Dworska etykieta 2/2015 (185)

Zręby tej nowej dworskiej etykiety sięgają zapewne czasów kiedy prezydent był jeszcze hrabią. Jak wieść gminna niesie, przestał używać tego tytułu na skutek zastrzeżenia natury prawnej. Otóż niektórzy prawnicy mieli wątpliwości czy rozbójnicze przejęcie majątku i nazwiska hrabiego upoważnia też do przejęcia tytułu, czy raczej nie… Do czasu rozstrzygnięcia tej wątpliwości, prezydent zawiesił tytułowanie go hrabią.
Nic jednak nie stało na przeszkodzie aby wprowadzić do pałacu nowoczesny, demokratyczny bon ton. Pamiętajmy drodzy rodacy, że gospodarz zawsze pierwszy wchodzi do jadalni i zabiera się do jedzenia, zanim inni połapią się co jest najsmaczniejsze. Jeśli zaproponuje kobiecie filiżankę herbaty, to tylko jeżeli coś jeszcze zostanie w dzbanku po napełnieniu własnej filiżanki. Nalewanie bowiem z pustego dzbanka nie uchodzi.
Savoir vivre a la Pałac Namiestnikowski obliguje nas do ciągłego uczenia się manier od głowy państwa. Gołym okiem widać, że jest to jedyna cecha, którą się ta głowa wyróżnia. Pamięć już kiepska, logiczne myślenie w zaniku, ale co za maniery! Nie czytuję francuskiej ani niemieckiej prasy, więc zapewne umknęło mi jak to przywódcy tych państw podziwiają naszego prezydenta.
Czekamy z utęsknieniem zarówno na biografię pierwszego obywatela, żebyśmy nie musieli polegać na domniemaniach, jak i ewentualnie na specjalny poradnik dobrych manier.

Prawda telewizyjna

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Prawda telewizyjna

Występują: Moher i Leming.

Leming – Co sądzisz o tej sałatce?
Moher – Zrobiłaś sałatkę?
Leming – Oj, nie udawaj. Mam przecież na myśli tę sałatkę posłanki.
Moher – W takim razie myślę to samo co o MMM.
Leming – Nie rozumiem.
Moher – Mamusia Małej Madzi, czyli przykrywka dla kolejnej afery.
Leming – Jakiej?
Moher – Marszałkowskiej. Słyszałaś, że prezydent zeznawał przed sądem?
Leming – Coś mi się obiło o uszy, nieważne. A wiesz, Putin podobno został nominowany do Nagrody Nobla.
Moher – Domyślam się, że do pokojowej.
Leming – Otóż nie. Z dziedziny ekonomii.
Moher – Za doprowadzenie Rosji do bankructwa?
Leming – To tylko z pozoru tak wygląda. Wyprowadził w pole Amerykanów, Niemców, Francuzów i wszystkich tych finansistów.
Moher – Niby jak?
Leming – To proste. Wszyscy zaczęli wyprzedawać akcje rosyjskich firm. Teraz są już po 20% początkowej wartości.
Moher – I to jest warte Nobla?
Leming – No, tylko pomyśl. Jak spadną do 10%, to sam je wszystkie wykupi.
Moher – To przynajmniej wiadomo na co tę nagrodę wyda.

KURTYNA

Człowiek ograniczony 1/2015 (184)

   Za czasów kiedy nie znano pojęcia „poprawności politycznej” ani określenia „murzyńskość” i musiano posługiwać się zwyczajną przyzwoitością wobec bliźnich, określenie „człowiek ograniczony” znaczyło tyle co po prostu przygłup. Skąd się wzięło? A no pewnie, ze spostrzeżenia, iż ograniczoność bywa bardzo zróżnicowana i bierze się zarówno z predyspozycji wrodzonych, jak i cech nabytych.
Najłatwiej nabyć ograniczenia ulegając modzie. Najniebezpieczniejsza jest ta powołująca się na autorytety, zwłaszcza (pseudo) naukowe. Na przykład moda na „zdrowy” tryb życia może skutecznie odmózgowić jej fanatycznych wyznawców i zaszkodzić im. Strach przed cholesterolem skłania ludzi do żywienia się jedzeniem niepełnowartościowym, za które płacą jednak wielokrotność jego rzeczywistej wartości. W tym wypadku człowiek ograniczony minimalizuje swoją dietę, co zmniejsza jego zdolności intelektualne i błędne kółko się zamyka.
Naukę można wykorzystać bardzo skutecznie do zniewalania lemingów. Jak wykazują sondaże, nadal spora grupa Polaków skłonna jest popierać PO mimo nieznanej nigdy wcześniej jej autokompromitacji. Rozumiem tych wszystkich większych lub mniejszych hochsztaplerów, ale przecież nie może być ich aż tak wielu. Myślę, że większość stanowią lemingi, które zachowują się jak psy Pawłowa z wyuczonymi odruchami warunkowymi. Tak długo wciskano im strach przed PiS-em, że po tej skutecznej indoktrynacji nie są w stanie się go pozbyć. Wyleczenie przewlekłej choroby będzie trwało, a tymczasem nasza Polska niknie w oczach.
Musimy jednak konsekwentnie robić swoje. Wiem, że „psy Pawłowa” szczekają, ale karawana idzie dalej. Przyłącz się do karawany, nie do psów.

