Ad. Cenzura 48/2019 (439)
Szanowna Pani Małgorzato
To bardzo smutne, co Pani sygnalizuje w swoim ostatnim felietonie, zwłaszcza jeżeli chodzi o odmowę udostępnienia sali przez Archidiecezję Warszawską. Takie decyzje przedstawicieli Polskiego Kościoła mogą naszych rodaków dziwić, a nawet bulwersować. Jednak z czasem może się to zmienić, bo takich „akcji” pojawia się coraz więcej. We wrześniu tego roku na konferencji zorganizowanej w Muzeum Polin zatytułowanej „Twórzmy pokój. Wiara w demokracji – czas wyzwań”, pośród „bardzo szacownego grona” polskich szermierzy lewicowego postępu, znalazł się prymas Wojciech Polak. Swoją wypowiedzią „ładnie się wpisał” w głoszone tam poglądy. Kolejny przykład – samotny głos sprzeciwu abpa Jędraszewskiego w sprawie najazdu na Polskę Hunów tęczowego postępu. Dlaczego był to głos samotny? Dlaczego w katolickim kraju znalazł się tylko jeden biskup (a mamy ich ponad setkę), który miał odwagę wypowiedzieć się w tak fundamentalnej dla Kościoła kwestii? Dopiero po tygodniu (od wygłoszonej homilii), Przewodniczący Episkopatu Polski udzielił odważnemu biskupowi wsparcia, jednak jakoś nieśmiało, cichcem, jakby przymuszony niezręcznością sytuacji. Wydaje się, że te trzy przywołane sprawy, nie mają ze sobą wiele wspólnego. To jednak pozory – wystarczy spojrzeć kto daje wsparcie i finansuje te neomarksistowskie hucpy w naszym kraju. Ci życzący naszemu krajowi wszystkiego najlepszego na drodze destrukcji, są w pełni świadomi, że zaszczepiony nam bakcyl „lewicowej nowoczesności” dokumentnie nas rozłoży, uderzając w podstawy systemu wartości opartego na dekalogu. Czym więc kierują się niektórzy hierarchowie wspierając to dzieło destrukcji i jego promotorów? Odpowiedzi są następujące: punkt pierwszy – głównie konformizmem i strachem, a niekiedy są to działania celowe, punkt drugi – patrz punkt pierwszy.
Serdecznie Panią pozdrawiam - Ewa Działa-Szczepańczyk