Sztuki i sztuczki

Dawnymi czasy kuglarze zwykli byli pokazywać sztuczki na jarmarkach ku uciesze gawiedzi. Tymczasem możni tego świata mieli dostęp do prawdziwej sztuki tworzonej z niemałym kunsztem na scenach prawdziwych teatrów.

Od czasu kiedy lud wszedł na salony role się odmieniły. Prawdziwą sztukę zobaczyć można jedynie w wykonaniu iluzjonistów. Zadziwiające jak oni tego dokonują!

Teatr stał się przybytkiem dla odważnych snobów, którzy nie boją się wylania im kubła pomyj na łeb, wierząc, że w taki sposób uczestniczą w „wydarzeniu artystycznym”. Prawdziwie nowoczesny „instalator” bierze na warsztat jakąś sztukę i używając środków artystycznych XXI wieku, każe ją aktorom deklamować albo leżąc na podłodze, albo nago. Przebojowi aktorzy, a takich u nas nie brakuje, mogą też wypowiadać swoje kwestie siedząc na sedesach. Gdyby i takie zohydzenie tekstu nie było dość „artystyczne”, zawsze można go zastąpić dowolnym bełkotem.

Dlatego do teatru przestałam chodzić, a prawdziwym podziwem darzę  prestidigitatorów. 

 

Propozycja współpracy

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

Propozycja współpracy    

 

Występują: Administrator, Biznesmen

 

Biznesmen – Nadal administrujesz to osiedle?                    

Administrator Bo co?

Biznesmen – Jest interes do zrobienia.                           

Administrator – Ta…?

Biznesmen – Nie widzę entuzjazmu z twojej strony.               

Administrator – Dobra. W czym rzecz?

Biznesmen – Budynki należy ogrodzić i zrobić teren prywatny.    

Administrator – A co, zająłeś się produkcją ogrodzeń?

Biznesmen – Nadal mnie nie doceniasz. Osiedle nabierze prestiżu po ogrodzeniu i z całodobową ochroną.

Administrator – Powiedz to moim lokatorom.

Biznesmen – Próbowałeś?                                         

Administrator – A jak myślisz? Ludzie mają węża w kieszeni.

Biznesmen – W takim razie z ogrodzenia można zrezygnować, ale w każdym bloku trzeba postawić całodobową ochronę.

Administrator – To też koszty.

Biznesmen – Ale mniejsze. Trzeba się tylko do tego należycie zabrać. Musisz najpierw postraszyć rzekomymi włamaniami, a później wybrać jednego z naprawdę przestraszonych, żeby z drugim zaufanym zapukali do wszystkich drzwi i namawiali na taką, w końcu drobną, inwestycję. Później ogłosisz, że wolą większości projekt przyjęto.

Administrator – A dlaczego ci na tym tak zależy?

Biznesmen – Bo to dopiero początek biznesu. Ochroniarze będą mieli oko na mieszkańców. Mogą też od czasu do czasu do kogoś zajrzeć. Jak będą mieli pewność do kogo i o jakiej porze warto się włamać dadzą cynk „ekipie sprzątającej”, która wysprząta mieszkanie na cacy. Kumasz?

Administrator – Ty się obłowisz, a ja pójdę siedzieć.

Biznesmen – Zwariowałeś? Widziałeś żeby kogoś posadzono za niedopełnienie obowiązków? Nie tylko moc jest z nami, ale i wymiar sprawiedliwości!

Administrator – A jak się ekipa rządząca zmieni?

Biznesmen – Teoretycznie rzecz biorąc, kto wygrywa wybory, bierze całą pulę i może wszystkich powyrzucać na zbity pysk. Ale nie sądzę, żeby tamtych było na to stać. Nasi nigdy nie dopuszczą do zmian wszystkich kluczowych stanowiskach. No to jak? Wchodzisz w ten biznes? Bo widzisz, szwagier prokuratora prosił mnie żebym rozejrzał się za jakąś posadą dla konkubenta jego córki. Myślę, że szefowanie administracji osiedla mogłoby mu pasować.

 

KURTYNA

Pławmy się w luksusie

Telefonują do mnie czasem osoby proponujące umówienie z ekspertem od finansów. Pochlebia mi oczywiście ich przypuszczenie, że jestem osobą majętną, ale na tym miłe relacje się kończą. Odmawiam oczywiście spotkania, bo gdybym sama była ekspertem finansowym, to konsultacji bym nie potrzebowała, a gdybym znała się kiepsko, to tym bardziej potrzebowałabym zaufanego doradcy, nie kogoś, kogo zupełnie nie znam.

