Z okazji wyborów warto raz jeszcze przypomnieć etymologię słowa „idiota”. W starożytnej Grecji, kolebce demokracji, słowem tym określano człowieka nie udzielającego się społecznie. A więc w uproszczeniu obywa-tel, to ktoś kto bierze udział w wyborach, a idiota, to ten, który się uchyla od tego obowiązku.
W okresie PRL-u pierwszego sekretarza wybierano na Kremlu, a tak zwane „wybory” były jedynie sondażem poparcia dla partii i to też zakła-manym, bo jeśli głosujący nie został odhaczony na liście wyborców, mógł się liczyć z szykanami ze strony władzy. Teraz rządzący muszą się solidnie natrudzić, żeby nie dopuścić opozycji do władzy, a oszustwa wyborcze zdają się najskuteczniejszym do tego orężem. Każdemu obywatelowi po-winno zależeć na uczciwych wyborach, no ale musiałby sam należeć do uczciwych ludzi, a to chyba cecha niemodna zwłaszcza wśród celebrytów, których ci o ptasich mózgach podziwiają i naśladują.
Podczas ciszy przedwyborczej nie mogę nikogo namawiać na głoso-wanie na konkretnego kandydata, ale mogę i usilnie namawiam – nie le-kceważcie wyborów, nawet jeśli nie możecie oddać głosu na kandydata swoich marzeń, nawet gdyby „niewidzialna ręka demokracji” miała do-stawić do waszej karty wyborczej jakiś dodatkowy krzyżyk unieważniają-cy wasz głos. Trzeba próbować, żeby nie znaleźć się w gronie idiotów, za których ktoś podejmuje decyzje.