Wszystkie wpisy, których autorem jest mtodd

Demokracja sterowana 16/2017 (305)

Czym różni się demokracja ludowa od demokracji sterowanej? Ta pierwsza nie kryła się z jawnym oszustwem, nazywając dyktaturę demokracją. Po wyhodowaniu „nowego człowieka” zastąpiono jedno wielkie kłamstwo wieloma pomniejszymi, w których niedouczony obywatel nie jest w stanie się połapać. Ukręcono łeb wszelkim prawdziwym debatom, wprowadzając zasady sportowe, przy czym drużyny nie udowadniają, która jest w danej dyscyplinie lepsza. Wystarczy podział na „nasza” i „wasza”. To bardzo ułatwia wybór odbiorcom.
Prawda, czy kłamstwo nie mają już znaczenia, niepotrzebne są żadne zasady. Jak coś mówi „nasz”, to ma rację, jak „ich”, to racji nie ma. Co za ulga! Nikt nie jest zmuszany do samodzielnego myślenia.
Wszędzie tam, gdzie mogłoby się jednak pojawić myślenie, zastępuje się je uczuciami. Masz się litować nad biednymi „uchodźcami”, nie pytając skąd oni się tu wzięli, kto zapłacił za ich transport, w czyim interesie jest destabilizacja Europy.
Demokracja sterowana przez lewactwo ma też coś bardziej wyrafinowanego dla wybrednych – 51 płci do wyboru. Tu dopiero można się wykazać nowoczesnością!

Czysty przypadek

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Czysty przypadek

Występują: nowoczesna posłanka i dziennikarz.

Posłanka – Słucham pana. Co chciałby pan wiedzieć?
Dziennikarz – Na początek może, skąd wziął się pomysł witania na dworcu świadka zmierzającego do prokuratury?
Posłanka – Więcej szacunku!
Dziennikarz – Dla kogo?
Posłanka – Jak to dla kogo!? Dla Prezydenta Europy, oczywiście.
Dziennikarz – To jest takie stanowisko?
Posłanka – Niech pan nie udaje głupka. On jeszcze wam pokaże, kto tu rządzi!
Dziennikarz – Rządził.
Posłanka – Pan chyba czegoś nie rozumie. Zrobił wam łaskę, że przyjechał złożyć zeznania w polskiej prokuraturze, ale w każdej chwili może to cofnąć.
Dziennikarz – Nie wątpię. Może zasłonić się przecież brakiem pamięci, jak wszyscy jego byli podwładni.
Posłanka – A cóż w tym dziwnego? Kto by tam pamiętał takie mało ważne rzeczy.
Dziennikarz – Racja. Na pytanie czy był pan premierem polskiego rządu też może odpowiedzieć: nie wiem, nie pamiętam.
Posłanka – Zgodziłam się udzielić wywiadu pańskiej, znienawidzonej przez wszystkich stacji, ale nie wiem, czy powinnam była.
Dziennikarz – Już dobrze, proszę więc opowiedzieć jak to się stało, że znalazła się pani w gronie witających.
Posłanka – Czysty przypadek. Po prostu przechodziłam tamtędy. Tłum powstał zupełnie spontanicznie.
Dziennikarz – I spontanicznie wydrukował sobie te czerwone kartki z portretami?
Posłanka – Oczywiście! Co w tym dziwnego?
Dziennikarz – W takim razie zmieńmy temat. Ujawniła pani, że pod sprzeciwem likwidacji gimnazjów podpisało się sto milionów ludzi.
Posłanka – Jasne. Nich wasz rząd nie myśli, że może robić co zechce.
Dziennikarz – Czy wie pani może, ilu obywateli liczy Polska?
Posłanka – A co to ma do rzeczy!?
Dziennikarz – Może jednak ma…

KURTYNA

Obraz, dźwięk, słowo 15/2017 (304)