To tak rodzajem wstępu do tego zapowiedzianego w tytule luksusu. Mieszkam w Warszawie i każdego roku podziwiam świąteczne oświetlenie miasta. Jest wspaniałe, a nawet co roku bogatsze i piękniejsze. To prawdziwy luksus móc się przechadzać w takim bajkowym świecie. Sama, gdybym była włodarzem miasta, pewnie te pieniądze zamiast na oświetlenie przeznaczyłabym na ważniejsze cele, ale wówczas osoby takie jak ja nie mogłyby zaznać luksusu.

Zatem pławmy się w luksusie. Ulice zawsze pozostaną nasze, kamienice coraz rzadziej.

Z moich prywatnych wyliczeń wynika, że nadchodzący rok będzie należał do przełomowych, jakie zdarzają się regularnie co 11 lub 12 lat. Oto wyliczenie począwszy od zakończenia wojny, czyli roku 1945 + 11 = 1956 + 12 = 1968 + 12 = 1980 + 11 = 1991 + 11 = 2002 + 11 = 2013.

Z okazji Nowego 2013 Roku życzę wszystkim pełni życia – takiego na jakie zasługujecie. Spełnienia najskrytszych marzeń nie życzę, bo spełnienie niektórych mogłoby się dla mnie źle skończyć. Każdy przecież miewa wrogów.

Rozmowa kwalifikacyjna

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

Rozmowa kwalifikacyjna

 

Występują: Selekcjoner oraz kandydaci: Ona, On

 

Selekcjoner – Co robicie, kiedy ktoś bierze kredyt na wasze konto?

Ona Idę z tym na policję.

On – Próbuję dowiedzieć się czegoś bliższego. Staram się być elastyczny. W razie potrzeby wchodzę w układ.

Selekcjoner – Pytanie drugie. Masz wiedzę, że twój sąsiad z całą pewnością nie popełnił samobójstwa, jak sugerują to media. Co robisz z tą wiedzą?

Ona Idę do prokuratora. 

On – Zachowuję informację dla siebie. Nie zamierzam być kolejnym.

Selekcjoner – Jesteście świadkami niszczenia dowodów w sprawie katastrofy. Co z tym robicie?

Ona Jak wyżej.

On – To co wszyscy. Siedzę cicho.

Selekcjoner – Bardzo dobra odpowiedź.

Ona Czyja? 

Selekcjoner – Najpierw podstawmy konkrety pod wcześniej zadane pytania. Możecie podtrzymać lub zmienić swoje wcześniejsze stanowisko. Kredyt zaciągany w imieniu nas wszystkich przez ministra Rostowskiego rośnie w zastraszającym tempie.

Ona Pójście z tym na policję nie miałoby sensu.

On – Podtrzymuję swoje stanowisko. Chciałbym się zakolegować z panem ministrem.

Selekcjoner – Odnośnie pytania drugiego. Twoim sąsiadem jest jeden z ekspertów podważających raport Anodiny.

Ona To już lepiej chyba emigrować.

On – Podtrzymuję swoje stanowisko. Nie zamierzam zostać nieznanym martwym bohaterem.

Selekcjoner – Odnośnie punktu trzeciego: niszczenie wraku samolotu, a później mycie pociętych szczątków…

On – Nie musi pan kończyć. Nie dam się wciągnąć w teorię spiskową. Co z tego, że w tym wypadku miliony naocznych świadków oglądało relację filmową. Jeśli nikt nie zareagował na niszczenie dowodów rzeczowych, dlaczego ja miałbym to robić?

Selekcjoner – Właśnie. Mam dla was obojga propozycję pracy. Pani magister proponuje zmywak w Anglii, lub Niemczech, w zależności od tego, który z tych języków zna lepiej.

Ona – Myślałam o aplikacji sędziowskiej.

Selekcjoner – Stanowczo odmawiam. Brak pani poczucia rzeczywistości.

On – A ja?

Selekcjoner – Pan zostanie prokuratorem. 

On – Ale ja nie skończyłem żadnych studiów.

Selekcjoner – Nie szkodzi. Po wojnie wystarczał dwutygodniowy kurs. Teraz też wystarczy dla kogoś z takimi jak pańskie kwalifikacjami moralnymi.

