Chórzyści 34/2018 (375)

W tradycyjnym teatrze były trzy sposoby narracji: monolog, dialog i chór. Obecnie, nie licząc pewnej fundacji o mylącej nazwie „Otwarty Dialog”, ta forma komunikacji zanika. A tak na marginesie, podejrzewam że ten „Otwarty Dialog” tyle ma wspólnego z dialogiem i otwartością, co organ KPZR „Prawda” z prawdą. Nasi wschodni sąsiedzi „tak już mają”.
Współczesny teatr (a jest nim praktycznie każde wystąpienie telewizyjne) z dialogu całkowicie prawie zrezygnował, na rzecz chóru. Zaprasza się do studia parę osób i pozwala na „swobodną wymianę myśli”. Wolna amerykanka dyskusji polega na przekrzyczeniu pozostałych. Rację ma ten, kto potrafi najgłośniej i nieprzerwanie mówić cokolwiek. Pozostali nie dają oczywiście za wygraną i powstaje kakofonicznie zgodny, atonalny chór, w którym każdy śpiewa własną pieśń, nie przejmując się innymi, a najmniej ewentualnymi słuchaczami, bo ci na ogół szybko dają za wygraną i sięgają po pilota.
Zastanawiam się, skąd się wzięła ta chóralna nowomowa. Przypuszczam, że taki styl narzuciło młode pokolenie wychowane w kulcie asertywności. Dawniej bowiem młody, zwłaszcza inteligentny człowiek, spostrzegał dość wcześnie, że może czegoś nie wiedzieć i zbłaźnić się nieprzemyślaną wypowiedzią. Obecnie takich obaw nie ma. To co kiedyś postrzegane było jako chamstwo, czy głupota, jest nazywane nowocześnie asertywnością i jak najbardziej pożądane. Kiedy doda się do tego jeszcze poprawność polityczną zabraniającą nazywać rzeczy po imieniu, powstaje mieszanina piorunująca w postaci powszechnego, fermentującego bełkotu.
Wszyscy mówią, nikt nie słucha i może o to właśnie chodzi?

Żarliwi wyznawcy 33/2018 (374)

Człowiek musi w coś wierzyć. W sowieckiej Rosji wiarę w Pana Boga, zastąpiono wiarą w Stalina, która przetrwała do dzisiaj. Komunizm na zachodzie usiłował zastąpić wiarę w Boga wiarą w naukę, którą jednak próbował zmanipulować na własny użytek i mamy tam to, co mamy. W tym celu wymyślono relatywizm, który podważa wszystko, stawiając na równi naukę z ideologią przeczącą nie tylko samej nauce, ale zdrowemu rozsądkowi. Ta pseudonaukowość jasno została wyrażona w nazwie sekty scjentologów.
Kiedy pisałam o wyznawcach „płaskiej ziemi”, zakładałam, że to bardziej żart, niż rzeczywistość. Myliłam się jednak. „Sekta płaskiej ziemi” istnieje i broni swoich racji. Podobnie jak „wyznawcy pancernej brzozy”. Jedni i drudzy opierają swoje wierzenia na „nauce fizyki” specyficznie pojmowanej, albo po prostu dla nich niepojętej. Wolą zatem podpierać się autorytetami rzekomo naukowymi – jedni uczonych afrykańskich, a drudzy radzieckich, o przepraszam – rosyjskich, oczywiście.
Wiara w zabobony wszelakiej maści w średniowieczu miała się zapewne równie dobrze, jak dzisiaj. W Polsce czarownic nie palono na stosach, a ich karykatury przetrwały do dziś.
Żarliwe i bardzo oczywiście „nowoczesne” wyznawczynie zabobonów wbijają szpilki w kukiełki, mając nadzieję zaszkodzić w ten sposób nielubianym przez siebie ludziom.

