16 stycznia 2016 r. | Nr 03/2016 (239)

KOD dostępu       

 

Szanowni Państwo!

   Kto dzierży kod dostępu do mamony, ten uważa się za posiadacza niewolników, z którymi może zrobić i robi co zechce. Utratę takiego przywileju postrzega jako wyjątkową krzywdę. Sieroty po PRL-u bis nie mogą swojego protestu wyrazić wprost, udają więc, że chodzi o „łamaną” demokrację, której są jedynymi strażnikami. No, może nie jedynymi, mają przecież możnych popleczników. Specjaliści od wywoływania wojen światowych, pierwszej i drugiej, chętnie udzielą bratniej pomocy swoim folksdojczom.

     Dotychczasowi władcy III RP nie mogą się pogodzić z utratą dostępu do pieniędzy, z których okradali naród przez czas wystarczająco długi, żeby się przyzwyczaić, do myśli, że tak będzie już zawsze. Pasożyt po prostu inaczej żyć nie potrafi. Gdyby zwyciężyła partia stawiająca sobie identyczny cel jak PO&PSL, czyli drenowanie pieniędzy w każdy możliwy sposób, to można by się z nią jakoś dogadać, jak majster z majstrem. W pozostałych krajach europejskich, wyłączając Węgry, nieważne jaka partia wygrywa wybory, bo i tak jest tylko po to, żeby realizować interesy wielkich korporacji.

     Trudno, żeby gangsterzy pokornie godzili się z perspektywą utraty dochodów, które dotychczas odbierali zgodnie z „prawem”. Dla ludzi tego pokroju pieniądz jest dobrem najwyższym, jeśli nie jedynym, a każdy kto nie podziela tego poglądu to ciężki frajer, którego należy oskubać ze wszystkiego. Jeśli bowiem nie chodzi o forsę, to o co!? Szok i niedowierzanie, że mogą istnieć ludzie, dla których szmal nie jest najwyższym dobrem.

     Komunistą mógł być tylko drań, lub dureń, a najlepiej, żeby posiadał te dwie cechy. Jeśli zatem nie należysz do postkomunistów, to zauważ, że rzeczą ludzką jest błądzić, głupców zaś trwać w błędzie, co odnotował już Cyceron.

 

Pozdrawiam i do następnej soboty

 

Małgorzata Todd

 

Wysłuchaj felietonu w wersji audio 

Kto zapłaci za mitologię demokracji?

Gdy wszyscy mędrcy postawią już odkrywczą diagnozę -„układ nie broni demokracji ale stanu posiadania”, a „wolni” żurnaliści zarobią wierszówki za rozdzieranie szat nad wygłupami KOD-u, ktoś nazbyt dociekliwy mógłby zapytać – dlaczego nowa władza nie przystępuje do kontrataku i nie ujawnia choćby jednego draństwa ludzi poprzedniego reżimu? Dlaczego nie nagłaśnia najpoważniejszych przestępstw z udziałem minionych „demokratów” i nie próbuje pokazać Polakom, z kim i z czym mieli do czynienia przez osiem lat rządów PO-PSL?  Dlaczego rząd PiS-u nie zastosuje prostej drogi „trzech kroków” i nie zagłodzi propagandowych szczekaczek? Gdzie podziały się zarzuty zdrady stanu i oskarżenia o zbrodnicze paktowanie z Putinem? Dlaczego nie próbuje się weryfikować zeznań świadka Winiarskiego ani podjąć śledztwa przeciwko byłemu lokatorowi Belwederu? Czemu prezydent Duda nie chce publikować Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI, a jego urzędnicy odmawiają ujawnienia, czy dokument znajduje się w prezydenckim sejfie? 

Wydaje się, że takie reakcje nowej władzy powinny być logiczne i w pełni uzasadnione. Nie ze względu na zamysł „zemsty i odwetu”, ale z racji najważniejszej – jako odpowiedź na oczekiwania milionów wyborców PiS i powinność wobec ludzi, którzy zaufali tej partii. Nawet ci, którzy nie chcieli rozumieć deklaracji prezesa Kaczyńskiego – „jesteśmy gotowi zapominać i wybaczać”, muszą przecież pamiętać, że PiS obiecywał nam „dobrą zmianę”, której fundamentem miała być prawda o realiach III RP i wola walki z patologiami poprzedniego reżimu. 

