10 września 2016 r. | Nr 37/2016 (273)

Porno-kryminały     

 

Szanowni Państwo!

   W przyrodzie, i nie tylko, obserwuje się wypieranie tego co dobre, tym co gorsze (dobry pieniądz wypierany jest przez zły pieniądz - M. Kopernik). Po malarstwie i teatrze przyszedł czas na literaturę, nawet tą lekceważoną przez „prawdziwych artystów”, czyli popularne kryminały, których już w czystej postaci nie uświadczysz.  Poprawni politycznie autorzy (a innych się nadal nie promuje, a więc i nie sprzedaje) pisują wyłącznie porno-kryminały – taki nowy gatunek literacki, który wyparł dwa poprzednie, czyli kryminał czytany dla gimnastyki szarych komórek oraz czysta pornografia. Przypomina to tort z ząbkiem czosnku (a właściwie kieliszkiem dziegciu) zamiast wisienki, albo nowatorskie  zainstalowanie klozetu w jadalni.

   W ten sposób nareszcie rodzimi autorzy dostąpili zaszczytu promocji przez dystrybutorów, którzy dotąd ślepi byli na polską literaturę. Woleli promować np. amerykańską, za którą szły konkretne pieniądze. Teraz nawet Polak może zostać autorem bestsellera! Mieć pomysł i dobry warsztat pisarski, to jednak za mało. Najważniejsze są: język i postacie. Nie wystarczy używać k... zamiast przecinka. Dopiero żonglerka wszelkimi wulgaryzmami ukazuje mistrza. Bohaterami pierwszoplanowymi powinni być rozkoszni zboczeńcy seksualni, przy czym nigdy, przenigdy nie mogą okazać się zbrodniarzami – dokładnie odwrotnie jak w życiu. Powinien też wystąpić ksiądz katolicki, jeśli nie koniecznie w roli mordercy, to przynajmniej ofiary, której taki los „się należał”.

   Trzymając się tych zasad ma się szanse na sukces krajowy, a może nawet zagraniczny. Odpowiedni ludzie na odpowiednich stanowiskach dołożą na pewno starań do sukcesu literackiego.

 

Pozdrawiam i do następnej soboty

 

Małgorzata Todd

 

Wysłuchaj felietonu w wersji audio 

Odnośnie wyborów 

 

     W tym miejscu będę zamieszczała uwagi i pomysły czytelników odnośnie wyborów. Oto następne:

Mój głos odnośnie wyborów

Odnośnie problemu liczniejszego udziału Polaków wyborach trzeba sobie zadać dwa pytania:

czy OBECNIE w naszym kraju powiększenie frekwencji wyborczej jest potrzebne?

czy nie ważniejsza jest jakość dokonywanych wyborów przez naszych rodaków?

Zacznijmy od pierwszej kwestii. Masowy udział polskich obywateli w wyborach to cel nieosiągalny w najbliższym czasie z prostego powodu – bierności dużej części naszego społeczeństwa wynikającej z obojętności na sprawy publiczne, przekonania, że „ONI wszyscy tzn. politycy to zgraja oszustów, którzy robią co chcą” oraz braku zaufania co do uczciwości przeprowadzania wyborów (kwestia fałszowania wyborów, z jaką mieliśmy do czynienia w 2014 r.). Ta obojętność jak i brak zaufania do struktur państwa to efekt udanego eksperymentu przeprowadzonego na naszym narodzie przez elity decyzyjno-medialne PRL i III RP . Proponowane zabiegi kosmetyczne (typu czytelny druk kart wyborczych, dobre prezentowanie kandydatów itp.) mogą dać pozytywne skutki, ale na małą skalę. Przymusowy udział w wyborach również nie wydaje się OBECNIE dobrym pomysłem. Podkreślam „obecnie” tzn. w obecnym stanie mocno skarlałej świadomości obywatelskiej naszego społeczeństwa. Taki ludek zapędzony do urn na siłę będzie wybierał na zasadzie „na chybił trafił”. Dodatkowo ta kategoria elektoratu może być bardzo podatna na działania propagandowe – a która opcja OBECNIE ma większość mediów w rękach? W związku z tym ewentualna poprawa frekwencji niekoniecznie może służyć polskiemu interesowi narodowemu. Czy OBECNIE nie jest ważniejsze jak Polacy głosują, a nie jak licznie? Aby Polacy masowo i mądrze głosowali trzeba nad nimi popracować, co może dać efekty w dalszej perspektywie czasowej. Należy koniecznie tworzyć świadomość obywatelską w młodym pokoleniu (praktycznie od podstaw), a przede wszystkim budować w społeczeństwie poczucie wspólnoty narodowej, bo tak naprawdę jej brak to główny powód opisanego problemu.

