W dawnych przed-internetowych czasach pierwszy kwietnia był okazją, żeby się zabawić. Media wpuszczały jakąś, najczęściej sensacyjną, wiadomość i czekały na reakcję odbiorców. Później było wesoło i oczywiście wiadomość dementowano.
Czasy się zmieniły i redaktorzy mainstreamowych mediów nie dementują fałszywych wiadomości, bo te wiodące, wyspecjalizowane w kłamstwach na co dzień, z tego właśnie żyją. Wymyślają dowolną bzdurę, aby tylko zgodną z wyznawaną przez siebie ideologią i publikują ją bez żenady. Przyłapani na prymitywnym kłamstwie, nie widzą potrzeby prostowania go na takiej oto zasadzie: może X tego rzeczywiście nie powiedział, ale zapewne chciał powiedzieć. I co im zrobisz?
Tak więc teraz prima aprilis trwa praktycznie cały rok, z tą wszakże różnicą, że oszukujący nigdy nie przyznają się do uprawianego przez siebie tego bezczelnego procederu. Nie ma takiej potrzeby, skoro udało się ludziom wmówić, że prawda czy jej brak, to w zasadzie to samo.