Stracona okazja

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Stracona okazja

Występują: Helga i Wańka.

Wańka – Tym razem borówki przespały stopnie generalskie.
Helga – Co masz na myśli?
Wańka – A jak myślisz?
Helga – Wypadek prezydenta?
Wańka – Oczywiście.
Helga – Może się bali.
Wańka – Czego? Że się wyda?
Helga – No, przyznasz, że teraz ludzie prezydenta zaczynają patrzyć nam na ręce.
Wańka – W porównaniu ze Smoleńskiem to była bułka z masłem.
Helga – Logistycznie tak. Potraktujemy to jako próbę generalną?
Wańka – Nie mamy innego wyjścia.
Helga – A co gdyby się udało? Tusk na białym koniu miałby jakieś szanse?
Wańka – Kto wie? Może on, albo Nowoczesny Petru? Mamy przecież jeszcze parę maskotek.
Helga – Wymagałoby to rzeszy oddanych sprawie ludzi liczących głosy.
Wańka – Niekoniecznie. Trybunał obwieściłby, że zgodnie z konstytucją wygrał nasz człowiek.

KURTYNA

Agenci wpływu 12/2016 (248)

Czym różni się 007 od 07? Pierwszy to Bond – agent Jej Królewskiej Mości, a drugi, to Borewicz podróbka pierwszego na potrzeby PRL-u. Przygody obydwu panów bywały wciągające, ale to tylko fikcja kontra fikcji, a prawdziwa walka wywiadów trwa. Czy nasz, polski kontrwywiad bierze w tej wojnie udział? Trudno powiedzieć, ba trudno nawet powiedzieć czy został odrusaczony i działa zgodnie z polską racją stanu. Nawet jeśli tak jest, to przydałoby mu się nasze obywatelskie wsparcie. Na czym miałoby ono polegać? Otóż na tropieniu nie tyle agentów wywiadu, bo tego nikt z poza służb zrobić nie jest w stanie, a na tropieniu agentów wpływu.

Tych można rozpoznać po działaniach destrukcyjnych w naszym życiu publicznym. Tu należą wszelkiej maści „autorytety moralne” skłaniające nas do zachowań niemoralnych, wszyscy „tolerancyjni inaczej”, „poprawni politycznie” itd. Nie wystarczy przestać nabierać się na ich bajdurzenia, należy tropić i wytykać takie agenturalne zachowania. Najczęściej bowiem to co robią mieści się niestety w granicach prawa i żadne służby porządkowe ścigać ich nie mogą, gdyby nawet miały najlepszą wolę. My, jako obywatele możemy jednak protestować przeciwko wydawaniu naszych pieniędzy na haniebne spektakle, filmy, czy książki, zwłaszcza szkalujące nasze dobre imię.

Ostatnio wszyscy doradzają rządowi co powinien robić. Dorzucę i ja swoją cegiełkę. Odbierzcie „resortowe emerytury” przenosząc je do ZUS-u. Niech oprawcy mają chociaż tak samo naliczane emerytury, jak ludzie których krzywdzili. To jest sprawa, z którą nie można zwlekać. Wiem, że podniesie się jazgot, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że ubekistan i tak utopiłby nas w łyżce wody niezależnie od tego czego doznaje – złego, czy dobrego.

Klincz?

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Klincz?

Występują: Helga i Wańka.

