Kokoko kultura

Ostatnimi czasy z kultury jako takiej został wyłoniony człon nazwany „kulturą wysoką”, tak jakby niska kultura stale zasługiwała na miano kultury. Taki zabieg pomaga burakowi salonowemu mieć poczucie przynależności do świata kultury, oczywiście tej zwyczajnej, „dla ludzi”. Z myślą chyba o takiej zwyczajności powstał kanał TVP Kultura. Zaprasza nonszalanckich celebrytów, którzy snują opowieści z „wyższych sfer”. I tak np. była pani Minister Kultury rozpływała się w uwielbieniu i zachwycie nad pewnym reżyserem ze Śląska, którego dorobek znany jest od lat, ale nie ten dorobek był źródłem zachwytu, a jego twórca i to z powodu, którego trudno by się domyśleć.

Otóż była pani Minister Kultury piała peany nad bogactwem wulgarnych przekleństw reżysera. To właśnie wzbudzało taki jej zachwyt. W ten przystępny sposób pospólstwo powinno zrozumieć na czym polega „artyzm” i „kultura”. Uczta się od buraczanego salonu. Pisarze skwapliwie wulgaryzmy podchwytują, no bo przecież muszą pisać językiem współczesnym, a czytelnik dowiaduje się jakim językiem powinien się posługiwać i kółko się zamyka. Literatura piękna tyle ma wspólnego z pięknem co kultura niska z kulturą.

Wizytówka w postaci hymnu piłkarzy wpisuje się tu idealnie. Odważni cudzoziemcy, którzy mimo niej ściągną, będą zapewne zawiedzenie brakiem furmanek na naszych niedokończonych autostradach. No, ale przynajmniej nie wystraszymy ich „kulturą wysoką”.

Wejdą? Nie wejdą?

 

Człowiekowi po skończeniu szkoły podstawowej z zadawalającym stopniem z fizyki, trudno jest uwierzyć w pancerną brzozę, której udało się ciężki samolot przewrócić na grzbiet i sprawić żeby jego szczątki rozprysły się na kilometr. Spadł z wysokości zaledwie 20 metrów (no, chyba, że była to radziecka brzoza pancerna, bo takie rosną na wysokość 200 metrów) a już w dziesięć minut później wiadomo było, że nikt nie przeżył. Jak to się stało, że taką bzdurę wciskano nam przez dwa lata?

To proste. Lud nasz przywykł do kłamliwej władzy i myśli, że tak musi być. Wystarczy postraszyć i ma się, co trzeba. Przekonał się o tym nasz naczelny zdrajca. Błagał Ruskich żeby weszli, a oni zajęci Afganistanem, ani myśleli. Ale od czego jest szeptana propaganda? Społeczeństwo dało się zmanipulować, a teraz mamy najwyraźniej powtórkę z rozrywki. Władza robi oko, że może to i nieprawda, co nam wciska, ale przecież „musi”, bo jak nie, to Ruskie wejdą.