 

KURTYNA

 

 

Luzacka pretensjonalność

Zdawać by się mogło, że ktoś „na luzie” daleki jest od pretensjonalności z samego założenia. Nic bardziej mylnego. Luzak pomiata wszelkimi tradycyjnymi wartościami, ale coś w zamian cenić musi. I ceni. Ceni to, co dla normalnego człowieka jest obmierzłe. A więc sławi głupotę zamiast mądrości, nie chce widzieć różnicy między prawdą a kłamstwem, piękno zastępuje brzydotą, demonstrując to w każdy dostępny sobie sposób. Uwielbia śmieci nie tylko te w głowie, ale i na głowie. Dla pretensjonalnej koafiury gotów jest spać na wieszaku. Jeśli ma się za „artystę”, to obowiązkowo musi szokować. Najlepiej za cel swoich ataków wybiera wyznawców religii, ale raczej tych niegroźnych, jak chrześcijańskie.

W ten sposób najłatwiej zostać ulubieńcem „salonów”. I tu pretensjonalny luzak raptem ma misję do spełnienia. Świetnie wpisuje się w zacieranie różnic między wartościami a ich brakiem, a to z kolei prowadzi do wykreowania „niezaprzeczalnych autorytetów moralnych i artystycznych”, które to „autorytety”, jako jedyne, będą miały prawo do wydawania wyroków – co słuszne, a co nie; co „artystyczne”, a co kiczowate; kto jest mędrcem, a kto głupcem.

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia składam Wszystkim sympatykom i przeciwnikom najserdeczniejsze życzenia roztropności i wszelkiej pomyślności. Radujmy się!

Sprawny aparat ścigania

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

Sprawny aparat ścigania

 

Występują: Grasow czyli w skrócie Gras, Konsultant

 

Konsultant – Wania Jozefowicz prosił podziękować.

Gras – Nie ma za co. Student zasłużył sobie.

Konsultant – Były jakieś komplikacje?

Gras – Lekarz wygadał się rodzinie, że znalezione w Wiśle ciało było bez obydwu nerek.

Konsultant – I co?

Gras – Nic. Mamy zdolnych śledczych.

Konsultant – Chwila. Tu nie trzeba nikogo zdolnego. Byle głupek doszedłby po nitce do kłębka.

Gras – Właśnie! Dlatego potrzebny był sprawny aparat ścigania do dokładnego pozamiatania. Najważniejsze, że przeszczep się udał.

Konsultant – Dobrze, że media nie podjęły wątku.

Gras – Nich by spróbowały. Są już wytresowane. Jeśli zajmują się policją, lub tym co na wokandzie, to piszą raczej o procesie gospodyni wiejskiej, która skarży załogę balonu lądującego na jej na pastwisku za zniszczenie skrawka trawnika i cierpienia psychiczne jakich mogły doznać pasące się konie na widok wehikułu.

Konsultant – Aha. A co z tym kolejnym świadkiem od sprawy Smoleńskiej?

Gras – Rutyna.

Konsultant – To dobrze, ale pamiętaj w razie jakichś trudności przy kolejnym zabójstwie zawsze możecie przysyłać do nas obu.

Gras – Jak to obu? Na co wam denat?

Konsultant – Nie zrozumiałeś. Samobójstwa, jak sami zauważyliście, mogą się znudzić. Dobrze, że tym razem jest zabójca i rozumiem, że do śledztwa nie dożyje?

Gras – Jasne.

Konsultant – Najlepiej od razu wytypować dwóch nieznanych sprawców: prawdziwego i podstawionego. Po robocie obydwu możecie przysłać do Moskwy.

Gras – Jak to do Moskwy? Na Kreml?

Konsultant – Jednego na Kreml, drugiego na Łubiankę. No, chyba, że ten pierwszy jeszcze się przyda jako „seryjny samobójca”.

 

KURTYNA

Sympatia do Polski

„Zawsze byłem stronnikiem polskiej idei, nawet wtedy, gdy moje sympatie opierały się wyłącznie na instynkcie. Moja instynktowna sympatia do Polski zrodziła się pod wpływem ciągłych oskarżeń miotanych przeciwko niej; i rzec mogę wyrobiłem sobie sąd o Polsce na podstawie jej nieprzyjaciół. Doszedłem mianowicie do niezawodnego wniosku, że nieprzyjaciele Polski są prawie zawsze nieprzyjaciółmi wielkoduszności i męstwa. Ilekroć zdarzało mi się spotkać osobnika o niewolniczej duszy, uprawiającego lichwę i kult terroru, grzęznącego przy tym w bagnie materialistycznej polityki, tylekroć odkrywałem w tym osobniku, obok powyższych właściwości, namiętną nienawiść do Polski. Nauczyłem się oceniać ją na podstawie tych nienawistnych sądów i metoda okazała się niezawodną.”

Gilbert Keith Chesterton

 Nie wiem jak Państwo, ale ja chciałabym zasługiwać na dobrą opinię o Polakach wyrażoną przez znakomitego angielskiego pisarza.

