w kozi róg, jak w październiku 1956, sierpniu 1980, i teraz w maju 2015 r.
W totalitaryzmie obowiązuje pewien cykl. Kiedy nagromadzone kłamstwa, obłuda i wszelakie podłości osiągają masę krytyczną, ogłasza się pierestrojkę. I ten czas właśnie nadszedł.
W 1956 r. nie można było niestety osiągnąć nic więcej niż malutkie okienko na świat kultury zachodu. Węgrzy za zryw wolności zapłacili krwią. „Solidarność”, to było nasze polskie wielkie zwycięstwo. Komuchy po porażce w 1980 r. potrzebowały aż dziewięciu lat na skuteczne prze-grupowanie i przejęcie sterów. Udało się wcisnąć Polakom świeżutki kit. Kapitalizm był przecież ziszczeniem marzeń. Zostaliśmy znowu wystrychnięci na dudka. W 1989 daliśmy wywieść się w pole, uwierzyliśmy, że jesteśmy u siebie.
A jak wygląda sytuacja obecnie? Jeżeli szajka trzymająca władzę odpuściła, to zapewne z przyczyn taktycznych. Gołym okiem bowiem widać, że pozwolili Dudzie wygrać i to przecież nie wielką przewagą. Słabość czy chytrość?
W wyborach samorządowych komuchy pokazały nam jak daleko potrafią się posunąć w jawnych fałszerstwach. To była przecież wyraźna prowokacja i niejako próba generalna do wyborów prezydenckich. Daliśmy się sprowokować, bo nie mieliśmy innego wyjścia. „Pozwolono” nam na Ruch Kontroli Wyborów, jak 35 lat wcześniej „pozwolono” na założenie Solidarności.
Teraz PO przepoczwarzy się w jakieś inne partie, lub „blok bezpartyjny”. Nie musimy go nawet wybierać po dobroci. Tym razem fałszerstwa mogą pójść na całość, a protestujący zwolennicy uczciwości wyborczej zostaną okrzyknięci oszołomami, bo czyż wygranie wyborów prezydenckich nie jest wystarczającym dowodem rzetelności rządu? Gdyby te-go było za mało, gangsterzy i sługusy dzierżący jeszcze władzę zawsze mogą poprosić o „bratnią pomoc” dowolne państwo na świecie.