Obietnica winna być tym łatwiej spełniona, że od blisko pół roku mamy „naszego” prezydenta, zwycięska partia utworzyła rząd większościowy, sprawnie przejęła wszystkie instytucje i służby III RP i dysponuje dziś wręcz nieograniczonym potencjałem.  Dlatego podstawowe pytanie – jak można było utracić inicjatywę, przyjąć narrację wroga, dopuścić do głosu szumowiny i pozwolić na harce funkcjonariuszy – musi być zadane. 

Nie chcę tworzyć kolejnego tekstu o „tematyce antypisowskiej”, zaś rozważania nad indolencją tej formacji uważam za stratę czasu. Zakładam, że Czytelnicy bezdekretu znają moje oceny dotyczące partii pana Kaczyńskiego i nie mają ochoty zgłębiać następnej porcji krytycznych uwag. 

Mamy jednak do czynienia z sytuacją tyleż wyjątkową, jak groźną. Z problemem, który od dawna przekracza miarę „politycznych strategii”, a dziś może ponownie wpłynąć na nasze rachuby i wizję przyszłości.  

Na skutek słabości, błędów i nierozpoznania kombinacji przeciwnika, PiS już raz utracił władzę i oddał ją antypolskiej zbieraninie. Stało się tak z powodu wyznawania przez ludzi pana Kaczyńskiego zgubnej mitologii demokracji. Temu nieszczęściu zawdzięczamy osiem lat rządów miernot i kanalii oraz doświadczenie najgorszych upokorzeń. Wiele wskazuje, że bolesna lekcja z roku 2007 została już zapomniana, a Prawo i Sprawiedliwość ponownie zmierza w pułapkę demokracji.  

Wprawdzie w „wolnych mediach” obowiązuje przekaz, że nowy rząd został zaskoczony furią propagandystów i „zaatakowany” przez pokomunistyczne potworki w rodzaju TK, to takie jeremiady przypominają raczej opowiadania niezrównoważonych histeryków niż stanowią podstawę poważnych analiz. 

Prawidłowa refleksja musi prowadzić do wniosku, że śmiałe postępki reżimowców są możliwe tylko dlatego, że nowa władza wykazuje niepojętą słabość i inercję i nawet nie próbuje przejąć inicjatywy informacyjnej ani sięgnąć po narzędzia obezwładniające reżimowych krzykaczy. Przykłady niektórych pożądanych działań wskazałem na wstępie, ale każdy, kto pamięta ostatnie osiem lat wie, że ich katalog można doskonale poszerzyć. 

Obecny stan zagrożenia będzie obowiązywał tym dłużej, im częściej wyborcy PiS będą słyszeli, że ta władza stała się ofiarą agresorów i ma ograniczone pole kontrataku. Takie myślenie cechuje ludzi słabych i zagubionych w rzeczywistości III RP, ale jest też korzystne dla wyrachowanych cwaniaków, którzy z „bycia ofiarą” uczynili wygodny sposób rozgrzeszania błędów i sprawowania rządu dusz

Dla porządku przypomnę, że  politycy PiS otrzymali od nas wszelkie narzędzia, prawa i plenipotencje. Obdarzyliśmy ich kredytem zaufania, daliśmy własną pracę, solidne wsparcie i głos w ubiegłorocznych wyborach. Uczyniliśmy z nich postaci publiczne, korzystające z przywilejów i profitów władzy. Ci politycy mają dziś nieskrępowane pole działań i ani jednego argumentu na wytłumaczenie bezczynności. Nadszedł czas, by teraz uczynili coś dla Polaków. 

Biadolenie nad tym, że byli reżimowcy przyswoili dogmat o demokracji III RP i robią dokładnie to, czego przez osiem lat nie chciał robić PiS - jest więcej niż niepoważne.  Rozdzieranie szat, że zaprzańcy grają na  „podgrzewanie konfliktu w Polsce i na arenie międzynarodowej” lub deklarują, że ich celem jest „odebranie władzy PiS-owi” – uważam za  niegodne ludzi rozumnych. To droga donikąd, wygodna dla tych, którzy błędy i zaniechania próbują tłumaczyć „obiektywnymi przeszkodami”. Tak myślą ludzie zniewoleni lub cyniczni „pragmatycy” podczepieni do nowej władzy. 

