Archiwum kategorii: Aktualności

Ośmiorniczki dla ośmiornicy 52/2016 (288)

     Dawniej przynależność do odpowiedniej klasy rozpoznawało się po stroju i wykwintnej (lub nie) mowie. Dzisiaj metkę trzeba mieć przyszytą na widocznym miejscu, bo innego sposobu odróżnienia podkoszulka za 10 zł od sto razy droższego nie ma. Mowa im wulgarniejsza, tym przynależność do „wyższej klasy”, bardziej oczywista, co udowodnili niezbicie dygnitarze poprzedniego rządu w lokalu z ośmiorniczkami.
Zaborcy, a zwłaszcza Rosjanie niszczyli polską szlachtę i inteligencję na wszystkie dostępne sobie sposoby. Okazało się, że nie dość skutecznie, bo jednak udało się Polskę podnieść z ruin po 123 latach – niestety tylko na lat 20.
Podczas II wojny światowej znowu Niemcy i Rosjanie mordowali z premedytacją polską inteligencję. W PRL-u na jej miejsce wprowadzano „inteligencję pracującą” z „awansu społecznego”, albo wprost importowaną ze Związku Sowieckiego. To była jakość! W ubieganiu się na studia dodatkowe punkty za pochodzenie miały za zadanie wykluczyć dzieci „czarnej reakcji”. Tak powstała polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza pasożytująca na Polakach.
Te komunistyczne dynastie mają się dobrze, dlatego z taką zaciekłością zwalczają lustrację i z determinacją bronią wymiaru niesprawiedliwości. UltraNowoczesny Pertu, któremu głowa psuje się od góry, jest jednym z wielu przykładów, do czego może aspirować miernota zasilana obcymi pieniędzmi, którymi nawet nie umie zarządzać. Ale czy ośmiornicy, czyli mafii potrzebne są takie umiejętności?
Przy wigilijnym stole niech nam nie zabraknie tradycyjnego karpia i zapomnijmy chociaż na chwilę o ośmiornicy z którą przyjdzie nam się zmierzyć. Gdyby rządowi udało się zakręcić kurek z lewackimi pieniędzmi dla KOD-u czyli Komunistycznego Organu Destrukcji, to byłoby po krzyku.

Komitet Obrony przed Demokracją 51/2016 (287)

     W PRL-u nie zawsze i nie wszystko było na kartki. Banany „rzucano” przed świętami, ale trzeba je było wystać w kolejce. Nie było oczywiście pewności czy dla wszystkich starczy, była raczej pewność, że ostatni odejdą z kwitkiem. Pewna pani z końca kolejki zaproponowała, żeby ekspedientka sprzedawała wszystkim tylko po jednym kilogramie. Kiedy sama znalazła się przed ladą zażądała 2 kg.
Taka sama zmiana reguł podczas gry przytrafiła się obecnej opozycji totalnej, żeby nie powiedzieć totalitarnej. Póki się im zdawało, że będzie rządzić wiecznie, to demokracja była dobra, ale kiedy zadziałała tak jak demokracja działać powinna, trzeba było nagle zmienić reguły gry w trybie pilnym. Kłopot w tym, że nie wypada przyznać się do złamania zasad. Pozostało tylko jedno: zamiana znaczeń. Odtąd wybrana demokratycznie władza to dyktatura. Stąd już jedne konieczny krok do obrony demokracji, która nie wiadomo na czym polega. Czyli wniosek z tego taki: faktycznie KOD powstał w obronie przegranych KODomitów i ich pociotków, ale głównie do obrony przed demokracją.
No, może jeszcze w obronie „ludzi honoru”, którzy wprowadzili stan wojenny 35 lat temu.

Nie warto rozmawiać 50/2016 (286)

Wymiana myśli ma sens tylko wtedy, gdy różnimy się z oponentem zasobem i ewentualnie źródłem wiedzy na dany temat, a nie dobrą wolą z jednej strony, a złą z drugiej. Taka rozmowa nie prowadzi bowiem dokądkolwiek. Kiedy dyskutanci zacietrzewiają się, najlepiej zgromadzenie opuścić, albo wyłączyć telewizor, bo wszyscy mówią naraz przekrzykując się i nikt nikogo nie słucha. Trudno cokolwiek zrozumieć.

