„Jeden z dziesięciu” stał się w czasie telewizyjnej kanikuły jedynym programem, który da się oglądać. Prócz dawki wiedzy z różnych dziedzin i dziejów ludzkości, można też zaobserwować taktykę gry, jaką posługują się kandydaci na zwycięzców. Z pośród dziesięciu trzeba wykluczyć siedmiu, a później już tylko dwóch konkurentów, żeby zostać laureatem. Zdawać by się mogło, że ci trzej ostatni należą do najlepiej poinformowanych i najbystrzejszych. Niekoniecznie. Praktyczniej jest bowiem wyeliminować zawczasu najlepszych, zadając im najwięcej pytań. Później w finale, z miernotami łatwiej się uporać.
To dobra taktyka w turnieju, ale czy tylko w nim? Na czym polega konkurencja w wyścigu do upragnionego fotela w firmie, korporacji, polityce? Nie wiem, bo nigdy nie startowałam. Ale można zaobserwować zmiany np. w Spółkach Skarbu Państwa, które za poprzedniego rządu przynosiły straty, a teraz – zyski. Jeden chlubny wyjątek nie stanowi reguły, niestety.
Wyeliminowanie najzdolniejszych najłatwiejsze jest tam, gdzie obowiązują niejasne procedury, takie jak np. w sztuce, w której kanon odszedł do lamusa. I tu znowu wracamy do telewizji. Oglądasz jakiś serial i nic nie rozumiesz. Nie martw się. „Artyści”, którzy go wyprodukowali, też niczego nie rozumieli. Zostali wyłowieni z pozostałych twórców, jako te miernoty nikomu nie zagrażające, nie stanowiące konkurencji.
O Weberze i kelnerze na białym koniu, za tydzień.
https://mtodd.pl/?wysija-page=1&controller=email&action=view&email_id=568&user_id=0&wysijap=subscriptions