O „pułapce demokracji”, w którą PiS dobrowolnie zmierza, pisałem już przed dwoma laty. III RP nigdy nie była i nie mogła być ostoją demokracji i wolności. Wprawdzie w naszych realiach ustrój ten posiada fasadowe cechy parlamentaryzmu, dopuszcza działalność (niektórych) partii politycznych i (nominalnie) niezależnych instytucji, wprawdzie zachowuje szyldy praw obywatelskich, celebruje mitologię karty wyborczej oraz „rządy prawa”, oparte na rzekomo niezawisłym sądownictwie - to zza tej fasady działają prawdziwi decydenci, żerują grupy interesu i polityczno-agenturalne mafie. Ostatnie osiem lat potwierdziły prawdę o esbecko-mafijnej konstrukcji tego państwa. Nie może dziwić, że byli esbecy i kapusie, członkowie kompartii oraz przedstawiciele koncesjonowanej opozycji PRL, są dziś najgorętszymi obrońcami systemu III RP. Od kiedy „wolny świat” uwierzył w śmierć komunizmu i uznał demokrację za rodzaj lewackiego antidotum, erzac tego ustroju stanowi bezpieczną przystań dla rzeszy zamordystów, łajdaków i miernot. Z niezwykłą łatwością wmówiono Polakom, jakoby archaiczna konstrukcja okrągłego stołu, była jedyną, na której można budować państwowość. Do dziś próba podważenie tego fundamentu jest traktowana niczym zamach na Polskę. Wywołuje histeryczne reakcje „elit” i prowadzi do miotania najcięższych oskarżeń. 

Przez wiele lat prezes Prawa i Sprawiedliwości nawoływał nas do „obrony demokracji”, zaś politycy jego partii dywagowali o „psuciu” obecnego ustroju i „wypaczaniu” jego istoty. Pytałem wówczas -  jakiej demokracji chcą bronić? I dlaczego sankcjonują fikcję, przyjmując oręż i narrację przeciwnika? 

To państwo nie zostało nagle zepsute przez reżim PO-PSL i nie zostanie „naprawione” przez PiS. Było chore już w chwili poczęcia, zaś dzisiejsze patologie są stanem całkowicie naturalnym dla magdalenkowej „demokracji socjalistycznej”. 

Trzeba zatem uznać, że partia pana Kaczyńskiego zbiera dziś żniwo, na które solidnie zapracowała ciągłym bredzeniem o „obronie demokracji” i priorytecie „zgody narodowej”. Tyle kosztuje uprawianie politycznej szarlatanerii i ucieczka przed wytyczeniem ostrych granic.  Taką cenę muszą płacić politycy, gdy nie mają odwagi nazywać rzeczy po imieniu, oddzielać dobra od zła i dążyć do obalenia truchła III RP.  

To słuszna kara za zwodzenie Polaków. Nie ma jednak powodu, byśmy płacili ją wspólnie lub uzależniali nasz los od błędnych wyobrażeń partyjnych macherów. 

Stanie się tak, jeśli zabraknie dziś głosu trzeźwych „radykałów”, jeśli zamilkną żądania zerwania ze zgubną mitologią, twardego rozliczenia reżimu PO-PSL i zakończenia farsy obecnej pseudo państwowości. 

PiS nie otrzymał od nas władzy po to, by zapewniał eurołajdaków, że w III RP „demokracja ma się dobrze” lub mizdrzył się do zgrai antypolskich zamordystów. Nie przejął rządów pod hasłem celebrowania „praw opozycji” i budowania wspólnoty z apatrydami. Andrzej Duda nie został zaś prezydentem, by ukrywał przed Polakami wiedzę o Komorowskim i jego kamratach i dawał gwarancję zakulisowym układom. 

Trzeba dążyć do przywrócenia właściwego porządku i w miejsce roztkliwiania nad partyjnymi cierpiętnikami, żądać spełnienia oczekiwań wyborców oraz zdecydowanej rozprawy z patologią III RP. Trzeba też przywrócić racjonalne proporcje i przestać traktować polityków PiS niczym dziewice oblężone w zamkowej wieży. Jeszcze jest pora, by przypomnieć zadufanym zwycięzcom – komu mają służyć i czyjego głosu słuchać. 

Każdy dzień, w którym realia tego państwa są zakłamywane projekcją fałszywych wyobrażeń o demokracji, jest dniem straconym i przybliża nas do nieuchronnej klęski. Im szybciej zrozumiemy, że uprawianie tej mitologii stało się zabójcze dla polskich aspiracji i narodowych dążeń, tym większą mamy szansę uniknąć losu oszukanych głupców.

