Czy da się budzić litość i zachwyt jednocześnie, w dodatku za pomocą agresji i szantażu? Opozycja totalna uważa, że tak, i potwierdza to swoim działaniem. Niesłusznie zarzuca się Koalicji Obywatelskiej, że nie ma programu. To właśnie jest ich programem. Walczą przecież o wolność najszerzej rozumianą… Oj, chyba się zagalopowałam – wolność sprowadzającą wszystko do seksu ze wszystkim, co się rusza albo i nie rusza, w każdym miejscu i dowolnym czasie, koniecznie w tęczowych barwach.
Kiedy obejmą już władzę, to na najlepiej płatne stanowiska zostaną desygnowani wszyscy sodomici i gomoryci, a zwłaszcza genderowi aktywiści. O żadne inne kwalifikacje nikt ich nie będzie pytał. Zacznijmy więc już teraz litować się i podziwiać jednocześnie zboczeńców wszelkiej maści, bo tylko patrzyć, jak zostaną naszymi panami. Jaśnie oświeconemu jaskrawą tęczą panu, jak wiadomo, żadne kwalifikacje nie są do niczego potrzebne. Może np. zarządzić drewnianą strefę relaksu na skrzyżowaniu dróg, darmowe hotele dla „biednych wesołków”, żeby nie musieli tego robić w parkach, bo aura bywa kapryśna. Panu nikt przecież nie zabroni promowania uciech, jak „parady równości”. Wszyscy zastanawiają się, o jaką tu równość chodzi, a to przecież proste. O zrównanie politowania z podziwem. Musimy tylko wzbudzić w sobie litość i zachwyt nad tymi samymi kreaturami jednocześnie! Sprzeczność? No trudno, skoro wybierzemy tych, którzy słyną z obiecywania wszystkiego wszystkim przed wyborami, a po wyborach mówią „sorry, taki mamy klimat”, to czego innego możemy się spodziewać?