W trosce o głowę 52/2014 (183)

Czy ktoś spotkał się z przypadkiem, żeby zamiast świadka fatygować do sądu, to Wysoki Sąd fatygował się do świadka? W krajach mniej nawet demokratycznych od naszego, jeśli głowa państwa była sądzona, to i w przypadku obłożnej choroby była przywożona przed oblicze sądu. Jak więc trzeba być chorym, żeby to sąd się pofatygował do świadka? Niespotykane jest też, żeby świadek zeznawał na siedząco. Skąd się to wszystko wzięło? Wytłumaczenie jest tylko jedno – bardzo poważna choroba.
Za takim wytłumaczeniem przemawia też, a może nawet zwłaszcza, treść zeznań świadka. Niczego nie pamięta, nie kojarzy faktów, przeczy sobie w kolejnych wypowiedziach. W świetle tego należałoby spojrzeć na wcześniejsze symptomy choroby. Wszyscy pamiętamy sławetny chichot nad trumnami smoleńskimi. A jeśli nie był to przejaw pospolitego chamstwa, jak większość z nas sądziła, a właśnie objaw choroby?
Zdajemy sobie sprawę z zapaści resortu zdrowia, ale w tym wypad-ku, czyli w trosce o głowę państwa, powinniśmy wygospodarować pieniądze na bezpieczny lot do Moskwy, gdzie na pewno z takim przypadkiem sobie poradzą.

Życzę wszystkim udanego 2015 Roku i zdrowego prezydenta

 

Pomniki wdzięczności

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Pomniki wdzięczności

Występują: Fritz i Wańka.

Fritz – Jak tam ta twoja piąta kolumna?
Wańka – A twoja?
Fritz – Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
Wańka – A kogo konkretnie masz na myśli?
Fritz – No, tych Słowian… Jaki im tam?
Wańka – Łużyckich?
Fritz – Z tymi sami się rozprawiliśmy i to już dawno.
Wańka – Chodzi ci generalnie o to Nadwiślańskie plemię?
Fritz – Też, ale zwłaszcza o tych, którzy tak podkreślają swoją słowiańskość.
Wańka – Działają prężnie. Udało się im wmówić, że obrona pomników, które kazaliśmy sobie postawić, żeby nie zapominali kto tu rządzi, jest przejawem patriotyzmu!
Fritz – Dobre. To znaczy, że już wszystko dadzą sobie wmówić.
Wańka – Na to wygląda.
Fritz – A zaczęło się tak niewinnie od stwierdzenia, że polskość, to nienormalność. No dobrze, ale czym jeszcze zajmują się te twoje kontakty?
Wańka – Głównie kłócą się między sobą, ale w wolnych chwilach opluwają opozycję. Taka piętrowa opozycja opozycji.
Fritz – I żeby było śmieszniej sami się za opozycję uważają?
Wańka – Dokładnie. Aha, żebym nie zapomniał. Mordechaj prosił podziękować…
Fritz – Jaki Mordechaj?
Wańka – No, przecież nie Anielewicz.
Fritz – A, ten lobbysta od ustawy. Niemcy zawsze dotrzymują umów.
Wańka – Zwłaszcza, jeśli są im na rękę.
Fritz – A żebyś wiedział. Już tylko patrzeć jak Polacy będą przepraszać za rozpętanie II wojny światowej i holokaust.

KURTYNA
P. S. Drodzy aktorzy nie dajcie się prosić, zagrajcie w Teatrzyku Zielony Śledź!