 

Wspólny dom

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

Wspólny dom          

 

Występują: Ona, On, Narrator.

Ona Po ukończeniu gimnazjum w 1928 r. podjęłam studia na Wydziale Mechanicznym Politechniki Warszawskiej, będąc tam jedyną kobietą. W 1934 r. przeniosłam się na studia ogrodnicze w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, które ukończyłam w 1938 r.

On Przed wojną uczęszczałem do gimnazjum prowadzonego przez zakon Marianów na warszawskich Bielanach.

Ona Po zajęciu przez Polskę Zaolzia w październiku 1938 r., przeniosłam się wraz z rodziną do pasa przygranicznego, gdzie na zlecenie polskich władz organizowałam punkty sanitarne, wspomagałam uciekinierów z Czechosłowacji i współpracowałam z wywiadem.

On W 1939 wraz z rodziną przenieśliśmy się na Litwę, a po aneksji tego kraju przez ZSRR w 1940 zostałem zesłany na Syberię.

Ona Po wybuchu II wojny światowej wróciłam do majątku rodziców w Pawłowicach w powiecie grójeckim, gdzie zmagazynowałam część broni wywiezionej z Warszawy oraz zorganizowałam rusznikarnię i druk fałszywych dokumentów.

On Po nieudanej próbie dostania się do Armii Andersa, ukończyłem szkołę oficerską w Riazaniu i zostałem skierowany do 2. Dywizji Piechoty im. Henryka Dąbrowskiego jako dowódca plutonu zwiadu.

Ona W 1940 r. zostałam zaprzysiężona do Związku Walki Zbrojnej. Współpracowałam z Biurem Informacji i Propagandy komendy warszawskiego okręgu AK, pisywałam do Biuletynu Informacyjnego. Gdy w 1942 r. Niemcy zarekwirowali majątek w Pawłowicach, zamieszkałam w Warszawie, współdziałając z jednym z oddziałów bojowych Kedywu.

On Jako pomocnik szefa sztabu 5. Pułku Piechoty ds. zwiadu, przeszedłem szlak bojowy 1. Armii Wojska Polskiego.

Ona Od końca 1943 r. kierowałam nowo utworzoną na obszarze warszawskim AK Komendą Społecznego Komitetu Antykomunistycznego – tzw. departament „R”.
W czasie powstania warszawskiego prowadziłam nasłuchy radiowe w trzech językach dla Komendy Głównej AK. Byłam też łączniczką i sanitariuszką, w trakcie walk zostałam ranna.

On W marcu 1946 roku aktywnie uczestniczyłem we wspólnej akcji z UB i MO we wsi Hestynna koło Hrubieszowa, gdzie aresztowano 10 aktywnych członków nielegalnej organizacji Wolność i Niezawisłość (WiN) za kolportaż ulotek i proklamacji wrogich rządowi Polskiemu i Radzieckiemu.

Ona Po wojnie początkowo ukrywałam się w miejscowości Świder pod Warszawą, a w listopadzie 1946 r. zbiegłam do Wielkiej Brytanii. Do Polski powróciłam na krótko w 1947 r. wraz ze zleconą mi  misją kurierską. Pozostałam na emigracji, w latach 50-tych ukończyłam Szkołę Sztuk Pięknych w Londynie.

On – W latach 1950–1952 brałem udział w zajęciach dwuletniego Wieczorowego Uniwersytetu Marksizmu-Leninizmu, które ukończyłem z oceną bardzo dobrą.

Ona Przez cały czas działałam aktywnie w organizacjach emigracyjnych. Zainicjowałam utworzenie Funduszu Inwalidów AK im. gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, którym kierowałam w latach 1949-1995. Byłam wiceprzewodniczącą Zarządu Głównego Koła AK w Londynie oraz redaktorką jego „Biuletynu Informacyjnego”. Dokumentowałam powstanie warszawskie, akcje AK i Szarych Szeregów.

On W 1956 awansowałem jako najmłodszy w korpusie oficerskim do stopnia generała; w październiku tego samego roku, jako jedyny polski generał, opowiedziałem się za pozostaniem marszałka Konstantego Rokossowskiego w LWP.

Ona W latach 80. prowadziłam akcję propagandową i charytatywną na rzecz „Solidarności”, wygłaszając prelekcje po całej Wielkiej Brytanii.

On – Nie wiem kto to jest Ślepowron Glizdousty i co miałby wspólnego z Wojskową Radą Ocalenia Narodowego.