Aleksander Ścios  |  Bez Dekretu    

Lekcja pokera

odcinek 138

     Genia była zadowolona z podjętych decyzji. Widziała mnóstwo filmów o porwaniu dla okupu i wiedziała, czego należy uniknąć, żeby nie wpaść. Policja ściga najbardziej za morderstwa, a ona przecież żadnej krzywdy swojemu gościowi nie robi. Nawet odwrotnie – przyczynia się przecież do ujęcia groźnego przestępcy, poszukiwanego przez policję. A że przy tej okazji ona się trochę wzbogaci, a rodzina posła niewiele zbiednieje, to tym lepiej. Lepiej oczywiście dla niej, dla Geni. Bardzo dobrze, że się pozbędzie kryminalisty z domu.

     Ale będą mieli miny, kiedy zamiast posła znajdą poszukiwanego listem gończym przestępcę! Ona w tym czasie dobrze ukryje pieniądze, które będzie wydawała rozsądnie. Nikt się nie zorientuje, że zaczęło jej się lepiej powodzić.

     Pozostała najtrudniejsza do zrealizowania część planu – odbiór łupu. Gdyby coś poszło nie tak, powinno wyglądać jakby pieniądze znalazła przypadkowo. Każe je przywieźć nad Łynę i zrzucić z mostku, ale nie do rzeki, tylko tak, żeby worka nie było widać z szosy. Jest takie miejsce, gdzie można podjechać żukiem, przedzierając się przez las. Ale czy na pewno? Jeżeli teren jest podmokły, może stać się prawdziwą pułapką. Teraz jest mróz, ale jak będzie w chwili przekazywania okupu, nie wiadomo. Lepiej wszystko sprawdzić, zanim wyznaczy miejsce zostawienia pieniędzy. Spojrzała na zegar. Dochodziła jedenasta. To była odpowiednia pora na małą wycieczkę. Nikt nie powinien jej o tej porze zobaczyć. Rano będzie niewyspana, ale co tam dojenie krów wobec fortuny, jaką zdobędzie!

     Założyła buty i czapkę, zgasiła światło i zanim sięgnęła po kurtkę, zerknęła przez okno, żeby się upewnić, że nie ma żywej duszy w zasięgu wzroku. Otóż myliła się, myśląc, iż tylko ona wpadła na pomysł nocnej przejażdżki. Przed stodołą zatrzymał się samochód. Czekała. Nikt jej nie uprzedzał o wizycie, lepiej więc się nie wtrącać. Drzwi na górkę mógł otworzyć jedynie lokator, jeśli gość był jakoś z nim umówiony. A co, jeśli przyjechał go zabrać? Genia pozostawiła rozważanie nad taką ewentualnością na później. Teraz trzeba się tylko modlić, żeby jej brodacz nie wyjechał razem z odwiedzającym go mężczyzną. A może kobietą? Tego też nie wiedziała. Płeć gościa nie miała tu jednak nic do rzeczy.

     Upłynęło nie więcej niż dwadzieścia minut, kiedy gość opuścił jej dom i wyjechał. Sam!

 CDN

Pobierz odcinki powieści w plikach PDF. Już teraz można zamówić całość w formie e-booka za jedynie 20 zł wpłacając należność na konto Wydawnictwa TWINS (dane w stopce) oraz podając e-mail do wysyłki. 

Rozgrzebuję kupę g...a 

Że łobuzeria z Platformy Obywatelskiej, to banda Zasrancen, to wiadomo od dawna. Wiem, co mówię, bo wielu działaczów tej partii („iluż wielkich działaczów wyjrzało z rozporka!” – zastanawiał się poeta, a w miarę upływu czasu coraz bardziej się upewniam, że miał na myśli działaczów Platformy Obywatelskiej) miałem okazję poznać osobiście, nawiasem mówiąc – niektórych zaraz potem, jak przestali być działaczami Porozumienia Centrum (tak, tak, na tubylczej scenie politycznej, jak w Arce Noego; każdy gatunek jest tam reprezentowany, więc grzech sodomii częsty) – bo w polskiej polityce, jak w serialu „M, jak miłość” – wszyscy spółkują ze wszystkimi – oczywiście pod ścisłą kontrolą Podstawowej Organizacji Partyjnej – na co zwrócił uwagę jeszcze w roku 1954 Leopold Tyrmand, pisząc w swoim „Dzienniku” o najnowszej powieści Tadeusza Konwickiego. 