Ewa Działa-Szczepańczyk

 

Bohdan Urbankowski

 

                                                  Order Pięknej Śmierci

         

          Na stole wyrastają kwiaty, ktoś radzi wyłączyć oświetlenie - popołudnie jest takie piękne, światło wpada na salę wprost przez ściany. Środa, 1 czerwca 2016, ostatnie spotkanie Klubu Publicystyki Kulturalnej SDP. Wyjątkowo odświętne, połączone z promocją książki p. Maryli Adamus „Bohaterowie i kaci”. Autorka to żywa legenda – i dziennikarstwa i polskiej opozycji. Uhonorowana Nagrodą Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy za niezłomną wierność Bogu i Ojczyźnie, medalem Opoki Czynu za obronę polskiej racji stanu, nagrodą „Animus et Semper Fidelis” za obronę wartości narodowych przez wydawanie tygodnika „Nasza Polska”, „Krzyżem Golgota Wschodu”- do tej listy można dopisać jeszcze kilka. Wszystkie mają tę wspólną cechę, że nie dostaje się wedle uznania władz, że trzeba było na nie zapracować poświęcając życie. Albo ktoś zapracował, albo nie. Niewiele osób w Polsce otrzymało podobne odznaczenia.

Tuż przed spotkaniem Autorka rozdaje parę egzemplarzy książki – oczywiście w prezencie. Wyjmuje biały długopis, gdy organizatorzy odwołują ją do stołu.

          - Zadedykuję po imprezie – obiecuje z uśmiechem. Zaczyna się spotkanie.

 

          „Bohaterowie i kaci” to smutna, chwilami porażająca książka. Wspomnienia zamieniają się w przyczynki do historii Polski, historia – w taniec śmierci katów z ofiarami. Autorka patrzy na zdarzenia początkowo oczyma dziecka, które wie, gdzie dobro, gdzie zło, lecz trudno się oprzeć wrażeniu, że to spojrzenie próbuje zachować do końca – z trudem. 

Jesień złota jak prezent Boga

          Jej wspomnienia zdążyły objąć ostatnie dni tamtej, jasnej Rzeczypospolitej – wakacje 1939 z rodzicami i siostrą w Gdyni  piękna plaża, morze, dni pełne radości i szczęścia rodzinnego. Tamten sierpień był złoty, słoneczny, jakby Bóg – nie mogąc zapobiec śmierci tej pięknej Polski chciał  choć ozdobić ostatnie dni.

Ten nastrój został rozbity wiadomością o mobilizacji.

          Ojciec autorki, Władysław Jedliński walczył jako dowódca łączności pociągu pancernego, potem bił się z najeźdźcami nad Bzurą i w Kampinosie, przedarł się do Warszawy i walczył w jej obronie aż  do końca. Nie poszedł jednak do niewoli.

          W przededniu kapitulacji 27 września, w podziemiach gmachu PKO przy Świętokrzyskiej zbiera się pierwsza grupa, która decyduje się tworzyć tajną organizację niepodległościową – Służbę Zwycięstwu Polski. Oficerowie zostają zaprzysiężeni przez generała. Michała Karaszewicza – Tokarzewskiego. W tej grupie jest ojciec autorki. Władysław Jedliński (odtąd „Nemo”). Buduje struktury najpierw Służby, potem ZWC - AK  na Pradze – Północ. W przeddzień Powstania stan jego zgrupowania osiąga liczbę 895 oficerów i żołnierzy. Prowadzą szkolenia, poznają teren przyszłej walki – gdy nadejdzie godzina „W”.

