Ad. Ulice i kamienice 27/2021 (522)
Szanowna Pani Małgorzato
Sprawa, którą Pani opisuje w swoim felietonie dobitnie pokazuje „mocarność” naszego państwa. Okazuje się bowiem, że i ustaw nie możemy uchwalać bez konsultacji z zewnętrznymi „strategicznymi partnerami”, jeżeli według ich opinii uderzają w ich żywotne interesy w Polsce. Ale jest i dobra strona tego „medalu” - po pierwsze, chyba już w tej chwili wszyscy „kumają” o co chodzi (oczywiście w Polsce, ale nie na Zachodzie. Tam utrzymuje się społeczeństwa w przekonaniu, że domaganie się od Polski „odszkodowań” jest całkowicie zasadne. To niemal dogmat głoszony tam bardzo chętnie i głośno, bo odwracający skutecznie uwagę tych narodów od własnych niecnych postępków dokonanych w czasie wojny względem wiadomej nacji. Wszystkie państwa, prócz Polski, w większym lub mniejszym stopniu kolaborowały z okupantem w sprawie pozbycia się swoich niechcianych współobywateli). Po drugie – wydaje się, że największym uzyskiem z tej „ustawowej afery”, powinno być pozbycie się raz na zawsze złudzeń, co do przekonania, że wszyscy ludzie na naszym globie, bez względu na przynależność narodową czy religijną, posługują się z grubsza podobnym kodeksem moralnym, tzn. że np. tak samo cenią sobie wartość obiektywnej prawdy, podobnie odczuwają wdzięczność, szacunek do zmarłych czy wreszcie podobnie oceniają pokrętność działań byleby prowadziły do celu, jako coś nagannego. Szkoda, że tego ciągle nie pojmujemy, bowiem dostrzeżenie faktu, że takie „subtelne” różnice jednak istnieją, uchroniłoby nas przed ciągłym tkwieniem w świecie naiwnej ufności, graniczącej z głupotą, czego konsekwencją może być „obskubanie nas” w „biały dzień” - niestety nie tylko z dóbr materialnych.
Serdecznie Panią pozdrawiam – Ewa Działa-Szczepańczyk