Helga – Widzisz jakieś wyjście z tej patowej sytuacji z Trybunałem Konstytucyjnym?
Wańka – Nie widzę. Nie widzę żadnego pata, ani klinczu. Po co wychodzić z czegoś, co jest dobre.
Helga – Jak mam to rozumieć?
Wańka – Najprościej jak można. Przecież nam o nic innego nie chodzi, jak tylko o dzielenie. Inaczej przecież rządzić się nie da.
Helga – Uważasz, że nadal rządzimy?
Wańka – Póki nasi ludzie są na odpowiednich stołkach nikomu ze swoich włos z głowy nie spadnie.
Helga – Z wymiaru sprawiedliwości i telewizji już paru ludzi odeszło.
Wańka – Na zasłużone emerytury. Skorumpowanych „śpiochów” mamy na pęczki. Już przebierają nogami na dawno oczekiwane stanowiska.
Helga – Myślisz, że nowy rząd da się na to nabrać?
Wańka – Najpierw obsadzamy stanowiska odpowiedzialne za kadry.
Helga – Nie połapią się?
Wańka – W razie czego, każdy przecież może się pomylić. A poza tym tylko my mamy teczki na naszych „śpiochów”. Dla nich są czyści.
Helga – No, to mnie uspokoiłeś, że wszystko idzie zgodnie z planem.

KURTYNA

Wojna domowa 11/2016 (247)

Pełzającą wojnę domową już mamy, nawet jeśli na razie głównie tylko na słowa. Pogróżki ze strony niegdysiejszych „elit”, które utraciły władzę mogą okazać się wcale nie takie czcze. Na terenie Polski są dwa zasadnicze obozy: ludzi, dla których „polskość to nienormalność”, za to chamstwo im większe tym normalniejsze, i pozostałych. Nieważne, że ci „pozostali” stanowią bezwzględną większość. Tamci mają za sobą liczną, aktywną grupę wrogów Polski rozsianych po całym świecie.
Nie miałam racji gdy sądziłam, że lemingi, to takie łagodne stworzenia zawsze podążające za władzą, jaka by ona była. Okazały się stworzeniami wiernymi jedynej „słusznej partii”. Dla leminga tylko ciągłość władzy postsowieckiej ma ten leninowski nieodparty, „głęboko intelektualny” czar.
Układ okrągłostołowy został przez ostatnie osiem lat tak utwardzony, że stał się odporny na wszelkie zawirowania historii, nawet na niespodziewaną demokrację, której rzekomo broni. Wysługiwanie się okupantowi dla wielu jest tak oczywiste, że nie są w stanie zrozumieć kogoś, kto ma im to za złe. Przecież oni są tylko „nowocześni” i „tolerancyjni”. Ta tolerancja dotyczy wszystkich nacji, prócz Polaków oraz wszystkich innych religii prócz katolickiej. Ale czy to nie wystarczy?
Nie wystarczy! Dość tolerowania szkodników. Wojna to wojna. Albo oni nas, albo my ich pokonamy.

Prawo do kłamstwa 10/2016 (246)

Miarą totalitaryzmu jest ukształtowane posłuszeństwo poddanych. Póki działa terror utrzymanie posłuszeństwa jest stosunkowo łatwe. O prawdziwym sukcesie można mówić dopiero wówczas, gdy tłum wylegnie na ulice w obronie człowieka głupiego i podłego, a co najważniejsze w chwili kiedy te jego cechy są już powszechnie znane. To jest dopiero wypranie mózgów!
Wielce nowoczesne „szmaty” urządzały swoje parady pod troskliwym okiem rządu Tuska, który w równym stopniu dbał o poprawność polityczną, co o niepoprawność obyczajową. Biedne ofiary tych manipulacji same nazywały się „szmatami”, ale skłonne były obrazić się na każdego z poza układu, kto chciałby ich nazywać wybranym przez nie same określeniem.
Teraz ci „nowocześni”, z wypranymi do czysta mózgami bronią esbeckiego donosiciela, który plącze się nieporadnie, wręcz żałośnie w swych kłamstwach. A może bronią po prostu prawa do kłamstwa, niezależnie jak mogłoby być prymitywne?

Cwany cymbał

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Cwany cymbał

Występują: Helga i Wańka.

