Sen nocy letniej

    Już Szekspir zauważył, że miłość bywa ślepa. Zauroczenie może się przydarzyć każdemu i jest to stan bardzo przyjemny, ale jak każde odurzenie, musi mieć swój koniec. Zdarza się, że zakochanie przechodzi w miłość i wówczas nie ma bolesnego przebudzenia. Niektórym jednak fascynacja nie mija, zwłaszcza umiejętnie podsycany, o czym najlepiej wiedzą pijarowcy.

    Maltretowane kobiety pytane, dlaczego zgadzają się na takie traktowanie odpowiadają: „bo ja go kocham”. Nic dodać, nic ująć. Brak refleksji u takich osób bywa porażający. Pal sześć, jeśli same chcą cierpieć u boku rzezimieszka, gorzej jeśli po przez wybory takich osób muszą cierpieć inni. A tak dzieje się w demokracji. Wystarczy, że jakiś hochsztapler uwiedzie wyborców. Na nic zdają się argumenty, perswazje. Uwiedziona osoba, na pytanie dlaczego na niego głosowała, odpowiada: „bo ja go lubię”.

    Marzenia o miłości bliskie są każdemu, stąd literatura żywi się tym tematem obficie. Ja go specjalnie nie eksploatuję. Wydałam tylko jeden tomik opowiadań poświęcony miłości. Jeśli ktoś chce sprawdzić jak taka realistka, jak ja radzi sobie z tym tematem, prześlę jeden z 20 egzemplarzy za jedyne 20 zł (+5 zł koszty przesyłki) książkę zatytułowaną „Ostatnia romantyczna przygoda”.

Sfora

Czy zauważyliście jak Wymiar Sprawiedliwości chroni podejrzanego przed rozpoznaniem? Podaje imię i tylko pierwsza litera nazwiska, żeby nikt go nie rozpoznał. Ale to tak na marginesie, dzisiaj bowiem bajeczka dla grzecznych dzieci o władcy Donaldzie T.

     Właściwie, trudno by go nawet nazwać władcą. Sam bowiem zdawał sobie  sprawę, że żaden z niego Führer, ani Generalissimus, tylko co najwyżej Namiestnik ościennych mocarstw, którym jednak zamierzał służyć wiernie i ze wszystkich sił. Przyjemnie jest mieć władzę, trudniej ją jednak utrzymać, czego był też świadom przyjmując namaszczenia. Stara rzymska maksyma: „dziel i rządź” podsunęła mu co należy zrobić: trzeba koniecznie znaleźć wroga i na niego ukierunkowywać pretensje. Wróg zewnętrzny, z wiadomych względów, nie wchodził w rachubę. Postanowił więc zmodyfikować starą maksymę na „szczuj i rządź”.

     Rozglądając się wokół,  pewnego dnia doznał olśnienia: „Mohery”!!! Tak, to było to! Kiedy ogłosił z mównicy sejmowej kim należy pomiatać, eurokundle zawyły ze szczęścia. Zamiast skamleć u pańskich drzwi, mogły pokazać teraz kto tu rządzi! Ochoczo ruszyły leczyć własne kompleksy.

    Od tej pory szczekają tak zajadle, że nie zauważyły nawet pustych misek. Donald T. opróżnił je dla ratowania zachodnich banków niefrasobliwie pożyczających pieniądze na najdroższe w Europie stadiony i autostrady. Ale beztroskie eurokundle nie muszą się specjalnie tym martwić, najgorliwsze z nich zawsze mogą liczyć na jakieś ochłapy.

     

Skansen PRL-u

O co chodzi z tymi ogródkami działkowymi? Jak zwykle o kasę i to dużą. Policzmy. Ja rocznie płacę 270 zł. Jeśli pozostałych 1 milion działkowiczów również, to Związek Ogrodów Działkowych, który jest w Polsce monopolistą ma rocznie 270 milionów złotych bez podatku. Ile z tego przypada Panu Prezesowi piastującemu swą funkcję nieprzerwanie od trzydziestu lat? To owiane jest głęboką tajemnicą.

      No dobrze, ale może jedynie on potrafi uchronić działki przed zakusami  developerów?

     Akurat! A po co miałby to robić?! To są dodatkowe duże, bardzo duże pieniądze. Grunty w miastach warte są krocie, a działkowiczom daje się na otarcie łez marne grosze. Dlatego Zarząd Ogrodów Działkowych na czele z Prezesem zrobi wszystko żeby nie dopuścić do uwłaszczenia działkowicza na jego działce. Kampania kłamstw ruszyła. Dziennikarze TVP przeprowadzają wywiady z nierozgarniętymi działkowiczami, jakby to byli eksperci. I oczywiście, jak zwykle, nikt nie zadaje istotnych pytań.

Pomożecie?

To było kluczowe pytanie dla „socjalizmu z ludzką twarzą”. Zdarzył się cud! Pierwszy Sekretarz Partii przemówił ludzkim głosem! Już za samo to, ludzie byli mu wdzięczni. A, że narobił długów? Wtedy nikt o tym nie wiedział,  zresztą po latach okazuje się, że to był mały pryszcz wobec tych zaciąganych przez obecnie miłościwie nam panujących.

    Późniejszy bełkot państwowo-twórczy Jaruzelskiego był już tylko powrotem do socjalistycznej rzeczywistości.

     Znowu zniosło mnie na politykę, a miało być tym razem całkiem prywatnie. Zwracam się więc do Szanownych Czytelników – pomóżcie w redagowaniu. Zdarza mi się przekręcić nazwisko, albo postawić przecinek nie tam gdzie trzeba. Szanuję moich Czytelników, dlatego wolałabym unikać wszelkich pomyłek. Najwięcej połajanek otrzymuję jednak za załączniki, których nie jestem autorką. W ostatnim jeden błąd wyłapałam i poprawiłam, został jednak inny. Stąd mój apel. Drogi Czytelniku, zostań moim honorowym redaktorem. Prześlę Ci tekst do ewentualnej poprawki przed opublikowaniem. Za całe wynagrodzenie proponuję jedynie którąś z moich książek.