Sporów wszelakich mamy dostatek, bo to broń tania i wypróbowana przez naszych licznych wrogów. Wichrzycielom, inspirowanym z zagranicy szczególnie zależy na podgrzewaniu emocji, to pewne.
Znowu przetacza się utarczka między zwolennikami „pancernej brzozy”, a jej przeciwnikami. O co w tym zatargu chodzi? O to co zawsze: o ukaranie sprawców zbrodni, a sprawcom o zaniechanie dociekań. Dlaczego teraz? Bo wcześniej nikt by Polaków nie słuchał. Putin musiał być poza wszelkimi podejrzeniami, nawet jeśli sam „puszczał oko” w tej sprawie. Skoro akta o katastrofie samolotu z Władysławem Sikorskim od 79 lat objęte są tajemnicą, to dlaczego zamach smoleński miałby być traktowany inaczej?
Różnica polega na tym, że dawniej można było jedynie uciszyć sprawę, przez jej utajnienie. Dzisiaj można pleść dowolne farmazony, które są przyjmowane na równi z logicznymi wywodami.
Wiedza i niewiedza zalewają naszą przestrzeń medialną w równym stopniu. Najmniej wartościowe są przekazy emocjonalne, bo nie kierują się logiką, a jedynie czyimś głębokim przekonaniem o wyższości racji przez niego głoszonych.
Plotąc głupoty ma się podwójną korzyść: uznanie durniów i prawdopodobieństwo cytowania przez mądrych. Sława zapewniona.