Spotykamy się po raz trzechsetny, dlatego pozwolę sobie przypomnieć jak to się zaczęło. Po katastrofie smoleńskiej odczułam potrzebę bycia w bliskości z moimi rodakami i tak się narodziło późniejsze pisywanie cotygodniowych felietonów, w których zajmuję się prócz spraw ważnych, też takimi typowo kabaretowymi. Dzisiaj będzie jednak trochę na poważnie.
Zastanawiam się jak odróżnić Polaka od człowieka polakopodobnego? Najprościej będzie przyłożyć jakąś miarę, czy moduł i zobaczyć kto się tu mieści, a kto nie. Takim najprostszym wyznacznikiem niech będzie stosunek do pojęć: „Bóg, Honor, Ojczyzna”, tak skwapliwie wyśmiewanych przez naszych wrogów.
Zastanówmy się, czy konieczne jest aprobowanie wszystkich trzech części składowych, żeby być Polakiem, czy może wystarczy akceptacja dwu, albo wręcz jednej z tych wartości.
Pojęcie „Bóg” nie jest tożsame z wyznawaniem jakiejś konkretnej religii. Natomiast zakładanie, że nic prócz prymitywnej materii nie istnieje, to oględnie mówiąc – naiwność. Czy zatem można być Polakiem negując istnienie Boga? Obawiam się, że jednak tak. „Honor” jest cechą rycerską, której niewolnik, ani „szmalcownik” nie są w stanie pojąć. Jeśli zatem przyjąć takich ludzi do grona Polaków, to tylko w randze „gorszego sortu”. „Ojczyzna” jest dla Polaka matką, ale dla polakopodobnego kundla nie ma znaczenia, tak jak on nie ma żadnej wartości dla nas i nie może być zaliczany do grona Polaków.
PS. W kulturze coś drgnęło. Teatr Telewizji pokazał bardzo dobry spektakl zatytułowany „Listy z Rosji”.