Mówi się, nie bez racji, że jeden obraz wart tysiąca słów. Jasne! Zwłaszcza, jeśli słowa próbują zastąpić, czy odmalować jakiś widok. Stąd opisy przyrody w literaturze nie cieszą się specjalnym uznaniem czytelników.
Obrazy i dźwięki działają bezpośrednio na zmysły, a słowa odbieramy dopiero za pośrednictwem rozumu. Litery, cyfry i nuty po to zostały stworzone, żeby przekazywać treści osobom wtajemniczonym. Litery ułożone w jakimś porządku oznaczają słowa, ale tylko w konkretnym języku. Cyfry zrozumiałe są bardziej powszechnie, niezależnie od języków jakie znamy. Ale poukładane w skomplikowane wzory przeplatane literami greckimi, są już zrozumiałe tylko dla wąskiego grona odbiorców. Sprawa z nutami ma się znacznie gorzej. Mało kto je jeszcze rozróżnia, a tym bardziej czyta i potrafi zamienić zapis na dźwięki.
Łatwo, lekko i przyjemnie przyswajamy tylko to, co dostarczają nam zmysły. Praca umysłowa dla wielu zdaje się zbyt wyczerpująca. Stąd reklamy odwołują się właśnie do zmysłów, co najwyżej zapewniają, że jacyś bliżej nieznani eksperci sprawdzili przydatność proponowanego produktu. Reklama poglądów, czy raczej ugrupowań politycznych nie jest tu wyjątkiem – każe nam jednych kochać, innych nienawidzić i nie zadaje sobie nawet trudu, żeby nas przekonywać, za co mamy np. nienawidzić Prawo i Sprawiedliwość. Po prostu za to, że jest i już!

Najstarszy człowiek świata

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Najstarszy człowiek świata

Występują: młoda reporterka i redaktor prowadzący

Młoda – Mam super rewelację!
Redaktor – Lepiej późno niż wcale.
Młoda – Co powiesz na wywiad z najstarszym człowiekiem świata?
Redaktor – Brzmi zachęcająco.
Młoda – To tylko początek sensacji. Wyobraź sobie, że ten człowiek nie jada owoców i warzyw!
Redaktor – To trochę nie po naszej linii, ale trudno. Jak sensacja, to sensacja. Pije?
Młoda – Umiarkowanie, ale za to pali.
Redaktor – Trawkę?
Młoda – Tego nie wiem.
Redaktor – Może chociaż jeździ na rowerze?
Młoda – Obawiam się, że ścieżek rowerowych nie da się przy tej okazji zachwalić.
Redaktor – Trudno. A czym się ten człowiek zajmuje?
Młoda – Jest na emeryturze.
Redaktor – Jasne, ale czym się zajmował, zanim przeszedł na emeryturę?
Młoda – No… głównie podróbkami.
Redaktor – A konkretnie?
Młoda – Fałszował akty urodzenia.

KURTYNA

Wdowi uśmiech 14/2017 (303)

Za PRL-u nauczano dwóch ekonomi: socjalistycznej i kapitalistycznej. Ta pierwsza była zbiorem sloganów, nie powiązanych żadnymi logicznymi zależnościami, w przeciwieństwie do tej drugiej. Księgowa (najczęściej tę funkcję pełniły kobiety) musiała tylko opanować prostą zasadę zapisywania przychodów i rozchodów. Musiała wiedzieć, że jak się „ma”, to znaczy, że się jest winnym, a „winien” oznacza, że się ma.
Budżet domowy nie wymagał specjalnych umiejętności, bo lichwa praktycznie nie istniała. Zdobywanie dóbr wszelakich nie polegało, jak dzisiaj, na „zdolności kredytowej”, a praktycznie na wystaniu wszystkiego w kolejkach.
Czasy się zmieniły, a ekonomia wielce skomplikowała, zwłaszcza dzięki „kreatywnej księgowości”, na której banksterzy podorabiali się niebotycznych majątków. Według niektórych szacunków 2% populacji dysponuje 98% majątku światowego, a pozostałe 98% ludzkości zadawala się tymi 2% dóbr światowych.
Ciekawe co ci miliarderzy robią z pieniędzmi? Na przykład taka wdowa po Rockefellerze? Czy są jeszcze na świecie jakieś nieruchomości, albo ruchomości, na które nie byłoby jej stać, póki nie owdowiała? Mało prawdopodobne. Co zatem spowodowało jej nieskrywaną radość na pogrzebie męża? Może słodka perspektywa, że nie będzie już musiała udawać miłości do człowieka i będzie mogła skupić się na niekłamanym uwielbieniu dla pieniędzy?

