Metafora 39/2014 (170)
Szanowni Państwo!
Widząc groźnego przestępcę na ulicy, wracam do domu i zamykam się w nim z moimi dziećmi – deklaruje pani Premier. Podkreśla przy okazji, że jest kobietą, gdyby ktoś miał w tym względzie jeszcze jakieś wątpliwości. Jako kobieciątko, nie jest w stanie przewidzieć, że ten przestępca nie musi wcale wchodzić do środka, ale może po prostu podpalić jej dom. Pewnie wówczas zatelefonowałaby do Brukseli. Nie wygląda na to, żeby miała jakieś inne pomysły w zanadrzu.
Z czym mamy tu do czynienia? Czy rzeczywiście z rozsypką, do której dochodzi gdy generalny mafiozo znienacka opuszcza swój gang wstępując do gangu-matki? A może jest to zwyczajna farsa pisana z myślą o lemingach? Marionetki w rangach ministrów żadnej władzy przecież nie sprawują. Jeśli jest jeszcze jakieś zarządzenie masą upadłościową, zwaną z przyzwyczajenia Państwem Polskim, to raczej w stolicach ościennych, nie w Warszawie.
Póki co, czekają nas jednak wybory lokalne i już widać ożywienie w zwartych szeregach PO. Jeden z prezydentów miasta, w obawie przed utratą stanowiska wziął przykład z samego Putina, który, jak może Państwo pamiętacie, gdy tylko zanurzył się w morzu, to zaraz znalazł starożytną grecką wazę. PO-wski prezydent, chociaż też do morza ma niedaleko, to wolał jednak zabawić się w dzielnego policjanta-amatora i ująć napastnika, który okradł staruszkę. Pieniędzy co prawda nie odzyskano, no ale ktoś jakieś koszty ponieść musiał. I jak tu nie podziwiać tego dzielnego prezydenta!?