          Ale to był świat dorosłych, świat rycerski. Córka miała zamiast dzieciństwa – koszmary. Przez lata we wspomnieniach wracały obrazy -

          – Niemcy wchodzą do klasy by pobierać od dzieci krew dla swoich żołnierzy. Dziecko się boi, ale nie chce oddać krewi dla wrogów. Zbliża się niepostrzeżenie do okna, udaje jej się wyskoczyć… 

          –  altanki w ogródkach i domki letniskowe. Niby puste a jednak pełne szeptów i lęku. Tu ukrywa się dzieci żydowskie nim w głębi kraju znajdą się bezpieczniejsze miejsca, nim zgłoszą się odważniejsze rodziny. Po wojnie dorastająca Maryla przeżyje szok – większość katów, którzy torturowali jej ojca to byli Żydzi. Jak to możliwe?

          Kolejny szok: w lutym 1944 został aresztowany jeden z podległych Jedlińskiemu oficerów, Michał Byrski. To już nie przerażało, to była cena jaką zgadzali się płacić wymawiając słowa przysięgi.  Szokujące było to, że doniósł na niego Polak - niejaki Wideryński z Żerania, członek komunistycznej Gwardii Ludowej. Dziś chyba już nikt się nie dziwi. Taka była  metoda  komunistów. Byrski był torturowany, nikogo nie wydał został stracony. 3 maja 1944 pośmiertnie mianowany podporucznikiem czasu wojny.

          W sierpniu 1944 wybuchło Powstanie. Na Pradze wygasło po trzech dniach, ojciec autorki walczył dalej w Kampinosie, ona z matką i siostrą popędzone zostały do Pruszkowa, gdzie Niemcy zakładali obóz. Na szczęście udało im się uciec w pole – kobiety kopiące ziemniaki dały im koszyk, motyki, pochyliły się nad redliną – upiorny pochód pomaszerował bez nich.

          Z ojcem widziała się tylko kilka razy. Tym razem ścigało go NKWD. Dookoła Warszawy Sowieci robili obławy na Polaków z AK, wywieźli kilkadziesiąt tysięcy. Pamięć dziecka zanotowała jedną z ukradkowych wizyt. Został po niej ślad ojcowego buta pod oknem. By nie uległ zniszczeniu dziewczynka ogrodziła go patyczkami.

 

Polskie Penelopy

          Ojca ostatecznie złapano, wcześniej – uwięziono całą rodzinę. Aresztowano dziewięć osób. Oboje rodziców, siostra Wiesia babcia, cioteczna babcia, wuj Jerzy, cioteczny brat Wacław – miała wtedy 14 lat.

Dziewczynka przechodzi teraz okres przyspieszonego dojrzewania – pod murem więzienia na Rakowieckiej, gdy wraz z innymi kobietami stoi w koszmarnej kolejce, aby doręczyć paczkę. Uczy się prawdy o komunistycznej Polsce. Jedną z lekcji pamięta do dzisiaj. Życzliwe kobiety z „podwięziennej” grupy jakoś chciały jej pomóc. Idź dziecko do kobiety,  kobieta na pewno zrozumie twoją sytuację – radziły. Poszła. Wpuszczono ja po czterech godzinach. Przyjęła ja kobieta – prokurator Wolińska. gdy z płaczem zaczęła tłumaczyć o co chodzi – Wolińska zerwała się z fotela. Na biurku leżał pejcz, zaczęła nim walić o blat i krzyczeć: Weź to ścierwo! Ona przyszła prosić o zwolnienie bandytów. Uciekła z płaczem. Jakiś wojskowy ją dogonił i głaszcząc po głowie powiedział Idź dziecko stąd jak najszybciej i więcej tu nie wracaj. Dziś jeszcze stąd wyszłaś…To był jedyny przypadek, że w tamtym świecie znalazł się człowiek, wojskowy, który okazał jej trochę serca.

          Ojciec pani Adamus wpadł w wyniku zdrady. Zdradził Polak, wystraszony działacz PSL. Aresztowaniem kierował Jan Wołkow, rosyjski Żyd, kapitan NKWD. To on potem usiłował wydostać zeznania od córki Jedlińskiego – strasząc ją więzieniem, domem dziecka. Czasami w nocy wyprowadzał ją już do tego domu, no chyba, że odpowie na pytania… Nie odpowiedziała na żadne.