Obywatele i niewolnicy 51/2014 (182)

Jakie są najbardziej oczywiste różnice między obywatelem a niewolnikiem? Obywatel jest świadomy swej przynależności do społeczeństwa i zgadza się płacić cenę za swój udział w kształtowaniu państwa przyjaznego wszystkim z wyjątkiem przestępców. Niewolnik poddaje się władzy bez osądzania jej. Kiedy dzieje się zło, niesprawiedliwość – obywatel protestuje, a niewolnik idzie na każde ustępstwo, jakiego się od niego zażąda.
Tak długo jak obywatele sprawują władzę nad niewolnikami, tak długo państwo może rozwijać się pomyślnie. Komunizm to odwrócił, a post-komunizm gorliwie utrwala. Wyzwolony niewolnik jest najokrutniejszym panem, bo odbija sobie „krzywdy”, zwłaszcza te wynikające z niedostatku własnego rozumu. Brak mądrości nadrabia chytrością.
Tak się składa, że Rosjanie nigdy w swej historii nie mieli swojego państwa obywatelskiego i nie są w stanie zrozumieć co to za władza, która nie zaznacza swojej siły pomiataniem słabszymi. Obecnie Polska jest na-sycona agenturą wpływów różnych wrogich nam państw, ale najgroźniej-sza jest post-radziecka nie tylko ze względu na liczebność, ale łatwość przenikania do ludzi ogłupionych nachalną propagandą.
Dobrze by było, żebyśmy nie czekali na umiłowanego wodza narodu, który nagle się pojawi i poprowadzi nas do zwycięstwa, a rozejrzeli się wokół siebie, zastanowili się kto jest obywatelem, a kto niewolnikiem. Przypuszczam, że w obecnym rządzie, mieniącym się polskim, znajdzie-my samych niewolników na usługach naszych wrogów.
Żeby nie kończyć pesymistycznie, apeluję do wszystkich, którzy czują się obywatelami. Nie dajmy się postponować niewolnikom-najemnikom. Razem odwojujemy naszą Polskę!

Pełzający totalitaryzm 50/2014 (181)

Po czym poznać władzę absolutną? A no, po tym, że władzą nie dzieli się z nikim i to w najmniejszym stopniu. Każda dziedzina życia musi być ściśle uregulowana, nieważne, że często prowadzi to do absurdu. Każdego członka państwa totalitarnego obowiązują procedury, które często wykluczają się wzajemnie. Ale to nawet lepiej z punktu widzenia władzy, bo daje możliwość ukarania, lub uniewinnienia każdego, niezależnie co by zrobił. Można np. złożyć protest w sprawie nierzetelnych wyborów, ale nie później niż dwa dni po ich zakończeniu. Głosy można natomiast liczyć tygodniami, a przecież to ich wynik jest podstawą złożenia protestu. Tak właśnie działa „wymierza(nie) sprawiedliwości”. Sędziowie nie boją się śmieszności, są do niej przyzwyczajeni i za nią (jak przypuszczam) specjalnie wynagradzani.
Sprostanie procedurom medycznym kosztuje niekiedy pacjenta życie, jak mogliśmy się przekonać. Zanim lekarze uzgodnili kto powinien dziecku udzielić pomocy, na pomoc było już za późno. Unia Europejska lubi zajmować się instruowaniem swoich podwładnych jak należy przewozić karmelki i do czego służy drabina. Przyznać trzeba, że w porównaniu ze Związkiem Radzieckim ma pod górkę, zwłaszcza ze względu na Internet, którego dawniej nie było i nie mącił poddanym w głowach.
Dzisiaj obchodzimy 33 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Czy są jakieś podobieństwa między tamtą sytuacją a dzisiejszą? Gołym okiem niby ich nie widać. Łączy je jednak identyczna postawa władzy wobec społeczeństwa. Wówczas kremlowscy namiestnicy wyraźnie pokazali jak mogą traktować opozycjonistów. Dzisiaj nie muszą wyprowadzać czołgów na ulicę. Właściwie nie ukrywają, że sfałszowali wybory i co z tego? Co nam zrobicie, zdają się mówić. Zdają się mówić. No właśnie, co możemy jeszcze w tej sytuacji zrobić? Może ktoś ma pomysł?

Teatr mój widzę ogromny 49/2014 (180)

We wczesnej młodości, kiedy próbowałam sił jako aktorka, potrafiłam zagrać prawie każdą zaproponowaną mi rolę. Siłę czerpałam z bardzo prostego założenia. Wypowiadane przeze mnie słowa na scenie nie były moimi słowami i nie ja brałam za nie odpowiedzialność.
Obecnie taka postawa upowszechniła się, zwłaszcza w kręgach funkcjonariuszy państwowych wszelkiej maści. Nikt za nic nie odpowiada i jeżeli akurat gra słodką idiotkę (niezależnie od płci i wieku), to przecież tylko występuje w teatrze, gdzie ktoś inny napisał i rozdał role.
W tym upatruję niepowodzenie w zebraniu trupy do Teatrzyku Zielony Śledź. Ludzie odgrywając cudze role przez cały dzień mają już dość wchodzenia w skórę kogoś innego. No, może nie wszyscy. Drodzy aktorzy! Zawodowi i nie zawodowi użyczcie swojego głosu, zróbmy prawdziwy internetowy teatrzyk. Wystarczy, że nagracie jedną z dwóch postaci i prześlecie mi nagranie. Spróbujemy złożyć to w całość, która ukaże się na którymś z poniższych portali.