Prima aprilis 13/2017 (302)

W dawnych przed-internetowych czasach pierwszy kwietnia był okazją, żeby się zabawić. Media wpuszczały jakąś, najczęściej sensacyjną, wiadomość i czekały na reakcję odbiorców. Później było wesoło i oczywiście wiadomość dementowano.
Czasy się zmieniły i redaktorzy mainstreamowych mediów nie dementują fałszywych wiadomości, bo te wiodące, wyspecjalizowane w kłamstwach na co dzień, z tego właśnie żyją. Wymyślają dowolną bzdurę, aby tylko zgodną z wyznawaną przez siebie ideologią i publikują ją bez żenady. Przyłapani na prymitywnym kłamstwie, nie widzą potrzeby prostowania go na takiej oto zasadzie: może X tego rzeczywiście nie powiedział, ale zapewne chciał powiedzieć. I co im zrobisz?
Tak więc teraz prima aprilis trwa praktycznie cały rok, z tą wszakże różnicą, że oszukujący nigdy nie przyznają się do uprawianego przez siebie tego bezczelnego procederu. Nie ma takiej potrzeby, skoro udało się ludziom wmówić, że prawda czy jej brak, to w zasadzie to samo.

W tym szaleństwie jest metoda

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
W tym szaleństwie jest metoda

Występują: Helga i Wańka.

Helga – Doigraliście się. Ludzie zaczynają w rosyjskich miastach wychodzić na ulicę.
Wańka – Nie rozśmieszaj mnie. Skoro prezydent zezwolił, to ma w tym jakiś zamysł, nie to co u was.
Helga – Niby co? Masz na myśli te głupie zamachy?
Wańka – Chcesz powiedzieć, że ludzie się do nich przyzwyczaili?
Helga – Wcale nie chodzi o to, żeby się przyzwyczaili, wręcz odwrotnie.
Wańka – Myślisz, że wezmą za broń i powybijają nachodźców? Przecież, taka chociażby brytyjska policja nie ma nawet broni palnej.
Helga – Nic nie rozumiesz.
Wańka – To mnie oświeć. Pewnie Niemcy zaopatrzą się w kije i dadzą odpór.
Helga – Nie, od tego mamy policję.
Wańka – Pokazała co potrafi w noc sylwestrową w Kolonii i innych niemieckich miastach.
Helga – Widzę, że zaczynasz kumać. Bo nie sądzisz chyba, że tzw. Państwo Islamskie, które lubi się przyznawać do zamachów post factum, potrafiłoby to zaplanować?
Wańka – Chcesz powiedzieć, że to wasze służby?..
Helga – Nikt inny nie miał takich możliwości.
Wańka – A ta blokada informacji w mediach? To też część planu?
Helga – Ciepło, ciepło…
Wańka – Ale po co?
Helga – Nareszcie zadajesz dobre pytanie. Po to, żeby ludziska bały się wychynąć z chałupy, wiedząc, że niczego i z nikim nie ugrają. Przestraszonymi rządzi się najłatwiej.
Wańka – Mnie tego mówić nie musisz!

KURTYNA

Szanowni Aktorzy!
Zapraszam to współpracy przy tworzeniu Teatrzyku Zielony Śledź. 
Umieścimy nasz teatrzyk na YouTube.
To znakomita forma promocji.
Chętnych do współpracy proszę o kontakt na adres: 
mtodd@mtodd.pl

Osiąganie powodzenia 12/2017 (301)