Tak, tak, późniejsi nonkonformiści, najpierw, w obliczu Komitetu i oczywiście – „towarzyszy z osłony” – musieli wytarzać się w smole i pierzu i dopiero jak ten test zaakceptowała Melania Kierczyńska, mogli dostać zezwolenie na na nonkonformizmus.

Tak samo i teraz; nonkonformiści tym się charakteryzują, że noszą te same glany i pieszczochy, a na wezwanie oficerów prowadzących, spontanicznie na Alei Szucha kicaja, bo wiadomo: „kto nie skacze, ten jest z PiS-u!” A skoro żydowska gazeta dla Polaków rzuciła hasło: „my wszyscy” (to „my wszyscy” znamy jeszcze z czasów stalinowskich, kiedy Szechtery, razem z Adachem i Janem Lityńskim, wtedy jeszcze podawanym do ucałowania Bierutowi, miały swój pierwszy okres dobrego fartu) „za demokracją”, to czyż to nie tak samo, jak wtedy? 

Ale dość tych wspomnień, do których mają skłonność ludzie starzy („rodzinnych kronik idąc śladem opowiadają ludzie starzy…”), do których i ja już się powoli zaczynam zaliczać, bo przecież zacząłem od Zasrancen, z Platformy Obywatelskiej, a to natchnienie zrodziło się, gdy przeczytałem w „Onecie” (ten „Onet” to – podejrzewam – też odkrywka bezpieki, podobnie jak TVN i ciekawe, że zmiana właściciela na amerykańskiego miłośnika przepisów kuchennych niczego tu nie zmieniła. Najwyraźniej CIA, a jeśli nawet nie cała – bo gdzieżby tam cała CIA chciała się pospolitować z siermiężnymi nadwiślańskimi ubowcami – ale rezydentura nie tylko może, ale nawet powinna, skoro ubeckie dynastie zostały wciągnięte na listę „naszych sukinsynów” przez Naszego Najważniejszego Sojusznika. Po staremu pani Justyna gospodaruje na scenie politycznej, niczym w swojej ubikacji, a redaktor Miecugow ćwierka, niczym chiński słowik, nakręcany przez oficera prowadzącego). 

Otóż jeden ze wspomnianych Zasrancen w osobie pana Bartłomieja Sienkiewicza, właśnie zdementował informację, jakoby podczas sprawowania urzędu ministra spraw wewnętrznych miał zlecać inwigilację dziennikarzy. Wprawdzie książę Aleksander Gorczakow, minister spraw zagranicznych Jego Imperatorskiej Mości Aleksandra II i III twierdził, że nie wierzy „nie zdementowanym informacjom prasowym” – ale od tej, jak zresztą każdej reguły muszą być jakieś wyjątki – co zauważyli już starożytni Rzymianie, którzy każde spostrzeżenie zaraz ubierali w formę pełnej mądrości sentencji – że mianowicie „nulla regula sine exceptione”, co się wykłada, że nie ma reguły bez wyjątku. 

Otóż takim wyjątkiem, który zresztą mógł zapoczątkować całą serię wyjątków, był właśnie pan Bartłomiej Sienkiewicz. Wprawdzie RAZWIEDUPR wystrugał go, podobnie jak później, chyba już gwoli większego urągowiska, wystrugał na ministra spraw wewnętrznych panią Teresę Piotrowską z „frakcji psiapsiółek” pani premierzycy Ewy Kopacz, w której – jak się okazuje chyba uczestniczył również eunuchoidalny pan Tomasz Siemoniak, ale nie znaczy to, że dopuszczał go do konfidencji. 

W jego przypadku, mówiąc nawiasem, jeszcze zachowywał pozory, bo już w przypadku pani Piotrowskiej najwyraźniej od zachowywania pozorów odstąpił i zakazał jej wtrącania się w nieswoje sprawy, co ona natychmiast zrozumiała i bodaj już drugiego dnia po odebraniu nominacji z rąk prezydenta Komorowskiego, „zrzekła się” nadzoru nad RAZWIEDUPR-em”, chociaż ustawa o ministrze spraw wewnętrznych nie uległa najmniejszej zmianie. 

Ciekawe, że żaden z przebierańców zasiadających w groteskowym Trybunale Konstytucyjnym tego nie zauważył; najwidoczniej mieli to surowo od oficerów prowadzących zakazane („słuchajcie no, Rzepliński; macie dobrą posadę, ciepło wam, na łeb wam się nie leje? No, to pamiętajcie – wedle stawu grobla, bo jak nie, to przypomnimy wam, skąd wam wyrastają nogi!” – a wiadomo, że panu prezesowi Rzeplińskiemu nogi wyrastają z PZPR Naszej Partii – no to jakże mu się sprzeciwiać na takie dictum?) 