Helga – Możesz mi wyjaśnić o co chodzi tak naprawdę z tym Bolkiem?
Wańka – Rozumiem, że pytasz o wszystkie aspekty sprawy.
Helga – To jest ich wiele?
Wańka – Spróbujmy policzyć.
Helga – Najpierw pewnie jak zwykle chodzi o odwrócenie uwagi gawiedzi od spraw ważniejszych.
Wańka – Tym razem nie tylko gawiedzi. To taki mały majstersztyk naszych służb. Zapewniliśmy główkowanie nawet intelektualistom.
Helga – Masz pewnie na myśli wdowę?
Wańka – Dokładniej rzecz ujmując, motywy jej działania.
Helga – Dla jednych pazerna i głupia, bo więcej forsy by dostała od samego Bolka. Dla innych ostrożna, bo uprzedzająca nieznanych sprawców, tych od Jaroszewiczów. A jaka jest prawda?
Wańka – Założę się, że się domyślasz.
Helga – Była po prostu waszą wysłanniczką?
Wańka – Jasne.
Helga – Tylko po co? Od lat wiadomo, że Bolek raczej w totka nie wygrywał. Był zwykłym marnym kapusiem. Po co wyciągać tego trupa z szafy?
Wańka – Taki cwany cymbał odegrał właśnie swoją ostatnią rolę.
Helga – Czyli jaką?
Wańka – Ta sprawa stała się dogodną przykrywką dla dokumentów, które mogą jeszcze wypłynąć na kogoś z naszych.
Helga – Rozumiem, w razie wypłynięcia prawdziwych kwitów na naszych, będzie można powiedzieć, że to fałszywki. No, ale to są na razie dwa powody tej całej hecy.
Wańka – Trzeci jest najważniejszy. Teraz będzie można podrzucać fałszywki na kogo zechcemy i nikt nie ośmieli się go bronić, żeby się nie zbłaźnić.

KURTYNA

Karykatura do kwadratu 09/2016 (245)

Kiedy w 1976 r. powstał Komitet Obrony Robotników, to już sama nazwa najwyraźniej kpiła z „przewodniej siły”, jaką się mieniła Polska Zjednoczona Partia Robotnicza sprawująca władzę od dwudziestu lat. Bo jak to? Bronić robotników przed nimi samymi? Później okazało się jednak, że niektórzy założyciele KOR-u nie przejawiali poczucia humoru, a raczej śmiertelnie poważnie traktowali komunizm, który chcieli tylko lekko reformować, żeby mógł przetrwać na wieki wieków.
W dobie post-komunizmu sam komunizm nic na śmieszności nie stracił, czego widomym przejawem jest KOD. Sieroty po PRL-u bis zawiązały Komitet Obrony Demokracji w chwili gdy właśnie demokracja doszła do władzy. Komunizm jako niewyczerpane źródło komizmu daje o sobie znać na pochodach pierwszomajowych organizowanych nawet w zimie i gdzie popadnie. Śmiesznie podskakujące staruszki wyglądają tak żałośnie, że nawet jako karykatury „zaplutych karłów reakcji” budzą raczej zażenowanie, niż wesołość.
Najwyraźniej karykatura kołem się toczy.

Wiedza tajemna 08/2016 (244)

Budowniczowie średniowiecznych katedr posiedli wiedzę tak cenną, że postanowili ją ukryć przed konkurencją. W ten sposób powstała loża masońska. O skuteczności dochowania tajemnicy mógłby świadczyć na przykład fakt, że nigdy nie udało się dokończyć budowy wież katedry Notre-Dame w Paryżu. Może za taką wiedzę nie zapłacono komu trzeba? Obecnie, to oczywiście bez znaczenia. Wszyscy zdążyli się przyzwyczaić od paru wieków do tej paryskiej niedoróbki.
Natomiast tajemnica, póki istnieje, nigdy nie traci na atrakcyjności. Masonerię podejrzewa się o największe teorie spiskowe świata. Nie mnie osądzać na ile słusznie. Namacalny przejaw działania tych „sił nieczystych” widzę w modzie na szpetotę. Dawnymi czasy zarówno królowa, jak i wieśniaczka chciały mieć piękne szaty. Pierwszą było na nie stać, a drugą nie. Stąd łatwo rozpoznawano kto do jakiej klasy należał.
W dobie obfitości dóbr wszelakich, przestało to być takie proste. Obecna modnisia nie wystarczy żeby miała pieniądze i zły gust. Musi wiedzieć, na przykład że podarte dżinsy od trzydziestu lat są nadal trendy, a podarty podkoszulek tylko pod warunkiem, że jest kupiony w jakimś top-szopie za bajońską cenę. Taka wiedza tajemna pozwala na wyciągnięcie pieniędzy od tych, którzy mają ich w nadmiarze w przeciwieństwie do rozumu.