          Śledztwo nadzorowali najwięksi zbrodniarze PRL – to oni nadali tytuł książce: Romkowski, Fejgin, Różański. Przesłuchania prowadził Jerzy Kędziora – jeden z najokrutniejszych oprawców. Polak, syn szewca  z Ostrowca, były bandyta. Miał na sumieniu wielu zamordowanych aresztantów. Przesłuchiwał m. in. Łukasza Cieplińskiego, Hieronima Dekutowskiego – Zaporę, Mariana Gołębiewskiego – Irkę, podpułkownika Kwiecińskiego, pułkownika Niepokólczyckiego i wielu innych bohaterów. To, że byli bohaterami najbardziej doprowadzało go do wściekłości, wyzwalało w nim bydlę. Żyje na tłustej esbeckiej emeryturze - śledztwo IPN umorzono ze względu na śmierć jego ofiar… Od III RP otrzymał nawet jakiś wyrok, ale ani mu się śni odsiadywać. Spaceruje sobie po Bródnie i śmieje się wszystkim w oczy – i swoim ofiarom i Bogu.

 

          Władysław Jedliński otrzymał wyrok śmierci zamieniony na dożywocie. Pani Maria zobaczyła ojca tylko raz, po 6 latach - w Strzelcach Opolskich. Na mocy amnestii z kwietnia 1956 złagodzono mu wyrok do lat 12, wypuszczono w grudniu 1957 -  strzęp człowieka. Do zdrowia nigdy nie wrócił. Po latach związek Więźniów Politycznych skazanych na karę śmierci wystąpił dla Jedlińskiego o pośmiertne odznaczenie. Prezydent Wałęsa odmówił.

 

          Gdy pani Maria mówi o krzywdach doznanych w III RP – głos jej cichnie, jakby przepraszała. Poświęciła odzyskanej ojczyźnie całe życie, udzielała się w kilku patriotycznych organizacjach, działała na rzecz kombatantów – towarzyszy broni swego ojca, założyła tygodnik „Nasza Polska” który prowadziła przez lat 20. Łączyła Polaków z kraju i zagranicy, tych od Andersa z kolejnym pokoleniem emigrantów w USA, tych zza wschodniej granicy z tymi z Australii – a wszystkich z Polską. Władze III RP jakby wstydząc się własnej nieudolności – przeszkadzały jak mogły. Zamiast pomocy – wymówienia lokalu, nietypowe włamania. Nie ginęły drogie przedmioty, ani pieniądze – znikały dokumenty, komputery, dyskietki. Jedno z włamań zapewne przejdzie do annałów tajnych służb. Redakcja „Naszej Polski” mieściła się na parterze, drzwi opancerzone, najnowocześniejsze zamki – nie do sforsowania. Przebito się od piwnicy przez podłogę - toporem, łomem, „na rympał” mówiąc językiem bandziorów. Postkomunistyczna władza korzystała z usług fachowców…

          Pani Maria przerywa, głos jej się załamuje - jakby nie chciała powiedzieć złego słowa o Polsce, której poświęcił życie jej ojciec. Uśmiecha się do sali, cofa o krok i osuwa na podłogę. Trudno uwierzyć, że to dzieje się naprawdę, sala zamarła  jakby zatrzymał się czas. Ktoś zaczyna sztuczne oddychanie, ktoś dzwoni po pogotowie. Po wielu ciężkich chwilach przyjeżdżają, przejmują obowiązki, podłączają urządzenia, wbijają się w żyły . Ubrani w czerwone stroje robią dziwne wrażenie pochylając się nad leżącą. Obecnych jakby nie widzą. Po półgodzinnym wysiłku jeden z nich odwraca się i mówi: zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy. Kładą na ciało jakąś złotą dziwną zasłonę. Wystaje spod niej lewa ręka i twarz – piękna, trochę zdziwiona. Obok ręki biały długopis. 

Ktoś, jakby chciał pocieszyć, martwym głosem powtarza, że przecież odeszła wśród przyjaciół, że widziała swoją książkę, powtarza jeszcze raz i milknie.  

Chwila ciszy.

Ktoś zaczyna modlitwę – sanitariusze czekają. 

