WYWIAD Z PANEM X
Meg: Prawo mamy podobno jedno z lepszych w Europie.
Pan X: Pani mnie znowu prowokuje. Taka opinia obowiązywała za czasów komuny.
Meg: Słyszałam ją całkiem niedawno.
Pan X: Przez uprzejmość nie zapytam czy wygłaszał ją przedstawiciel prężnego klubu lewicy.
Meg: Przejdźmy do konkretów.
Pan X: Bardzo proszę. Jak pani pewnie wiadomo, obowiązuje u nas zakaz używania wulgarnych wyrazów w miejscach publicznych.
Meg: Podobnie jak na przykład negliżu. Ale tych zasad przestrzega kto chce, a nie wielu chce.
Pan X: Właśnie. Są one bowiem obwarowane przepisem, że jeśli to komuś przeszkadza.
Meg: Jak głośna muzyka późną nocą?
Pan X: Tak. Czyli stróż prawa nie może ukarać mandatem osobę naruszającą te normy, jeśli nie znajdzie kogoś kto chciałby złożyć zażalenie.
Meg: Gdyby to rozszerzyć, to policjant widząc, że jakieś osiłki kopią leżącego człowieka też nie powinien interweniować, bo może ten leżący lubi być kopany.
Pan X: Jeśli pani myśli, że powiedziała w tym momencie żart, to jest pani w głębokim błędzie.
Meg: Co ma pan na myśli?
Pan X: Wyrok Sądu Najwyższego Rosji, na której prawie wzorowaliśmy się przez wiele lat. Otóż ten sąd uznał, że o prawo do odszkodowanie za mord na polskich oficerach w Katyniu mogli by wystąpić tylko ci pomordowani, gdyby żyli oczywiście.
Meg: Powiało makabrycznym humorem. Zakończmy więc naszą rozmowę jakimś optymistycznym akcentem.
Pan X: Na przykład o mandacie za nieprawidłowe przechodzenie jezdni?
Meg: Chociażby. Kiedyś taki zapłaciłam, chociaż w zasięgu wzroku nie było żadnego pojazdu mechanicznego.
Pan X: Ale stróż prawa czuwał!
Też sympatyczne