Wróćmy jednak a nos moutons, to znaczy do pana ministra Bartłomieja Sienkiewicza, administrującego „ch, d…pą i kamieni kupą” i do jego deklaracji, że nie zlecał żadnej inwigilacji dziennikarzy. Ja mu wierzę, bo powiedzcie Państwo sami – w jakim celu RAZWIEDUPR, który wystrugał go na ministra z banana, miałby go informować, kogo inwigiluje, a kogo nie? Wyobrażam sobie, jaki huragan śmiechu wywołałby taki pomysł w gronie ścisłego kierownictwa RAZWIEDUPR-a, większe tornado mogłoby być tylko w przypadku pomysłu informowania o takich sprawach pani Piotrowskiej. 

A przecież ja sam, nie mówiąc już o innych osobach, jak prof. Jerzy Robert Nowak, czy Waldemar Łysiak, w roku 2012, to znaczy – jeszcze za ministra Cichockiego, któremu RAZWIEDUPR też pewnie nie widział potrzeby się zwierzać – zostałem z łaski Abewiaków tak zwanym „figurantem” w sprawie operacyjnego rozpracowania „Menora”, podobnie jak bywałem „figurantem” pod kryptonimem „SAM” w roku 1978 i „STEN” w roku 1979 – nie mówiąc już o akcji konfidentów w internecie, o której szeroko informowałem, a w której zarówno policja, jak i niezależna prokuratura wykazuje zaskakującą bezradność. 

Okazuje się, że mimo upływu 3 lat nie potrafi dodzwonić się do administratora holenderskiego serwera, do którego ja dodzwoniłem się w ciągu minuty – żeby poznać IP komputera, skąd wyszła fałszywka sygnowana pieczęciami lubelskiego Oddziału IPN, który, mówiąc nawiasem, też zawiadomił prokuraturę o tym przestępstwie. 

No i cóż w tej sytuacji mam o tych wszystkich dygnitarzach, przez całe lata żrących za darmo chleb z moich podatków, o tych wszystkich prokuraturach i policjach? Zasrancen, po stokroć Zasrancen, niewarci nawet splunięcia.

Stanisław Michalkiewicz   |   michalkiewicz.pl

---

Słynna ustawa 1066 do uchylenia... 

"Ufaj ale sprawdzaj" - jak to mawiają Rosjanie...

W Sejmie od dziś znajduje się projekt ustawy, znoszący mocno kontrowersyjną ustawę 1066 o „bratniej pomocy”, która została w 2014 roku przepchnięta przez rząd PO przy wsparciu PSL, SLD i Twojego Ruchu. Regulacja znosząca przepisy przyjęte przez Donalda Tuska została złożona do laski marszałkowskiej przez posła Kukiz’15, Roberta Winnickiego

Źródło: http://niezalezna.pl/74970-w-sejmie-ustawa-uchylajaca-bratnia-pomoc-kukiz-nie-chce-niemieckich-jednostek-w-polsce

Sama informacja jest bardzo optymistyczna i od dłuższego czasu oczekiwana przez polskie społeczeństwo. Uchylenie jej przez nowy Parlament uznawano powszechnie za jedno z pierwszych - jeśli nie pierwsze - posunięcie rządzącej koalicji. Ale nie... trzeba było czekać aż 2,5 miesiąca w atmosferze zniecierpliwienia i mnożących się spekulacji o przyczynie tej opieszałości. Wreszcie poseł klubu Kukiz'15, p. Robert Winnicki złożył stosowny projekt ustawy uchylającej. My natomiast powinniśmy, jako odpowiedzialne społeczeństwo, bacznie obserwować dalsze losy tej inicjatywy, aby nic złego się nie przydarzyło tej pierwszorzędnej dla uchronienia znaczącej części, i tak mocno nadszarpniętej, suwerenności Ojczyzny... No bo dlaczego Prawo i Sprawiedliwość tak jakoś dziwnie przeoczyło akurat tę próbę zdrady Państwa i Narodu, dokonaną ukradkiem przez poprzednią koalicję PO-PSL i równie ukradkowo podpisaną przez byłego Prezydenta?

