Okazało się wreszcie, ile zarobił prezes TVP w 2017 r. – 333 tysiące zł. tj. około 28 tys. miesięcznie. Dla przeciętnego widza telewizyjnego to krocie, z którymi pewnie nie bardzo by wiedział, co robić. Wyobraźmy sobie jednak, jakie obowiązki za taką płacę, spoczywają na prezesie. Przede wszystkim dbałość o to, żeby się nie narazić komukolwiek, kto miałby możliwość odwołania go, z tego intratnego stanowiska. Już samo to może mu spędzać sen z oczu, a jakby tego było mało, trzeba podejmować strategiczne decyzje personalne – kogo uraczyć stanowiskiem, a kogo wywalić?
To już lepiej być prezesem jakiejś spółki skarbu państwa. Pieniądze dziesięć razy większe, a odpowiedzialność praktycznie żadna, bo gdyby spółka splajtowała, to zapłacą za to podatnicy, a prezes znajdzie następną lukratywną synekurę. Ale najlepiej być prezesem państwowego banku, czyli bankowcem; nawet lepiej, niż bankierem, czy banksterem. Bankier może splajtować, bankster stracić życie w porachunkach mafijnych, a bankowiec za nic nie odpowiada, inkasuje 3 miliony rocznie z lichwiarskiej puli i śpi spokojnie. Wynagradzany jest po królewsku, a król wiadomo, pracować nie musi, w ogóle nic nie musi. Nie musi się martwić o inwentarz, zaopatrzenie, produkcję, sprzedaż, transport, dostawę itp. Jedynie od czasu do czasu dopisze tam, lub ówdzie jakieś zero, a zero nic przecież nie znaczy. I tak jego królestwo multiplikuje się i rozkwita.
Tak jak pieniądze są głównie dla banku (tam ich najpewniejsze i właściwe miejsce), tak prawo jest dla prawników, jak sama nazwa wskazuje. Nie ma się więc co dziwić, że prawnicy zawieszają, lub uchylają sobie prawa, które miałyby ich niekorzystnie dotyczyć.
Dlaczego by jednak ograniczać się do praw stanowionych przez parlament? A co z prawami przyrody? Lewactwo europejskie i światowe uchyla prawa biologii na rzecz indywidualnych wyobrażeń dotyczących na przykład płci; narkomani i pijacy lekceważą prawo grawitacji wybierając lewitację. Droga jest więc już wytyczona. Prawo do dewiacji mamy jak w banku – zamiast pieniędzy, no ale coś za coś…