Sukces w jakiejkolwiek dziedzinie jest łatwy kiedy, spełnia się takie oto 3 warunki: silna wola, upatrywanie pozytywnych stron w każdej sytuacji i posiadanie znajomości. Kiedyś już o tym pisałam, ale teraz zajmę się pułapkami jakie nas czekają w każdym z tych aspektów.
Silna wola – pod warunkiem, że znamy nie tylko upragniony rezultat, ale i zagrożenia jakie niesie jego osiągnięcie. Najlepszym przykładem może być zapadnięcie na anoreksję przy odchudzaniu czy niewydolność krążenia przy przetrenowaniu.
Upatrywanie dobrych stron w każdej sytuacji wydaje się ze wszech miar pożyteczne, ale i tu można przesadzić. Niepowodzenie jakiegoś przedsięwzięcia powinno nas uczyć jak omijać rafy, zamiast radować się z „takiej pięknej katastrofy”.
Znajomości, zwłaszcza pośród ludzi wpływowych, też tylko z pozoru są samym dobrem. „Przyjaźń” z gangsterem zawsze jest pozorna. Nieważne jakbyś się mu zasłużył, i tak cię wykiwa, gdy będzie mu się to opłacało. Tu twoja własna uczciwość, lub jej brak, nie ma najmniejszego znaczenia. Polegać można wyłącznie na ludziach prawych. Dlatego takie to ważne, żeby osoby władne były zarazem solidne, zwłaszcza wszędzie tam gdzie zgadzamy się, żeby rządziły w naszym imieniu.

Być Polakiem 11/2017 (300)

Spotykamy się po raz trzechsetny, dlatego pozwolę sobie przypomnieć jak to się zaczęło. Po katastrofie smoleńskiej odczułam potrzebę bycia w bliskości z moimi rodakami i tak się narodziło późniejsze pisywanie cotygodniowych felietonów, w których zajmuję się prócz spraw ważnych, też takimi typowo kabaretowymi. Dzisiaj będzie jednak trochę na poważnie.

Zastanawiam się jak odróżnić Polaka od człowieka polakopodobnego? Najprościej będzie przyłożyć jakąś miarę, czy moduł i zobaczyć kto się tu mieści, a kto nie. Takim najprostszym wyznacznikiem niech będzie stosunek do pojęć: „Bóg, Honor, Ojczyzna”, tak skwapliwie wyśmiewanych przez naszych wrogów.

Zastanówmy się, czy konieczne jest aprobowanie wszystkich trzech części składowych, żeby być Polakiem, czy może wystarczy akceptacja dwu, albo wręcz jednej z tych wartości.

Pojęcie „Bóg” nie jest tożsame z wyznawaniem jakiejś konkretnej religii. Natomiast zakładanie, że nic prócz prymitywnej materii nie istnieje, to oględnie mówiąc – naiwność. Czy zatem można być Polakiem negując istnienie Boga? Obawiam się, że jednak tak. „Honor” jest cechą rycerską, której niewolnik, ani „szmalcownik” nie są w stanie pojąć. Jeśli zatem przyjąć takich ludzi do grona Polaków, to tylko w randze „gorszego sortu”. „Ojczyzna” jest dla Polaka matką, ale dla polakopodobnego kundla nie ma znaczenia, tak jak on nie ma żadnej wartości dla nas i nie może być zaliczany do grona Polaków.

PS. W kulturze coś drgnęło. Teatr Telewizji pokazał bardzo dobry spektakl zatytułowany „Listy z Rosji”.

As z cudzego rękawa

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
As z cudzego rękawa

Występują: Helga i Wańka.

Wańka – Cześć Helga. Możesz mi wytłumaczyć co Angela wyprawia w Holandii?
Helga – Myślałam, że taką pokerową zagrywkę, to wy nam podpowiedzieliście.
Wańka – Przeceniasz nasze możliwości. Ostatnio przyjaźnimy się przecież z Turcją.
Helga – Daruj sobie mowę o przyjaźni.
Wańka – Żartowałem oczywiście. Ciekaw tylko jestem, co z tych wydarzeń zostało zaplanowane, a co poszło na żywioł.
Helga – Moim zdaniem rząd holenderski szukał jakiegoś sposobu uwiarygodnienia się.
Wańka – I napatoczył im się Erdogan?
Helga – Dokładnie. Inaczej ten od wywalania muzułmanów z Holandii mógł przejąć wszystko. A tak „nasi” pokazali, że też muzułmanom potrafią się przeciwstawić.
Wańka – Łamiąc konwencje dyplomatyczne.
Helga – Warto było.
Wańka – Partia rządząca wyciągnęła asa z rękawa przeciwnika. To mi się podoba.

KURTYNA