Ad. Agresjai szantaż33/2019 (424)
Szanowna Pani Małgorzato
Á propos „wesołków” i innych „cierpiętników” wykreowanych przez światowych szermierzy „postępu”. Zadziwia ich ogromna nadreprezentacja w społeczeństwie polskim w porównaniu z procentowym ich udziałem w populacji ludzkiej (która waha się od 1 do 2%). Z czego to wnoszę? Z mnożącej się w ogromnym tempie liczby organizowanych tęczowych pochodów w wielu miastach Polski. Już nawet mieszkańcy powiatowych miast pochylają się nad losem rzekomo uciśnionych osób LGBT „organizując” tęczowe pochody. Tylko patrzeć jak na polskich wsiach wśród „pól malowanych zbożem rozmaitem” będą dziarsko maszerować tęczowi aktywiści wymachując flagami, kolorowymi balonikami, niosąc tęczową monstrancję. Widocznie Polska prowincjonalna osiągnęła już tak wysoki poziom dobrobytu, że nie imają się jej żadne problemy – prócz jednego – w jaki sposób ulżyć „ciężkiemu” losowi osób LGBT w naszym kraju. To tak tytułem żartu, bo na serio trudno się do tego „społecznego” zjawiska odnieść. W naszym kraju wykreowane cierpiętnictwo osób LGBT wygląda szczególnie kuriozalnie. W porównaniu z autentycznym prześladowaniem tej grupy ludzi, które jeszcze do niedawna było normalnością w krajach tzw. Zachodu (np. u nas nigdy nie penalizowano takich osób), nasz kraj jawi się jako oaza wolności. Okazuje się jednak, że według lewicowych zachodnich elit oraz miejscowych ich sługusów, my Polacy nie jesteśmy „gorsi” - my też ludzi LGBT uciskamy i dyskryminujemy. Niestety, niektórzy nasi rodacy, ci bardziej zakompleksieni i zdezorientowani, nawet w to „uciskanie” uwierzyli i mają z tego powodu ogromne poczucie winy. Taki stan ducha będzie udziałem coraz większej liczby Polaków, jeżeli nic z tym problemem nie zrobimy. Jak na razie robimy niewiele. Najbardziej przykre i brzemienne w skutki jest to, że organizacja tych tęczowych przedsięwzięć przez neomarksistowską agenturę na nasz kraj, spotyka się z biernością lub przyzwoleniem organów państwa, zarówno na szczeblu centralnym jak i lokalnym. Również brak zdecydowanego stanowiska w tej sprawie Polskiego Kościoła powoduje, że nasi rodacy pozostawieni sami sobie, mogą się w którymś momencie zdenerwować, bo „tęczowi” zachowują się coraz bardziej prowokacyjnie (patrz ekscesy typu tęczowa msza i inne). Może dojść wówczas do przykrych incydentów – na które z utęsknieniem czekają animatorzy tego neomarksistowskiego przedsięwzięcia, pragnąc wykreować uczestników tęczowych pochodów na ofiary (już taką próbkę przerobiliśmy w Białymstoku). A to już niewielki krok, by z „oprawcami” zrobić „porządek”, nie tylko w skali lokalnej. Czy takiego „porządku” chcą nasi umiłowani przywódcy – duchowi i państwowi? Czy w ogóle zdają sobie sprawę z powagi sytuacji? Pozytywna odpowiedź na to pytanie w zderzeniu z obserwowanym brakiem zdecydowanych działań z ich strony – nie jest dobrym dla nas prognostykiem. Oznacza bowiem, kolejną rejteradę, a w konsekwencji, w niedalekiej przyszłości wyautowanie Polski z kręgu cywilizacji łacińskiej, podobnie jak to uczyniono już ze społeczeństwami Zachodu.
Serdecznie Panią pozdrawiam – Ewa Działa-Szczepańczyk