Lekcja pokera

odcinek 172

 

W wolnej konkurencji mądrości z głupotą, ta pierwsza nie ma szans

 

     Od dłuższej chwili panowało milczenie, jakby już nikt niczego nie zamierzał powiedzieć. Zebrano się w mieszkaniu Borutów przy Alejach Ujazdowskich, tak na dobrą sprawę bez jakiegoś specjalnego celu, chociaż pewnie każda z osób miała nadzieję dowiedzieć się czegoś, czego jeszcze nie wiedziała. Zaproszenie gospodarzy przyjęli: radca Żarski z panią Hanką, Dominika z Rafałem i Marcinem, a ten ostatni zaproponował, niespodziewanie dla wszystkich, że przywiezie Misiulę, czym zaskoczył najbardziej Dominikę. Czyżby nieoczekiwana poprawa urody dziennikarki aż tak na niego podziałała? No cóż, Marcin był kochliwy, co starał się ukryć, ale z Dominiką mu się to nie udawało.  W sumie pomysł był dobry, bo dziewczyna może jeszcze coś sobie przypomni, co pozwoli poukładać fakty w logiczną całość, w której nadal brakowało pewnych elementów.

     Pierwszy znowu odezwał się radca Żarski.

     – Nie wiem, jak państwo, ale ja odnoszę wrażenie, że nie wszystko zostało podczas procesu ujawnione.

     – Nie wszystko udało się poznać – odparł Boruta. – To może spróbujmy odtworzyć to, co wiemy na pewno i  to, czego się tylko domyślamy – zaproponował radca.

     – Dobry pomysł – podchwyciła Dominika. – Proponuję zacząć od śmierci kloszarda znanego jako Artysta, który zginął w Konstancinie w zeszłym roku.

     Nikt nie oponował, ciągnęła więc dalej:

     – Moim zdaniem zabił go Buchniarz. To on wraz ze Szmitem figurował na kompromitujących zdjęciach, które Artysta-szantażysta mu sprzedał. Poseł nie podejrzewał, że tamten zachował kopie w sprytnie ukrytej kasetce. Gdyby nie późniejszy pożar, skarbu mógł nikt nigdy nie znaleźć. Stało się jednak inaczej i fotografie dotarły do policyjnego laboratorium, skąd zostały ukradzione.

     – W jaki sposób i dlaczego? – wtrącił Żarski. – Musiał chyba nastąpić przeciek informacji?

     – Obawiam się, że to ja sam byłem źródłem przecieku – powiedział Boruta. – Kiedy zacząłem wypytywać posła o tamtą sprawę sprzed roku, musiał nabrać podejrzeń, że sprawa nie jest skończona i uruchomił znane sobie kanały, żeby czegoś więcej się dowiedzieć.

     – I tak wpadliśmy na trop Robcia Ostraszewskiego, naszego kolegi – wtrącił Marcin. – Jako laborant miał dostęp do tych właśnie znalezionych na pogorzelisku zdjęć, które wykasował, ale niezupełnie.

     – Zostały odnalezione? – spytała Hanka, uważnie przysłuchująca się wymianie zdań.

     – Tak. Laborant przed usunięciem ich z pliku skopiował je, żeby sprzedać – poinformował Marcin. – Skąd wiedział, komu i w jaki sposób? – zapytał Rafał, któremu odnalezienie kopii zawdzięczano.

     – Dobre pytanie – przyznał prokurator. – Musiał mieć już wcześniej podobne zlecenia. A może pani wie coś więcej? – zwrócił się do Misiuli.

     – Z tego, co wiem, udało mu się tylko ustalić adres, pod który przesyłka ze zdjęciami dotarła. Wtedy wpadłam na głupi pomysł, żeby spróbować śledztwa na własną rękę i o mały włos nie przypłaciłam tego życiem.

     – Sprawdziliśmy ten adres – powiedziała Dominika. – Wydawał się prowadzić prosto do celu. Było to mieszkanie sąsiadujące z mieszkaniem teścia Buchniarza, ale niespodziewanie trop się urwał. Teść mógł oczywiście mieć klucz od skrytki sąsiedniego mieszkania, ale nic w nim nie było, żadnych śladów przetrzymywania w nim Misiuli.

     – A w mieszkaniu samego teścia? – wtrącił Rafał.