Jako dojrzałe społeczeństwo dojrzałego Państwa powinniśmy wyrazić swoją wolę w petycji do władz PiS (lub do Klubu PiS), a najlepiej do Klubów wszystkich partii zasiadających  w Sejmie - wolę niezwłocznego uchylenia w/w Ustawy.

Ponieważ dopiero rozpoczynam jako bloger, a szerzej jako uczestnik aktywnej społeczności, mogę potrzebować nieco czasu do zorganizowania takiej akcji wyrażenia woli społecznej. Natomiast może się okazać, że ktoś z Państwa, uczestników portalu NEon24, poradzi sobie z tym dużo lepiej, więc proponuję skorzystać z oferty międzynarodowego portalu specjalnie do takiej aktywności przygotowanego, aby wysłać petycję. Oto link: https://secure.avaaz.org/pl/

Korzystajmy więc i ślijmy petycje, aby "niechcący" uchyleniu haniebnej ustawy 1066 nic nie stanęło na przeszkodzie.

Eremita   |   Neon24 

---
---

Dla Polski  

• Embargo na Rosję ma dotyczyć całej UE  czw, sty 14, 2016

• Nawołują do niewykonywania rozkazów  czw, sty 14, 2016

• Nowy Rok, nowy rząd i nowe plany  czw, sty 14, 2016

• Okrągłe 20 lat RRM w Chicago  czw, sty 14, 2016

• Przegląd Tygodnia – 11.01.2016  czw, sty 14, 2016

• Daniel Hannan: Damy sobie radę bez Unii  czw, sty 14, 2016

• O stan naszej demokracji zadbamy sami!  czw, sty 14, 2016

• Komunizm i postkomunizm w Polsce  śr, sty 13, 2016

• Nie ma co liczyć na wysokie emerytury  śr, sty 13, 2016

• Wiele nieprawidłowości w edukacji domowej  śr, sty 13, 2016

• Pomysły PIS na rozwój gospodarczy Polski  śr, sty 13, 2016

• Porażki na froncie walki o Demokrację  śr, sty 13, 2016

• Na temat audytu wydatków w ministerstwach  śr, sty 13, 2016

• Nie zrezygnujemy z naprawy państwa  śr, sty 13, 2016

• Na alarm biją politycy Platformy Obywatelskiej  śr, sty 13, 2016

• Miesięcznica smoleńska (10.01.2016)  śr, sty 13, 2016

• Jak przekonywać do swoich racji leminga  wt, sty 12, 2016

• Załamanie giełdy w Chinach to wina Kaczyńskiego  wt, sty 12, 2016

• Na manifestacji KOD w obronie wolności mediów….  wt, sty 12, 2016

• Wściekłość opozycji – Jan Pietrzak  wt, sty 12, 2016

---

Jak zainstalowano w Polsce „kapitalizm kompradorski” i kto (lub co) za tym stoi.

1992 r. Leszek Miller w wywiadzie dla „Trybuny Ludu” wypowiedział zdanie, które mówi niemal wszystko o fundamentach III Rzeczypospolitej:

"Wielu myśli, że kupili sobie milczenie i że ich tajemnice spoczywają w archiwach MSW. Ale być może nie wszystko znajduje się na Rakowieckiej." 

Z całą pewnością dysponenci tych tajemnic mają mocne karty w grze o Polskę, jednak nie ta wiedza jest dziś największym problemem, ale stworzenie układu, który pozwolił na pozakulisowe działania często anonimowych reżyserów życia politycznego w III RP.

BUDOWANIE UKŁADU

Norwegowie po drugiej wojnie światowej doskonale wiedzieli, że dla dobra kraju i przyszłych pokoleń potrzebne jest całkowite zerwanie z państwem Quislinga, czyli państwem zdrajców i kolaborantów. W ciągu dwóch lat od zakończenia II wojny światowej nastąpiło tam całkowite rozliczenie współpracowników kolaboracyjnego rządu: osądzonych zostało blisko 100 tys. osób, wykonano 25 wyroków śmierci, członków partii Nasjonal Samling pozbawiono prawa do piastowania urzędów państwowych, zasiadania w zarządach spółek, pełnienia wyższych funkcji społecznych, utracili oni prawo do wykonywania takich zawodów, jak adwokat, lekarz, dentysta itp. oraz prawo do posiadania własności prywatnej. Ich dzieci i członkowie rodzin aż do trzeciego pokolenia nie mogli piastować żadnych stanowisk państwowych.

