Ad. Miły czy mądry? 52/2019 (443)
Szanowna Pani Małgorzato
Słusznie Pani zauważa, że trudno być dzisiaj miłym zachowując zdrowy rozsadek. Myślę, że czasami jest to nawet niemożliwe. Tworzona dla nas aberracyjna rzeczywistość, opiera się m. in. na zmianie znaczenia pojęć. Dotychczasowe określenia typu bycie wyrozumiałym, empatycznym, miłym, sympatycznym, tolerancyjnym, straciły swoje pierwotne znaczenie. Zwłaszcza pojęcie TOLERANCJA na tym polu święci ostatnio triumfy. Dzisiaj, bycie tolerancyjnym, oznacza przyzwolenie na ściśle określone działania, zachowania, postawy ludzkie i zdarzenia, a te, które dotychczas uważaliśmy za godne szacunku i podziwu, w tej współczesnej definicji tolerancji się nie mieszczą, mało tego, godne są potępienia. Tym, którym ta nowa definicja tolerancji nie pasuje, są w sposób bardzo „tolerancyjny” szykanowani, upokarzani, wyszydzani i karani. Co ciekawe, większość przedstawicieli naszego gatunku, tej oczywistej sprzeczności, nie zauważa (na podobieństwo dawnej percepcji hasła „walki o pokój”). Ci, którzy dzisiaj przeprowadzają na społeczeństwie zabieg chirurgiczny, polegający na wycięciu z jego egzystencji odruchu posługiwania się zdrowym rozsądkiem (w niektórych krajach np. Szwecji już ten zabieg przeprowadzono) i wszczepieniu na jego miejsce np. nowego typu tolerancji, mogą sobie pogratulować skuteczności. Ale czy ci zoperowani mogą sobie pogratulować? Wątpię. Zgodnie z porzekadłem – „jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz” – można by wywnioskować, że zoperowani sami sobie są wini i zgotowali dla siebie marny los, a więc niech cierpią. To prawidło faktycznie tak działa, ale w wymiarze jednostkowym, jednak w wymiarze społecznym – już nie. Za głupotę zoperowanych, jeżeli będą stanowić większość, będziemy cierpieć wszyscy.
Serdecznie Panią pozdrawiam - Ewa Działa-Szczepańczyk