     – Czysto – odparła Dominika. – Mimo iż wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Teść posła był osobą zainteresowaną, żeby zdjęcia nie ujrzały światła dziennego. Niestety tu, jak powiedziałam, trop się urywa. Rewizja nie przyniosła spodziewanych rezultatów, a podejrzany wszystkiemu zaprzecza.

     – Widziałam akta i torebki foliowe z kieliszkami – powiedziała Misiula. – Wiem, że to brzmi głupio, ale nic mi się nie pomieszało. Naprawdę widziałam. – Wierzymy ci – zapewniła Dominika – ale niczego takiego w żadnym z obu mieszkań nie było.

     – Były tam też przezroczyste torebki, które wydawały się puste, ale kiedy lepiej się im przyjrzałam, zauważyłam, że są w nich włosy i paznokcie.

     – To by wyjaśniało, skąd wziął się włos asystentki ministra gospodarki w łóżku Artura Urbaniuka – stwierdził Marcin.

     – I kto jest źródłem różnych innych informacji, otrzymywanych przez Misiulę – uzupełniła Dominika.

     – Oraz tego incydentu z niby zabójstwem na działkach. Teraz jestem tego pewna – powiedziała Misiula. – Od początku ten staruch wybrał sobie mnie na ofiarę. Chciał, żebym robiła to, co on mi wyznaczy. Nie mam wątpliwości, że to on przysłał mi tę niby żonę Szmita, żeby mnie skompromitować. Powinien za to odpowiedzieć.

     – Powinien – przyznał prokurator. – Po ogłoszeniu wyroku na Buchniarza zajmę się tym – obiecał.

     – Mnie w tej całej sprawie dziwi co innego – powiedziała pani Hanka. – Po co było to całe zamieszanie z rzekomym porwaniem posła? Czy moglibyśmy pokusić się o odtworzenie faktów z tym związanych?

     – Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie – odezwał się Marcin. –  Zabójstwo Urbaniuka było dziełem przypadku, ale kiedy się już zdarzyło, trzeba było odwrócić podejrzenia od prawdziwych sprawców. Plan A zakładał zrzucenie winy na asystentkę ministra gospodarki, co miało przynieść dodatkową korzyść w postaci kompromitacji samego ministra, na którego stanowisko Buchniarz miał chrapkę. Jak dokładnie intryga przebiegała, nie wiemy, ale aktorzy biorący w niej udział odegrali swoje role znakomicie.

     – A konkretnie kto? – spytał Żarski.

     – Wanda Wojtas, sąsiadka, która jakoby sama z siebie opowiedziała wyssaną z palca plotkę. Dziennikarka, która posunęła się nawet do dostarczenia dowodu rzeczowego. Obydwie zmanipulowane przez tego samego człowieka, jak nietrudno się domyśleć. Kiedy ten plan nie wypalił, a Misiula dodatkowo zaczęła zbytnio interesować się Agnisią Buchniarzową, trzeba ją było jakoś uciszyć.

     Ale, wracając do „porwania”, chodziło nie tyle o pożywkę dla mediów, co o zlikwidowanie Szmita. Zamach był wymierzony przeciwko niemu. Poseł został wcześniej bezpiecznie ukryty u Geni na Mazurach. Znowu pech chciał, że Szmit przeżył.

     – Ona, ta Genia, o wszystkim wiedziała? – spytała Hanka.

     – Nie. I pokrzyżowała plany. Po rzekomym porwaniu posła było kilka prób wyłudzenia okupu, z czego trzy najistotniejsze. Pierwszy pochodził od teścia, miał tylko uwiarygodnić przedsięwzięcie i pieniądze wróciłyby bezpiecznie.

     – To te, które ja miałem dostarczyć? – spytał Andrzej Żarski. – Tak. Genia też wpadła na pomysł wyłudzenia pieniędzy, nie mając nawet pewności, kto na pięterku  się znajduje. Kiedy poseł zorientował się w sytuacji, skontaktował się z teściem. A ten wpadł na kolejny szatański pomysł. Dostał właśnie propozycję odkupienia kompromitujących zdjęć za, bagatela, 6 milionów złotych.

     – To ten trzeci okup? – spytała Beata.

