Ad. Na niby, czy poważnie? 25/2020 (468)
Szanowna Pani Małgorzato
Dwóch najbardziej liczących się kandydatów na prezydenta RP uosabia odmienną pod wieloma względami wizję Polski. Kwestia niepodległości naszego kraju jest niewątpliwie kluczowa, ale niestety postrzegana jest również w sposób odmienny przez kandydatów. Dlaczego piszę „niestety”? Ponieważ ta kwestia powinna być bezsporna i oczywista dla wszystkich, a zwłaszcza dla kandydatów na fotel prezydenta RP. Jednak może nie ma sporu, bo nie ma o co się spierać. Pełnej niepodległości już przecież nie mamy. Od dłuższego czasu chodzi raczej o ratowanie jej resztek. Wydaje się, że obecny obóz rządzący, stara się to robić, opierając się na sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, wykorzystując fakt, że owo mocarstwo ma w Europie swoje interesy – polityczne i ekonomiczne. Jednak zbyt małą mamy niestety wiedzę, by ocenić, jakim kosztem z naszej strony to ratowanie resztek niepodległości się odbywa. Kandydatura Trzaskowskiego – cóż o niej napisać? Chyba najlepiej definiuje tego pana zeszłoroczne zdarzenie, które wystarczająco go kompromituje tj. obecność na „zlocie” Grupy Bilderberg (dziwne, że zupełnie się tym faktem nie chwali – przecież dostąpił „wielkiego zaszczytu” obcując z największymi tuzami świata polityki i biznesu). Zaproszenie na ten „zlot” załatwił panu Trzaskowskiemu Radosław Sikorski, by „se chłopak pobrylował” w wielkim świecie. Jak można łatwo się domyśleć, prócz brylowania miał przede wszystkim spełnić rolę „pożytecznego idioty”. Jest spore niebezpieczeństwo, że ta rola mu się spodobała. Jeżeli Polacy wybiorą pana T. na prezydenta RP, to korki od szampana wystrzelą nie tylko w Berlinie.
Serdecznie Panią pozdrawiam - Ewa Działa-Szczepańczy