Stały festiwal głupoty trwa w najlepsze. Do mediów przebija się tylko ten, kto plecie wyjątkowe androny. UltraNowoczesny Petru ze swoją świtą są niezawodni. To prawdziwi profesjonaliści. Należałoby ich jednak pokazywać wyłącznie w programach rozrywkowych pospołu z Bolkiem i KODomitami wszelkiej maści. Pytanie posłów PO o cokolwiek, to zupełna strata czasu. Nie muszą nawet znać pytania, odpowiedź jest zawsze ta sama – wszystkiemu winien jest PiS.

Dlaczego tak się dzieje? Postkomuna ma to do siebie, że swój byt opiera na kłamstwie, bez którego „uprawnione” złodziejstwo nie byłoby możliwe. Jedno i drugie nie jest możliwe bez „naukowego”, albo „dialektycznego” ogłupienia narodu. Póki tego nie zrozumiemy, będziemy dawać się wciągać w jakieś pyskówki, zamiast ignorować głupków i prowokatorów.

Czas zacząć rozmawiać poważnie, ale tylko z poważnymi ludźmi.

Troska o resortowe dzieci 49/2016 (285)

     Po zmianie władzy w 2015 zdawać by się mogło, że najłatwiej będzie z kulturą. Wystarczy zamknąć kurek z pieniędzmi dla teatrów i filmów szkalujących dobre imię Polski. Dopuszczenie nowych twórców było oczekiwane i na wyciągnięcie ręki. Nic jednak takiego przez ostatni rok się nie wydarzyło, a chyba powinno? Umniejszenie darowizn z kasy państwa na teatry Jandy tylko ją rozwścieczyło. Zastanawiający jest brak jakichś zdecydowanych działań na rzecz nowych przedsięwzięć.
Wydarzenie ostatniego tygodnia może przybliży nas do rozwiązania tej zagadki. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego wyszedł z cienia, by… by wziąć w obronę resortowe dzieci, którym dzieje się krzywda! Córki takich „wybitnych” osobistości jak Komorowski czy Rzepliński nie mogą być przecież nękane pytaniami, co robią z dużymi pieniędzmi obficie spływającymi do ich fundacji ze skarbu państwa. To jest niedopuszczalne, wręcz oburzające! Przyparty do muru przez dziennikarza minister zeznał, iż dba nie tylko o resortowe dzieci, ale też i o kulturę, zwłaszcza ludową, jak należałoby się domyślać. Dofinansowaniem bowiem zostaną objęte nie tylko fundacje zajmujące się głównie sobą, ale i Koła Gospodyń Wiejskich.
Odetchnęliśmy z ulgą na tę deklarację wicepremiera – męża stanu.

Rozum i uroda 48/2016 (284)

Nie od dziś wiadomo, że na brak własnego rozumu nikt nie narzeka (chociaż są mądre wyjątki). Dokładnie odwrotnie sprawa ma się z urodą. Nawet Miss Świata i Okolic dostrzega niedoskonałości własnej urody.
Inaczej cechy te widzą obserwatorzy zewnętrzni. Brak rozumu skłonni są przypisywać każdemu, kto ośmieli się mieć inne zdanie, od powszechnie obowiązującego. Podobnie odnośnie do urody, to już nie sprawa gustu, jak mawiało się onegdaj, a sprawa mody, czyli też wzorca-paradygmatu powszechnie obowiązującego. Dawniej przynajmniej moda się zmieniała, przeplatając estetykę z jej brakiem. Obecnie pozostała od wielu lat przy jej braku. Podarte dżinsy nie wychodzą z mody od trzydziestu lat. Tu należy odnotować jeszcze jeden fenomen. Do końca XX wieku kobiety starały się eksponować, to co miały ładnego i ukrywać mankamenty urody. Tu też nastąpił zasadniczy zwrot.
A może to dobrze, że piękność przestała być w cenie? Przynajmniej teraz mężczyźni nie mają dylematu przy wyborze partnerki. Ich ojcowie i dziadkowie błędnie zakładali, że ślicznotka musi być głupia, a brzydula mądra. A przecież uroda i rozum w żaden sposób się nie wykluczają, czego dowodem są na przykład Magdalena Ogórek i Małgorzata Wasserman i jakby jeszcze tego było mało, obydwie są tak wyśmiewanymi blondynkami.

