Jesteśmy tymi, za których się uważamy. Polakiem jest każdy, któremu bliskie są rycerskie ideały. Kolor oczu ani nawet skóry, nie wspominając o jakiejś tam „słowiańskości”, nie ma tu nic do rzeczy. I odwrotnie, dla kogo „polskość to nienormalność”, ten jest oczywistym wrogiem Polski i powinien być zwalczany wszędzie, i na każdym polu.
Wmawianie Polakom braku tolerancji jest wyjątkową perfidią. Kiedy Europa płonęła stosami nietolerancji, jedynym schronieniem była Rzeczpospolita i tak jest po dzień dzisiejszy. Naszą wadą jest nadmiar tolerancji i wielkoduszność wobec tych, którzy na nią nie zasługują. Kiedy Europa tonęła w mrokach absolutyzmu, nasza szlachta wybierała króla w demokratycznych wyborach. Kto więc tu kogo ma prawo pouczać czym jest demokracja? A zatem, jeśli ktoś czuje się kundlem Europy, to marsz do budy i stulić pysk.
11 listopada władza PRL-u bis znowu posłużyła się prowokacją i znowu mieliśmy do czynienia z „ustawką”. Wystarczyło przejść się bocznymi ulicami, żeby nie móc wyjść z podziwu nad liczebnością i uzbrojeniem policyjnej armii. Może więc nie jesteśmy tacy całkiem bezbronni? Tyle, że w razie inwazji Putina nie wiadomo po czyjej stronie ta armia by się opowiedziała. A wracając do Marszu Niepodległości, to nie pomogła zmiana trasy na taką, na której nie było co podpalać. Policyjni przebierańcy upozorowali atak na swoich kolegów „dziwnym zbiegiem okoliczności” akurat tam, gdzie wcześniej zostały zainstalowane kamery TVN.
Ciekawe, jak długo jeszcze pozwolimy tak się traktować.