Niemcy znowu okazali wyższość, pokazując innym nacjom co jest najważniejsze. Dantejskie sceny na lotnisku w Kabulu nie dotyczyły transportu niemieckiego. Podczas gdy inni ratowali ludzi, Niemcy uratowali 22 tysiące litrów piwa i wina. Strach pomyśleć co by się stało z tymi trunkami, gdyby dostały się w ręce Talibów. Ci abstynenci wylaliby wszystko do ścieków, niszcząc środowisko naturalne!
Nie samym trunkiem jednak człowiek żyje. Potrzebna jest jeszcze zagrycha. Kuchnia niemiecka, podobnie jak niemiecki humor cieszą się powszechnym uznaniem. Przejdźmy zatem do dania głównego niniejszego felietonu.
Kucharze bywają dobrzy, lub kiepscy, podobnie jak politycy. Dobry kucharz przyrządza potrawę solą, pieprzem, cukrem w odpowiednich proporcjach. Zły robi to samo, tylko źle. Potrawa pierwszego z kucharzy jest smaczna i zdrowa, drugiego niestrawna.
Pozostając przy tej metaforze – konkretne działania polityczne – to strawa codzienna, a przyprawy, to towarzyszące temu emocje. Zwolennicy takiej na przykład „opozycji totalnej” całkowicie zrezygnowali z potrawy, czyli jakiegokolwiek programu, na rzecz samych emocji, czyli solenia, pieprzenia i lukrowania pustego talerza. Ich zwolennicy nie są zachęcani do najmniejszego wysiłku intelektualnego. Wystarczy, żeby kochali wodza i nienawidzili tych, których on wskaże. Egzaltacje wspomagane odpowiednimi dopalaczami sięgają tam wyżyn nieznanych ludziom dobrze wychowanym.
Przestrzegałabym przed lustrzanym odbiciem takiego zachowania w obozie optującym za obecną władzą w Polsce. Popierajmy rząd rozumnie, nie emocjonalnie, czyli bezkrytycznie. Wystarczy, że w większości krajów świata do kuchni politycznej dorwali się truciciele żerujący na emocjach specjalnie w tym celu wywoływanych. Nie dopuśćmy ich do dyktowania nam warunków jak mamy żyć, co pić i czym zakąszać.