Wdzięczność 47/2016 (283)

Uczucie wdzięczności jest nie tylko przyjemne, ale nawet pożyteczne dla naszego organizmu. Ludzie, którzy jej nie odczuwają częściej chorują, nie wspominając już o pośledniejszej wartości ich życia dla nich samych oraz ich otoczenia. Egoista zapatrzony tylko we własne doznania nie jest w stanie dostrzec przyjemności, która go właśnie omija szerokim łukiem.
Ponadto uczucie to pełni rolę scalającą grupę. Nic też w tym zdrożnego, że spodziewamy się wdzięczności od osób w jakiś sposób przez nas obdarowywanych. Wyrośliśmy w kulturze, dla której jest to oczywiste. Zabawne, że zwolennicy multikulti zdają się być zaskoczeni brakiem wdzięczności ze strony islamistów, hojnie obdarowanych wszystkim, czym chata bogata.
Otóż należy wyjaśnić to wielkie nieporozumienie. Ależ oni są wdzięczni wdzięcznością, o jakiej nam się nawet nie śniło! To my, ludzie Zachodu nie rozumiemy prostej oczywistości. Bo kto muzułmanów tymi wszystkimi dobrami obdarował? Allah oczywiście! Jemu zatem należy się dozgonna (niekiedy nawet dosłownie) podzięka. A jak może to dziękczynienie okazać jego wyznawca? Najlepiej zabijając niewiernych tylu, ilu się da!!!
Oto prawdziwy przejaw najwyższej wdzięczności wyznawcy Allaha.

Miernik sprawiedliwości 46/2016 (282)

Jaka jest różnica między demokracją a demokracją ludową? Coraz mniejsza, żeby nie powiedzieć, prawie żadna. Okazuje się, że komunizm nie jedno ma oblicze. Dawniej Moskwa, dzisiaj Bruksela decyduje za nas, co jest nam do życia potrzebne, a co zbędne. Trudno się połapać, czy światem zarządzają wszechmocne marionetki oglądane w telewizorach, czy ktoś, kto rzeczywiście pociąga za sznurki całkiem oszalał.
W naszym kraju skansen wymiaru niesprawiedliwości przetrwał tzw. transformację i dalej pełni swoją niechlubną, ale za to zaszczytną rolę. Dobra zmiana stale jeszcze czeka na swój początek. Mydlenie oczu Trybunałem Konstytucyjnym i rozpalanie namiętności wokół aborcji nie jest nawet przygrywką do niezbędnych zmian. Stale czekamy, żeby poczuć wreszcie, że jesteśmy u siebie, że prawo zaczyna oznaczać sprawiedliwość, a nie korporacyjne interesy.
Niestety, póki Zygmunt Miernik siedzi w więzieniu, póty resortowe dzieci mogą spać spokojnie, wiedzą bowiem, że włos im z głowy nie spadnie.
A my nadal czekamy z nadzieją, że tym razem zmiana szyldu oznacza prawdziwą zmianę zasadniczą.

Słowa na wagę złota 45/2016 (281)

Być pisarzem! Czy to brzmi dumnie? Brzmiało – w czasach bezpowrotnie minionych. Przyjrzyjmy się faktom. Napisanie dobrej książki, to zaledwie skromny zalążek ewentualnego sukcesu. Jeśli pisarz przypadkiem jest też dobrym mówcą zapraszanym do telewizji a może jeszcze zajmuje się sprawami codziennymi dotyczącymi wszystkich, jak np. finanse, to jego książka będzie się sprzedawała. A jak to przełoży się na jego własny dochód? Załóżmy, że książka kosztuje 50 zł, to z każdego sprzedanego egzemplarza autor otrzyma 1 zł.
Czy to znaczy, że pisać nie warto? Nie koniecznie, trzeba tylko wiedzieć jak i dla kogo. Jeśli masz zwyczaj mówić o sprawach zawiłych jasno i przejrzyście, to raczej masz problem. Trzeba o sprawach błahych i najprostszych mówić zawile. Chodzi nie tylko o to, że dla głupka mętne i zawiłe – znaczy mądre. Jeszcze lepiej żeby nikt nie rozumiał o co chodzi, a chodzi oczywiście o kasę. Ekspert za jedną stronę prawniczego bełkotu bierze 16 tys. zł! Wystarczy wypocić sześćdziesiąt parę stron i milion w kieszeni. A co dopiero sporządzanie takich aktów jak CETA czy TTIP!
A więc w przeliczeniu na pieniądze „pisarz” w porównaniu z „ekspertem” to nędzarz.