Niezawisłość 32/2018 (373)

Sędziowie Sądu Najwyższego „udowodnili” swoją niezawisłość od obowiązującego wszystkich polskiego prawa, nie oglądając się na przyzwoitość, czy zdrowy rozsądek. Najwyraźniej uważają, że obowiązują ich jedynie przepisy unijne. Żeby było śmieszniej, to taką interpretację wywiedli ponoć z polskiego kodeksu karnego. No cóż, „nadzwyczajnej kasty” żadna kara przecież spotkać nie może.
Ale, czy tylko nadzwyczajna prawnicza kasta z mocnymi partyjnymi korzeniami sięgającymi PRL ma prawo do niezawisłości, czy po prostu niezależności? Pewna aktorka, w wolnych chwilach propagandystka PSL, jest zdania, że polskim rolnikom dotacje unijne się nie należą, tak długo, jak długo u władzy jest zjednoczona prawica. Niech na razie dopłatami cieszą się rolnicy francuscy. Polak potrafi, więc należy pozostawić mu samodzielne zmagania z konkurencją wielkich koncernów. Jak zatem widać, prawo jest dla prawników, ale niezawisłością możemy się cieszyć wszyscy. Na tym polega wolność.
Najbardziej jednak w Polsce niezależni są pisarze. Pisać mogą co chcą, jako że są niezawiśli. Mogą też wydawać swe dzieła własnym sumptem, a później mogą owe książki rozdawać. Gdyby jednak komuś z nich przyszła do głowy myśl, żeby trafić z książką do księgarń, albo nawet bibliotek, to musi spełniać pewne kryteria. Trzeba koniecznie opisywać bogactwo doznań zboczeńców, pozżymać się trochę na zaściankowych katolików, a przychylność odpowiednich decydentów ma zapewnioną. Porządek bowiem musi być, musi tu też obowiązywać prawo – w tym wypadku kaduka. O dowolnym zakupie książki przez bibliotekarza nie ma mowy. Tylko odpowiednia nadrzędna komisja jest uprawniona decydować, co przyszły czytelnik powinien, a czego nie powinien czytać.
Tyle o niezawisłości. O zawiśnięciu innym razem.

Płaska ziemia 31/2018 (372)

Zdawać by się mogło, że przy takiej obfitości informacji wszelakich wystarczy umiejętnie dmuchnąć, żeby oddzielić ziarno od plew. Nic bardziej mylnego. Szukanie prawdy w gąszczu informacji i dezinformacji, to jak wędrowanie przez puszczę bez mapy, albo płynięcie przez ocean bez busoli. Ci, którym zależy na wpuszczaniu nas na bezdroża, chcą jednak czasami sprawdzić, jak daleko zabrnęliśmy. W tym celu wymyślają oczywiste absurdy typu – racje „zwolenników płaskiej ziemi” i patrzą ilu się na to „załapie”.
Nie czarujmy się – wszyscy jesteśmy podatni na sugestie, chociaż w różnym stopniu. Najlepiej mają ci, którzy dzielą ludzi tylko na: „swoich” i „obcych”. Dla lewaka swoi, to anarchiści wszelkiej maści, a obcy to narodowcy, którym trzeba mieszać szyki. I mieszają. A najlepsze są w tym ruskie trolle, bo nie mają najmniejszych skrupułów, żeby każdego obwiniać, właśnie o… sprzyjanie Rosji. Mistrzem jest niewątpliwie Tusk, który najpierw posyłał Putinowi miłosne spojrzenia i robił takież gesty, i zaraz po tym oddał śledztwo smoleńskie „przyjaciołom Moskalom”, a teraz oskarża kogo popadnie o sprzyjanie Putinowi.
A jak było dawniej? Różnice poglądów w przedwojennej Polsce były tak silne, że do dziś można spotkać płomiennych zwolenników Piłsudskiego, niechętnych Dmowskiemu i na odwrót. Między tamtą a dzisiejszą sytuacją jest jednak różnica zasadnicza. Tamte dwa obozy różniły się tylko strategią, cel był ten sam – wolna Polska. Dzisiaj terytorium Polski zasiedlają: „historyczny naród polski i polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza”, jak ładnie to określił Stanisław Michalkiewicz.
Jasne, że cele obydwu grup są skrajnie rozbieżne. Polacy chcą Polski silnej i suwerennej, wspólnota rozbójnicza słabej, uzależnionej od mocodawców zewnętrznych, którym wiernie (chociaż może czasem nie całkiem świadomie) służą.
Wyznawcy „płaskiej ziemi” zostali niewątpliwie zmanipulowani przez prowokatorów, ale obecnie znajdują się zapewne po obu stronach barykady.

