Wybaczcie, że nie zajmę się Ukrainą, ale trudno mi się rozeznać w polskiej racji stanu. Jedyną pewność jaką mam to ta, że ani premier ani prezydent o nią, czyli polską rację stanu nie dbają, co udowodnili niezbicie na innych przykładach. Na szczęście nie pełnię żadnej funkcji, zobowiązującej mnie do zajmowania stanowiska w kwestiach, co do których brak mi wystarczającej wiedzy.
Dlatego angielskim sposobem zacznijmy od pogody. Wygląda na niespodziewany koniec zimy, warto się więc przygotować do sezonu letniego.
Za czasów PRL-u krzewiono kulturę fizyczną przy pomocy tzw. ścieżek zdrowia. W stanie wojennym tym określeniem nazywano podwójny szpaler milicjantów bijących pałami „wrogów ustroju”.
PRL-bis postawił sobie podobny szczytny cel – budowę ścieżek rowerowych. Odnotujmy tu niewątpliwy sukces. W Gdyni powstała najdroższa ścieżka rowerowa świata! A co, nie stać nas może?
Zastanówmy się jednak o co tu tak naprawdę chodzi. Cele były dwa: ideowy i ekonomiczny i obydwa zostały osiągnięte. Ideą przewodnią było poróżnienie ze sobą użytkowników dróg. W tym celu dopuszczono ruch rowerowy zarówno na jezdniach, jak i na chodnikach, co musiało wywołać napięcia. Wszyscy zaczęli mieć pretensję do wszystkich z wyłączeniem oczywiście „umiłowanych przywódców”. Mądrość drugiego etapu polega teraz na karaniu rowerzystów za wszelkie możliwe przekroczenia, a lista jest długa i mandaty zapewnione na lata.
Dlatego drodzy bracia rowerzyści: Od dzisiaj obiecuję więcej się was nie czepiać!