Narrator – Co tych ludzi mogło łączyć? Wspólny dom? Właśnie! Ale bynajmniej nie w przenośni. On po prostu zawłaszczył jej dom na Mokotowie, w którym spokojnie sobie mieszka. Kim jest ona? To Halina Martinowa. A On? To zdrajca narodu polskiego nie wart by jego nazwisko wymieniać.

 

KURTYNA

 

 

 

Zagadka psychologiczna

     Od przeszło 2 lat nurtuje mnie pewna zagadka psychologiczna i mam nadzieję, że ktoś z Państwa pomoże mi ją rozwikłać.

      Jak zachowuje się człowiek, którego wróg właśnie zginął? Człowiek kulturalny jest powściągliwy i zachowuje kamienną twarz. Prostak, bez  ogłady towarzyskiej zachowuje się jak Komorowski na lotnisku czekając na przylot trumien 96 ofiar, czyli tryska dobrym humorem.

     Natomiast okazywanie złości przy takiej okazji zdaje się być całkiem niezrozumiałe. A jednak. Miałam znajomych o odmiennych od moich poglądach politycznych, ale nic konkretnego z tego nie wynikało, aż do 10 kwietnia 2010 r. Nagle  niektórzy z nich napadli na mnie, jakbym była co najmniej dealerem odmawiającym działki biedakowi na głodzie narkotycznym. Rozumując racjonalnie, powinni odczuwać co najmniej ulgę z powodu śmierci znienawidzonego człowieka. Otóż nie, zupełnie nie.

     A może to jakiś rodzaj nałogu? Tytoń, alkohol, narkotyki i seks nie wyczerpują listy uzależnień. Mało kto skłonny byłby przyznać, że jest uzależniony od uczuć i to wcale nie tych uważanych za przyjemne. Jeśli nienawiść działa jak narkotyk, to człowiek uzależniony od niej nie myśli trzeźwo. A jego wściekłość jest spowodowana utratą podmiotu nienawiści. 

     Nauczono nas słownego schematu, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Ale kto i jakie profity mógłby czerpać z nienawiści? Na tytoń i alkohol jest monopol państwowy; narkotyki i prostytucja przynoszą krocie, ale trzeba być w „branży”. A jakie korzyści można mieć z siania nienawiści? Takie, jakie się ma z posiadania rządu dusz.

 

 

 

    

Przekaz dnia

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę p. t.

Przekaz dnia         

 

Występują: Grasow czyli w skrócie Gras, Redaktor Nad-naczelny, red. Szakal, Nowy Prezes Zjednoczonych Telewizji.

Gras – Warto by wspólnie naradzić się nad jutrzejszym przekazem dnia.

Prezes Co tu się naradzać. Nie może być jak zwykle? Pociągniemy wątek super terrorysty Brunona K, wywiady z krewnymi i znajomymi Mamusi Małej Madzi, słupki poparcia dla rządu i po sprawie.

Nad-naczelny – Proponuję dorzucić coś w ramach troski o szarego obywatela, jakiś reportaż o staruszku bawiącym się lalkami, lub coś w tym stylu.

Szakal – Jeśli wolno wtrącić. Koncerny farmaceutyczne zaczynają się niecierpliwić. Czas na szczepionki przeciwgrypowe.

Nad-naczelny – Racja. Zdrowie jest najważniejsze. PO… PO… Pora przypomnieć, że tłuszcz szkodzi.

Prezes Dlaczego akurat tłuszcz, a nie alkohol czy papierosy?

Nad-naczelny – Nic nie… nie… rozumiesz. Monopole mają się dobrze i nie ma co im bruździć. Nie zapominajmy, że mózg wymaga tłuszczu, jeśli mu się go nie dostarczy to ten PO… PO… pośledniejszy naród w środkowej europie będzie bardziej podatny na perswazje mądrzejszych od siebie.

Prezes (lekko urażony) Okay. Nie muszę się znać na medycynie, ani nawet na telewizji. Ja tu przecież tylko prezesuję.

Szakal – Jeśli wolno wtrącić, to przypomnę, że pożar Rajchstagu „zmusił” Hitlera do zaostrzenia kursu. Bez urazy, ani żadnych analogii, ale moim zdaniem sprawę Brunona K. należałoby zacząć mocniej rozgrywać.

Gras – Właśnie. Co proponujecie?

Prezes Znowu my? Niech rząd się tym zajmie.

Gras – W takim razie ustalmy jakie mają być te słupki poparcia dla rządu.

Nad-naczelny Przyjmijmy, że Polacy najbardziej ufają głowie państwa.

Gras – Czemu nie. Zróbmy Wronkowi przyjemność.

 

 

KURTYNA

 

p.s. Nadal czekam na aktorów chcących wystąpić w Teatrzyku.