Ad. Pacyfiści 37/2021 (532)
Szanowna Pani Małgorzato
Pacyfizm stawia na pokojowe rozstrzyganie sporów międzynarodowych. Szkoda, że nie narodził się ruch społeczno-polityczny a la pacyfizmu, który promowałby niechęć do wszczynania wojny przeciw własnemu narodowi. Taki ruch jest dzisiaj najbardziej potrzebny. Siłowe wprowadzanie nowego światowego ładu poprzez restrykcje sanitarne, sianie lęku przed terroryzmem lub katastrofą klimatyczną wywołaną przez człowieka, jest taką wojną wypowiedzianą narodom przez ich przywódców, którzy nie służą owym narodom, ale posłusznie wykonują dyrektywy płynące z GÓRY. Odruchem naturalnym jest stan gdy społeczność danego państwa obawia się nieprzyjaznych „ruchów” politycznych przywódców innego państwa, które mogą prowadzić do wojny (dlatego daje przyzwolenie na zbrojenia). Jednak jak nazwać stan, gdy naród zaczyna bać się decyzji własnych przywódców, ponieważ widzi, że nie służą jego interesom, a wręcz zagrażają jego egzystencji? Czy ma się przyglądać spokojnie, gdy jest unicestwiany? Tak właśnie ma się zachować, bo to jest warunek dopełniania się NWO. Pacyfizmem to nie my powinniśmy być użądleni, a Wielcy „naprawiacze świata”.
Serdecznie Panią pozdrawiam – Ewa Działa-Szczepańczyk