Jak w banku 30/2018 (371)

Okazało się wreszcie, ile zarobił prezes TVP w 2017 r. – 333 tysiące zł. tj. około 28 tys. miesięcznie. Dla przeciętnego widza telewizyjnego to krocie, z którymi pewnie nie bardzo by wiedział, co robić. Wyobraźmy sobie jednak, jakie obowiązki za taką płacę, spoczywają na prezesie. Przede wszystkim dbałość o to, żeby się nie narazić komukolwiek, kto miałby możliwość odwołania go, z tego intratnego stanowiska. Już samo to może mu spędzać sen z oczu, a jakby tego było mało, trzeba podejmować strategiczne decyzje personalne – kogo uraczyć stanowiskiem, a kogo wywalić?
To już lepiej być prezesem jakiejś spółki skarbu państwa. Pieniądze dziesięć razy większe, a odpowiedzialność praktycznie żadna, bo gdyby spółka splajtowała, to zapłacą za to podatnicy, a prezes znajdzie następną lukratywną synekurę. Ale najlepiej być prezesem państwowego banku, czyli bankowcem; nawet lepiej, niż bankierem, czy banksterem. Bankier może splajtować, bankster stracić życie w porachunkach mafijnych, a bankowiec za nic nie odpowiada, inkasuje 3 miliony rocznie z lichwiarskiej puli i śpi spokojnie. Wynagradzany jest po królewsku, a król wiadomo, pracować nie musi, w ogóle nic nie musi. Nie musi się martwić o inwentarz, zaopatrzenie, produkcję, sprzedaż, transport, dostawę itp. Jedynie od czasu do czasu dopisze tam, lub ówdzie jakieś zero, a zero nic przecież nie znaczy. I tak jego królestwo multiplikuje się i rozkwita.
Tak jak pieniądze są głównie dla banku (tam ich najpewniejsze i właściwe miejsce), tak prawo jest dla prawników, jak sama nazwa wskazuje. Nie ma się więc co dziwić, że prawnicy zawieszają, lub uchylają sobie prawa, które miałyby ich niekorzystnie dotyczyć.
Dlaczego by jednak ograniczać się do praw stanowionych przez parlament? A co z prawami przyrody? Lewactwo europejskie i światowe uchyla prawa biologii na rzecz indywidualnych wyobrażeń dotyczących na przykład płci; narkomani i pijacy lekceważą prawo grawitacji wybierając lewitację. Droga jest więc już wytyczona. Prawo do dewiacji mamy jak w banku – zamiast pieniędzy, no ale coś za coś…

Pierwsza kobieta na Marksie

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Pierwsza kobieta na Marksie

Występuje Francuska Feministka Fatima

Towarzysze i towarzyszki!
Rewolucja marksistowska ożywa na nowo i to dzięki niezłomnej Pierwszej Sekretarz Sądu Ostatecznego, czy jak ona tam się nazywa. Cały świat dowiedział się, jak poniewierane są prawa kobiet i nie tylko kobiet, w tej zaściankowej, ksenofobicznej Polsce. Ta dzielna kobieta pokazała, jak zwyciężać mamy, donosząc do nieskazitelnie prawego wymiaru sprawiedliwości Niemiec na reżim w zacofanej Polsce. Nic zatem dziwnego, że musiała się ewakuować z miejsca, na którym się nieco zasiedziała, ale tu groziło jej śmiertelne niebezpieczeństwo. Wcale się nie zdziwię, gdy okaże się ona pierwszą kobietą, która wyląduje na czerwonym Marksie!
Tak właśnie! Co? Powiedziałam na Marksie? Och, to takie zawodowe przejęzyczenie. Miałam oczywiście na myśli czerwoną planetę, czyli Marsa.
Na razie proponuję, uczcić ją takim małym pomniczkiem pod wielkim pomnikiem wielkiego Marksa, podarowanym nam przez komunistycznych chińskich towarzyszy.
Odnośnie do poniższego zdjęcia pytacie mnie czy to fałszywka. Tak. Zbadali je nasi niezależni eksperci, ci sami, którzy badali autentyczność akt TW Bolka. Stwierdzili oni niepodważalnie, że fotografia nie przedstawia towarzysza Gierka, a kogoś nic nie znaczącego, łudząco do niego podobnego. Pozostałe osoby są autentyczne.
Mówiła wasza Francuska Feministka Fatima.