Szafa „Człowieka honoru”

Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Szafa „Człowieka honoru”

Występują: Leming i Moher.

Leming – Co za pazerność! Żeby biednej wdowie odmówić głupich dziewięćdziesięciu tysięcy!
Moher – Niech zgadną, mówisz o szafie Kiszczaka?
Leming – Przyznasz, że to niesprawiedliwe.
Moher – Sama chyba tego nie wymyśliłaś?
Leming – A właśnie, że sama! Nikt nie miał odwagi napisać tego, co wszyscy czują.
Moher – Wszyscy obrońcy „Człowieka honoru”, jak mniemam?
Leming – No, może z tym honorem, to była lekka przesada, ale przecież musiał się jakoś zabezpieczyć.
Moher – Przed kim?
Leming – No jak to? Przed PiS-em oczywiście.
Moher – Bolka zliczasz do Pisowców?
Leming – Oj, te zarzuty przeciwko niemu zostały sfabrykowane. To bezwartościowa makulatura.
Moher – Warta jednak dziewięćdziesięciu tysięcy?

KURTYNA

Rosyjska dusza 07/2016 (243)

Wieczna tajemnica rosyjskiej duszy polega na zasadniczej różnicy pojmowania rzeczywistości. Sankcje ekonomiczne nakładane na Rosjan to jak topienie ryb w wodzie. Nikt z nich oczywiście nie powiąże agresji skierowanej wobec innych państw z brakiem mięsa czy chleba w sklepie. Rosyjska dusza tak już ma. Bez wodki nie razbierosz, a z wódką tym bardziej.
W carskiej Rosji obowiązywał ścisły podział na kasty. Tytułem do uplasowania się wyżej w hierarchii społecznej nie były żadne zasługi czy talenty. O awansie decydował wyłącznie sam car. Nic zatem dziwnego, że leninowskie hasło walki klas tak się Rosjanom spodobało. Hołota ochoczo wyrżnęła tych z wierchuszki i zajęła upragnione miejsce na górze. Nie rozumieli dlaczego w Polsce to nie zadziałało. Armia Czerwona wyzwalała od ucisku panów, których przecież wcześniej nie wszystkich udało się wymordować w Katyniu i innych miejscach zagłady.
Kultura bizantyjska jest przeciwna i wrogo nastawiona do kultury łacińskiej i żadne udawanie, że jest między nami jakieś pokrewieństwo niczego nie zmieni. Racjonalne upatrywanie zależności między przyczyną a skutkiem obce jest wyznawcom „Świętej Rusi”, podobnie jak pojęcie wolnej woli. Wszystkiemu winien jest los, a losu po sądach ciągać się nie da. Ślepe narzędzie natomiast nie posiada własnej woli, a więc i odpowiedzialności. Takie założenie ma swoje dobre, ale i złe strony.
Najlepiej uwidacznia się rosyjska dusza w najdroższych londyńskich klubach. Okupowane są one przez rosyjskie multi-milionerki, które jedząc kawior i popijając szampanem ronią krokodyle łzy. Tak w nich łka rosyjska dusz, której nikt nie rozumie.