Tuskowi udało się podzielić społeczeństwo na wierzących (w niego) i myślących niezależnie od demagogicznej, nachalnej propagandy. W Generalnej Guberni (gdzie obowiązywała główna niemiecka zasada, że: Ordnung muss sein!) też byli ludzie, którym wmówiono, że żyją w państwie prawa, porządku i spokoju. Nie wiem, czy to się komuś podobało.
Czym zatem różni się władza działająca na korzyść obywateli od tej narzuconej zewnątrz? Demokratycznymi wyborami? Gdyby serwery liczące polskie głosy nie znajdowały się w Rosji, a człowiek, który to ujawnił natychmiast nie musiał umrzeć, to byłby to jakiś argument.
Państwo Tuska „zdaje kolejne egzaminy” sowicie nagradzając kolesiów-nieudaczników, a może już sabotażystów? Ludziom nie zgadzającym się z bezwzględnym, antypolskim demontażem państwa „szef rządu” proponuje banicję.
Może więc znowu nadszedł już czas honoru? Może należy tworzyć podziemne, niezależne równorzędne struktury państwowe, skoro tych naziemnych zmienić nie sposób? W czasie okupacji niemieckiej zrobiliśmy to wzorcowo, teraz może być trudniej na oczach wszechwładnej KGB…