KURTYNA

Być Polką 29/2018 (370)

Bycie Polką jest wyróżnieniem losu. Tylko w naszym kraju cieszymy się szacunkiem, jakiego pozbawione są kobiety innych nacji. Całowanie w rękę, to oczywiście ceremoniał trochę przestarzały, ale trzeba go doceniać nawet w naszych czasach. Rolą Niemki było zajmowanie się dziećmi, kuchnią i chodzeniem do kościoła. Na tym polegało jej społeczne powołanie za czasów, kiedy jeszcze Kościół nie był „be”. Francuzki czy Rosjanki nie miały przypisywanych jakichś szczególnych ról ani specjalnych praw, dlatego teraz biedne lewaczki nie odróżniają wyrazów szacunku od molestowania. W Polsce prawa wyborcze kobiety otrzymały 99 lat temu, zaraz po odzyskaniu przez nas niepodległości, kiedyśmy mogli na powrót decydować o sobie.
Zastanówmy się, co oznacza przynależność do jakiegoś narodu. Każdy naród rozumie to po swojemu. Niemcy pokazali w czasie ostatniej wojny, jak rozumieją i realizują swoją wyższość nad podbitymi narodami. Buta i okrucieństwo to ich najbardziej rozpoznawalne cechy „cywilizacyjne nadludzi”. Rosjanie ze swoją nieposkromioną żądzą zdobywania i niszczenia wszystkiego, co na drodze, bywali jeszcze gorsi, bo żadne racjonalne ani moralne argumenty nie trafiały do stale zapijaczonych łbów. Takich mamy sąsiadów, a trzeba zachować godność, naszą polską godność i kulturę.
Podłość tych dwóch nacji znajduje dobitny wyraz w prowokacjach i zbrodniach przez nich popełnianych, a teraz przypisywanych nam – Polakom. „Bracia Słowianie” i „starsi bracia w wierze” upodobali sobie szczególnie mordowanie Żydów na nasz koszt, np. Niemcy w Jedwabnem, a Rosjanie i ich tubylczy pomocnicy w „pogromie kieleckim”. Trudno się przed tymi pomówieniami bronić, zwłaszcza gdy „nasi prezydenci”, wszyscy po kolei, w kółko przepraszają kogo się da za nie nasze zbrodnie.
Niech pociechą będą nam poniższe słowa:
„Zawsze byłem stronnikiem polskiej idei, nawet wtedy, gdy moje sympatie opierały się wyłącznie na instynkcie. Moja instynktowna sympatia do Polski zrodziła się pod wpływem ciągłych oskarżeń miotanych przeciwko niej; i rzec mogę wyrobiłem sobie sąd o Polsce na podstawie jej nieprzyjaciół. Doszedłem mianowicie do niezawodnego wniosku, że nieprzyjaciele Polski są prawie zawsze nieprzyjaciółmi wielkoduszności i męstwa. Ilekroć zdarzało mi się spotkać osobnika o niewolniczej duszy, uprawiającego lichwę i kult terroru, grzęznącego przy tym w bagnie materialistycznej polityki, tylekroć odkrywałem w tym osobniku, obok powyższych właściwości, namiętną nienawiść do Polski. Nauczyłem się oceniać ją na podstawie tych nienawistnych sądów i metoda okazała się niezawodną.”
Gilbert Keith Chesterton
Może przyjdzie wreszcie taki czas, że państwo polskie będzie na tyle silne, żeby zacząć głosić prawdę o naszej historii wszem i wobec, aby znów wznosić ludzkość na wyższe poziomy ducha i kultury.

Praca i płaca 28/2018 (369)

