Po czym poznać konserwatystę? Najlepiej po tym, jak trzyma mikrofon. Wszyscy konserwatyści, z małymi chlubnymi wyjątkami, mają w pogardzie takie nowoczesne urządzenie, jakim jest mikrofon. Jeśli zmusi się takiego konserwatywnego mówcę do wzięcia niepotrzebnego, jego zdaniem, urządzenia do ręki, to najchętniej będzie nim wymachiwał, jak cepem.
Żarliwego mówcę można od biedy zrozumieć, że postęp ma za nic. Gorzej, jeśli podobnie zachowują się redaktorzy, prowadzący wywiady na łamach własnych prywatnych internetowych telewizji. CEP jest taką właśnie telewizją. Redaktor prowadzący świetnie nagrywa swoje przydługie pytania, ale odpowiedzi zaproszonych gości już mniej go interesują. Tak ustawia mikrofon, że zaproszonego prelegenta prawie nie słychać. Trudno sobie wyobrazić, żeby przed opublikowaniem nie sprawdził jakości nagrania.
Dodatkowej atrakcji Cepowi nadaje wystrój studia. Rozmowy odbywają się między innymi na tle Pałacu Stalina. Upodobanie do tego akurat miejsca w Warszawie wydaje się wymowne. Wiele bowiem krytycznych słów pada wobec wszystkich, z małym wszakże wyjątkiem, którym jest kraj pochodzenia sierpa i młota. Wbrew pozorom „Cep o Wiśle” nie wspomina, ale swoją skomplikowaną konstrukcją jak ulał pasuje do tych radzieckich symboli.