PS. Co łączy CETA ze zmianą czasu na zimowy? W obu wypadkach znamy mnóstwo argumentów przeciw wprowadzaniu niechcianych zmian i w obu rządy europejskie stoją na nieubłaganym gruncie działaniu wbrew woli obywateli. Czy ktoś rozumie dlaczego?

Czy chceta CETA? 44/2016 (280)

Większość świadomych obywateli naszego kraju odpowie: Nie! Problem w tym, że nikt nas o zdanie nie pyta. Zapytano Belgów i teraz władcy Unii Europejskiej mają twardy orzech do zgryzienia. Nie łudźmy się, że w polityce wystarczy mieć rację i dobre chęci. Czy więc my, zwykli obywatele, możemy cokolwiek zrobić w tej sprawie? Tak. Nasz protest może dać rządowi argument w przetargach jakie się niewątpliwie toczą. Protesty bywają najczęściej przeciwko rządowi, ale mogą też go wspierać. Wszystko zależy od tego, w czyim interesie działa wybrana przez naród władza. Czy ma na względzie dobro wspólne, czy tak jak poprzednia ekipa – wyłącznie własne korzyści.

Nie bądźmy jednak naiwni. Kreml tylko czyha na okazję włożenia kija w szprychy. Właśnie w ostatnią sobotę (22 x 2016) odbyła się stosowna demonstracja na Placu Zamkowym w Warszawie. Organizatorami byli niewątpliwie ludzie dobrej woli, którzy ulegli jednak manipulacji. Płomienny mówca nawoływał do potępienia w czambuł wszystkiego co amerykańskie, ba nawet przyznał mimochodem, że mamy prawo nie kochać pierwszą wielką miłością Putina, ale czyż nie jest on jedyną opoką broniącą nas przed tymi strasznymi Amerykanami?

 

 

Samotne matki 43/2016 (279)

Serce się kraje, gdy myśli się o kobiecie wykorzystanej i porzuconej przez jakiegoś nicponia. Jasne, że skoro drania dopaść się nie da, to trzeba pomóc kobiecie będącej w potrzebie. To sytuacja sprzed wieku, no może jeszcze i dzisiaj zdarzają się takie przypadki, ale raczej rzadko. Nowoczesna Polka-Europejka nie widzi potrzeby obdarowywania swojego dziecka tatusiem. Czyż nie lepiej synka lub córeczkę obdarować ładnym ciuszkiem lub drogą zabawką? Wychodzenie za mąż wyszło przecież z mody!
W Anglii ta tradycja przechodzi już z pokolenia na pokolenie. Samotne matki mają dziatki z kolejnymi konkubentami, przy czym nierzadko się zdarza, że nowy konkubent zabija dzieci poprzedniego, a policja woli nie zaglądać do takowych dzielnic.
Niemcy poszli jeszcze dalej. Muzułmanki traktowane są jako matki wychowujące samotnie dzieci, na które państwo łoży, jak na kukułcze pisklęta, bo według europejskiego prawa tylko jedna żona jest prawowita, a pozostałe to te bidulki samotnie wychowujące dzieci.
Dlatego uważam, że pomoc należy się wszystkim potrzebującym, zwłaszcza tym, którzy popadli w tarapaty nie z własnej winy. Natomiast 500+ to nie żadna jałmużna, tylko zachęta do tworzenia zdrowej rodziny. Ale i tu czyha niebezpieczeństwo. Warszawski sąd przyznał właśnie muzułmańskiej imigrantce 2 tys. zł. To już jest precedens i powód, żeby osiedlać się nad Wisłą.