Idealnie jest, jeśli się robi to, co się lubi i jeszcze dostaje się za to pieniądze. Nie wszyscy jednak są takimi szczęściarzami. Większość z nas zarabia na chleb jakąś pracą wyrobniczą, a w wolnym czasie robi to, co lubi. Jedni mają więcej, inni mniej tego wolnego czasu. Coraz liczniejsza jest grupa emerytów dysponujących czasem do spożytkowania. Liczne stowarzyszenia i organizacje proponują, jak ten czas zagospodarować. Jedną z nich, a zarazem bardzo wszechstronną jest Ośrodek Niezależnej Akcji Społecznej (onas:).
Opozycja – targowica totalna próbowała tworzyć jakiś gabinet cieni, który wyszedł im, tak jak wszystko inne czego próbowali. Dublowanie rządu z perspektywą ewentualnego dorwania się do żłobu, to jedno, a tworzenie państwa obywatelskiego, to całkiem co innego i do tego właśnie zachęcam. Tam gdzie prawo przeszkadza nam w działaniu na rzecz ogółu, domagajmy się jego zmiany, tam gdzie przeszkadzają ludzie na wysokich stanowiskach, drogi są dwie: próbujmy ich zmienić, albo róbmy swoje. To ostatnie rozwiązanie może przynieść pożądane skutki, zwłaszcza w kulturze i sądownictwie.
Nie wystarczy napisać dobrą książkę, czy sztukę, bo w nieuczciwej konkurencji przegrają z nachalnie promowanym badziewiem. Ale gdybyśmy zaczęli się wzajemnie wspierać i promować, to przy obecnej dostępności techniki audiowizualnej moglibyśmy zrobić bardzo wiele. Wierzę, że kiedyś uda mi się stworzyć prawdziwy, nie tylko internetowy kabaret.

Zbrodnia niesłychana

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Zbrodnia niesłychana

Występuje Francuska Feministka Fatima

Towarzysze i towarzyszki!
Tak ma wyglądać wasza tolerancja? Po co nas zapraszacie, skoro nie umiecie uszanować naszych praw i obyczajów!?
Unia Europejska nie przestrzega prawa, dopuszcza się zbrodni sadowych na oczach całego świata! I to gdzie? W Niemczech – mateczniku multikulti. Oto niedawno byliśmy świadkami haniebnego wyroku, dwudziestu pięciu lat pozbawienia wolności młodego muzułmanina. Matka tego biednego chłopca chciała wyskoczyć przez okno, kiedy dowiedziała się o takiej nikczemności.
Cóż takiego zrobił ten biedny chłopiec, żeby go tak straszliwie karać? On tylko chciał przecież zaimponować swoim rówieśnikom. W tym celu zwabił nocą na parking szesnastoletnią siostrę i zadźgał ją nożem.
Niesłychane! To już nawet nie można zabić własnej siostry!?
Mówiła wasza Francuska Feministka Fatima.

KURTYNA

Awangarda absurdu 27/2018 (368)

Wystąpienia agenta o wdzięcznej ksywce Bolek, nudzą już chyba nawet najzagorzalszych zwolenników starego komunistycznego porządku i wiernych hasłu: „żeby wszystko było, tak jak było”. Te miliony, które nie stawiły się pod siedzibą sądu świadczą o tym dobitnie. Ile można wysłuchiwać „autorytetu moralnego III RP” o tym, że ma broń, której użyje, albo nie użyje, pokaże albo nie pokaże, a na pewno nie odda policji. Wszyscy już znamy na pamięć brednie o tym, jak to TW Bolek nie podpisał listy, którą może jednak podpisał, za co brał pieniądze, ale nie donosił, no może donosił, ale nieszkodliwie.
Obecnie najtęższe głowy prawnicze wysilają się, nad odpowiedzią, czy będąc w stanie spoczynku można iść na urlop? Teoretycznie stan spoczynku wyklucza chodzenie, bo można się zmęczyć. Ale niezmordowana prezes w stanie spoczynku nie spocznie, póki zagrożone są interesy nadzwyczajnej ubeckiej kasty.
Brnięcie od kłamstwa do kłamstwa jest zawsze nudne, o czym można się było także przekonać na „przesłuchaniu Polski”, przed gremium Unii Europejskiej. Występuje jakieś dziewczę z zarzutami do polskiego premiera, o rzekome łamanie prawa kobiet. Co można odpowiedzieć, że jej donosiciele są w błędzie? Powoływanie się na oczywistości, to tylko strata czasu.
Nic więc dziwnego, że zapijaczony dygnitarz europejski pokazuje nam kto tu rządzi. Ale czy sterta nonsensów, jakimi zalewa nas Unia Europejska nie ma przypadkiem za zadanie skrywać czegoś, co te oczywiste bzdury mają przykryć? Obawiam się, że jest jeszcze gorzej. Po wyeliminowaniu prawdy i logiki z oficjalnego dyskursu, staniemy się bezradni i bezbronni, niezdolni odróżnić oczywistych absurdów takich chociażby jak wypowiadane przez Nowoczesnych posłów wówczas już nawet cenzura Internetu stanie się zbędna.