A w Polsce stało się dokładnie odwrotnie:

„Dawni komuniści stali się dzisiejszymi kapitalistami i biznesmenami, zabezpieczyli kariery swoich dzieci we wszystkich kluczowych dla funkcjonowania państwa dziedzinach i stworzyli układ silniejszy od tego, który był pod przewodnią rolą PZPR. Głównymi architektami nowego układu – zdaniem dr. hab. Sławomira Cenckiewicza – byli ludzie tajnych służb – wywiadu oraz kontrwywiadu cywilnego i wojskowego PRL.”

Od połowy lat osiemdziesiątych służby te zajmowały się kontrolą handlu zagranicznego i tworzeniem tzw. spółek polonijnych, przygotowując proces uwłaszczenia nomenklatury w oparciu o prywatyzację państwowego majątku.

Weszła w życie ustawa ułatwiająca działalność firmom polonijnym i od tego czasu wywiad wojskowy tworzył w wielu krajach świata swoje ekspozytury, działające jako przedsiębiorstwa handlowe, produkcyjne i usługowe.

„Jest to jednocześnie czas, gdy firmy polonijne zakładała niemal cała późniejsza czołówka biznesu III RP, m.in. Ryszard Krauze, Jerzy Starak, Piotr Buchner, Zbigniew Niemczycki, Jan Wejchert.”

krauze

Do kontroli wszystkich takich przedsiębiorstw w PRL władze powołały Polsko-Polonijną Izbę Handlową Inter-Polcom, a w jej władzach zasiedli Jan i Henryk Kulczykowie, Jan Wejchert, Kazimierz Pazgan i wielu innych.

„Po 1989 r. blisko 2,5 tys. osobowych źródeł informacji służb wojskowych zostało ulokowanych w urzędach centralnych, administracji publicznej, organizacjach społeczno-politycznych, na uczelniach, w mediach, w bankach, firmach prywatnych, spółkach i przedsiębiorstwach państwowych. Nie był to jednak problem tylko i wyłącznie okresu transformacji, bo skutki tego ulokowania agentury odczuwaliśmy także po jego zakończeniu.”

Profesor Feliks Grądalski, wykładowca w Katedrze Teorii Systemu Rynkowego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, uważa, że u nas w wyniku zgody ekipy Tadeusza Mazowieckiego na zaniechanie dekomunizacji proces prywatyzacji bez lustracji i dekomunizacji doprowadził do symbiozy władzy politycznej z władzą ekonomiczną oraz utworzenia układu postkomunistycznego. 

Czytaj całość 

A P E L 

AKT DZIEJOWEJ SPRAWIEDLIWOŚCI

 

Przez wiele lat „Gazeta Wyborcza” (inaczej: „Trybuna Ludu III RP”) była zasilana, tuczona pieniędzmi publicznymi, pieniędzy podatników, ponieważ rząd PO-PSL regularnie zlecał jej publikowanie reklam, komunikatów itp. tekstów, sowicie opłacanych ze wspólnej, państwowej kasy.

Nowy rząd nie powinien być rządem frajerów - mamy taką nadzieję, powinien natychmiast, pierwszego dnia swego funkcjonowania, skończyć z tym procederem. Oczekujemy, że W IMIĘ DZIEJOWEJ SPRAWIEDLIWOŚCI obecnie ogłoszenia i reklamy rządowe będą zamieszczane w „Gazecie Polskiej Codziennie”. Oczekujemy też wzmocnienia przez rząd portalu www.niezalezna.pl 

Jest oczywiste, że zaangażowanie obu środowisk przyczyniło się walnie do zwycięstwa PiS i koalicji w wyborach prezydenckich i parlamentarnych! 

Jan Wawrzyńczyk

---
logo_Wnetlogo_Trwamlogo_Republika
logo_Bibulalogo_WolneMedialogo_InfoWars
logo_InfoJawaMedialogo_ASCOlogo_NRPL
logo_Blogpresslogo_KKWlogo_Program7
logo_Maxlogo_JZlogo_SM
---

ul. Dymińska 6a/146, 01-519 Warszawa
konto: 50 1020 5558 1111 1115 9930 0019
kontakt: mtodd@mtodd.pl
sklep.mtodd.pl

strona autorska M.Todd - zobacz tutaj

Internetowy Kabaret M.Todd - zobacz tutaj

profil M.Todd na Facebook - zobacz tutaj

kanał filmowy M.Todd na YouTube - zobacz tutaj

archiwum biuletynu - zobacz tutaj

zamów prenumeratę newslettera - kliknij tutaj