Działanie systemu

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Działanie systemu

Występują: Wańka i Fritz.

Fritz – No, nareszcie można powiedzieć, że system zadziałał.
Wańka – Niech zgadnę, masz na myśli ostatnie wybory?
Fritz – A co by innego! Świetnie poszło. Żarty o głupich Polaczkach nabiorą nowych rumieńców.
Wańka – A to tylko efekt uboczny. Najważniejsze, że już nigdy i żadnych wyborów nie wygrają.
Fritz – Myślisz, że nie zdają sobie z tego sprawy?
Wańka – Tylko niektórzy. Działamy na każdym szczeblu.
Fritz – Pijaczki ze Śląska dostają wypełnioną kartę do głosowania, wrzucają do urny, a czystą odsprzedają za cenę jakiegoś „Mamrotu”, czy jak oni tam nazywają taki podły trunek.
Wańka – To tylko płotki. Na większą skalę drukuje się dowolną ilość kart w dowolnej drukarni i podmienia w sprzyjających okolicznościach. W mniej sprzyjających wrogom dostawia się po prostu drugi krzyżyk, na drogę.
Fritz – Na prowincji to łatwiej. W Warszawie zastosowano podobno łagodną perswazję.
Wańka – Masz na myśli straszenie zbiorowymi zwolnieniami?
Fritz – Właśnie. Podobno trzeba było sfotografować własną kartę do głosowania z zaznaczeniem jedynie słusznej kandydatki.
Wańka – O tym nie słyszałem, ale każda metoda dobra.
Fritz – Widać, że Polaczki czegoś jednak się uczą.
Wańka – Już nie długo żadna nauka i tak im nie będzie potrzebna.
Fritz – Kiedy ruszacie?
Wańka – W przyszłym roku planowane są masowe rozruchy islamistów na Za-chodzie Europy. To pozwoli nam na wyzwolenie bratnich narodów z na-mi sąsiadujących.
Fritz – I przypieczętowanie wreszcie przyjaźni niemiecko-rosyjskiej.

KURTYNA

Porozmawiajmy o miłości 48/2014 (179)

Ktoś zadał mi pytanie co zrobię w obecnej sytuacji (politycznej, jak rozumiem). No cóż, ustroju ani rządu nie zmienię, nawet powszechnej mobilizacji zarządzić nie mogę. Proponuję więc zmianę tematu. Porozmawiajmy o miłości i to nie o tej gwałtownej żywionej przez rząd do obywateli polskich, a zwyczajnej.
Im czegoś mniej, tym więcej się o tym mówi. Przy tej okazji dobrze jest społeczeństwo zabajtlować mylnym pojmowaniem wyrazów. W tym wypadku chętnie zastępuje się „seks” „miłością”, a pojęcia te różnią się w sposób zasadniczy. Dobrze jest sobie uzmysłowić, że miłość to nie seks ani pornografia. Seks akurat tyle ma wspólnego z miłością co i z gwałtem.
Jeśli ktoś poświęca szczęście własnych dzieci w imieniu „miłości”, z na-dzieją, że miłość mu wszystko wybaczy…, to „miłość” niech mu wybacza, ale dzieci nie powinny! Brak odpowiedzialności zasługuje na potępienie i nie dajmy sobie wmawiać, że jest inaczej. Seriale telewizyjne wciskają nam łzawy kit, jak to dzieci „rozumieją”, że rodzice „muszą” się rozwieść. Nie, kochane dzieci! Gdyby rodzice naprawdę was kochali, to nie „musieliby” się rozwodzić!
Zdrada wobec własnych dzieci jest okrutną zdradą. Czy zawiedziona miłość najmłodszych przekłada się na agresję? Nic mi nie wiadomo, żeby robiono takie badania. Zbadano natomiast agresywność dzieci. W roku 2010 doszło w szkołach do 26,2 tys. przestępstw. Statystycznie każdego dnia tamtego roku szkolnego dochodziło do jednego pobicia nauczyciela.
No, ale za miesiąc Święta Bożego Narodzenia, pomówmy więc o miłości prawdziwej, romantycznej i nie ckliwej. W obecnej literaturze, ani filmie już takiej nie uświadczysz. A mnie się marzy taki film, w którym nie ma ani scen łóżkowych, ani przemocy, ba nie ma w nim nawet jednego pocałunku. Gdyby ktoś tak potrafił opowiedzieć o miłości, to chętnie bym to obejrzała.
Przy okazji polecam zbiór opowiadań, w którym próbowałam zmierzyć się z tym tematem. Kto zamówi „Ostatnią romantyczną przygodę” do 19 grudnia wystarczy, że zapłaci za książkę z wysyłką tylko 19 zł.