Żeby zbudować most czy dom, najpierw trzeba sobie wyobrazić, jak ma on wyglądać i do jakich celów służyć. Później wystarczy zatrudnić fachowca, który będzie wiedział, jak to zrobić. Z uprawą ziemi niczego wyobrażać sobie nie trzeba, bo robi to za nas przyroda, wystarczy ją poznać i się z nią dogadać. Najtrudniej jest z polityką, bo jeśli nawet znamy pewne reguły gry, podobnie jak na wojnie, wynik bywa nieprzewidywalny.
Nowicjuszom zdawać się może, że wystarczy wytyczyć godne cele, a ludzie je podchwycą i zrealizują. To tak nie działa. Efekt może okazać się dokładnie odwrotny do założonego. Dzieje się tak, bo różne aktywne niemieckie owczarki i ruskie trolle znają swój fach. Wystarczy przypomnieć sobie, jak udało im się naszpikować „Solidarność” własnymi agentami i odwrócić bieg wydarzeń. Szlachetni ideowcy z reguły przegrywają z cwanymi draniami.
Warto uczyć się na błędach, żeby ich nie powtarzać. Brak niestety recepty, którą można by zastosować w dowolnej sytuacji. Każdy nowy ruch potrzebuje lidera. Ale żeby nim zostać, trzeba przekonać do siebie przyszłych wyznawców. Mówiąc coś mądrego, trafi się do niewielkiej garstki. Żeby zostać zauważonym, trzeba koniecznie wygłosić jakąś piramidalną bzdurę. Szkopuł polega na tym, że trudno zaufać człowiekowi niezrównoważonemu, a tylko takiego stać na kontrowersje i arogancję.
Dlatego korzystający z czynnego prawa wyborczego konserwatyści wolą sprawdzonych polityków, realizujących odwieczne zasady współżycia w społeczeństwie, pozostawiając „wiosenne nowalijki” amatorom zieleniny.