     – Tak. Ten okazał się najważniejszy. Żądanie zostało sformułowane lapidarnie. Można było zakładać, że nagranie jest związane z porwaniem, chociaż w rzeczywistości było zwykłym szantażem. Ochroniarz nagrał ukrytą kamerą moment zabójstwa – powiedział Boruta. – I to był przełom w śledztwie.

     – W tym miejscu należałoby jeszcze wyjaśnić, jak teść Buchniarza próbował wykorzystać policję do swoich celów – wtrąciła Dominika. – Dlatego pojechał na Mazury zrobić zdjęcie skrępowanemu posłowi z aktualnym numerem gazety, żeby nie było wątpliwości co do terminu jego wykonania. Następnie „urobił” mnie, żebym pośredniczyła w wymianie gotówki na taśmy, sugerując, że jest to jedyny sposób ocalenia zięcia. Był bardzo rozczarowany dalszym rozwojem wypadków. Liczył na to, że szantażysta, przynajmniej na razie, zadowoli się pieniędzmi, a nagrania zatrzyma do dalszego szantażu.

     – Co by mu to dało? – spytał Żarski.

     – Czas. Liczył, że później się z nim upora – odparła Dominika. – Nie zakładał, że szantażysta dotrzyma słowa i w ten sposób dowód zbrodni wpadł w nasze ręce.

     – A co z tym zamachowcem? – zapytał radca. – Zapadł się pod ziemię? – Przeciwnie – powiedział Marcin. – Właśnie został ujęty. Człowiek, u którego się ukrywał, wymienił go na gotówkę.

 

CDN

Pobierz odcinki powieści w plikach PDF. Już teraz można zamówić całość w formie e-booka za jedynie 20 zł wpłacając należność na konto Wydawnictwa TWINS (dane w stopce) oraz podając e-mail do wysyłki. 

Imigracja do USA za Trumpa

Prawa strona o poprawności politycznej (Korwin,Kolonko,Michalkiewicz,Ziemkiewicz)

---

Blogosfera  

• Brexit, Nexit… PolExit? nie, wrz 04, 2016

• Platforma chce zdelegalizować ONR nie, wrz 04, 2016

• Juncker zapowiada kontynuację rozmów o TTIP ze Stanami Zjednoczonymi nie, wrz 04, 2016

• Niezidentyfikowane obiekty podczas eksplozji SPACEX nie, wrz 04, 2016

• Francuzi chcą króla. Aż 39 proc. z nich uważa, że taka zmiana byłaby korzystna nie, wrz 04, 2016

• Córka prezesa TK: bez pieniędzy Sorosa mój portal by nie powstał nie, wrz 04, 2016

• Pieśni Państwa Islamskiego nie, wrz 04, 2016

• Winnicki: Ograniczyć ukraińską imigrację do Polski! nie, wrz 04, 2016

• Brunatne Niemcy. Nasz sąsiad do światowy lider wydobycia węgla brunatnego. Ale o tym jakoś cisza, bo temat dla nich niewygodny nie, wrz 04, 2016

• Szokujące dokumenty! Plan Hitlera dla Polski wciąż aktualny nie, wrz 04, 2016

• Możem nożem nie, wrz 04, 2016

• Dlaczego niemieckie więzienia są przepełnione? nie, wrz 04, 2016

• Obraźliwe rysunki tygodnika Charlie Hebdo, dotyczące ofiar trzęsienia ziemi, rozdrażniły włoskie społeczeństwo nie, wrz 04, 2016

• Ukraina otrzymała od Litwy 150 ton amunicji nie, wrz 04, 2016

• Chiny ratyfikowały porozumienie klimatyczne ale do 2030 roku będą zwiększać emisję CO2 nie, wrz 04, 2016

• Ludzie z „czerwonych dynastii” odpowiedzialni za najbardziej skandaliczne decyzje reprywatyzacyjne sob, wrz 03, 2016

• W Karolinie Południowej rozpylano środki owadobójcze, które zabiły miliony pszczół sob, wrz 03, 2016

• CDC w USA ma prawo zatrzymania każdego, wszędzie i każdej porze czw, wrz 08, 2016

• Niemcy rozpoczynają kolejne kursy flirtu dla uchodźców czw, wrz 08, 2016

• Sataniści w tym roku oczekują mesjasza-antychrysta. Czy oznacza to, że wkrótce wojna? czw, wrz 08, 2016

• Rząd Szydło przestał stosować naczelny trik księgowy Rostowskiego, dzięki któremu PO ukryła ponad 45 mld zł deficytu! czw, wrz 08, 2016

• Podatki za wodę, powietrze, słońce i księżyc… czw, wrz 08, 2016

• Dziesięcioosobowa rodzina bezrobotnych imigrantów żąda większego mieszkania czw, wrz 08, 2016

• Dania kupuje Panama Papers. Będzie ścigać złodziei czw, wrz 08, 2016

• Totalitaryzm zapukał do moich drzwi, czyli o samorządowej „policji śmieciowej” czw, wrz 08, 2016

• Zadbać o nasz polski interes! czw, wrz 08, 2016

• Elie Wiesel – oszust stulecia? czw, wrz 08, 2016

• Julian Assange zapowiada kolejny wyciek informacji w sprawie Hillary Clinton czw, wrz 08, 2016

• Co implikuje węższy krąg Unii Europejskiej? czw, wrz 08, 2016

• Izrael kontra Palestyna – starcie bez przemocy czw, wrz 08, 2016

• Teoria płaskiej Ziemi cz.2 czw, wrz 08, 2016

• Ujemne odsetki i wojna z gotówką śr, wrz 07, 2016

• Jak Monsanto może Cię zabić: GMO a ważne funkcje komórkowe śr, wrz 07, 2016

• Ukraina – Historia się powtarza…W Odessie rozpoczęto formowanie żydowskiego batalionu „karnego” śr, wrz 07, 2016

• Foreign Policy o krwawej walce z dziennikarzami w Ukrainie śr, wrz 07, 2016

• Najważniejsze wydarzenia minionych tygodni - sierpień 2016, cz. 2 śr, wrz 07, 2016

Artystka wszechstronna

Marzena - Już nigdy

 

oraz  

 

KRYMINAŁY

Te trzy tomy krótkich opowiadań kryminalnych polskich autorów, to wynik konkursu, jaki ogłosiliśmy chcąc promować polską literaturę współczesną. Okazało się, że zdolnych pisarzy mamy wielu, mamy też wiele instytucji, które zdawać by się mogło zechcą się przyłączyć do tego projektu. Okazało się, że tak zdawać się mogło tylko naiwniakom. Seria została wydana w minimalnym nakładzie i są to teraz białe kruki. 

Autorzy opowiadań: Jacek Skowroński, Andrzej Zimowit Zimowski, Joanna Żeliszczak, Adam Kożuchowski, Anna Kleiber, Mariusz Orłowski, Jacek Getner.

Autorzy opowiadań: Marian Kowalski, Katarzyna Żak, Ryszard Katarzyński, Jacek Sypień, Sławomir Wernikowski, Magdalena Zimniak, Jacek Getner. 

Autorzy opowiadań: Alicja Wojciechowska, Michał "Boru" Borowiec, Jacek Skowroński, Agata Omelańska, Michał Zgajewski, Małgorzata Todd.

****

Komplet trzech tomów w cenie 100 zł. wraz z przesyłką jest dostępny tylko dla pierwszych dwóch osób. Kto pierwszy, ten lepszy. 

Pozostałe osoby zachęcam do kupienia tomu II w cenie 30 zł wraz z przesyłką. 

Zamów książki wysyłając email na adres mtodd@mtodd.pl W mailu należy podać: liczbę zamówionych egzemplarzy, ogólną wartość zamówienia oraz adres, na który książki powinny być wysłane. 

Zamówienie zostanie zrealizowane po potwierdzeniu wpływu przelewu na konto Wydawnictwa TWINS w wysokości odpowiadającej ogólnej wartości zamówienia.

***

Przychody ze sprzedaży książki przeznaczone są 
na finansowanie „Internetowego Kabaretu Małgorzaty Todd”

---

ul. Dymińska 6a/146, 01-519 Warszawa
konto: 50 1020 5558 1111 1115 9930 0019
kontakt: mtodd@mtodd.pl

---

strona autorska M.Todd - zobacz tutaj

profil M.Todd na Facebook - zobacz tutaj

kanał filmowy M.Todd na YouTube - zobacz tutaj

zamów prenumeratę newslettera - kliknij tutaj